AniaMac W jednym momencie, usta mi się zaciskają,
Umysł krzyczy, słowa nie mogą się wydostać do Ciebie,
Ból jest silny i to w miejscu w którym nie powinno go być,
To moje naiwne serce, znowu wpadło w sidła,
A ja czekam, nie szarpię się, brak we mnie strachu,
Nie próbuję się uwolnić, nie chcę się uwolnić,
Z oczu płyną łzy, to przykre, tą krzywdę robię sobie sama,
Biegnę do wielkiej przepaści, próbujesz mnie zatrzymać,
Boję się, że Ci się to uda, nie chcesz ryzykować,
Kochanie chyba pomyliło Ci się coś,
Nie proszę Cię o to byś się mną zaopiekowała,
Nie chcę byś mówiła mi co mam robić,
Nie chcę byś mnie zmieniała,
Biegnę dalej, krzyczysz na mnie, usiłujesz zawrócić,
odrywam stopy od kamienistego, spalonego słońcem podłoża
Moje ciało traci wagę, unoszę się, na skrzydłach mojej
miłości do Ciebie, sama nie jestem w stanie pokonać tego kanionu,
Spalam się w słońcu Twojego niezdecydowania, boleśnie upadam,
upadam za każdym razem, od kiedy wkradłaś się do mojego serca,
Bo zauroczona bielą moich skrzydeł, dałaś mi nadzieję
Jednak nie dałaś mi serca, nie możesz mi go dać, nie chcesz
Sama nie wiesz, co czujesz, wstydzisz się okazać emocje, boisz się...
Dobrze, tak jak Twoja cierpliwość, tak moja wytrwałość kiedyś się skończy.
Stoję nadal, milczę, uderzasz mnie pretensją w swoim głosie,
Cała radość i podekscytowanie gdzieś ulatują, zostaje tylko rozczarowanie.
Kurwa, zakochałam się.