Małżeństwo, dom, rodzina
Małżeństwo, dom, rodzina
zaglądam do ogłoszeń i znalazłam tam tekst o takiej tematyce. to w sumie fajnie, bo dobrze pamiętam, że gdy zaczynałam swoje poszukiwania żony wymarzonej to czułam się jak odmieniec w zalewie blichtru i udawania. wtedy jeszcze byłam przed 40-stką.
generalnie interesuje mnie, jak to jest, że jak kobieta chce założyć rodzinę, wyjść za mąż to hetero, a takie coś wśród lesek, to rzadkość? to może być i symptom czasów, owszem, tendencja do odłożenia zamążpójścia (co się kojarzy ze stabilizacją) na okres po samorealizacji zawodowej, ale jednak. jak to jest, że to unikat, mimo wszystko - kobiety szukają uniesień, połówek, może być, ale - założenia rodziny, wspólnego domu, dziecka ewentualnie - czy stawiania tego, jako priorytet, to już nie? i jak to jest, że w związku z tymi pojęciami stykałam się i nadal stykam z postawą najeżenia i wręcz agresji na samo słowo związek, "na dobre i złe" itp.
kwestia bycia unikatem i wyjątkiem od reguły dotyczy tak tych po 40-stce, jak i przed, bo oczywiście 20-latki, 30-latki mają lepiej, czasy są inne, te pierwsze większość życia przeżyły w nieświadomości, ewentualnie unikaniu swoich preferencji psychoseksualnych.
no dobra. jeśli chodzi o mnie, to nie zrealizowałam swoich potrzeb założenia rodziny, domu z kobietą (nie wiem czy mi się to jeszcze uda, bo połowa 40-stki, utknęlam w niezwiązkowym uczuciu, zostałam amazonką w międzyczasie, czyli same nieszczęścia), ale nadal jestem tym unikatem wśród les, że na pierwszym miejscu stawiam takie wartości, bo miłość dla mnie to to właśnie , zatem czy są oprócz mnie podobne osobniczki na forum?
generalnie interesuje mnie, jak to jest, że jak kobieta chce założyć rodzinę, wyjść za mąż to hetero, a takie coś wśród lesek, to rzadkość? to może być i symptom czasów, owszem, tendencja do odłożenia zamążpójścia (co się kojarzy ze stabilizacją) na okres po samorealizacji zawodowej, ale jednak. jak to jest, że to unikat, mimo wszystko - kobiety szukają uniesień, połówek, może być, ale - założenia rodziny, wspólnego domu, dziecka ewentualnie - czy stawiania tego, jako priorytet, to już nie? i jak to jest, że w związku z tymi pojęciami stykałam się i nadal stykam z postawą najeżenia i wręcz agresji na samo słowo związek, "na dobre i złe" itp.
kwestia bycia unikatem i wyjątkiem od reguły dotyczy tak tych po 40-stce, jak i przed, bo oczywiście 20-latki, 30-latki mają lepiej, czasy są inne, te pierwsze większość życia przeżyły w nieświadomości, ewentualnie unikaniu swoich preferencji psychoseksualnych.
no dobra. jeśli chodzi o mnie, to nie zrealizowałam swoich potrzeb założenia rodziny, domu z kobietą (nie wiem czy mi się to jeszcze uda, bo połowa 40-stki, utknęlam w niezwiązkowym uczuciu, zostałam amazonką w międzyczasie, czyli same nieszczęścia), ale nadal jestem tym unikatem wśród les, że na pierwszym miejscu stawiam takie wartości, bo miłość dla mnie to to właśnie , zatem czy są oprócz mnie podobne osobniczki na forum?
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Może takich unikatów jest więcej tylko utknęłyście w nie związkowym uczuciu?
A na poważnie, ja tak mam. Miłość to dla mnie wspólne życie, radości i smutki, dom i finanse. Jednak aby być na obecnym etapie to zajęło nam parę lat. Razem zamieszkałyśmy po chyba półtora roku, mając dość bezdomności. Wspólne finanse jeszcze później, kupno mieszkania po już kilku ładnych latach. Na początku były marzenia które powoli się dookreślały i jeszcze wolniej realizowały. Bo każdemu takiemu spełnionemu marzeniu towarzyszy pewien: lęk czy się uda, czy naprawdę będzie tak cudownie, a co jak jednak nie będzie etc. więc marzenia spełnić trzeba ostrożnie i powoli. Przynajmniej ja mam takie spostrzeżenia. Może dlatego gdy jak coś się dzieje zbyt szybko to presja może być zbyt wielka?
A na poważnie, ja tak mam. Miłość to dla mnie wspólne życie, radości i smutki, dom i finanse. Jednak aby być na obecnym etapie to zajęło nam parę lat. Razem zamieszkałyśmy po chyba półtora roku, mając dość bezdomności. Wspólne finanse jeszcze później, kupno mieszkania po już kilku ładnych latach. Na początku były marzenia które powoli się dookreślały i jeszcze wolniej realizowały. Bo każdemu takiemu spełnionemu marzeniu towarzyszy pewien: lęk czy się uda, czy naprawdę będzie tak cudownie, a co jak jednak nie będzie etc. więc marzenia spełnić trzeba ostrożnie i powoli. Przynajmniej ja mam takie spostrzeżenia. Może dlatego gdy jak coś się dzieje zbyt szybko to presja może być zbyt wielka?
IT'S NOT A PROBLEM IT'S A CHALLENGE
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Wydaje mi się, że człowiek zasłania się często różnymi powodami w stylu, że nie chce związku, wspólnego domu, etc., kiedy podświadomie czuje, że osoba nie ta. Nieraz pakujemy się w paskudne wyniszczające związki w imię "bo rodzina, bo nie chcę być sama", ale czy ta osoba jest tą, która potrafi stworzyć szczęśliwą rodzinę?
Na niejednym filmie i nie tylko filmie mamy wątki "się rozstali, bo on nie chciał się żenić, a potem niedoszła narzeczona spotkała go po 3 latach z żoną i dwójką małych dzieci" - i co? Nie chciał się żenić, dopóki nie spotkał takiej osoby, z którą poczuł, że ten dom CHCE stworzyć.
Nie twierdzę, że tak jest zawsze, ale - przynajmniej w dużej części, o rodzinie człowiek myśli wtedy, kiedy spotka partnera, który te myśli w człowieku wyzwoli. Ja też sobie nie wyobrażam związku innego niż na całe życie. Ale miałam kiedyś też dziewczynę, która nalegała na mieszkanie razem, a ja się broniłam rękoma i nogami, wymyślając rozmaite preteksty, bo zabrakło mi siły aby powiedzieć jej wprost, że sama myśl zamieszkania z nią powoduje, że jest mi słabo - bo czułam, że to nie jest ta osoba i dusiłam się na taką presję. Spotkałam 10 lat później tę właściwą kobietę - i wszystko przychodzi naturalnie i nawet bez wielkich analiz i dyskusji. Warunek jest jeden - to musi być ta właściwa osoba.
Na niejednym filmie i nie tylko filmie mamy wątki "się rozstali, bo on nie chciał się żenić, a potem niedoszła narzeczona spotkała go po 3 latach z żoną i dwójką małych dzieci" - i co? Nie chciał się żenić, dopóki nie spotkał takiej osoby, z którą poczuł, że ten dom CHCE stworzyć.
Nie twierdzę, że tak jest zawsze, ale - przynajmniej w dużej części, o rodzinie człowiek myśli wtedy, kiedy spotka partnera, który te myśli w człowieku wyzwoli. Ja też sobie nie wyobrażam związku innego niż na całe życie. Ale miałam kiedyś też dziewczynę, która nalegała na mieszkanie razem, a ja się broniłam rękoma i nogami, wymyślając rozmaite preteksty, bo zabrakło mi siły aby powiedzieć jej wprost, że sama myśl zamieszkania z nią powoduje, że jest mi słabo - bo czułam, że to nie jest ta osoba i dusiłam się na taką presję. Spotkałam 10 lat później tę właściwą kobietę - i wszystko przychodzi naturalnie i nawet bez wielkich analiz i dyskusji. Warunek jest jeden - to musi być ta właściwa osoba.
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
no ok, ale tobie się to przydarzyło. zakochałaś się i jesteście razem. to trochę tak, jak mnie się np. przydarzało spotykać dziewczyny, które mi kradły serce (że się tak wyrażę kolokwialnie ), po czym nic z tego nie było. niczego nie szukałam. o związku, chodzeniu z kobietą nawet nie myślałam.triko777 pisze:Może takich unikatów jest więcej tylko utknęłyście w nie związkowym uczuciu?
A na poważnie, ja tak mam. Miłość to dla mnie wspólne życie, radości i smutki, dom i finanse. Jednak aby być na obecnym etapie to zajęło nam parę lat. Razem zamieszkałyśmy po chyba półtora roku, mając dość bezdomności. Wspólne finanse jeszcze później, kupno mieszkania po już kilku ładnych latach. Na początku były marzenia które powoli się dookreślały i jeszcze wolniej realizowały. Bo każdemu takiemu spełnionemu marzeniu towarzyszy pewien: lęk czy się uda, czy naprawdę będzie tak cudownie, a co jak jednak nie będzie etc. więc marzenia spełnić trzeba ostrożnie i powoli. Przynajmniej ja mam takie spostrzeżenia. Może dlatego gdy jak coś się dzieje zbyt szybko to presja może być zbyt wielka?
a mam pytanie, jak to jest jak się spełnia marzenie w tym zakresie? bo wiesz, w wieku średnim przychodzi kryzys, coś na kształt wypalenia i trzeba sobie stawiać kolejne cele, no bo co dalej, jak się już ma żonę, dom, zasadziło drzewo...
Altena_Q pisze: Nie twierdzę, że tak jest zawsze, ale - przynajmniej w dużej części, o rodzinie człowiek myśli wtedy, kiedy spotka partnera, który te myśli w człowieku wyzwoli.
jednak mam inaczej. nie spotkałam, jak dotąd takiej partnerki, a potrzeba założenia rodziny pojawiła się już dawno u mnie. widocznie jesteś takim typem o którym piszesz, ale ja jednak nie. właściwa osoba to chyba nic innego, jak ktoś kogo kocham i vice versa. bo tez się zgadzam z tym, że to jest kwestia chcenia.
z tym, że mam wątpliwości czy dla ciebie Alteno rodzina, dom to priorytety, skoro to wszystko jest niejako implikacją spotkania "właściwej" osoby, a raczej usidlenia przez strzałę amora u Ciebie na pierwszym miejscu jest uczucie. jak go zabraknie, to nie będzie o co walczyć.
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Ciekawe spostrzeżenie, bo dla mnie rodzina nie istnieje bez miłości. Miłości rozumianej jako głębokie uczucie, wykraczającej poza fascynację czy chemię.
Zastanówmy się zatem, jaka może być definicja rodziny? Coś musi ludzi łączyć. Czy możliwe jest utrzymanie dobrze funkcjonującej, nietoksycznej rodziny tylko na poczuciu obowiązku? Kiedy ludzi nic nie łączy? To, że tak funkcjonuje wiele rodzin to prawda. łączą wspólne mieszkania, sprawy finansowe. Ale psychicznie, jak ludzie się z tym czują?
Wydaje mi się, że definicja rodziny zależna jest od czyjejś indywidualnej wrażliwości i potrzeby miłości. A z tym jak wiadomo, ludzie mają różnie.
Zastanówmy się zatem, jaka może być definicja rodziny? Coś musi ludzi łączyć. Czy możliwe jest utrzymanie dobrze funkcjonującej, nietoksycznej rodziny tylko na poczuciu obowiązku? Kiedy ludzi nic nie łączy? To, że tak funkcjonuje wiele rodzin to prawda. łączą wspólne mieszkania, sprawy finansowe. Ale psychicznie, jak ludzie się z tym czują?
Wydaje mi się, że definicja rodziny zależna jest od czyjejś indywidualnej wrażliwości i potrzeby miłości. A z tym jak wiadomo, ludzie mają różnie.
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Nie wiem czy ja Cię dobrze, Coalo rozumiem ale Tobie chodzi po prostu o samo pragnienie stworzenia domu, rodziny?
Moja koleżanka opowiadała mi chyba o podobnych uczuciach. Tak się jej życie poukładało, że była w jednym długoletnim związku, teraz jest sama. I ma właśnie takie pragnienie. Ja to rozumiem jako potrzebę trochę niezależną od tego czy spotkam osobę z którą chcę to mieć, raczej już bardziej zależną od tego czy pojawi się osoba , która będzie dzielić podobne marzenie. I to właśnie będzie miłość, ta wspólnota marzeń. Przyznam się, że to trochę trudno mi pojąć. Wydaje mi się to takie uroczo staroświeckie. Coś do czego trochę jest potrzebna swatka, która odnajdzie dwie osoby z podobnymi potrzebami.
Myślę, że kiedyś tak właśnie dobierały się dwie osoby, bardziej właśnie poprzez podobne potrzeby a niżeli przez samo zakochanie. Nasi przodkowie, mam wrażenie, trochę nie ufali zakochaniu, świetnie było o tym posłuchać jak w przypadku Romea i Julii jednak do życia to nie przystawało. Miłość miała pojawiać się właśnie w wyniku wzajemnego dopasowania. I bardzo często tak się zdarzało. Koło 40'tki
Z zakochaniem jest bowiem o tyle niepewna sprawa, że może Ci się przydarzyć z niewłaściwą osobą. A tu potem żyć trzeba, dzieci chować i znosić coraz bardziej obcego człowieka. Jak sobie sama przypomnę swoje pierwsze miłości...rany, dobrze, że nic nie wyszło, chociaż i tak dzieci by nie było to jednak szkoda życia.
No ale czasy są inne, teraz rządzi uczucie. I to ono wyznacza, a nie nasi rodzice, swaci etc. z kim chcemy i jak długo być.
Moja koleżanka opowiadała mi chyba o podobnych uczuciach. Tak się jej życie poukładało, że była w jednym długoletnim związku, teraz jest sama. I ma właśnie takie pragnienie. Ja to rozumiem jako potrzebę trochę niezależną od tego czy spotkam osobę z którą chcę to mieć, raczej już bardziej zależną od tego czy pojawi się osoba , która będzie dzielić podobne marzenie. I to właśnie będzie miłość, ta wspólnota marzeń. Przyznam się, że to trochę trudno mi pojąć. Wydaje mi się to takie uroczo staroświeckie. Coś do czego trochę jest potrzebna swatka, która odnajdzie dwie osoby z podobnymi potrzebami.
Myślę, że kiedyś tak właśnie dobierały się dwie osoby, bardziej właśnie poprzez podobne potrzeby a niżeli przez samo zakochanie. Nasi przodkowie, mam wrażenie, trochę nie ufali zakochaniu, świetnie było o tym posłuchać jak w przypadku Romea i Julii jednak do życia to nie przystawało. Miłość miała pojawiać się właśnie w wyniku wzajemnego dopasowania. I bardzo często tak się zdarzało. Koło 40'tki
Z zakochaniem jest bowiem o tyle niepewna sprawa, że może Ci się przydarzyć z niewłaściwą osobą. A tu potem żyć trzeba, dzieci chować i znosić coraz bardziej obcego człowieka. Jak sobie sama przypomnę swoje pierwsze miłości...rany, dobrze, że nic nie wyszło, chociaż i tak dzieci by nie było to jednak szkoda życia.
No ale czasy są inne, teraz rządzi uczucie. I to ono wyznacza, a nie nasi rodzice, swaci etc. z kim chcemy i jak długo być.
To poproszę o wyjaśnienie bo nie rozumiem. Chodzi Ci o to jak się spełnia marzenie w czasie kryzysu wieku średniego? Czy co zrobić kiedy jest wypalenie i marzeń już nie ma?coala pisze: a mam pytanie, jak to jest jak się spełnia marzenie w tym zakresie? bo wiesz, w wieku średnim przychodzi kryzys, coś na kształt wypalenia i trzeba sobie stawiać kolejne cele, no bo co dalej, jak się już ma żonę, dom, zasadziło drzewo...
IT'S NOT A PROBLEM IT'S A CHALLENGE
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
no dobrze, ale co rozumiesz przez głębokie uczucie?Altena_Q pisze:Ciekawe spostrzeżenie, bo dla mnie rodzina nie istnieje bez miłości. Miłości rozumianej jako głębokie uczucie, wykraczającej poza fascynację czy chemię.
Zastanówmy się zatem, jaka może być definicja rodziny? Coś musi ludzi łączyć. Czy możliwe jest utrzymanie dobrze funkcjonującej, nietoksycznej rodziny tylko na poczuciu obowiązku? Kiedy ludzi nic nie łączy? To, że tak funkcjonuje wiele rodzin to prawda. łączą wspólne mieszkania, sprawy finansowe. Ale psychicznie, jak ludzie się z tym czują?
Wydaje mi się, że definicja rodziny zależna jest od czyjejś indywidualnej wrażliwości i potrzeby miłości. A z tym jak wiadomo, ludzie mają różnie.
widzisz, pierwszy człon tematu, to małżeństwo, oczywiście w naaszych polskich warunkach bez legalizacji to w cudzysłowie. powiedzmy małżeństwo w sferze deklaracji, zamiarów, a zamiarów przede wszystkim takich, że łączę się z tobą właśnie w tym celu, żeby stworzyć dom, rodzinę - że cię nie opuszczę i w zdrowiu i chorobie - a to nie tylko uczucie i nie tylko to głębokie.
nie chodzi o obowiązek, jako jedyne spoiwo rodziny. jeżeli definicja rodziny (zgadzam się, że zaależy też i od wrażliwości), to moja taka, że złączenie się z kimś w celu wspólnego przejścia przez życie. wzajemna opieka, wierność, bliskość. "głębokie uczucie", owszem, sprawia, że się tworzy rodzinę - w sensie jakieś wspólnoty - ale aby dostrzegać wartość rodzziny i tej relacji dwojga, jako samą w sobie, a nie jako implikacji - to trzeba jej chcieć i doceniać niejako osobno, jako oddzielną (jeżeli nie zagmatwałam ).
jak to jaśniej wypowiedzieć - pamiętam moją koleżankę z lat szkolnych, że gdy ja myślałam o tym i o tamtym (np. o studiach), to ona intensywnie szukała męża. teraz to widzę, że dziewczyna czuła powołanie do zamążpójścia - rodzina, dzieci i te rzeczy. dopiero teraz to widzę, bo ja coś takiego odczułam lat temu pare. a zbiegło się z tym, że jestem les.
w związku z tym oczywiście zakochanie, jako element połączenia początkowego, ale wazny wspólny cel - rodzina z nią. i cóż, nie deprecjonuje uczucia, bo ono jest spoiwem, ale tak ważnym jak i wspólny cel.
trochę powyżej wyjaśniłam, że nie upraszczajmy, nie "samo".triko777 pisze:Nie wiem czy ja Cię dobrze, Coalo rozumiem ale Tobie chodzi po prostu o samo pragnienie stworzenia domu, rodziny?
hm. skomplikowane bo właściwie, jak sięgam początków moich poszukiwań, to miałam i jedno i drugie - potrzeba kogoś kto podzielałby marzenia, ale jednocześnie oczekiwanie, że to będzie ta właściwa - natomiast realia takie, że za uczuciem się szło i chciało wierzyć.Moja koleżanka opowiadała mi chyba o podobnych uczuciach. Tak się jej życie poukładało, że była w jednym długoletnim związku, teraz jest sama. I ma właśnie takie pragnienie. Ja to rozumiem jako potrzebę trochę niezależną od tego czy spotkam osobę z którą chcę to mieć, raczej już bardziej zależną od tego czy pojawi się osoba , która będzie dzielić podobne marzenie. I to właśnie będzie miłość, ta wspólnota marzeń.
o jedno i drugieTo poproszę o wyjaśnienie bo nie rozumiem. Chodzi Ci o to jak się spełnia marzenie w czasie kryzysu wieku średniego? Czy co zrobić kiedy jest wypalenie i marzeń już nie ma?
zadałam te pytanie mając w pamięci ciekawą audycję radiową sprzed lat. dotyczyła mężczyzn, którzy dla rodziny, domu, osiągnięcia odpowiedniego statusu społecznego poświęcili się pracy. wszystko podporządowane było temu celowi, no i co się dzieje, gdy się zrealizowało - dzieci są, dom, ogród, auto itd. - ano pustka. oczywiście przykład a propos i słabo związany, ale ciekawy przynajmniej dla kogoś takiego, jak ja - kogoś kto rzadko potrafi zrealizować postawione przez siebie cele.
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Jeśli ich celem były bardziej sprawy nazwijmy je materialno bytowe (dzieci, dom, ogród, auto) to nic dziwnego, ze się wypalili. Oczywiście teraz upraszczam. Ale jeśli stawiasz na relację to jak takiej możliwości nie widzę. Relacja jest czymś żywym, nie ma w niej pewników. A jednocześnie jest jedyną trwałą i prawdziwą rzeczą. Owszem może się zakończyć ale nigdy nie pustką.coala pisze: zadałam te pytanie mając w pamięci ciekawą audycję radiową sprzed lat. dotyczyła mężczyzn, którzy dla rodziny, domu, osiągnięcia odpowiedniego statusu społecznego poświęcili się pracy. wszystko podporządowane było temu celowi, no i co się dzieje, gdy się zrealizowało - dzieci są, dom, ogród, auto itd. - ano pustka. oczywiście przykład a propos i słabo związany, ale ciekawy przynajmniej dla kogoś takiego, jak ja - kogoś kto rzadko potrafi zrealizować postawione przez siebie cele.
To brak więzi tak się kończy. Poświęcając się pracy często zaniedbujemy relację i ona umiera. Cała sztuka to zrównoważyć. I jedno i drugie jest ważne. Przynajmniej ja mam takie doświadczenia.
IT'S NOT A PROBLEM IT'S A CHALLENGE
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
relacja czyli miłość, czyli uczucie? a nie sądzisz, że sobie przeczysz, zakładając, że tym trwałym i prawdziwym ma być uczucie, które, jak wiadomo zmienne jest? bo co jest dynamizmem podtrzymywania tego ognia, chęć bycia właśnie z nią? ale przecież to się wypala tak czy siak. nie widzę innej opcji podtrzymywania więzi, jak posiadania dodatkowo wspólnego celu w sensie właśnie tworzenia rodziny, wspólnoty, jako tej dodatkowej wartości samej w sobie i możliwej do realizacji dzięki wzajemnemu uczuciu i wspólnej potrzebie.triko777 pisze:
Jeśli ich celem były bardziej sprawy nazwijmy je materialno bytowe (dzieci, dom, ogród, auto) to nic dziwnego, ze się wypalili. Oczywiście teraz upraszczam. Ale jeśli stawiasz na relację to jak takiej możliwości nie widzę. Relacja jest czymś żywym, nie ma w niej pewników. A jednocześnie jest jedyną trwałą i prawdziwą rzeczą. Owszem może się zakończyć ale nigdy nie pustką.
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
coala pisze:relacja czyli miłość, czyli uczucie? a nie sądzisz, że sobie przeczysz, zakładając, że tym trwałym i prawdziwym ma być uczucie, które, jak wiadomo zmienne jest? bo co jest dynamizmem podtrzymywania tego ognia, chęć bycia właśnie z nią? ale przecież to się wypala tak czy siak. nie widzę innej opcji podtrzymywania więzi, jak posiadania dodatkowo wspólnego celu w sensie właśnie tworzenia rodziny, wspólnoty, jako tej dodatkowej wartości samej w sobie i możliwej do realizacji dzięki wzajemnemu uczuciu i wspólnej potrzebie.triko777 pisze:
Jeśli ich celem były bardziej sprawy nazwijmy je materialno bytowe (dzieci, dom, ogród, auto) to nic dziwnego, ze się wypalili. Oczywiście teraz upraszczam. Ale jeśli stawiasz na relację to jak takiej możliwości nie widzę. Relacja jest czymś żywym, nie ma w niej pewników. A jednocześnie jest jedyną trwałą i prawdziwą rzeczą. Owszem może się zakończyć ale nigdy nie pustką.
Trochę specjalnie zestawiłam trwałość i uczucie bo rzeczywiście brzmi to nieco sprzecznie co samo wprawia mnie w dobry nastrój
Ale ja tak to właśnie czuję, to jedna z niewielu trwałych na których się opieram. Z pewnością takimi trwałymi nie są dobra materialne, one raz są raz ich nie ma. Oczywiście nie należy z nich rezygnować, boze broń tylko należy pilnować aby nie przesadzić i zdobywać je w miły sposób, wykonując pracę, którą się raczej lubi lub chociaż widzi w niej sens. Ten sens moze być społeczny (pomagam innym) lub indywidualny (pomagam sobie) ale jednak dobrze jeśli coś takiego, oprócz pieniędzy praca wnosi.
Jeśli związek porównamy ogniska to trzeba do niego codziennie porządnie i dobrze dorzucać wtedy się nie wypali.
Wspólne cele są fajne ale tylko wtedy gdy łączy je żywe uczucie i ono się podtrzymuje przez takie działania. Ale samo działanie kiedy zapomnimy o uczuciu szybko się wypali. Przykładowo: moim zasadniczym celem jest być razem a do tego potrzebuję np. wspólnego mieszkania więc będę starała się to osiągnąć. Jednak jeśli oddam się tak bardzo zdobyciu wymarzonego mieszkania, że zapomnę po co to robię to istnieje szansa wypalenia się. Będę przychodziła z pracy przemęczona, nie będziemy się widywać bo przecież harujemy na własne. Wtedy trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy to ma sens? Czy może należy trochę się przedefiniować, może wpierw coś wynająć, kupić mniejsze nie wiem, cokolwiek zmienić bo jeśli tak dłużej pójdzie to ze związku nic nie zostanie albo może zacisnąć zęby i jeszcze jakiś określony czas wytrzymać. Chodzi o to aby koniec końców nie obudzić się po 20 latach z pięknym domem, samochodem w garażu, wczasami w Tunezji i .... całkowicie obcą osobą z którą nie umiemy już rozmawiać. To jest wypalenie.
Dlatego czuję, że jedyne na czym mogę się oprzeć to codzienne uczucie. Grunt aby było żywe, są przecież chwile kiedy moja Pani tak mnie wkurza że aż roznosi. I vice versa I dlatego, paradoksalnie opieram się na uczuciu bo kiedy ono spłonie to
No i też jest tak, że i uczucie się zmienia. Czasem bywa tak jak w pierwszych miesiącach ale też związek zyskuje, poszerza się o nowe uczucia. Nie raz czytam, że pierwsza namiętność znika. Moim zdaniem ona nie znika tylko się powiększa o inne barwy.
IT'S NOT A PROBLEM IT'S A CHALLENGE
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Życie. Nie wiem z czego to wynika. Też jestem osobą, która od studiów chciała założyć rodzinę, oczywiście nie na gwałt, ale z osobą, którą będę kochać do szaleństwa : ) Skończyło się na tym, ze zbliżam się do 40 tki i jej nie mam. Jestem długodystansowcem. Pierwszy związek trwał około 5 lat, kolejny z kobietą ponad 10 lat. Żadna z osób, z którą się związałam nie chciała stworzyć rodziny. Może nie chciała ze mną. To też jest odpowiedź. Teraz się zastanawiam dlaczego tyle czasu byłam w tych związkach. Wydaje nam się, że miłość jest najważniejsza, ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, to też może dzieci. Myślimy, że mamy czas, a później okazuje się, że inni gdzieś obok budują swoje rodziny a my w sumie straciliśmy swoje marzenia poświęcając je dla związku z osobami, które nie chciały ich z nami realizować :/coala pisze:zaglądam do ogłoszeń i znalazłam tam tekst o takiej tematyce. to w sumie fajnie, bo dobrze pamiętam, że gdy zaczynałam swoje poszukiwania żony wymarzonej to czułam się jak odmieniec w zalewie blichtru i udawania. wtedy jeszcze byłam przed 40-stką.
generalnie interesuje mnie, jak to jest, że jak kobieta chce założyć rodzinę, wyjść za mąż to hetero, a takie coś wśród lesek, to rzadkość? to może być i symptom czasów, owszem, tendencja do odłożenia zamążpójścia (co się kojarzy ze stabilizacją) na okres po samorealizacji zawodowej, ale jednak. jak to jest, że to unikat, mimo wszystko - kobiety szukają uniesień, połówek, może być, ale - założenia rodziny, wspólnego domu, dziecka ewentualnie - czy stawiania tego, jako priorytet, to już nie? i jak to jest, że w związku z tymi pojęciami stykałam się i nadal stykam z postawą najeżenia i wręcz agresji na samo słowo związek, "na dobre i złe" itp.
kwestia bycia unikatem i wyjątkiem od reguły dotyczy tak tych po 40-stce, jak i przed, bo oczywiście 20-latki, 30-latki mają lepiej, czasy są inne, te pierwsze większość życia przeżyły w nieświadomości, ewentualnie unikaniu swoich preferencji psychoseksualnych.
no dobra. jeśli chodzi o mnie, to nie zrealizowałam swoich potrzeb założenia rodziny, domu z kobietą (nie wiem czy mi się to jeszcze uda, bo połowa 40-stki, utknęlam w niezwiązkowym uczuciu, zostałam amazonką w międzyczasie, czyli same nieszczęścia), ale nadal jestem tym unikatem wśród les, że na pierwszym miejscu stawiam takie wartości, bo miłość dla mnie to to właśnie , zatem czy są oprócz mnie podobne osobniczki na forum?
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
- Interlokutorka
- super forma
- Posty: 1018
- Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
A rozmawialiście / rozmawiałyście o tym? Dzieliłyście wspólny system wartości, wspólne podejście do życia, wspólne pragnienia? Próbowałaś się upewnić o tym, czy one są wspólne?Haiku1 pisze:Żadna z osób, z którą się związałam nie chciała stworzyć rodziny. Może nie chciała ze mną.
A może związek był tylko po to, żeby nie być samotną? A może sama nie byłaś pewna, czego chcieć od życia?
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
-
- super forma
- Posty: 4600
- Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
moim zdaniem to oczywiste, że gdy jest się razem, to święta też spędza się razem,Haiku1 pisze: (...) ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, .....
po to przecież tworzy się związek, żeby w te najważniejsze dni być z najbliższą osobą,
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Widocznie nie dla każdego jest to takie oczywiste. Zawsze słyszałam tłumaczenia, że dziadkowie są wiekowi, ze to może ich ostatnie święta i musi jechać, żeby z nimi pobyć. I ja to akceptowałam, z bólem serca.moja_alchemia pisze:moim zdaniem to oczywiste, że gdy jest się razem, to święta też spędza się razem,Haiku1 pisze: (...) ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, .....
po to przecież tworzy się związek, żeby w te najważniejsze dni być z najbliższą osobą,
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Nigdy nie byłam z kimś tylko dlatego, żeby nie być samotna. W ostatnim związku bardzo wiele nas łączyło. Nie wszystkim te same pragnienia włączają się na tym samym etapie życia. Niektórzy muszą do pewnych rzeczy dorosnąć.Interlokutorka pisze:A rozmawialiście / rozmawiałyście o tym? Dzieliłyście wspólny system wartości, wspólne podejście do życia, wspólne pragnienia? Próbowałaś się upewnić o tym, czy one są wspólne?Haiku1 pisze:Żadna z osób, z którą się związałam nie chciała stworzyć rodziny. Może nie chciała ze mną.
A może związek był tylko po to, żeby nie być samotną? A może sama nie byłaś pewna, czego chcieć od życia?
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
- noemimoabit
- natchniona foremka
- Posty: 385
- Rejestracja: 2 maja 2014, o 16:34
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
,,Życie przemija w zastraszającym tempie a ludziom ciągle brakuje odwagi na pewne sprawy, które mogłyby odmienić ich dotychczasowe życie''.
I ja jestem pierwszą, która nie ma odwagi i tłumacze sobie bo życie, bo praca, bo rodzina i troche jakby nie było miejsca dla mnie samej dla mojego szczęście dla Jej szczęścia i tak dochoszłam do momentu gdy już nic nie da się zrobić, kiedy czeka się na każdy przejaw życia, a ono powoli dobiega końca.
I ja jestem pierwszą, która nie ma odwagi i tłumacze sobie bo życie, bo praca, bo rodzina i troche jakby nie było miejsca dla mnie samej dla mojego szczęście dla Jej szczęścia i tak dochoszłam do momentu gdy już nic nie da się zrobić, kiedy czeka się na każdy przejaw życia, a ono powoli dobiega końca.
Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna.
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Dochodzę do wniosku, że to wina źle ulokowanego uczucia. Jednak trzeba wiedzieć z kim się człowiek wiąże i po co. Naiwności też. Jakbym umiała sie zdobyć na refleksję i dystans zamiast ślepo pakować się w nowe uczucie, to kto wie, może zaoszczędziłabym czas i byłabym już z tą odpowiednią. Gdybanie. Bo dobrze wiem, że jestem niepoprawną idealistką. Miałam jakąś głupią wiarę, że kogoś takiego od razu spotkam.Haiku1 pisze: Życie. Nie wiem z czego to wynika.
To ja nieco później dojrzalam do założenia rodziny, bo dopiero przed 40-tką.Też jestem osobą, która od studiów chciała założyć rodzinę, oczywiście nie na gwałt, ale z osobą, którą będę kochać do szaleństwa : )
Spokojnie, ludzie i po 60-tce się poznają i zaczynają nowe życieSkończyło się na tym, ze zbliżam się do 40 tki i jej nie mam. Jestem długodystansowcem. Pierwszy związek trwał około 5 lat, kolejny z kobietą ponad 10 lat. Żadna z osób, z którą się związałam nie chciała stworzyć rodziny.
Cóż, czytałam gdzieś wypowiedź (gdzieś, czyli tu), że można być długo w związku z kimś na kim mi za bardzo nie zależy, ot tak z wygody i braku laku. Zapewne do czasu gdy spotka kogoś w kim sie zakocha. Perfidia. Nie napiszę, że kobieca, bo mężczyźni też tak robią.Może nie chciała ze mną. To też jest odpowiedź.
Bo to chyba trochę jest tak, że jak kochamy to wolimy cierpieć i znosić, zamiast postawić na swoim i się rozstać. Święta osobno wykluczają prawdziwą wspólnotę. To jest w pewien sposób sprawdzian miłości. Kurcze, nawet jak się ma kochankę, to zalicza się w święta i ją i rodzine, a kobiety takie kwiatki ofiarują, że zostawiają w czambuł i wio do mamusi.Teraz się zastanawiam dlaczego tyle czasu byłam w tych związkach. Wydaje nam się, że miłość jest najważniejsza, ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, to też może dzieci.
Oj, to jest naprawdę problem. Czas nie stoi w miejscu, a my patrzymy na pary, rodziny i czujemy się tak strasznie samotne. No dobra, za siebie mowię. Poczucie straconego czasu, braku realizacji. Jedno mnie tylko ratuje, jako że jestem wierząca. Dla mnie to bez sensu było, te osoby, które naciągnęły mnie na uczucie i im przeszło. Ale bronię się przed tym bezsensem modlitwą za nie. Przynajmniej tyle.Myślimy, że mamy czas, a później okazuje się, że inni gdzieś obok budują swoje rodziny a my w sumie straciliśmy swoje marzenia poświęcając je dla związku z osobami, które nie chciały ich z nami realizować :/
A tak w ogole fajnie, że też masz taki cel.
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Tak, mam. Chociaż nie jestem typem, który naciąga kogoś na rodzinę, dziecko. W związkach hetero nie jest to pewnie aż tak małe zjawisko. W związku z kobietą byłoby to trudne do zrealizowania, ale pewnie i takie przypadki się zdarzają
Kiedyś stworze rodzinę, głęboko w to wierzę : ) (nie mieszając do tego religii : ))
Kiedyś stworze rodzinę, głęboko w to wierzę : ) (nie mieszając do tego religii : ))
Sabishisa ya hana no atari no asunaro
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
To mnie zastrzeliłaśHaiku1 pisze:Tak, mam. Chociaż nie jestem typem, który naciąga kogoś na rodzinę, dziecko. W związkach hetero nie jest to pewnie aż tak małe zjawisko. W związku z kobietą byłoby to trudne do zrealizowania, ale pewnie i takie przypadki się zdarzają
Nie spotkalam się jeszcze z naciągaczkami na rodzinę, dziecko. Na związek tak
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
-
- uzależniona foremka
- Posty: 917
- Rejestracja: 16 lis 2014, o 20:36
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Do niedawna również byłam zdania że kobiety gonią za ułudą,mirażem,że szukają przygód i niepotrzebna im żadna stabilizacja,że to wszystko co piszą w ogłoszeniach o potrzebie i pragnieniu stabilizacji,rodziny to tylko ściema obliczona na złapanie i usidlenie jakiejś naiwnej babki spragnionej właśnie tego a potem jej wykorzystanie i rzucenie w diabły po to by znaleźć następną naiwną i tak do starości.coala pisze:zaglądam do ogłoszeń i znalazłam tam tekst o takiej tematyce. to w sumie fajnie, bo dobrze pamiętam, że gdy zaczynałam swoje poszukiwania żony wymarzonej to czułam się jak odmieniec w zalewie blichtru i udawania. wtedy jeszcze byłam przed 40-stką.
generalnie interesuje mnie, jak to jest, że jak kobieta chce założyć rodzinę, wyjść za mąż to hetero, a takie coś wśród lesek, to rzadkość? to może być i symptom czasów, owszem, tendencja do odłożenia zamążpójścia (co się kojarzy ze stabilizacją) na okres po samorealizacji zawodowej, ale jednak. jak to jest, że to unikat, mimo wszystko - kobiety szukają uniesień, połówek, może być, ale - założenia rodziny, wspólnego domu, dziecka ewentualnie - czy stawiania tego, jako priorytet, to już nie? i jak to jest, że w związku z tymi pojęciami stykałam się i nadal stykam z postawą najeżenia i wręcz agresji na samo słowo związek, "na dobre i złe" itp.
kwestia bycia unikatem i wyjątkiem od reguły dotyczy tak tych po 40-stce, jak i przed, bo oczywiście 20-latki, 30-latki mają lepiej, czasy są inne, te pierwsze większość życia przeżyły w nieświadomości, ewentualnie unikaniu swoich preferencji psychoseksualnych.
no dobra. jeśli chodzi o mnie, to nie zrealizowałam swoich potrzeb założenia rodziny, domu z kobietą (nie wiem czy mi się to jeszcze uda, bo połowa 40-stki, utknęlam w niezwiązkowym uczuciu, zostałam amazonką w międzyczasie, czyli same nieszczęścia), ale nadal jestem tym unikatem wśród les, że na pierwszym miejscu stawiam takie wartości, bo miłość dla mnie to to właśnie , zatem czy są oprócz mnie podobne osobniczki na forum?
Obecnie,po sześciu latach stabilizacji i spokoju psychicznego,zerwaniu wielu chorych kontaktów i znajomości uważam,że kobieta dojrzała psychicznie to właśnie taka o jakiej piszesz w temacie.
Sama jestem w tym wieku w którym budzą się instynkty opiekuńcze i macierzyńskie i zaczynam rozumieć co stanowi wartość nadrzędną dla zrównoważonego i stabilnego psychicznie człowieka.
Może dla co niektórych kobiet na tym forum znów wydam się jakaś dziwna i zaczną się teksty rodem ze żłobka emocjonalnego ale uważam,że pora na wejście na wyższy poziom egzystencji i podjęcie starań o dziecko jako naturalnego spadkobiercy tego na co pracuję jako kobieta oficjalnie samotna.
W ciągu najbliższych lat mam zamiar zostać matką.
Starania o to już podjęłam ale licze się z tym,że zajmie to sporo czasu.
Wszystko co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.
Seneka.
Seneka.
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Nie każdy się nadaje do zostania rodzicem, bo tego nie czuje, a wielu wręcz nimi być nie powinno.
Ja uważam, że rodzina jest bardzo ważna i powinno się wspierać te kobiety, które zabezpieczone finansowo, zdroworozsądkowo i po przemyśleniu wszelkich za i przeciw decydują się na to, żeby dać życie (zarówno w sensie poczęcia jak i adoptowania niechcianej istotki) pełne szczęścia, zrozumienia i miłości komuś innemu.
@Ulotna: powodzenia!
PS: znacie? Ośrodek zajmujący się tzw. "zepsutymi dziećmi" - chorymi, bitymi, z zespołem poalkoholowym etc.
http://www.ufnosc.pl/
Ja uważam, że rodzina jest bardzo ważna i powinno się wspierać te kobiety, które zabezpieczone finansowo, zdroworozsądkowo i po przemyśleniu wszelkich za i przeciw decydują się na to, żeby dać życie (zarówno w sensie poczęcia jak i adoptowania niechcianej istotki) pełne szczęścia, zrozumienia i miłości komuś innemu.
@Ulotna: powodzenia!
PS: znacie? Ośrodek zajmujący się tzw. "zepsutymi dziećmi" - chorymi, bitymi, z zespołem poalkoholowym etc.
http://www.ufnosc.pl/
"On saura que les enfants sont les gardiens de l’âme
Et qu’il y a des reines autant qu’il y a de femmes"
Et qu’il y a des reines autant qu’il y a de femmes"
-
- uzależniona foremka
- Posty: 917
- Rejestracja: 16 lis 2014, o 20:36
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Dziękuję,przyda się i to bardzodalidaa pisze:Nie każdy się nadaje do zostania rodzicem, bo tego nie czuje, a wielu wręcz nimi być nie powinno.
Ja uważam, że rodzina jest bardzo ważna i powinno się wspierać te kobiety, które zabezpieczone finansowo, zdroworozsądkowo i po przemyśleniu wszelkich za i przeciw decydują się na to, żeby dać życie (zarówno w sensie poczęcia jak i adoptowania niechcianej istotki) pełne szczęścia, zrozumienia i miłości komuś innemu.
@Ulotna: powodzenia!
PS: znacie? Ośrodek zajmujący się tzw. "zepsutymi dziećmi" - chorymi, bitymi, z zespołem poalkoholowym etc.
http://www.ufnosc.pl/
Wiesz,do niedawna byłam nastawiona bardzo negatywnie do samego założenia,że dwie kobiety lub dwóch mężczyzn może być odpowiednimi rodzicami dla dziecka,kierowałam się stereotypami i uprzedzeniami do samego założenia.
No czyli jak rasowy heteroseksualista o poglądach prawicowych i prokościelnych(chociaż ideologię Kościoła też tępię tam gdzie się z nią nie zgadzam )
Mało tego-potrafiłam zażarcie tępić osoby o odmiennym do mnie zdaniu-kiedyś tak udowadniałam kumpelce swoje racje że się z nią skłóciłam na kilka tygodni
A teraz?
Teraz zaczynam rozumieć jak ważne jest posiadanie rodziny i danie komuś siebie-tak bezwarunkowo i bez wydziwiania.
Uważam wręcz za egoizm fakt,że mogąc coś po sobie zostawić nie robię tego bo nie i już.
Nie zdecydowałam się na ciążę bo nie jestem gotowa na takie zmiany w życiu,zdecydowałam się natomiast na złożenie wniosku o adopcję dziecka z domu małego dziecka.
Obecnie,jak wspomniałam,podjęłam już wstępne działania w tym kierunku-zostanie kuratorem dziecka w wieku jaki mnie interesuje-jest pierwszym sprawdzianem dojrzałości do macierzyństwa.
Co do linka-nie,nie znam tej organizacji.
Kilka lat temu pomagałam młodzieży z zespołem Downa i byłam wolontariuszem oraz po części sponsorem Środowiskowego Domu Samopomocy dla osób z zespołem Downa i innymi upośledzeniami.
Może stąd ten instynkt.
Wszystko co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.
Seneka.
Seneka.
-
- uzależniona foremka
- Posty: 917
- Rejestracja: 16 lis 2014, o 20:36
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
A kończąc tę myśl-może też i dlatego że sama jestem jedynaczką i nie mam nikogo komu mogłabym przekazać swoje wartości,zasady,cały ten etos wyniesiony z rodzinnego domu.
Kobieta kobietą,szczęście z drugim dorosłym człowiekiem to jedna-bardzo ważna podstawa i fundament życia-ale potomek to równie ważna-jeśli nie najważniejsza-podstawa spełnionego i szczęśliwego życia.
Taki mały akcent w codziennym życiu pełnym różnych ważnych i mniej ważnych spraw.
Kobieta kobietą,szczęście z drugim dorosłym człowiekiem to jedna-bardzo ważna podstawa i fundament życia-ale potomek to równie ważna-jeśli nie najważniejsza-podstawa spełnionego i szczęśliwego życia.
Taki mały akcent w codziennym życiu pełnym różnych ważnych i mniej ważnych spraw.
Wszystko co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.
Seneka.
Seneka.
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Zastanawiam się nad tym dlaczego nie spostrzegam dążeń kobiecych lesbijskich do stabilnego związku w kategoriach dojrzałości psychicznej i zrównoważenia. To pewnie dlatego, że jestem liberalna i rozumiem prawo człowieka do wyboru życia w modelu singla. To też jest dojrzalość. Tyle, że jednak jakoś nie widzę tu możliwości czy też płaszczyzny do realizacji miłości. Innymi słowy, czy ktoś żyje sam, czy w rodzinie w sensie ja-ona (dziecko plus, o ktorym myślisz), to tak samo może być dojrzały. To raczej kwestia predyspozycji i samorealizacji. I w związku z tym nadal aktualne pytanie dlaczego wśrod nas tak malo jest takich, ktore tego pragną i do tego dążą? Dlaczego pragnienie kobiety przez kobietę, to uniesienie, motylki, a jak dzień codzienny, jak się już ma, to koniec. Czyżby natura kobiecaulotna_chwila40 pisze: Do niedawna również byłam zdania że kobiety gonią za ułudą,mirażem,że szukają przygód i niepotrzebna im żadna stabilizacja,że to wszystko co piszą w ogłoszeniach o potrzebie i pragnieniu stabilizacji,rodziny to tylko ściema obliczona na złapanie i usidlenie jakiejś naiwnej babki spragnionej właśnie tego a potem jej wykorzystanie i rzucenie w diabły po to by znaleźć następną naiwną i tak do starości.
Obecnie,po sześciu latach stabilizacji i spokoju psychicznego,zerwaniu wielu chorych kontaktów i znajomości uważam,że kobieta dojrzała psychicznie to właśnie taka o jakiej piszesz w temacie.
Sama jestem w tym wieku w którym budzą się instynkty opiekuńcze i macierzyńskie i zaczynam rozumieć co stanowi wartość nadrzędną dla zrównoważonego i stabilnego psychicznie człowieka.
Może dla co niektórych kobiet na tym forum znów wydam się jakaś dziwna i zaczną się teksty rodem ze żłobka emocjonalnego ale uważam,że pora na wejście na wyższy poziom egzystencji i podjęcie starań o dziecko jako naturalnego spadkobiercy tego na co pracuję jako kobieta oficjalnie samotna.
W ciągu najbliższych lat mam zamiar zostać matką.
Starania o to już podjęłam ale licze się z tym,że zajmie to sporo czasu.
A co do tego, co napisałaś na początku o usidlaniu, to fakt, zetknęlam się z tym przynajmniej raz. Nigdy tego nie praktykowałam, to kwestia rzadkiej cechy pod nazwą: uczciwość, ale to się zdarza, że piszą o stabilizacji, że niby chcą związku, nie romansu, a nastawione są na złapanie naiwnej.
"O bezrozumne zabiegi człowiecze,
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
Jakaż tkwi w waszych sylogizmach wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!"
-
- uzależniona foremka
- Posty: 917
- Rejestracja: 16 lis 2014, o 20:36
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Ależ jak najbardziej masz rację-posiadanie rodziny w ujęciu socjologicznym jest także dla mnie kwestią predyspozycji do pełnienia określonych-nie zawsze narzuconych normami społecznymi-ról:matki,zony,partnerki itp.coala pisze:Zastanawiam się nad tym dlaczego nie spostrzegam dążeń kobiecych lesbijskich do stabilnego związku w kategoriach dojrzałości psychicznej i zrównoważenia. To pewnie dlatego, że jestem liberalna i rozumiem prawo człowieka do wyboru życia w modelu singla. To też jest dojrzalość. Tyle, że jednak jakoś nie widzę tu możliwości czy też płaszczyzny do realizacji miłości. Innymi słowy, czy ktoś żyje sam, czy w rodzinie w sensie ja-ona (dziecko plus, o ktorym myślisz), to tak samo może być dojrzały. To raczej kwestia predyspozycji i samorealizacji. I w związku z tym nadal aktualne pytanie dlaczego wśrod nas tak malo jest takich, ktore tego pragną i do tego dążą? Dlaczego pragnienie kobiety przez kobietę, to uniesienie, motylki, a jak dzień codzienny, jak się już ma, to koniec. Czyżby natura kobiecaulotna_chwila40 pisze: Do niedawna również byłam zdania że kobiety gonią za ułudą,mirażem,że szukają przygód i niepotrzebna im żadna stabilizacja,że to wszystko co piszą w ogłoszeniach o potrzebie i pragnieniu stabilizacji,rodziny to tylko ściema obliczona na złapanie i usidlenie jakiejś naiwnej babki spragnionej właśnie tego a potem jej wykorzystanie i rzucenie w diabły po to by znaleźć następną naiwną i tak do starości.
Obecnie,po sześciu latach stabilizacji i spokoju psychicznego,zerwaniu wielu chorych kontaktów i znajomości uważam,że kobieta dojrzała psychicznie to właśnie taka o jakiej piszesz w temacie.
Sama jestem w tym wieku w którym budzą się instynkty opiekuńcze i macierzyńskie i zaczynam rozumieć co stanowi wartość nadrzędną dla zrównoważonego i stabilnego psychicznie człowieka.
Może dla co niektórych kobiet na tym forum znów wydam się jakaś dziwna i zaczną się teksty rodem ze żłobka emocjonalnego ale uważam,że pora na wejście na wyższy poziom egzystencji i podjęcie starań o dziecko jako naturalnego spadkobiercy tego na co pracuję jako kobieta oficjalnie samotna.
W ciągu najbliższych lat mam zamiar zostać matką.
Starania o to już podjęłam ale licze się z tym,że zajmie to sporo czasu.
A co do tego, co napisałaś na początku o usidlaniu, to fakt, zetknęlam się z tym przynajmniej raz. Nigdy tego nie praktykowałam, to kwestia rzadkiej cechy pod nazwą: uczciwość, ale to się zdarza, że piszą o stabilizacji, że niby chcą związku, nie romansu, a nastawione są na złapanie naiwnej.
Bycie singlem jest rodzajem samorealizacji na innych niż emocjonalna,płaszczyznach.
W tym znaczeniu jest to dojrzałość emocjonalna i psychiczna.
Gorzej gdy bycie singlem jest nie tyle wyborem danej jednostki ile smutną koniecznością bo z nikim się nie potrafi stworzyć nic bardziej stabilnego z każda relację z drugim człowiekiem postrzega się jako realizację swoich własnych-egoistycznych-pragnień nie zwracając przy tym uwagi na drugą stronę.
Jestem jedynaczką dlatego zapewne pragnienie posiadania potomka któremu przekażę swoje wartości i swój światopogląd,no chyba że jest jeszcze coś o czym w tej chwili nie wiem a co wyjdzie później
A dlaczego jest tak mało dojrzałych kobiet?
Myślę że stoi za tym swoista"moda"na wyróżnienie się z tłumu,pokazanie,że jest się atrakcyjnym nie poprzez to co się posiada lub co się umie a właśnie poprzez odmienność-seksualną,emocjonalną czy choćby przynależąc do jakiejś subkultury.
A dojrzałym nie może być człowiek który robi coś na pokaz i po to by stać się rozpoznawalnym.
Wszystko co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.
Seneka.
Seneka.
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Ulotna, lepiej było pozostać przy „równie ważna”, a reszty nie dodawać, jeśli ma to wydźwięk „jeśli nie najważniejsza-podstawa”. Bo chyba zdajesz sobie sprawę jak to brzmi? Zresztą owe początkowe „równie ważna” też ma adekwatne brzmienie – gdzie stawiasz tezę iż coś jest ważne, gdy to tylko nic innego jak pewna opcja na życie, subiektywny pogląd, generalizacja. Już za inne podejście będziemy stawiać pod ścianą z oskarżeniem o niedojrzałość? Ocenie jaką tutaj przedstawiłaś, wystawić można kolejną, która będzie na „nie” takiej postawie wartościującej jaką prezentujesz, gdzie inne opcje w podejściu do życia okazują się być mniej wartościowe, lub zgoła złe.ulotna_chwila40 pisze:ale potomek to równie ważna-jeśli nie najważniejsza-podstawa spełnionego i szczęśliwego życia.
Wybacz, ale to takie nieczytelne…Bycie singlem jest rodzajem samorealizacji na innych niż emocjonalna,płaszczyznach.
W tym znaczeniu jest to dojrzałość emocjonalna i psychiczna.
Ale jaką to miarą wyceniasz ludzi? „Gotowość” do pełnienia roli matki, czy choćby opiekunki dziecka wyznacznikiem dojrzałości? Gotowość do związku z drugim człowiekiem miarą dojrzałości? Gdy związać się z tym drugim człowiekiem można na przeróżny sposób. W większości łączą kompromisy. Mogą być nimi choćby… pieniądze. Jak to często bywa w związkach hetero. I jak wtedy z tą dojrzałością będzie? Związek przecież jest. Nastąpiło połączenie dwóch osób. Przeto to nic innego jak zaradność życiowa. Taka zaradność może być dojrzałością – umiejętnością poradzenia sobie w życiu dla zapewnienia sobie czegoś, może i dziecku. Ale postawimy zarzut dziewczynie że „zakochała”/związała się z facetem który przypadkowo ma kasę? I nigdy nie traciła czasu na tych, którzy jej nie mają? Tak wyszło, czy od początku na to pracowała poprzez nastawienie? Wartościowa, czy „wartościowa” taka dziewczyna?A dlaczego jest tak mało dojrzałych kobiet?
Czym jest owa dojrzałość? I czemu sam fakt bycia w związku będzie punktowany wyżej? Dwie kobiety muszą się bardzo starać aby mieć dziecko, ale u heteryków te dzieci z reguły wychodzą przy okazji zabawy w seks w łóżku. Zbyt często wychodzi z tego dziecko i nie jest to niczym innym jak nieporadnością i skazywaniem siebie, czy przyszłego dziecka na życie które nie będzie czymś miłym. Gdy brak warunków – czysta nieodpowiedzialność. Ale czy ktoś każe za to? Czy dziecko oskarża rodziców że sprowadzają je na świat by np. w nędzy żyć? Taka kultura… Co więcej, ciąża, dziecko, zbyt często stają się sztucznym „wzmacniaczem” związku. Polisą na życie.
Rany Ulotna – brzmisz w tym cytacie jak pierwszy lepszy homofob, narodowiec, frondowiec.Myślę że stoi za tym swoista"moda"na wyróżnienie się z tłumu,pokazanie,że jest się atrakcyjnym nie poprzez to co się posiada lub co się umie a właśnie poprzez odmienność-seksualną,emocjonalną czy choćby przynależąc do jakiejś subkultury.
A dojrzałym nie może być człowiek który robi coś na pokaz i po to by stać się rozpoznawalnym.
Poważnie tak myślisz, czy nie przyłożyłaś się do przekazania tego co chciałaś napisać?
Zalecam przy przedstawianiu poglądu na jakiś temat pomyśleć najpierw – czy aby głowa zanadto nie nasiąknęła frondową retoryką. Brak staranności w tym co chce się przekazać trącić może tekstem, jaki polegnie na takim portalu jak KK.
I zwróć uwagę na fakt, iż kolejny raz kładziesz akcent na „posiadać” (bo Ty posiadasz).
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
A my spędzamy osobno. I też święta nie dla każdego są najważniejsze (tylko się upewnię - myślimy o tradycyjnym zestawie jajko i choinka?). Ot, nieoczywista oczywistość.moja_alchemia pisze:moim zdaniem to oczywiste, że gdy jest się razem, to święta też spędza się razem,Haiku1 pisze: (...) ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, .....
po to przecież tworzy się związek, żeby w te najważniejsze dni być z najbliższą osobą,
Kurze wycieram... - zaczął nienaturalnym dyszkantem i nagle poznał przyjaciół. - A, to wy - powiedział - Myślałem, że ludzie...
-
- super forma
- Posty: 4600
- Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
mowa o sytuacji, kiedy są najważniejsze,babette_h pisze:A my spędzamy osobno. I też święta nie dla każdego są najważniejsze (tylko się upewnię - myślimy o tradycyjnym zestawie jajko i choinka?). Ot, nieoczywista oczywistość.moja_alchemia pisze:moim zdaniem to oczywiste, że gdy jest się razem, to święta też spędza się razem,Haiku1 pisze: (...) ale miłość dla mnie to też wspólne święta, a nie każda u swoich rodziców, .....
po to przecież tworzy się związek, żeby w te najważniejsze dni być z najbliższą osobą,
ja Wielkanocnych we ogóle nie celebruję, ale Gwiazdkę tak
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
No ok, ale nie do końca tak to zabrzmiało.
To da się tworzyć wspólnotę bez uczucia?coala pisze:a nie sądzisz, że sobie przeczysz, zakładając, że tym trwałym i prawdziwym ma być uczucie, które, jak wiadomo zmienne jest? bo co jest dynamizmem podtrzymywania tego ognia, chęć bycia właśnie z nią? ale przecież to się wypala tak czy siak. nie widzę innej opcji podtrzymywania więzi, jak posiadania dodatkowo wspólnego celu w sensie właśnie tworzenia rodziny, wspólnoty, jako tej dodatkowej wartości samej w sobie i możliwej do realizacji dzięki wzajemnemu uczuciu i wspólnej potrzebie.
Kurze wycieram... - zaczął nienaturalnym dyszkantem i nagle poznał przyjaciół. - A, to wy - powiedział - Myślałem, że ludzie...
- Interlokutorka
- super forma
- Posty: 1018
- Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Małżeństwo, dom, rodzina
Dobra robota, babette Uczucie z jednej strony "wypala się tak czy siak", ale jednak i tak wszystko "dzięki uczuciu".
To, co wypisuje coala, wygląda jedynie na niecałkiem przemyślany i niecałkiem świadomy zlepek księżowskich haseł dot. rodziny, tego, że to właśnie dbanie o rodzinę ma być celem życia kobiety. Kobieta - westalka, strażniczka domowego ogniska. Błe Smutne, że dojrzałe (?) kobiety powtarzają jak papugi takie teksty bez świadomości, że ich autorom chodzi tylko o to, by je zniewolić...
To, co wypisuje coala, wygląda jedynie na niecałkiem przemyślany i niecałkiem świadomy zlepek księżowskich haseł dot. rodziny, tego, że to właśnie dbanie o rodzinę ma być celem życia kobiety. Kobieta - westalka, strażniczka domowego ogniska. Błe Smutne, że dojrzałe (?) kobiety powtarzają jak papugi takie teksty bez świadomości, że ich autorom chodzi tylko o to, by je zniewolić...
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU