Sigyn pisze:Osobiście wydaje mi się, że jeśli ktoś udawał od samego początku, to hmmm.. jakby to powiedzieć.. CIĘŻKO BY BYŁO TO ZAUWAŻYĆ. Bo te "fałszywe" zachowania byśmy odbierali jako te "prawdziwe" i na odwrót. Chyba w miarę logiczne?
Gdyby ktoś od początku udawał, to między tym dwojgiem ludzi (bo umówmy się, że mówmy o jakiejś parze... to by się tyczyło tematu i było sporym ułatwieniem)nie byłoby związku emocjonalnego pozwalającego wyczuć prawdziwe bądź udawane emocje... a udawanie przed kimś na dobrą sprawę zupełnie obcym nie jest żadnym problemem... pod tym, że można udawać przed kimś, kto nie jest nam bliski i nie zostać rozszyfrowanym, mogę się podpisać wszystkimi czterema kończynami...
I wydaje mi się, że właśnie to "kontrolowanie zachowania", dzięki któremu inni "odczytują" nasze uczucia jest .. hmm.. w temacie.
Kontrolować swoje zachowanie jest raczej w stanie każdy dojrzały, samoaktualizujący się człowiek
...
Potrafiłabym udawać, ze na kimś mi zależy, kiedy tak naprawdę mi ta osoba wisi.
Potrafiłabyś... a zrobiłabyś tak? byłabyś w stanie w tak podły sposób, świadomie zranić innego człowieka?
Potrafiłabym udawać, ze mi na kimś NIE zależy, nawet jeśli jest odwrotnie.
Patrz wyżej . . .
Potrafiłabym się rozpłakać czy udawać smutną, cieszyć się wtedy, kiedy chce mi się ryczeć, nie oglądnąć się za siebie, panować nad odruchami i etcccc... i tak, jestem z tego dumna ;|
Co innego jednorazowe rozpłakanie się, kiedy jesteśmy weseli, czy panowanie nad swoimi ruchami przez jakiś krótki czas... a co innego robienie tego często i nieprzerwanie... ja kiedy mam ochotę, to płaczę, kiedy chcę się roześmiać w głos, to to robię, nie działam wbrew sobie... udaję emocje naprawdę sporadycznie, dla czyjegoś dobra... praktycznie prawie nigdy... bo skoro mam ochotę się śmiać, to wiem, że muszę to zrobić, żeby czuć się dobrze... bawienie się w płacz, śmiech, itd. dla jakiegośtam celu, jest dla mnie czymś zupełnie nienaturalnym... nie tyle oszukiwaniem innych, co próbą oszukania samego siebie... i nie wiem czy pojmę kiedyś, jak można być z tego dumnym...
Wydaje mi się, że jeśli jesteśmy w stanie kontrolować "to, co jest na zewnątrz" to... nie wiem, jakiego słowa użyć, więc powiem coś zbliżonego: mamy większą niezależność.
Jestem jak najbardziej za stwierdzeniem, że czujemy się bardziej niezależni, kiedy jesteśmy w stanie kontrolować "to, co jest na zewnątrz" ... tyle, że dla mnie oznacza to jedynie to, czy ja jakieś emocje dobitnie pokażę czy nie, czy zachowam je tylko dla siebie... udawanie emocji to dla mnie zupełnie inna działka...