Byłam partnerką transwestyty

Z Martą – szczęśliwą 90% lesbijką żyjącą w stałym związku z kobietą – o jej 10% biseksualności i związku z mężczyzną – transwestytą
Jak wtedy to wyglądało a jak dzisiaj widzisz swój związek z transwestytą?

Wtedy większe znaczenie miało dla mnie to, że to jest biologiczny mężczyzna niż transwestyta. Bo jako dla lesbijki było to dla mnie bardzo dużym szokiem, że się zakochałam w mężczyźnie. I to było najistotniejsze. Chociaż później to, że Kamil był transwestytą też było ważne, bo miałam z tym problem – nie jakiś wielki, ale na przykład w takim sensie, że nie wiedziałam, jakich użyć końcówek czasowników – czy mówić na „ona” czy „on”.

Z perspektywy czasu to jest ciekawe, bo teraz wiem, że mogę do niego mówić i Kamil, i Kamila i nie ma to większego znaczenia i przychodzi mi to całkowicie naturalnie, ale wtedy to była kwestia do zastanowienia. Ja o tym myślałam i się zastanawiałam, jak Kamil to odbiera, czy się obrazi, czy dla niego to jest takie bardzo ważne, i czy ja jakoś nie gwałcę jej – Kamili tożsamości, nie mówiąc do niej w rodzaju żeńskim albo mieszając te końcówki. Później Kamil mi powiedział, że to w sumie nie jest nic ważnego i mogę mówić i tak, i tak.

Czy z perspektywy czasu coś się zmieniło w moim postrzeganiu tego związku? Teraz te końcówki absolutnie nie stanowią problemu, a wtedy stanowiły. To chyba znaczy, że się jakoś rozwinęłam w takim queerowym sensie.

To też zmieniło moją tożsamość. Przestałam się postrzegać jako taka 100% lesbijka i zaczęłam wierzyć w skalę Kinsey’a, w to, że to chyba nie jest tak, że ktoś jest w 100% homo czy 100% hetero, i że mam może jakieś 85-90% homo i 10% hetero.

Wiedziałaś od początku, że twój chłopak jest transwestytą, ale czy w codziennym życiu – pomijając kwestię zwracania się do niego w formie męskiej lub żeńskiej - czy to się jakoś przekładało na wasze życie? Czy faktycznie było takie zauważalne?

Było o tyle zauważalne, że Kamila nosiła stanik. Albo o tyle, że latem nosiła rajstopy – co było dla mnie absurdalne, bo było gorąco. Albo czasami w domu była Kamilą – ale na zewnątrz nie. Znaczenie miało dla mnie chyba to, że to nie było konsekwentne - że w domu tak, ale na zewnątrz – glany i wojskowe spodnie, że tu tak, a tu tak. Albo po prostu nie byłam przyzwyczajona do widoku biologicznego mężczyzny w damskich ciuszkach.

Twój partner – transwestyta – był dla ciebie kobietą?

Trochę był. Mi o wiele łatwiej było się pogodzić z tym, że nie jestem stuprocentową lesbijką właśnie dzięki temu, że on był transwestytą, że jest w nim jakiś duży pierwiastek kobiecy. Dla mnie to było ważne, bo nie musiałam pozbywać się całej swojej tożsamości, myśleć o sobie, że jestem biseksualna albo że już nie jestem lesbijką i zdradzam ród lesbijski (śmiech).
No, nie zdradzam, tylko się zrobiłam bardziej queerowa.

Czy było coś w zachowaniu twojego partnera, co cię dziwiło lub irytowało?

Irytowało mnie to, że jest jakiś duży element tajemnicy, całego takiego rytuału związanego z tym, że nagle Kamil przekształca się w Kamilę, to, że to nie było naturalne. Może nie tylko irytowało, co wzbudzało we mnie pewien dyskomfort, to, że ja taka wyzwolona i dbająca o różnorodność, a tu dyskomfort, bo ona zakłada spódnicę. Być może ten dyskomfort brał się z tego, że Kamil sam miał wtedy jeszcze z tym problem.

Co było w byciu z transwestytą wartościowego, fajnego?

Staniki. (śmiech). To, że Kamila nosiła staniki.
A tak bardziej serio – to jak mogę dziś myśleć o jej kobiecości, że to nie są tylko ubrania. O tym, jak podchodziła do swojego genderu. Bo zakładała nie tylko rajstopy, ale też zakładała gender – i czy to był taki typowy stereotypowy gender kobiecy? Czy to w ogóle jest możliwe, żeby założyć gender, żeby założyć go w całości? Czy wybierała tylko takie elementy, jakie chciała, bo tak sobie wymyślała, bo chciała być delikatną, smukłą, zwiewną kobietą? Czy za kobiecym genderem też szła kobieca emocjonalność, emocje, które dla mężczyzn są kulturowo niedostępne? Wydaje mi się, że nawet wtedy, kiedy Kamil był Kamilą, to były jakieś „elementy niedozwolone”, na które – jako mężczyzna – nie mógł sobie pozwolić. Że niemożliwe jest całkowite wyzbycie się tego genderu.

Dla mnie zabawne i bardzo fajne było to, że Kamil zawsze potrafił się zachowywać, jak taki typowy genderowy facet – rozmawiać o jakichś broniach w grach i samochodach, to, że potrafił z jakimś innym mężczyzną wchodzić w taką męską rozmowę. Ja też nie do końca wiedziałam, z czego to się brało – czy dlatego, że lubi rozmawiać o broniach w grach, czy dlatego, że to jest taki gender, którego nie da się uniknąć? Dla mnie zderzenie „zwiewnej Kamili” i typowo męskich zachowań zawsze było bardzo ciekawe, dające do myślenia.

Czy ktoś z twojej rodziny wiedział, z kim jesteś?

Myślę, że to trwało za krótko, żeby rodzinie przedstawić Kamila jako mojego chłopaka-dziewczynę. Gdyby to potrwało dłużej, miało być długoterminowym związkiem, to bym powiedziała. Wiedziała tylko moja siostra. Chociaż i reszta rodziny się domyślała, że coś z tym Kamilem „jest nie tak”, skoro w ogóle jest moim znajomym. (śmiech).

A jak to przyjęli twoi branżowi znajomi?

Branża. Ech… Branża zachowała się bardzo nieładnie. Wszystko rozgrywało się oczywiście na poziomie żartów… Nie dotyczyło transwestytyzmu Kamili, tylko mojego domniemanego biseksualizmu, czy niejednoznaczności mojego homoseksualizmu. Przede wszystkim było to mnóstwo żartów, które mnie strasznie irytowały, mnóstwo docinek, a nawet poważnych rozmów. Rozmawiałam bardzo poważnie z przyjacielem, który nie mógł zrozumieć, co ja robię i co się dzieje. Mówił, że zdradzam – już nawet nie lesbijki, tylko homoseksualizm. I co ja w ogóle robię, i on nie wierzy, że ja mogę być w takim hetero-biologicznym związku. Nie było to fajne. I to była podwójna trudność dla mnie. Z jednej strony musiałam nagle przedefiniować siebie, a z drugiej wszyscy pytali, co zrobię dalej, bo się pogubili i nie mogli wsadzić mnie do żadnej znanej szufladki. A jakby mnie mieli wsadzić do szufladki bi, to w ogóle by było tragicznie. Bo co z tymi bi? Bo oni wszyscy są tacy niezdecydowani i w ogóle nie jest fajnie być bi, bo to za mało radykalne. Takie wręcz niewygodne. Branża mnie bardzo zawiodła pod tym względem. Nie chodziło tu o transwestytyzm, tylko o to, że to mężczyzna biologiczny.

Parę razy spotkałam się z opinią, że – no, z transwestytą da się żyć, ale zawsze łatwiej będzie kobiecie biseksualnej. A jakie jest twoje zdanie?

W pewnym sensie ja też jestem biseksualna – w jakimś małym procencie. Ja wiem, czy to jest łatwiej?
Nie. Dla mnie z perspektywy czasu to nie było łatwiejsze. Bo gdyby to miał być długi związek, życiowy, to bardzo by mi brakowało w nim tego elementu kobiecego genderu – przyzwolenia na emocjonalność. Chyba nie było między nami bardzo dobrego porozumienia psychicznego. Nie wiem, czy to wynikało z tego, że Kamila była mężczyzną biologicznym, czy że się nie zgraliśmy za bardzo. Musiałaby się wypowiedzieć osoba biseksualna – taka 50 na 50, albo ktoś, kto był w takim związku dużo dłużej.

Czy teraz, kiedy już wiesz, jak to jest z transwestytą, zdecydowałabyś się jeszcze raz na podobny związek? Może już nie z mężczyzną, ale np. z kobietą-transwestytą, crossdresserką?

Biologiczną kobietą, ale nie transseksualistą, tylko transwestytą? Niczego nie wykluczam.
Istotne byłoby to, jaka by była ta osoba. Czy przejmowałaby wszystkie stereotypowo męskie cechy – włącznie z brakiem szacunku do kobiet, czy nienawiścią do feministek. Jeśli byłaby taka stereotypowo męska, to nie mogłabym z nią być, ale to bardziej kwestia osobowości niż transwestytyzmu. Zresztą miałam kilka takich dziewczyn, które były butch lub stone butch, być może był to nieuświadomiony transwestytyzm – i nie był to dla mnie problem.

A czy ten związek – o którym teraz rozmawiamy – jakoś cię wzbogacił? Wzięłaś sobie z niego coś dla siebie?

Na pewno wzbogacił mnie o doświadczenia jako osobę biseksualną. (śmiech) Rozszerzył moją tożsamość. No i dowiedziałam się czegoś, co było dla mnie przykre – okazało się, że to nie jest tak, że ja jestem osobą super otwartą na każdą inność. Okazało się, że czasem mam w sobie zupełnie niechciane reakcje na absolutną nowość. Widząc Kamilę w obcisłej bluzeczce i staniku, czułam, że mi coś nie pasuje. Byłam zdystansowana. To było nie fajne. Dowiedziałam się, że jakaś inność może wzbudzać we mnie reakcje obronne, oporowe. To się oczywiście później zmieniło, ale na początku było.

A trochę tak nie na temat – bardzo mi się podobają shemales. I zmieniłam swój stosunek do penisów po tym związku. Lubię penisy i chciałabym mieć penisa. Teraz uważam, że penisy są fajne. Ale nie wiem, czy to umieścisz. (śmiech)

Dzięki!

Z Martą rozmawiała Voca
Data publikacji w portalu: 2009-11-26
Tekst pochodzi z portalu Partnerki - strony partnerek i partnerów crosdresserów
Podoba Ci się artykuł? Możesz go skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 2 /głosów: 1
Zaloguj się, aby zagłosować!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opinię  


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu

Zaloguj się

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!

Witaj, Zaloguj się

NAPISZ DO NAS

Masz uwagi, zauważyłaś błędy na tej stronie?
A może chciałabyś opublikować swój tekst?
- Napisz do nas!

FACEBOOK

Zapraszamy na nasz profil Facebook
© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024