Wstęp do Bajki...

Kasandra
"Ludzie, którzy dotykają twojego serca, będą zawsze z tobą" - wszystkim, którzy kiedykolwiek dotknęli mojego serca oraz tym, których serca ja dotknęłam.


PROLOG

Każda historia ma jakiś początek. Wszystko zaczyna się w jakimś "tu i teraz", które nakładając się na siebie, tworzą ciąg wydarzeń, zwanych życiem. Ciąg przyczynowo-skutkowy.
Weronika pojawiła się w zupełnie zwyczajnym "tu i teraz". Nic nie zapowiadało burzy w sercu i rewolucji w życiu.

Cudowność objawia się w najmniej oczekiwanej chwili.
Czasem długo na coś patrzymy i nie dostrzegamy tego.
Nagle olśnienie i wszystko staje się jasne i proste.
Jakie to dziwne, że wcześniej nie widziałam, nie słyszałam, nie czułam.
Wystarczy jedna chwila, ta właściwa, uchwycona w porę, zauważona.
Cud jest w zasięgu ręki. Tuż obok, wystarczy uchylić zasłonę.

CZEKAJĄC NA...

Wszystko zaczęło się od ogłoszenia na jednej ze stron dla les. Agnieszka napisała, że szuka księżniczki, coś o bajkach. Czuła się wtedy bezradna jak dziecko i te skojarzenia baśniowe wydawały się jej jak najbardziej na miejscu. Zazwyczaj pisała bardziej konkretnie. Teraz smutek przepełniał jej serce, bo kolejna panna zakochała się nie w niej. Daj jej, Boże, myślała, tylko dlaczego znowu została sama? Zamieściła ogłoszenie, a nawet wiele ogłoszeń. Szybko, bez namysłu i czekała... Co prawda, od miesiąca korespondowała z pewną kobietą, ale ich korespondencja miała charakter przyjacielskiej pogawędki, wymiany doświadczeń, niczego poza tym.
I odezwała się. Księżniczka, czarodziejka, dobra wróżka. Uwierzyła w jej istnienie, choć przecież już dawno dała sobie spokój z wiarą w magię i baśnie. Na ten jeden raz otworzyły się drzwi zamknięte od niepamiętnych czasów - jakby na powrót stała się ciekawym, odważnym dzieckiem. Owszem, zachowywała pozory dorosłości, rozsądku, siły. W gruncie rzeczy marzyła o tym, by oddać się na służbę jakiejś królewnie, choćby miała to okupić własna krwią i nie otrzymać żadnej zapłaty. Nawet za cenę spętania woli obietnicą, słodką ułudą, fantasmagorią, płynącą nie wiadomo skąd. Czuła się zmęczona i wyczerpana jak podróżnik na pustyni pozbawiony wody, pożywienia i wielbłąda, który na własnych nogach wędruje po piaszczystych wydmach w poszukiwaniu oazy. Jakże bardzo potrzebna mu wtedy nadzieja, jak łatwo wierzy w realność fatamorgany. Agnieszka była gotowa uchwycić się choćby strzępów nadziei, jeśli to miałoby przynieść ukojenie jej sercu, wątłych śladów miłości, by nakarmić głodną duszę, przegonić zmory podnoszące coraz śmielej głowy. Nade wszystko zaś potrzebowała poczucia przynależności i spokoju, który pozwoliłby wylizać się jej ze wszystkich ran i okaleczeń odniesionych w zmaganiach z życiem. "Jednego serca - tak mało mi trzeba, a jednak widzę, że żądam zbyt wiele" - recytowała wielokrotnie, za każdym razem, gdy opadał pył namiętności, znikał zapach pożądania, gdy budziła się obok kogoś, wypełniona samotnością i trudnym do wytłumaczenia poczuciem klęski. To znowu nie było właściwe serce. Mijało kilka długich chwil, zanim docierało do niej w pełni, że oto początek oznacza też koniec. I żegnała się z kolejnym snem. Zmieniała pościel i zapominała.

A tu nagle księżniczka, jak z bajki, taka realna, prawdziwa, namacalna...

Kiedyś, jeszcze zanim poznała świat takich jak ona kobiet, pojechała w wakacje nad jezioro, na rodzaj warsztatów duchowych, na których spotyka się dziwnych nawiedzonych, odlecianych ludzi, gdzie atmosfera sprzyja magii i wędrówkom w rejony duszy - na co dzień zapomniane, odłożone na najwyższą półkę. To dziwne, lecz właśnie tam spotkała kobietę. Kolejną kobietę, dla której była jedyną: pierwszą i ostatnią. Monika podobno się w niej zakochała, chciała zamieszkać w jakimś dalekim mieście i dzielić z nią życie.
Pewnego dnia Agnieszka czekała przed stołówką na obiad. Był piękny letni dzień, słońce przygrzewało i dotykało swym żarem skóry. Inni powoli się schodzili, ale nie zwracała na nich uwagi. Nagle na jej dłoni przysiadł motyl. Postanowiła, że ofiaruje go Monice. Był świetnym symbolem ich uczucia. Wiedziała, że gdy zechce go jej przekazać, odfrunie, zniknie i przysiądzie w zupełnie innym miejscu. Zamknęła go w klatce z dłoni. Co chwilę sprawdzała, czy jeszcze tam jest. Monika długo nie przychodziła i kiedy kolejny raz rozchyliła dłonie, motyl skorzystał z okazji i wyfrunął. Przez moment obserwowała jego radosny lot, aż znikł jej z oczu.
Powiedziała do swojej kochanki: "Miałam dla ciebie prezent, lecz odleciał" Monika zdawała się nie rozumieć jej słów, tak samo jak jej opowieści, baśni, które snuła wieczorami, gdy spacerowały przytulone z dala od ludzkich oczu.
Monika odfrunęła z jej życia jak ten motyl, nie potrafiła wytrwać w swoich uczuciach, dotrzymać obietnic. Wybrała mężczyznę, bo to bardziej tradycyjne.

Popatrzeć z perspektywy czasu oznacza dystans potrzebny do realnej oceny tego, co się kiedyś wydarzyło, do dokonania bilansu zysków i strat. Do otrząśnięcia się z żalu, resztek emocji, zauroczeń i powiedzenia sobie: mam to wszystko gdzieś. Czas potrzebny do pożegnania się ze złudzeniami, do zostawienia ich własnemu losowi. Odwrócić się na pięcie i odejść. Jestem ponad to wszystko, nie ma nade mną mocy tamten czas, tamta miłość, tamta kobieta, choć przywabia i kiwa dłonią, nic już dla mnie nie znaczy... smutne pożegnanie...

KSIĘŻNICZKA

W każdej baśni prędzej czy później pojawia się królewna, o której rękę stara się bohater: szlachetny rycerz, biedny grajek, najmłodszy syn biednego chłopa lub królewicz z innej krainy. Towarzyszy mu mówiące zwierzę, posiada czarodziejski przedmiot, błogosławieństwo starego ojca lub matki i jeszcze wspierają go siły nadprzyrodzone: dobra wróżka albo czarodziej, często prześladują złe moce. Księżniczka i połowa królestwa to nagroda, lecz nie ma nic za darmo. Księżniczka oznacza kłopoty, wędrówkę, tułaczkę, walkę ze złem i ciemnymi mocami. Królewny w baśniach zawsze wpadają w tarapaty i nie są w stanie wyjść z nich cało bez pomocy szlachetnego młodzieńca o czystym sercu, który oczywiście, pokonuje wszystkie trudności i wybawia dziewczynę, przy okazji zakochując się w niej bez pamięci... a potem następuje znane wszystkim zdanie " i żyli długo i szczęśliwie". Koniec baśni.
A królewna wycierała potem zasmarkane nosy swoich dzieci, zrzędziła na męża, że za słabo się stara i robiła mu sceny zazdrości. Piękny młodzieniec roztył się na królewskim wikcie i z trudem przychodziło mi wdrapanie się na wierzchowca, gdy wybierał się na łowy. Poza tym zauważył, że oprócz królewny są na świecie inne piękne kobiety, a może nawet piękniejsze... Sielanka...

Agnieszka zamieściła swoje ogłoszenie i czekała. Nie długo, nie krótko, a w sam raz, by pozbyć się żalu do niedoszłej kobiety, z którą w sumie spotkała się dwa razy, więc właściwie nie było o czym mówić. Kolejna kochanka odeszła do lamusa wspomnień.

Doczekała się. Odpowiedź jednej z kobiet zaintrygowała ją. Czuła, że to ktoś wyjątkowy. Starała się wchodzić w ten kontakt ostrożnie, rozważnie wybadać teren, by znowu nie wpaść jak śliwka w kompot.

Poszukiwanie drugiej połówki, bratniej, bliźniaczej duszy. Wiara oparta na prastarej legendzie. Bóg podzielił dusze androgynicznych istot, jakimi byliśmy kiedyś, na równe połówki. Teraz musimy się szukać, a jeśli już znajdziemy, zapanuje powszechne szczęście. Tyle tylko, że czasem znajdujemy w kimś swoje odbicie, a nie dopełnienie. Lustro, w którym dostrzegamy siebie, swoje pożądanie, pragnienie. Lubimy siebie, więc... Wchodzimy w to... ale ciągle brakuje dopełnienia... i po upojnych miesiącach zauroczenia, gdy opadnie zachwyt, znowu tęsknimy za drugą połówką...

A jak to jest, gdy ją spotykamy? Czy rzeczywistość nie rozbija naszych wyobrażeń? Czy nie gubimy się w analizach, racjonalizmie zamiast wczuć się w drugiego człowieka, popatrzeć mu głęboko w oczy i dostrzec to, co widzi się tylko sercem? Czy nasz zmechanizowany i dążący do perfekcjonizmu świat nie zabił w nas instynktu i umiejętności dostrzegania tego, co naprawdę ważne? Wybrzydzamy, zamiast przyjąć dar od losu i cieszyć się nim całym sercem, otworzyć na niego duszę.

Weronika była mężatką. Agnieszka miała już takie doświadczenia w swoim romansowym życiorysie i nie przerażało jej to. Gdy zapytała, ile połówek jest w takim przypadku, dowiedziała się, że trzy. Roześmiała się, jak z dobrego żartu.


Księżniczki mieszkają zazwyczaj na niedostępnym szczycie szklanej wieży, w  podziemnej pieczarze strzeżonej przez trzygłowego potwora, na dnie jezior spoczywają na kryształowym łożu, za murem różanych krzewów zasypiają uśpione czarami trzynastej wróżki. Czasem noszą więzienie w sobie - nie potrafią nikogo pokochać, mają zimne serce. Czekają na zbawczy pocałunek, który przywróci je do życia, ożywi kolorami ich blade policzki, wyrwie z objęć snu, śmierci, odrętwienia, iluzji, zrzuci opaskę z oczu.


Czym jest ostrożność, doświadczenie, gdy serce zaczyna wariować? Ciągłe zaczynanie od nowa. Agnieszka z niepokojem zauważała, że czeka na maile, telefony, zaczyna tęsknić za kimś, kogo na oczy nie widziała, a kto wręcz obsesyjne podchodził do kwestii wyglądu zewnętrznego.

Kim była Agnieszka? Przez większość życia funkcjonowała jako heteryczka. Na zewnątrz dawało to poczucie przynależności do jakiegoś świata, do jakiejś grupy. Miała przyjaciół, facetów. W odróżnieniu od swoich znajomych kochała też kobiety. To stawiało ją w tamtych czasach w szeregach biseksualistów. Nie rozmawiała o tym z nikim, bo i po co? Zaczęła zdawać sobie sprawę z powierzchowności kontaktów z mężczyznami, z tego, że nie czerpie z nich żadnej satysfakcji. Jednak pozory... Świetnie bawiła się na imprezach i nawet jej do głowy nie przyszło, że kiedykolwiek będzie spędzała czas na zamkniętych imprezach dla kobiet. One na pewno gdzieś istniały, ale dla niej był to zupełnie inny wszechświat. Niedostępny i niepoznany jak dziewiczy ląd, dzika dżungla. Czuła, że jeśli się w niej zanurzy, zostanie pochłonięta i da się pochłonąć.
Wszystko się zmieniło, gdy przeniosła się do innego miasta, oderwana od korzeni poczuła nagle potrzebę kontaktu z kobietami takimi jak ona. Gdy kupiła komputer, w internecie znalazła strony dla -les i nawiązała pierwsze, początkowo mailowe kontakty.
Spotkanie z pierwszą leską nadało inny wymiar jej życiu. Narodziła się po raz drugi, na nowo dla siebie samej. To wtedy narodziła się Agnieszka - lesbijka. Iluminacja, pierwszy stopień wtajemniczenia. Co czuje alchemik, gdy na dnie tygla odnajduje złoto - wynik metafizycznej przemiany? Zastała nazwana na spotkaniu z pierwszą lesbijką. Agnieszka nie lubiła tego słowa, choć to w końcu było tylko słowo. Nigdy siebie nie klasyfikowała, nie zamykała w nazwie. Po prostu żyła tak, jak umiała. Poczuła więź, odkryła własną tożsamość i przestała ją wypierać ze świadomości.

Poznawała kolejne kobiety, piła z nimi piwo, spędzała czas, tańczyła, rozmawiała. To moja rodzina - powiedziała kiedyś do przyjaciółki. A rodzina, jak wiadomo, bywa różna...
Mieszkała daleko od skupisk lesek, lokali branżowych, dlatego każdy wyjazd do nowych przyjaciółek był czymś wyjątkowym, szczególnym. Podobnie spotkania z kobietami, które nie były z jej miasta, zawsze skądś. Jej życie stało się nieustanna podróżą.

I właśnie wtedy pojawiła się księżniczka. I znajomośc rozwijała się typowo. Najpierw maile ogolne, informacyjne, taki zwiad, z kim się ma do czynienia i na ile sobie można pozwolić. Potem coraz śmielsze, siegające do głębszych pokładów psychiki, zwierzenia. Na koniec podany gdzieś w post scriptum numer komórki. I kontakt telefoniczny.

Żarliwe zapewnienia, że żyć bez siebie nie mogą. Maile pełne tęsknoty i napęczniałe od emocji, które domagały się natychmiastowego ujścia, bo w przeciwnym razie groziły zniszczeniem obiektu. I niecały miesiąc wystarczył Księżniczce, by przejąć nad Agnieszka pełną kontrolę, by wejśc w te rejony jej duszy, które skrzętnie ukrywała i do których nikomu nie pozwala wchodzić. Jeszcze resztki rozsądku czasem się budziły i ostrzegały, ale kto by ich słuchał. Teraz serce władało życiem Agi, a może tak się jej wtedy wydawało, może to była tylko tęsknota za tym wszystkim, co tamta jej mówiła i co obiecywała. A może to była po prostu zwykła ludzka tęsknota za bliskością, za człowiekiem, pragnienie akceptacji i poczucia bezpieczeństwa? Gdyby Agnieszka wiedziała, ile ją to będzie kosztowało... Nie wiedziała i coraz bardziej garnęła się do nieznajomej, która otwierała przed nią niebo.
Potem się okazało, że to niebo było mocno przereklamowane i miało posmak reklamy lodów lub batoników.
Aga niczego nie zauważała, choć jej zdrowy zmysł zamozachowawczy po wielokroć ją ostrzegał, nie zwracała uwagi na wiele słów, gestów Weroniki, które zwiastowały początek końca.
Gdyby można było wrócić do przeszłości i jeszcze raz wybierać... Czy jednak Aga potrafiła oprzeć się pokusie utulenia płaczącej kobiety, czy mogła nie podac ręki człowiekowi? Nawet jeśli ten człowiek po kawałku ją pożerał... Nie umiała, nie potrafiła.
Ona znalazła swoją Księżniczkę, którą chciała wyzwolić... tylko właściwie od czego?
Chciała porwać ją w niedostępne góry, zawirować z nią gdzieś w gwiezdnych przestrzeniach, przeżyć razem metafizyczny zachwyt. Chciała, by jej ukochana poza nią nikogo nie pragnęła i została z nią już na zawsze. Tyle tylko, że Weronika miała inne plany, inne oczekiwania. Niekoniecznie związane z Agą...
Ale to juz inna bajka...

A tak właściwie, czy to musi byc Księżniczka?
Data publikacji w portalu: 2004-04-08
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024