PIĄTKOWY AKT TERRORU

Lidka
Jeszcze dziesięć minut i zacznie się świat błogiego piękna. Jeszcze kilka nędznych chwil przesyconych senną aurą trzydziestki uczniów znacząco spoglądających na białą tarczę zegara. Tylko chwile dzielą nas od piątkowego wieczoru, końca tygodnia i nauki... to absorbuje myśli wszystkich. Słowa wykładowcy już nie trafiają do żadnej z półkul. Mózg nie odbiera już impulsów wysyłanych przez chodzący obiekt z przodu sali...
Dzwonek.
Cała kolekcja okrytych czterdziestopięciominutowym kurzem antyków, jak zahipnotyzowana wydała z siebie jęk szczęścia... już nic ich nie obchodziło. Nawet ostatnie słowa anonimowej nauczycielskiej masy.
Drylował mnie ból głodu w żołądku, dał o sobie znać teraz, po ósmej.
Postawiłam pierwszy krok na mokry, zabłocony chodnik przed szkołą, to było jak pierwszy krok na księżycu. Chłód, melancholia i poniekąd czynniki wytwarzające depresje rzuciły się na mnie jak banda psychopatów, i zaczęły okładać z całej siły swoimi malutkimi piąstkami.
Wsiadłam do tramwaju. W nosie zakręcił się odór dawno nie mytych włosów, tanich perfum od meneli z rynku i mydlano - mdłego zapachu naftaliny. Jak to w tramwaju. Nagle trafiło do mnie, że rzygać mi się chce od jeżdżenia tramwajami, otoczona gęstym tłumem, szarych, znudzonych i odrętwiałych życiem ludzi. Zbyt dorosłych dzieci i zbyt zgorzkniałych kobiet w średnim wieku. Słysząc z dupy wysrane rozmowy moich rówieśniczek, ubranych w białe kurtki i równie białe włosy, zwieńczone fastrygą ciemnych odrostów, zemdliło mnie jeszcze bardziej. Poczułam nieodpartą potrzebę zajęcia miejsca siedzącego.
Usiadłam, i chcąc, na kilka sekund chociażby, odciąć się od szarości, zaczęłam przecierać czerwoną rękawiczką okno zaparowane oddechami setki ludzi.
Malownicze krajobrazy, utrzymane w tonacji szaro-szarej, rozciągające się za oknem, zmusiły moje filamenty aktynowo - miozynowe do pracy...
Dosyć... dosyć... DOSYĆ!!!
Wysiadłam.
Stałam zła na przystanku. Z głową mokrą od śmierdzącego miastem śniegodeszczu...
Zła, bo mokra
Zła, bo zmęczona
Zła, bo jest częścią społeczeństwa anonimowych seksoholików, erotomanów, schizofreników... albo na odwrót, to ona jest pierdolnięta a cała reszta nie...
Zła, bo sama... samotna... fatum?
Zła, bo aspołeczna

Ale... czy na pewno Zła?
Może jest szczęśliwa... może właśnie to skrajne pierdolnięcie daje jej satysfakcje z istnienia.
My ludzie... nie umiemy żyć. Ani ty ani ja.
Nie szanujemy słońca, którego nie widać i gwiazd za dnia...
Jesteśmy ślepi.
Nie umiemy rozpłakać się nad książką, bo jedyna styczność z nią to szkoła... bo jak tu płakać nad podręcznikiem?
Śmierdzimy. Rzadkim stolcem... o tak!

Dziś jest piątek. Moje cotygodniowe marzenie... pragnienie. Pragnienie jedynego wieczora, który wypełni kilka godzin upajającą wonią dymu papierosowego i piwa...
Ale dzisiaj... dzisiaj jest nic.
Nic to stan refleksyjny, kiedy powracają do nas duchy przeszłości. Kiedy na jakiś czas przestajemy wierzyć w codzienność i teraźniejszość a pogłębiamy się w piaskach klepsydry tego, co było.
Nic... dzisiejsze nic nie pozwoliło mi wyjść. Nakazało siedzieć. Siedzieć i pisać, siedzieć i rysować, siedzieć i śpiewać... siedzieć i wspominać...
Siedzieć i wylewać łzy nad śmiesznym rzeczami, a wybuchać śmiechem i kpiną, czytając nekrologi pana i pani 'X', zastanawiając się, jak fajnie by było, gdybym to ja tu była.

Wspomnienie pisane białym, proszkowatym atramentem, na czerni mojej świadomości pozostawiła samotna Biała Pani... Prowokatorka koszmarów we śnie i... na jawie. Jej delikatne dłonie... wciąż czuje jej dotyk na swoim ciele. Ale jest już daleko... jest rozmyty... tym dzisiejszym deszczem.

Zastanawiałam się, ile znaczę dla ludzi, co by było teraz, gdyby Biała Pani była dalej przy mnie...?
Data publikacji w portalu: 2004-06-30
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024