DZIEJE GRZECHU

Sabata
-Chcesz tego?
-A ty?
-Nie wiem, może.
-Może? No... zaryzykujmy.
-Ale pamiętaj, zawsze możesz się wycofać.
-Wiem, ale nie chcę się wycofywać.
-Ciekawe, ciekawe.
-Może. Jednak... nie mogą o tym wiedzieć.
-I się nie dowiedzą.

Uśmiech. Ich obu. Spojrzenie prosto w oczy. Kilka słów... I... W sumie wymuszo „kocham cię”. I liczby... 20, 12, 22, 23, 25, 1, 13, 15, 19... i suma 9... I fakty... Co było prawdą? Z tego, co mówiła? Z tego, co mówiły... Ale ona... Nazwę ją... Dam jej symboliczne imię: Antygona. A tej drugiej... Niech jej będzie Prometeja.

Poznały się przypadkiem. A przypadkiem był ogień Prometeusza... Prometeja chciała nieść dobro innym, podobnym sobie. Wtedy odezwała się do niej Antygona. Chciały razem działać dla ludzi. Z pomocą Olimpu realizowały plany.

Już na pierwszym spotkaniu pod skrzydłami Victorii zaiskrzyło między nimi, mimo iż obie były skute okowami safonizmu z innymi kobietami. Wspólne wygłupy i droga do rydwanu Dionizosa, który był kierowcą Antygony..

Potem w przerwie pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem, myśli nieznośnie krążyły pod kopułą Prometei. Starała się nie ulegać wpływom Erosa. Przecież była z inną... Jednak kiedy Antygona stanęła przed bramami Hadesu, Prometeja nie potrafiła jej nie zawrócić. Nie chciała, by kobieta odeszła...

Spotkały się drugi raz i pozwoliły Erosowi się poprowadzić. Namiętności, szaleństwu... Jednak powstała granica. Prometeja przystała na niemożność unoszenia się ku niebiosom w obecności kobiety... Co prawda z trudem, gdyż była do tej pory zdobywczynią kobiecych ciał...

Na następnym spotkaniu niemal wymusiła od Antygony wyznanie miłości. Sama umiała mówić o uczuciach i chciała tego samego od kochanki. Stopniowo poznawała sekrety jej życia... lecz zakrapiane zakazanym owocem Olimpu, więc... Co było z tych wynurzeń prawdą? Sama nie wiedziała...

Prometeja mimo iż już za jedną „miłość” w swoim życiu zapłaciła bardzo dużo, gdyż po totalnej porażce ruszyła na wojnę u boku Sammaela, i do tej pory oglądała rany na swoim ciele, chciała zaryzykować ponownie. Po pięciu spotkaniach z Antygoną, rozstała się ze swoją żoną i skupiła się na kochance..

Sama Antygona miotała się między życiem a śmiercią. Między Prometeją a swoją „oficjalną” kobietą. Z czasem z łatwością mówiła Prometei, że ją kocha. Zapewniała o swojej miłości... Lecz nieustannie kłamała...

-Co zrobisz, gdy ci się oświadczę?
-Nie wiem.
-A jeśli zrobię to przed twoim wyjazdem do Dodony?
-Chyba nie jestem gotowa na ten krok.
-Spoko...


Antygona miała wyjechać najpierw do... Gdzie? Prometeja w sumie nie znała miejsca docelowego tygodniowego wyjazdu kochanki. Jednak czuła, że coś jest nie tak... Poza tym, że Kasandra wieszcząca przyszłość widziała klęskę tego amoryzmu.

Jeszcze podczas ostatniego spotkania planowały przyszłość, własny ślub, mieszkanie, dom, dzieci... Zapewniały się o swojej miłości... Plany były wręcz chore... Nierealne...
Potem tego samego dnia Prometeja na uczcie z innymi tytanami odpłynęła wraz z alkoholem.

Złamała nawet przysięgę...
„Ty przysięgłaś mnie, a ja przysięgłam tobie.
I od teraz jesteśmy związane obietnicą,
Która poprowadzi nas przez wieki.”

Stoczyła walkę na Górze Czaszki u boku Sammaela. Znów jej ciało ozdobiły krwawe rany...
A trzy dni później było tak...
Gołąb pocztowy zaniósł wiadomość do Antygony, którą kończyły słowa „kocham cię”. Góry i Gaja pozwoliły na rozmowę przez szczeliny skalne.

-Możesz tak do mnie nie pisać?
-Jak?
-Nie pisz mi tak ładnie.
-Ale... Kocham cię... Dlaczego?
-Dziecko ma ci powiedzieć, że cię nie kocha.
-Tak? - zamarła – i co jeszcze?
-Co, co jeszcze?
-Co chcesz mi jeszcze powiedzieć?
-Niech spierdala! - usłyszała w tle głos innej kobiety.
-Yyy... - zaniemówiła.
-Co?
-Skończmy tę rozmowę.
-Nie.
-... - milczała, czując że do oczu napływają jej łzy..
-Halo, halo..
-Nie pierdol halo, tylko się kurwa rozłącz. - ponownie głos tamtej kobiety.
-Skończmy to.
-Nie potrafię.
-Więc ja się rozłączę.

Cisza.
Potem gołąb pocztowy nosił wiadomości. Kolejne wynurzenia, kolejne mówienie o zabijaniu. Bo zranienia itp. Bo to, bo tamto...
Cisza...

Wiem, że to dziwne. Że niezrozumiałe, że..

Antygono (nie zdradzę jej prawdziwego imienia), nie wiem, ile było prawdy w tym, co mówiłaś. W tym co mi obiecywałaś. W tym całym bałaganie zwanym przez nas miłością. Nie wiem, ile w tym wszystkim realiów... Nie wiem, czy cokolwiek nas łączyło zdrowego...

Zachowaj moją obrączkę jako spłatę „mundurowego” (wiesz o czym mówię). Tylko... Jeśli to czytasz, napisz krótkie „żyję”. Tylko tyle. Bądź szczęśliwa z Nią.

Sayonara Kochanie..
Data publikacji w portalu: 2010-10-03
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024