JEDNA Z TYCH SOBÓT

bezpańskasunia bezpanskasunia85@gmail.com
Jest już dawno po 8.00, normalnie o tej porze już dawno szykuję Ci drugie śniadanie, porcję "witaminek od serca", które najchętniej zamieniłabyś na
cokolwiek ze śmiertelną w moich oczach dawką cukru. Które jednak zjadasz, bo wiesz, że wieczorem spojrzę na Ciebie z nadzieją i spytam, czy Ci smakowało, a Ty nie umiesz mnie okłamywać. Ale dziś jest jedna z tych niewielu sobót, kiedy nie zrywamy się z łóżka, by zgodnie ze współczesną receptą na związek realizować swoje oddzielne pasje, wytyczać granice niezbędnej przestrzeni własnej dla higieny psychicznej i długofalowych korzyści tego wspólnego projektu, jakim jest obustronnie satysfakcjonująca kohabitacja dwóch dojrzałych jednostek.

Nie, dziś jest jedna z tych utęsknionych sobót, które spędzam gdzieś pod Twoją niedogoloną pachą,przyduszona pod kołdrą, zadrapana pazurem Twojego dużego palca u stopy, niezdrowo przyssana do Twojej piersi. Nigdzie nie mogłoby mi być lepiej, jest ciepło i pachnie Tobą.
Normalnie o tej porze biegam po mieszkaniu, w roztargnieniu sypię kotu kawę zamiast suchej karmy, chowam Twoje kluczyki do mojej torby, a mojego laptopa do Twojej. Ale dziś jest jedna z tych niewielu sobót, kiedy nie nastawiamy budzika. Mój sen jest płytki i niespokojny, ciało czuje, że powinno być już w ruchu. Wczoraj wróciłyśmy tak późno, nie dałam rady zjeść kolacji, zapadłam w sen wraz z początkiem orgazmu, z Twoją głową na moim brzuchu.
Śnią mi się teraz moje ulubione potrawy, obżeram się nimi bez końca, nie mogąc się nasycić. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, spodziewam się, że wszystko odłoży mi się na udach, ale nie mogę przestać jeść. Pakuję w siebie kulkę mozzarelli, żuję ją łapczywie, ale jest jakaś inna, cudowna. Coś mi podpowiada, że to Ty, może to Twoja pierś, może to ser z Twojego mleka, nie wiem, w każdym razie czuję się taka szczęśliwa - po brzegi wypełniona Tobą, coraz bliższa
gastronomicznego uniesienia. Ale jak zwykle w tym momencie się budzę.

Nie jest źle, mój dzienny bilans kaloryczny startuje od zera, a Ty jesteś obok, bo dziś jedna z tych sobót. Wyruszam na poszukiwania Twojego łona, gdyż pod
względem szczytowania Ty jesteś skowronkiem, a ja sową. Jesteś niepokojąco odwrócona tyłem, odsunięta w najdalszy kąt łóżka. Niezrażona robię podkop
pod kołdrą, wynurzam się tuż przy Twojej ciepłej szyi i sięgam ręką do Twoich majtek. Jesteś szybsza, chwytasz moją rękę z taką stanowczością, że jeszcze się łudzę. Może to taka gra, może chcesz mnie dzisiaj wyzbytą wszelkiej inicjatywy, posłuszną Twoim rozkazom Sunię. Ale Twój wściekły pomruk sprowadza mnie na ziemię. To może oznaczać tylko jedno - pierwszy dzień okresu.
Przełykam ślinę, gapię się w sufit. Moje rozczarowanie trwa tylko chwilę, kiedy odwracasz się w moim kierunku. Skłębiona u mego boku, kładziesz głowę na moim ramieniu, zwracasz w moją stronę swój zbolałe oblicze i kwilisz cicho: "boli". Całuję Cię w czoło, wtulam Twoją twarz mocniej w siebie, żebyś nie zauważyła błogiego wyrazu moich oczu w takich chwilach.
Grzeszę, ale uwielbiam Cię właśnie taką. Pokonaną przy mojej piersi, zgłaszającą nieustanne zapotrzebowanie na moje pocałunki i głaski. Zazwyczaj Twoje poranne pieszczoty ograniczają się do wciskania mojej głowy głębiej między Twoje uda po to, byś już po pierwszej fali orgazmu mogła czym prędzej wyskoczyć z łóżka i pobiec w świat, wiecznie spóźniona o te 10 minut, które z Ciebie wyssałam. Ale dziś zatrzymujesz mnie błagalnym wzrokiem, gdy tylko próbuję się uwolnić z Twoich objęć. Jęczysz mi do ucha, każesz mi się przewracać za Tobą z boku na bok, gryziesz mnie boleśnie w ramię przy każdym skurczu, masz za złe kotu, że mruczy, aż po godzinie dajesz za wygraną i pozwalasz mi oddalić się w celu zdobycia środków przeciwbólowych.
Nieopatrznie obiecuję szybki powrót z tabletkami i serkiem wiejskim ze szczypiorkiem, jednak po drodze potykam się o mnóstwo niecierpiących zwłoki sprawunków.
Gdy po ciężkiej walce stoczonej z głodnym kotem, gadatliwą sąsiadką spod trójki i kolejką emerytów w aptece, stawiam się wreszcie zziajana, Twój wierny rycerz u łoża Twych boleści, jesteś wściekła. Wystawiasz niechętnie głowę spod kołdry i rzucasz we mnie jedno z najbardziej przerażających spojrzeń Twych czarnych oczu.
- Gdzie serek? - czuję jak to pytanie wwierca się soplem lodu w mój brzuch.
- Za..Zapomniałam - jąkam się, spuszczając wzrok. Rzucam się ku Tobie z gorączkowymi zapewnieniami o mojej trosce, wystrzeliwuję serię nieznoszących sprzeciwu pocałunków, obiecuję nauczyć się piec ciasta, plotę Ci warkocz, skamlę o jakikolwiek znak przebaczenia. Długo pozostajesz niewzruszona, wypięta do mnie tyłem, zawinięta szczelnie w kokon, jednak kolejny skurcz zmusza Cię do kapitulacji - ściskasz moją dłoń do białości popiskując w poduszkę. Zmęczona kilkugodzinnym bólem pozwalasz się nad sobą rozczulać. Czuję się surową do Ciebie miłością, gdyby przemielić moje ciało na maź, mogłabyś smarować nią dowolne bolące miejsce ku cudownemu jego ozdrowieniu. Tymczasem tabletki powoli zaczynają działać, oddychasz spokojniej, Twoja twarz się rozjaśnia. Ośmielam się prosić o pozwolenie na pomasowanie Twojego brzuszka, lecz spotykam się z wyraźną odmową. Mogłabym zrobić dla Ciebie wszystko, więc wypytuję Cię o najskrytsze potrzeby licząc na kolejną, zwycięską tym razem misję. Kolor Twoich oczu ociepla się o kilka tonów, rumieniec na Twojej twarzy wskazuje na jakąś wstydliwą myśl.
Patrzysz się na mnie tkliwie i kiwasz na mnie palcem, bym zbliżyła ucho. Widzę, że złość Ci minęła, więc spodziewam się jakiegoś obrzydliwie słodkiego tekstu: "Tylko Ciebie mi trzeba". Zamiast tego cedzisz: "Usiądź mi cipką na twarzy!". I co ja, samozwańcza siostra miłosierdzia dla Ciebie, mam teraz począć?

Majtki spadają ze mnie szybciej niż wątpliwości, staję nad Tobą, lecz Ty szybkim pociągnięciem ściągasz mnie na dół. Opieram się na kolanach, troszcząc się o Twój dopływ powietrza, ale najwyraźniej masz inną koncepcję tej zabawy, bo przyciskasz mnie za biodra jeszcze mocniej, aż Twoja twarz znika pode mną. Jeszcze nie nadajemy na tych samych falach - Ty dysząca szczęśliwie między moimi nogami, ja wciąż sucha i niepewna kolejnego ruchu.
Czuję chłód na moich nagich plecach, jestem niewygodnie przyparta do samej ściany, zgniatasz moją lewą nogę, ale nic nie mówię, zastygam w obawie przed zrujnowaniem Twojej fantazji. Na szczęście zwalniasz trochę tempo, poprzestając na ogrzewaniu mnie swoim oddechem i wymianie powściągliwych pocałunków z moją cipką. Uśmiecham się do siebie, bo z góry Twoje długie włosy rozrzucone na poduszce wyglądają, jakbym mocno zapuściła swoje ogrody. Szepczesz coś do niej, nie słyszę, o czym z nią rozmawiasz, ale przekonałaś ją, bo wilgotnieje z każdym sekretnym czułym słówkiem.
Przechodzisz gładko do ostrzejszej argumentacji i wsuwasz we mnie język na głębokość Twojej niecierpliwości. Nadchodzi ten moment, oczekiwany przeze mnie bardziej niż orgazm, kiedy staję się tylko Twoją własnością, kiedy zawłaszczasz moją perspektywę i nie wiem już czy podniecam się Tobą, sobą, czy Tobą dla mnie lub mną dla Ciebie. Jak zawsze bezbłędnie rozpoznajesz tę chwilę, zwalniasz uścisk, gdyż zgodnie z Twoim życzeniem siedzę już bezwładnie na Twej twarzy. Uwolnione ręce rozchodzą się w przeciwnych kierunkach, jedna szczypie zawzięcie mój sutek, rywalizując z tą, która drapie mnie w pośladek. Twój język przyspiesza wraz z moim oddechem, opieram czoło o ścianę, rozwieram nogi, próbując oddać Ci się choć trochę bardziej, co zgodnie z moją intencją przyjmujesz jako zachętę do brania mnie jeszcze bardziej. Brakuje mi Ciebie, w takich chwilach marzę, byś miała dwie głowy, abym mogła Ci patrzeć w oczy jednocześnie. Zdaję się jednak na Twoje ruchy, bo wiem, że im szybciej dojdę, tym prędzej znajdę się w Twoich ramionach i spotkam się z Twoim czułym spojrzeniem matki
karmiącej rozespane niemowlę. Kończę z bolesnym uczuciem niespełnienia, wyobrażając sobie, że zamieniłyśmy się miejscami i to Twoje wnętrze zaciska
się na moim języku. Powstrzymuję swą nieodpartą chęć, by czym prędzej zanurzyć się w Ciebie, wiem, że moje orgazmy wycieńczają Cię bardziej niż Twoje, że lubisz napawać się swoim zwycięstwem. Czekam cierpliwie, aż wyliżesz mnie do sucha, by - nareszcie! - zejść z Ciebie i wtulić się w Twoje rozgrzane ciało. To, co teraz powiem, jest tak oczywiste, że czuję się winna hołdowaniu konwencji, lecz mimo wszystko nie mogę się powstrzymać: - Kocham Cię. Nie musisz odpowiadać, wyczytuję to z Twoich oczu w pogrubionym Arial Black 72 z podwójnymi odstępami i wykrzyknikiem.
Najchętniej chłonęłabym Twoją bliskość do poniedziałku, ale słyszę jak coraz głośniej burczy Ci w brzuchu - wciąż przecież nie zjadłaś śniadania.
W poczuciu obowiązku oddalam się od Ciebie, moje myśli jednak uparcie krążą wokół Twojej niedopieszczonej cipki, która nie może smakować niczym innym
niż krwią i szczęściem.

Cdn.
Data publikacji w portalu: 2013-10-14
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024