WIERSZE
Paulina P.
DLA...
Jesteś oddechem, jaki przynoszą mi słowa,
Trescią odległą i niejasną, burzą tworzącą w nocy kwiat,
Poznawać ciebie stale i od nowa,
Zaznać pocałunku twoich ciepłych warg,
Nic tak nie osładza bólu jak jakość miłości,
Nic nie niszczy świata tak jak inny świat,
Kolce są bo róża wróży namiętności
Pusta jest w niej czerwień, czerwień mąci kształt
Rozerwana, płocha, licha i niezmienna,
Lekki, ekstatyczny, zawiał wiatr od morza,
Przyszłość tak jak przeszłość jest raczej kamienna
A ja biegnę, biegnę, biegnę przez bezdroża
Nadstaw ucho, piękna, i posłuchaj pieśni,
Otwórz serce dla mnie, a popłynie miód,
Ach, ten straszny rozdźwięk, ten rozdźwięk niewieści
Próżny trud jedyna, widzę próżny trud
Lecz muzyka tańczy, przy drodze, na niebie,
Ludzie patrzą na nią i sięgają w dal
Nie, nie, ty nie dla mnie tylko ja dla ciebie
Koniec? Mówisz do mnie? Więc na stosie spal.
OJOJ....
Każdego dnia oswajam siebie z pełnym odrazy błyskiem w oczach,
Nie zajrzę tam gdzie same cienie. A ukochana mowi:,,popatrz"
Bóg mym pasterzem, wiara siłą, niczego w życiu nie brakuje,
Czasami jedno słowo:,,miłość" miesza mi szyki, wszystko psuje,
Zwierzenia, słowa, piękni ludzie, stoją nad grobem ideałów,
Gdy wreszcie ze snu się obudzę, ogarnę myślą jasną całość,
Był ktoś, nie wiedział, nie rozumiał, niczego nie chciał, jego postać
ta jego postać w myśli tlumie, na zawsze w życiu ma pozostać,
Na śmierć, jestem ubezpieczona, trwam niezależnie, wbrew pozorom,
Czym wiara, jeśli treść szalona, brak morza lecz ja wciąż nad wodą,
Odkryte, jeszce niezgłębione, lustrem mi stało się dla duszy...
Nie szukam, niebo utracone, a brak płomieniem pali suszę
Pointa jest prosta, wręcz banalna, nade mnę w świetle rozpostarta
To stypa, stypa teatralna, mam, czego jestem warta?
WIERSZ ŚREDNIO WESOŁY
Nienormalny jest wręcz namiętności brak,
mimo wszystko między nami miłość rośnie,
Czuję ja i ten palący smak.
Potłukłam wczoraj wierzeń miliony,
Przyozdabiają nam dzisiaj smutku łoże,
Kto tak śpiewa musi byc szalony
A ten kto wczoraj nie chciał dziś nie może
Podmiejska kolej, mnóstwo wierszy
Niewypowiedziany ludzki żal
Czy ważne kto okazał pierwszy
Nieważne bo całujesz tak
jak by się nieba pomieszały
i wyszedł jeden jasny płomień
Serce podobne jest do skały?
Rzuciła się w te ciemne tonie
Zagadka, miłość, świata brak
Ozdoba, piękno, nic już po tym
Gdy mnie całujesz mocno tak
Serce poważne ma kłopoty.
LETARG
Wszystko, mimo wszystko zostało stracone,
Ja płaczę dla wiatru dyktującego ciagłość zdarzeń
Twoje ciało, moje dłonie, takie rozpalone
Przywierając do siebie w takt spełnianych marzeń
,,Zbyt szalone?" - pytam, ciagle mowię do niej
Ona patrząc, tonie w moich oczach szarych
Ja zwilżając wargi, badam nasza przestrzeń
Zbyt wyraźnie, skarbie? Włożę okulary,
Ile trzeba moich smutnych westchnień?
Słaniam się, zamieram, biegnę prosto w słońce,
Na deszczowych plażach, wsród deszczowych ludzi,
Jak pofałdowane, dziś są linii końce,
Jak śpiąca królewna - ,,Kto ze snu obudzi?"
Bierny, niezdecydowany, stający w przewrocie
Dawne słowa ciszy koją nowe rany,
A ja zapatrzona w tym słonecznym splocie
Niepodpisana? Bieg za mną przegrany.
KOLEJNE NIE
Kolejne ,,nie" padło z obcych ust,
Zatapiać się w poezji, czując ciepłe tchnienie.
Nie, tej milosci nie potrzeba już.
Za stacją, na przystanku, w hotelowym pokoju,
Miało coś się narodzić bliźniaczo podobne,
Narodziło się między nami, podobno jest dobre,
Na plugawym lądzie stoję, posród gnoju.
Ty bedziesz przypominała wielkie M mej przeszłości,
Ja stanę się Tristanem tej dziwnej przygody,
Boża Łaska, źródło, przyczyna ochłody,
Coś dobrego weszło w drogę ślepej namiętności.
Teraz tylko cisza wśród wichrowych wzgórz,
Teraz tylko smutek, niezaspokojenie,
Prosty przyczyny skutek, myśli odrodzenie,
Tam, skąd tutaj przyszłam teraz tylko gruz.
Te próby zdobycia niezdobywalnego,
Porażka wiary w cuda, kryzys wiary w siebie,
Tyle gwiazd dziś świeci, tyle gwiazd na niebie,
,,Pycha ludzka?" - pytasz. Nic bardziej mylnego...
KRĘCONY......
Siła destrukcji, która we mnie drzemie,
Bestialsko zrywa się by żyć,
Co krok, to śpiew, i te przestrzenie
Nieobojętnie w myślach tkwić.
Tracony oddech, setki pytań
Jak tęsknię do odległych krain,
Nie trzeba mi kolejnych:,,witaj"
Zazdrosny LM się dopalił.
Lekko przemycam we śnie gwiazdy
Do świata gdzie króluje żal
Za czym tak gonisz, człeku marny
A w sercu ołów, w sercu stal.
Zapytam się wierzby jak żyć,
Choć ona płaczem mnie zagłuszy
Do dna pucharu trzeba pić
A napój żalem trawi duszę.
Potworem jestem w ludzkim ciele,
Ironia dzielnie wędrująca,
Aniele stróżu, mój aniele,
Doprowadź mądrze mnie do końca
Data publikacji w portalu: 2005-01-20
« poprzedni wiersz
następny wiersz »