WIERSZE

Ruska Melodia
INTYMNOŚĆ Z WIDOKIEM NA STAW

myślę czego mi brak
odkąd jestem niczyja,
myślami krzątam się
codziennie wokół dziś,
dość łatwo znoszę
moje nieparzyste
niedzielenie na pół,
pustostany wypełniam
spotkaniami ze sztuką,
jesteśmy na ty, ale nie blisko

przez okno autobusu
zobaczyłam jej nogę,
intymnie nagą stopę
swobodnie opartą
o deskę rozdzielczą,
zobaczyłam jego dłoń,
delikatnie pieszczącą
opuchnięty haluks,
jak każdą znaną,
rozkoszną wypukłość

CZYM SIĘ PODLEWA WYSCHNIĘTE MYŚLI?

tamtego świata już nie ma
rozpadł się, zniknął, rozleciał
nie umiem go odtworzyć

zaciskam palce na drzazgach
z ostatnich desek ratunku
kilka słonych łez w garści

wiara, że jest miejsce, do którego pasuję ze wszystkim co niosę
nadzieja, że i dla mnie jest szansa na coś dobrego w życiu
prawda, która nie wzbudza strachu i nikogo nie rani
miłość, która nie krzywdzi, nie zawstydza, nie brzydzi
dom, w którym nikt się przed nikim nie chowa, z którego nikt nie ucieka
rodzina, dla której jestem człowiekiem, a nie świadectwem porażki czy sukcesu
człowiek, który jak ja, desperacko próbuje się trzymać tego co najważniejsze

TANGO

podłogę w moim kościele
pokryję westchnieniem ulgi,
łzami pamięci krótkiej zmyję,
freski, witraże, stół ofiarny
(komiks bliskości, intymności,
wyłączności, obietnicy cudu,
miłości zawsze czystej,
zbawienia przez skrzyżowanie),
przerysuję w lustrzanym odbiciu
dla stworzycielki - matki,
co się nadziwić nie może,
że potwora na świat powołała,
moja wina, jej wina, wina?
jakąś mi dupę stworzyła,
w taką mnie teraz pocałuj

PRACA DOMOWA

z talii nowiutkich kart
wyciągamy jedną
(powlecznoną tajemnicą
lśniącą obietnicami)

zdarzenie A polega na tym
że jest to figura
(powabna wiotka giętka
krągła gdzie spód dłoni
spodziewa się wypukłości
wklęsła gdzie cała
zechcesz się zagłębić)

zdarzenie B polega na tym
że jest to as kier
(chowany ukradkiem do rękawa
przed zazdrosnym okiem
ponownym tasowaniem
powtórnym losowaniem
nietrafionym wyborem)

oblicz prawdopodobieństwo
wyciągnięcia figury
(której już nigdy nie będzie
chciała widzieć twoja dłoń)

KINBAKU

związana

jestem

pajęczyną

z Tobą

WIEM

sama jestem
taka sama
z tobą
w strachu
o ciebie
ciebie
siebie
ostatnich razach
pierwszych
słyszeniach głosu
pogłaskaniach
dotknięciach
rodzaju
jedynym
zmianach
odpowiedziach
pragnieniach
unicestwieniach
nic znaczeniu
zaprzeczeniu
istnieniu
sama jestem
taka sama

***
czwartą ręką
stawiam włos
pod włos
pod skórę
pod wierzch
wierzchem
na oklep
czwartej dłoni
zaręczonej
przecieram oczy
zdumione
jezu
jak
boli

PRZECIĄG DZIEJOWY

pobawmy się słowami
kluczowymi na wyrost

odbierzmy pierwotny sens
znajdźmy odniesienia

nadajmy dwa znaczenia
pojedynczym uznaniom

oprzyjmy siebie na nich
ulepmy się we frazy

postawmy kropki po sobie
rzućmy się na wiatr

KAPAŁAŚ

na szyszkach kolanach
rannych do utraty mchu
z igliwiem pod palcami
lepkimi żywicą

przez pajęczynę rzęs
ścieżką leśnych guzików
wzdłuż warg strumieni
potoków rwącej radości
zatoczek ustałej wilgoci

od pagórków stóp
przez polany mrówek
do głów koron szczytów
serca obiecanej głuszy
rezerwatu ech

okulała na szóste odnóże
z nosem przy ziemi woni
szłam na czworaka
lizałam ciebie z paproci

PRZYCHODZĘ JAK WODA

przyzwyczajenie szuka kieszeni
gdzie szew jedynie uwiera dzień
powszedni chlebem zęby łamie
natłok słów niebezpieczny
jak jego twarda skóra z daleka
blade się zdają po horyzont pola
zaorane a bezpłodne w krzywych
stawach mętna woda chlupoce dobija
do brzegu świeżej rany paruje wrze
bulgoce - polewka nieudania
w tłuszczu oka nie szukaj miła
ciebie dla tam czego ma nie

NAJBOLEŚNIEJ PROSZĘ

szarpię funt kłaków
z tępej głowy
rwą się w palcach
wszystkie nitki
straconej łączności
nie odbieram połączeń
nie wolno mi się łączyć

popełniłam grzechy
niewybaczalne sobie
nie zasługuję na nic
na siebie najmniej
dzień końca nadziei
niech już nadejdzie
nie umiem czekać

WEŹ TO SOBIE

sama się pisze
powieść autobiograficzna
neorealistki rosyjskiej
z dystansem i horyzontem
uwikłanej w trójkąt
równoramiennej obojętności:
trzydziestu dwóch
zjedzonych zębów
dwóch siwych włosów
za każdy wyrwany
dwustu sześdziesięciu
dwudziestych szóstych dni
cyklu miesięcznego
nieskończonych wywyższeń
umierających dusz
Data publikacji w portalu: 2012-03-14
« poprzedni wiersz następny wiersz »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024