O dwóch takich, co chcia³y byc razem...

roz¶piewanej Bohaterce tej ba¶ni i…mojego ¿ycia


Poprosi³a¶, ¿ebym przeczyta³a Ci jaki¶ swój wiersz. Nie chcia³am. Nie mia³am nastroju. Zreszt± tego dnia nic nie napisa³am, a moje dotychczasowe wiersze zna³a¶ prawie na pamiêæ. Wtedy stwierdzi³a¶, ¿e wieczór jest taki poetycki, brakuje tylko moich s³ów.
- To opowiem Ci ba¶ñ - zaproponowa³am
- O czym?
- O nas?
- Opowiadaj

*****
- Dawno, dawno, kilkana¶cie wcieleñ temu mieszka³y¶my za górami, za lasami, w pewnej niezwyk³ej, bajecznej krainie. Jej mieszkañcy szybko poznali siê na naszych talentach - Twoim muzycznym, moim poetyckim i uznali, ¿e najlepiej je wykorzystamy jako kap³anki ognia. Tak znalaz³y¶my siê w¶ród wyró¿nionych dziewcz±t naszej krainy. Pilnowa³y¶my ¶wiêtego paleniska. Dogl±da³y¶my go i oddawa³y¶my mu ho³d - Ty swoim ¶piewem, ja poezj±. By³y¶my bardzo szczê¶liwe i niczego nam nie brakowa³o.
My¶la³y¶my wówczas, ¿e w tej beztrosce, tym b³ogim bezpieczeñstwie do¿yjemy koñca naszych dni. Tymczasem doros³y¶my, a ogieñ, któremu chcia³y¶my s³u¿yæ, objawi³ zupe³nie innego rodzaju w³adzê nad nami. Nie wiem, kiedy, zna³y¶my siê przecie¿ od lat, po³±czy³o nas uczucie ¿arliwe, p³omienne. Nie umia³y¶my i nie chcia³y¶my z nim walczyæ. Tym samym dopu¶ci³y¶my siê czego¶, co surowo zabronione by³o kap³ankom. Nasza mi³o¶æ stawa³a siê coraz bardziej widoczna dla innych, przesta³y¶my byæ bezpieczne w naszym u³o¿onym, wygodnym ¶wiatku.
Nie chcia³y¶my wyrzec siê siebie wzajemnie, wiêc chc±c ocaliæ ¿ycie, musia³y¶my uciekaæ. Nie by³o to proste. Nasz± krain± rz±dzi³ bardzo przebieg³y król, którego doradc± by³ wszystkowiedz±cy w±¿. Jak przed takimi siê ukryæ? Poza tym nie by³o gdzie uciec, gdy¿ krainê otacza³y niebezpieczne, niedostêpne tereny. Nikomu nigdy to siê nie uda³o, by³y¶my wiêc pierwszymi, które zmuszone by³y tego spróbowaæ. Jedynej drogi, przez któr± cz³owiek móg³ siê przedrzeæ, wygrywaj±c z si³ami natury, strzeg³o siedem gro¼nych smoków. Jednak¿e droga ta prowadzi³a podobno do siedziby Przerozumnej Wied¼my. Nikt nigdy jej nie spotka³, czy nam siê uda? Mo¿e Wied¼ma pomo¿e nam, podaruje jaki¶ magiczny przedmiot, który pozwoli nam uciec przed w³adz± króla i jego wê¿a, ocaliæ ¿ycie i osi±gn±æ szczê¶cie? Postanowi³y¶my spróbowaæ. Nie mia³y¶my zreszt± czasu na przemy¶lenia. O naszej zakazanej mi³o¶ci mówiono ju¿ w ca³ej krainie. Nasze ¿ycie by³o w niebezpieczeñstwie. Strasznie ba³y¶my siê smoków. Tyle nas³ucha³y¶my siê o nich w dzieciñstwie. Jednocze¶nie mia³y¶my dla nich du¿o ¿yczliwo¶ci. Podobnie jak my by³y dzieæmi ¶wiata. Mo¿e nawet bardziej ni¿ my wpisywa³y siê w jego ba¶niow± naturê? Nie mia³y¶my prawa ich zabijaæ, nawet chc±c ratowaæ swoje ¿ycie. W koñcu có¿ one by³y winne, ze musia³y¶my uciekaæ z naszej krainy? Nie chcia³y¶my ich krzywdziæ. Tylko s³abi krzywdz±, my czu³y¶my siê silne. Nie wykrad³y¶my wiêc magicznego miecza, który pozwoli³by nam pokonaæ najgro¼niejsze nawet stwory. Stwierdzi³y¶my, ze damy sobie radê bez niego. D³ugo sz³y¶my, ¿ywi±c siê po drodze le¶nymi jagodami, zanim dotar³y¶my do groty pierwszego smoka. By³a¶ przera¿ona, a jednak zaczê³a¶ ¶piewaæ mu ko³ysankê. S³ucha³ zachwycony, wreszcie zasn±³ mocnym snem. Wtedy posz³y¶my dalej. D³ugo wêdrowa³y¶my, ¿ywi±c siê po drodze jagodami, a¿ dosz³y¶my do groty drugiego smoka. By³am przera¿ona, ale zaczê³am ¿onglowaæ s³owami. Smok by³ zachwycony. ¦mia³ siê do ³ez i zapomnia³ o ca³ym ¶wiecie. Nie zauwa¿y³, gdy posz³y¶my dalej. D³ugo wêdrowa³y¶my, jak zwykle posilaj±c siê jagodami , a¿ dosz³y¶my do groty trzeciego smoka. Chcia³ zion±æ w nas ogniem, ale gdy zobaczy³ o wiele potê¿niejszy p³omieñ naszej mi³o¶ci, przera¿ony pu¶ci³ nas wolno. Gdy by³y¶my blisko czwartej groty, nuci³a¶ cichutko. Jednak smok mieszkaj±cy w niej mia³ s³uch doskona³y. Wyszed³ i poprosi³, ¿eby¶ nauczy³a go swej pie¶ni. Zgodzi³a¶ siê, je¶li w zamian za to pozwoli nam i¶æ dalej. Przysta³ na te warunki. Spêdzi³y¶my z nim trochê czasu, a gdy umia³ ju¿ ³adnie ¶piewaæ, ruszy³y¶my dalej. Pi±ty smok wyszed³ nam na spotkanie, rzuci³ piorunuj±ce spojrzenie i rykn±³ z³owieszczo. „Dzielne jeste¶cie, ale nic nie trwa wiecznie i ¿aden cz³owiek nie jest wieczny. Zaraz was nie bêdzie!” „A tobie co po twej wieczno¶ci, skoro nikt o niej nie wie?!” krzyknê³am „I w³a¶nie chcesz zabiæ kogo¶, kto móg³by to zmieniæ!” „Umia³aby¶ sprawiæ, ¿eby wszyscy o mnie us³yszeli?” spyta³ szyderczo. „Tak, mogê napisaæ o tobie wiersz, moje s³owa s± nie¶miertelne” „I co z tego? Nie zna³by ich nikt, poza nami trojgiem. Ja nie mogê st±d siê ruszyæ, nie wiem te¿ jak daleko uda wam siê doj¶æ, nawet gdy was puszczê. Có¿ mi po s³owach, których nikt nie us³yszy.” „Je¶li obiecasz pu¶ciæ nas wolno, napiszê o tobie piêkny wiersz i bêdê go powtarzaæ, a¿ wiatr siê nauczy. A wiatr zaniesie wszêdzie s³owa o tobie.” Zgodzi³ siê, po czym oboje dotrzymali¶my obietnic. Szósty smok wydawa³ siê zdziwiony. „ Jak dotar³y¶cie a¿ tutaj? Minê³y¶cie piêæ smoków, które jak dot±d nikogo nie pu¶ci³y dalej. Nie zrobi³y¶cie te¿ krzywdy ¿adnemu z nich. Wiedzia³bym o tym. Gdy jaki¶ smok cierpi, czujê w brzuchu taki ból, jakbym zjad³ owcê wype³nion± siark±”. Opowiedzia³y¶my o wszystkim. Smok zamy¶li³ siê i rzek³ „To piêkna historia, ¿yczê wam, ¿eby mia³a d³ugi i szczê¶liwy ci±g dalszy. Tymczasem musicie i¶æ dalej. Wied¼ma pewnie czeka ju¿ na was.” „Przecie¿ jest jeszcze jeden smok” wykrzyknê³y¶my chórem „Nie martwcie siê” u¶miechn±³ siê szósty smok. Nie usz³y¶my daleko, gdy us³ysza³y¶my trzepot skrzyde³. Nad nami lecia³ siódmy smok, a na jego grzbiecie siedzia³a Wied¼ma. „Siadajcie!” krzyknê³a tonem, nieznosz±cym sprzeciwu „królewska pogoñ wybra³a drogê niedostêpn± wam, ¶miertelniczkom i czyha na was niedaleko. Musimy j± przechytrzyæ”.
Siódmy smok wyda³ nam siê najdziwniejszym stworem, jakiego widzia³y¶my w ¿yciu. By³ zupe³nie nieproporcjonalny, ¿adna czê¶æ jego cia³a nie pasowa³a do siebie. Tajemnic± wyda³ nam siê fakt, ¿e on siê porusza. Ba³y¶my siê, ¿e gdy go dosi±dziemy, rozleci siê na kawa³ki. G³o¶no jednak zapyta³a¶ tylko, czy ten smok wytrzyma ciê¿ar nas trzech. Wied¼ma, milcz±c chwyci³a ka¿d± z nas za kark i posadzi³a przed sob± na grzbiecie potwora. Dopiero, gdy uniós³ siê w powietrze, zaczê³a nam wyja¶niaæ: „Ka¿da ca³o¶æ sk³ada siê z dziwnych fragmentów, pozornie nieprzystaj±cych do siebie. Je¶li jednak dostrze¿ecie niezbêdno¶æ wszystkich czê¶ci, zgodnie dopasujecie je - nic siê nie rozleci. Odpadnie tylko to, co niepotrzebne. Smok wygl±da dziwacznie, wie jednak, ¿e jest doskona³± ca³o¶ci±. Wy tez musicie nauczyæ siê ni± byæ. Uff, uciek³y¶my, choæ niewiele brakowa³o.”
I tak siódmy smok zabra³ nas do siedziby tajemniczej, przerozumnej Wied¼my. Zdziwi³y¶my siê bardzo, gdy naszym oczom ukaza³ siê zwyk³y, drewniany domek, bardzo przytulny, pozbawiony jednak wszelkiej czarodziejskiej atmosfery, której siê spodziewa³y¶my. Wied¼ma chyba czyta³a w naszych my¶lach, gdy¿ powiedzia³a „ jednym z dowodów najwiêkszej mocy jest umiejêtno¶æ dostrze¿enia magii i piêkna w rzeczach prostych, na pozór zwyczajnych”. Poczêstowa³a nas pachn±cym roso³em. Spyta³am, czy to jaki¶ magiczny eliksir. U¶miechnê³a siê: „To rosó³, pijcie, póki gor±cy. W tej chwili to jest wam najbardziej potrzebne. Poza tym jeszcze musicie siê nauczyæ prawid³owo pojmowaæ magiê. To wam niezbêdne”. Czu³y¶my, ze wszystko o nas wie, nie musia³y¶my nic mówiæ. By³o nam tak dobrze, cudownie, wiêc spyta³y¶my, czy mo¿emy zostaæ z ni±, byæ jej uczennicami. Chwilê patrzy³a na nas z jaka¶ smutn± tkliwo¶ci± i nie odzywa³a siê. Wreszcie pog³aska³a ka¿d± z nas po g³owie i powiedzia³a „ Rzeczywi¶cie, ze mn± jeste¶cie bezpieczne, jednak có¿ wam z tego przyjdzie? Tutaj nie mo¿ecie ¿yæ naprawdê. Prawdziwe ¿ycie pe³ne jest niebezpieczeñstw, które trzeba pokonaæ. A jednak warto ¿yæ. Nie mo¿na siê chowaæ. Przed wami jeszcze d³uga droga. Cudownie mi z wami, ale nie mogê was zatrzymywaæ. Tutaj mog³y¶cie odpocz±æ, nabraæ si³, teraz musicie zmierzyæ siê z rzeczywisto¶ci±”. „Czy nie prze¿y³y¶my ju¿ wystarczaj±co wiele, by znale¼æ bezpieczn± przystañ?” spyta³am „Przecie¿ ty jeste¶ skarbnic± wiedzy, od ciebie mo¿emy nauczyæ siê wszystkiego, dosz³y¶my wiêc do celu. Pozwól nam zostaæ!” Potrz±snê³a g³ow± „To niemo¿liwe. Owszem, prze¿y³y¶cie wiele, jednak równie wiele jeszcze przed wami. Je¶li naprawdê chcecie byæ moimi uczennicami, musicie i¶æ dalej, szukaæ w³asnych dróg” „To pozwól nam chocia¿ pobyæ jeszcze trochê z tob± i naucz nas wiêcej” poprosi³a¶. Wied¼ma u¶miechnê³a siê chytrze: „Wszystko, co mog³am wam przekazaæ, ju¿ wiecie. Je¶li bêdziecie umia³y to dobrze wykorzystaæ do osi±gniêcia w³asnego szczê¶cia, w³asnego celu oka¿ecie siê pojêtnymi, zdolnymi uczennicami, takimi, o których zawsze marzy³am.” Wied¼ma u¶ciska³a nas na po¿egnanie i powiedzia³a jeszcze: „Zanim wyruszy³y¶cie tutaj, chcia³y¶cie mnie prosiæ o magiczny przedmiot. Nie jest wam potrzebny, wszystko, co niezbêdne macie. Siebie nawzajem, swoj± mi³o¶æ, no i swoje talenty - jedna muzyczny, druga poetycki. To wszystko warte du¿o wiêcej, ni¿ tuzin magicznych przedmiotów. ¯eby u³atwiæ wam ¿ycie, ¿eby¶cie uniknê³y zbêdnego marnowania czasu, sprawiê tylko, by wasze talenty, wasza sztuka dawa³y wam zawsze chleb i utrzymanie. W dzisiejszym ¶wiecie do tego potrzeba trochê czarów i szczê¶cia, nie wystarczy sam talent.” „A jak zmylimy królewska pogoñ?” spyta³y¶my. „Nie martwcie siê, przechytrzycie j±, zanim jeszcze przejdziecie zwyciêsko trzeci± próbê. Skupcie siê na pokonywaniu innych przeciwno¶ci losu”.
Ze smutkiem po¿egna³y¶my wied¼mê i ruszy³y¶my w drogê. Sz³y¶my d³ugo. Cieszy³y¶my siê sob± wzajemnie, a poezja i muzyka przynosi³y nam rado¶æ i utrzymanie. Tymczasem król naszej krainy chcia³ wys³aæ za nami kolejn± pogoñ. Spyta³ wiêc swojego wê¿a, gdzie jeste¶my: „Zbli¿aj± siê do straszliwej puszczy, która wszystko niszczy, dzieli i rozdziela” „W takim razie pogoñ niepotrzebna, nie wyjd± z tej puszczy ¿ywe, ponios± karê za swoj± wystêpn± mi³o¶æ i za ucieczkê!” roze¶mia³ siê król. Rzeczywi¶cie, z³owroga puszcza by³a coraz bli¿ej. S³ysza³y¶my o niej w dzieciñstwie, jednak rzeczywisto¶æ przechodzi³a najstraszniejsze wyobra¿enia. Wiedzia³y¶my jednak, ¿e je¶li zatrzymamy siê przed puszcz±, ludzie króla dogoni± nas i zabij±. Zbyt du¿o przesz³y¶my, by siê zatrzymaæ, musia³y¶my i¶æ dalej. I wtedy poczu³y¶my, ze ¿adna puszcza nas nie zniszczy, nie rozdzieli. £±czy nas ogromna mi³o¶æ, mamy siebie nawzajem i jeste¶my sobie niezbêdne. Ty os³onisz mnie sw± muzyk±, ja Ciebie swoj± poezj±. Mocno chwyci³y¶my siê za rêce. I wtedy nasza mi³o¶æ zmieni³a siê w wielkiego, silnego ptaka, a my sta³y¶my siê jego skrzyd³ami. Tworzy³y¶my jedn± ca³o¶æ i wiedzia³y¶my, ¿e ca³o¶æ ta, choæ dziwaczna (skrzyd³a ptaka tak przecie¿ ró¿ni³y siê od siebie) jest doskona³a i ka¿dy jej element jest niezbêdny. Ptak wzbi³ siê w powietrze. Próbowa³ lecieæ ponad puszcz±. My - dwa ró¿ne skrzyd³a musia³y¶my dopasowaæ siê do siebie, zgodnie wspó³pracowaæ, poruszaæ siê w jednakowym tempie, z jednakow± si³±. Trochê trwa³o, zanim nauczy³y¶my siê tego i ptak niepewnie chybota³ w powietrzu. Ka¿da chwila grozi³a upadkiem do puszczy, która zniszczy³aby nas i nasz± mi³o¶æ. Jednak w pewnym momencie ptak osi±gn±³ harmoniê i równowagê. Lecia³ pewnie i szybko, patrz±c z góry na gro¼n± puszczê, która wszystko niszczy³a i rozdziela³a. Lecia³ przez wiele dni. Moja poezja, Twoja muzyka dawa³y nam utrzymanie i rado¶æ, która wraz z nasz± mi³o¶ci± dawa³a nam si³ê, pozwalaj±c± przetrwaæ wszystko.
Wreszcie daleko za puszcz± ptak wyl±dowa³. Wycieñczone odpoczê³y¶my chwilê w swych ramionach, po czym musia³y¶my ruszyæ w dalsz± drogê. We w³a¶ciwym momencie, gdy¿ w±¿ oznajmi³ w³a¶nie królowi, ¿e pokona³y¶my gro¼n± puszczê i ruszy³y¶my w dalsz± drogê, a tu¿ przed nami ja³owa pustynia codzienno¶ci, która potrafi zniszczyæ ka¿de uczucie, wyssaæ soki ¿ywotne z ka¿dego cz³owieka. „Niech trochê pobêd± na pustyni. Pomêcz± siê, pocierpi±, po¿a³uj± swej mi³o¶ci i swoich czynów. Gdy bêd± ju¿ wrakami ludzkimi z³apiemy je i ukarzemy przyk³adnie. Ich historia, zakoñczona ¶mierci± na stosie oduczy wszystkich samowoli!” roze¶mia³ siê król. Faktycznie, zbli¿a³y¶my siê do pustyni, któr± straszono nas w dzieciñstwie. Mia³y¶my jednak siebie i swoj± mi³o¶æ. By³a¶ dla mnie niczym ¼ród³o, które gasi³o moje pragnienie, niczym drzewo, o które mog³am siê oprzeæ, znale¼æ wytchnienie przed upa³em. By³am dla Ciebie tym samym. Dlatego nie przestraszy³y¶my siê szaro¶ci pustyni, która zreszt± wcale nie okaza³a siê szara. Nasze talenty dawa³y nam utrzymanie i przede wszystkim uczy³y nas dostrzegaæ piêkno w zwyczajno¶ci. Nasza mi³o¶æ by³a s³oñcem, które sprawia³o, ze pozornie szare, jednolite piaski pustyni mieni³y siê tysi±cem barw, a noc± by³a ¶wiat³em gwiazd i ksiê¿yca, nadaj±cym piaskom odcieñ b³êkitno-srebrzysty, tajemniczy. I odkry³y¶my, ¿e sztuka i mi³o¶æ to najwiêksza, najprawdziwsza moc i magia. I wiedzia³y¶my, ¿e to my widzimy rzeczy takimi, jakimi s± naprawdê, inni to daltoni¶ci. Wszêdzie, gdzie zatrzyma³y¶my siê, by odpocz±æ powstawa³a oaza pe³na ¿ycia i zieleni.
¯e pustynia skoñczy³a siê, pozna³y¶my dopiero wtedy, gdy dotar³y¶my nad brzeg morza. Szczê¶liwe wpatrywa³y¶my siê w fale, a¿ przypomnia³y¶my sobie o naszym królu, który zna³ nasze losy od swego wê¿a i pewnie wkrótce znów wy¶le za nami pogoñ. Czy tyle przesz³y¶my, zwyciê¿y³y¶my jedynie po to, by teraz zgin±æ w okrutny sposób? Przy brzegu spa³a ogromna wielorybica. Raz po raz ziewa³a przez sen. Postanowi³y¶my schowaæ siê w jej ogromnej paszczy. W¶lizgnê³y¶my siê tam podczas jednego, d³u¿szego ziewniêcia. By³o tam strasznie ¶lisko, wpad³y¶my wiêc do prze³yku, a potem do brzucha wielorybicy. Panowa³y tam ciemno¶ci, ale wkrótce nasz wzrok przyzwyczai³ siê do nich. Wnêtrze wielorybicy przypomina³o przepiêkn± grotê, jaskiniê. Jednocze¶nie by³o ciep³o, przytulnie. Postanowi³y¶my tam zamieszkaæ. W koñcu mia³y¶my siebie nawzajem, swoj± mi³o¶æ i nasz± twórczo¶æ, która oprócz wielkiej rado¶ci, szczê¶cia dawa³a nam te¿ chleb i niezbêdne utrzymanie.
Król zapyta³ swego wê¿a, gdzie jeste¶my. „W brzuchu wielorybicy” odpar³ w±¿. Król zamy¶li³ siê: „Uniknê³y wprawdzie spalenia na stosie, ale ponios³y karê i okrutn± ¶mieræ” powiedzia³ wreszcie, zbyt opatrznie interpretuj±c s³owa wê¿a. W±¿ nie móg³ sprecyzowaæ swej informacji, gdy¿ nawet dla niego brzuch wielorybicy by³ przestrzeni± niezrozumia³±, tajemn± i zbyt przera¿aj±c±, by przenikaæ j± wzrokiem.
I tak król przesta³ siê nami interesowaæ, s±dz±c, ¿e dosiêg³a nas sprawiedliwo¶æ. Zabroni³ rozpowszechniaæ nasz± historiê, gdy¿ nie da³oby siê w niej pomin±æ faktu, ¿e minê³y¶my zwyciêsko siedem gro¼nych smoków, puszczê, która wszystko niszczy i rozdziela i wyja³awiaj±c± pustyniê codzienno¶ci, a to, mimo wszystko mog³oby o¶mieliæ i rozzuchwaliæ inne kap³anki ognia. Zapomniano wiêc o nas zupe³nie w naszej krainie, a my, gdy nasza intuicja powiedzia³a nam o tym, poczu³y¶my ogromn± ulgê i rado¶æ. Wreszcie by³y¶my wolne, wreszcie nie musia³y¶my uciekaæ.
Mieszka³y¶my spokojnie w naszej grocie, we wnêtrzu wielorybicy, p³ywaj±cej po morzach i oceanach, a ¿eglarze i rybacy czêsto s³yszeli z oddali nasz radosny ¶miech, a¿ zaczêli ¶niæ i bajaæ o rusa³kach, podwodnych ksiê¿niczkach. Wydawa³o nam siê, ¿e osi±gnê³y¶my pe³niê szczê¶cia. Kiedy¶ jednak spyta³a¶ „Jaki kolor ma morze? Pamiêtasz? Bo ja nie” Wtedy ja tak¿e ogromnie zatêskni³am za morzem, które przecie¿ s³ysza³y¶my, p³ywa³y¶my po nim, jednak by³y¶my od niego oddzielone, nie widzia³y¶my go, nie czu³y¶my jego zapachu, nie mog³y¶my tak naprawdê siê w nim zanurzyæ, ¿eby poczuæ je na skórze. Wtedy poczu³y¶my, ¿e strasznie têsknimy za ca³ym ¶wiatem, którego siê wyrzek³y¶my. Dlaczego? Przecie¿ nie musia³y¶my ju¿ uciekaæ, chowaæ siê. Owszem, by³y¶my bezpieczne, jednak có¿ po takim bezpieczeñstwie, skoro nie ¿y³y¶my tak naprawdê. Czy po to uciek³y¶my z naszej krainy, pokona³y¶my wszystkie przeciwno¶ci losu, by teraz tkwiæ w tym dobrowolnym wiêzieniu? Czy tego chcemy? Czy Wied¼ma by³aby z nas dumna? D³ugo rozmawia³y¶my o tym, wreszcie postanowi³y¶my wymkn±æ siê z wnêtrza wielorybicy, gdy ta znowu zapadnie w sen. Kiedy to nam siê uda³o, poczu³y¶my siê jak nowo narodzone. Wokó³ by³ ¶wiat, pe³en niebezpieczeñstw i niewiadomych, ale te¿ rozci±ga³o siê w nim cudowne, prawdziwe morze, pla¿a, nad nami ¶wieci³o s³oñce. Ten ¶wiat by³ niezwyk³y i taki piêkny. Tylko w ten sposób mog³y¶my ¿yæ, czuæ naprawdê. Blisko morza zbudowa³y¶my ma³y domek, ¿eby w nim zamieszkaæ, gotowe na rozpoczêcie kolejnego etapu w naszym ¿yciu.
Nie wiedzia³y¶my, co siê jeszcze wydarzy, co nas jeszcze spotka, jednak m±drzejsze i silniejsze o wszystkie do¶wiadczenia, spogl±da³y¶my w przysz³o¶æ w ufno¶ci±. W koñcu Ty mia³a¶ swoj± muzykê, ja swoj± poezjê, które dawa³y nam szczê¶cie i utrzymanie. No i mia³y¶my siebie i swoj± mi³o¶æ, która przesz³a tyle prób i coraz potê¿niejsza czeka³a na nastêpne...

*****

- I co? ¯y³y¶my d³ugo i szczê¶liwie? - spyta³a¶
- Nie wiem, chcia³abym bardzo…
- Ja te¿… nie tylko w ba¶ni. Wiêc próbujmy…
mirabelka
Data publikacji w portalu: 2009-01-14
Podoba Ci siê artyku³? Mo¿esz go skomentowaæ, oceniæ lub umie¶ciæ link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 4 /g³osów: 18
Zaloguj siê, aby zag³osowaæ!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opiniê  

ekscentryczka452009-01-25 18:49
Czyta³am ju¿ na tym forum grafomañskie wypociny...durne prologi i epilogi...idiotyczne historie...ale jeszcze nie chcia³am aby to co czytam nigdy nie powsta³o...Co za stek bzdur...mi³o¶æ i talent...kto ciê tak ok³amuje kobieto... nie masz talentu i go nie bêdziesz ma³a...ten fragment o owcy i siarce to ju¿ ¿enada..a o brzuchu wieloryba te¿ ju¿ by³o...Schowaj siê w jakim lochu i pisz tylko tej co jest chyba analfabetk±, za¶lepion± mi³o¶ci± do ciebie bo trzeba ciê naprawdê kochaæ aby tolerowaæ twój pseudo talent...sk±d takie g³upoty do g³owy przychodz±...nie pij wiêcej....sumuj±c nie dam nawet z³amanego szel±ga za tê krypto ba¶ñ...bo to literacki potworek i przyk³ad jak nie nale¿y pisaæ.....

rapsodia2009-01-25 20:12
ekscentryczko45 jeste¶ niesamowicie smutn± istot±, istna ba¶niowa wied¼ma z Ciebie. Krytykowaæ jest ³atwo, natomiast stworzyæ co¶ to ciê¿ka praca. Opowiadanie nie jest z³e, napisz lepsze skoro jeste¶ takim ekspertem. Chêtnie je przeczytam.

agawa25_832009-01-25 22:31
Muszê zaprotestowaæ - ba¶niowe wied¼my s± m±dre, bo wiedz± na czym polega krytyka!!! A na pewno nie na obrzucaniu autorek niewyszukanymi epitetami.

Nora_322009-01-29 08:20
Bardzo fajna ba¶ñ:-) Na pewno nie zaprzecza talentowi, który mia³am okazjê poznaæ i doceniæ, o ile trafnie odgadujê to¿samo¶æ autorki (a s±dzê, ¿e tak). W uznaniu dla poezji tej Pani nie jestem zreszt± odosobniona. Nie wiem, z kim siê zwi±za³a, ale chyba nie z analfabetk±, gdy¿ takowe nie nadaj± siê na Muzy:-) I jeszcze-przeciwnie do ekscentryczki- ¿yczê Ci Droga Poetko (a i sobie w imieniu czytelników), by¶ wylaz³a z tych wszystkich brzuchów wielorybich czy innych skrytek i aktywniej prezentowa³a ludziom to, co piszesz "bo nie jest ¶wiat³o, by pod korcem sta³o" :-) A ekscentryczkami róznymi siê nie przejmuj, potraktuj je jako ciekawostki zoologiczne:-)

anik20092009-02-05 14:38
Có¿,trudno dodaæ co¶ wiêcej ni¿ to co napisa³a moja przedmówczyni. Mogê siê tyko popisaæ obiema rêkami...nie, jednak co¶ dorzucê: -ba¶ñ ma konstrukcjê przypowie¶ci filozoficznej -autorka ¿ongluje symbolik± i archetypami, które pseudointelktualistkom nie musz± byæ znane, ale prawdziwe "Biegn±ce z wilkami" wiedz± o co chodzi - jêzyk piêkny poetycki idealny dla ba¶ni Co do pierwszej wypowiedzi, po przeczytaniu jej mia³am ochotê obrzuciæ autorkê takim samym jadem, jak ona autorkê ba¶ni, ale có¿, lito¶æ i ¿al mnie chwyci³y, ¯a³osne ¿e takie osoby siê wypowiadaj±, dobrze,¿e ta pani umie chocia¿ czytaæ, polecam lekturê superexpresu

alopecosa2009-03-19 20:12
co czlowiek sie wczyta i zapomni o talencie co daje szczescie i utrzymanie to znow wyskakuje talent co daje szczescie i utrzymanie a na koncu mimo tych wszystkich nawet sensownych rzeczy co do zwiazkow i bycia razem znow sa talenty co daja szczescie i utrzymanie a dopiero po nich slowo o milosci. gotowa jestem stwierdzic ze jestescie zadufane w sobie z tymi waszymi talentami (co daja szczescie i utrzymanie;)

fabrizia  kwzbzeg@jadamspam.pl2009-05-02 19:13
Przesliczna basn; jestem zachwycona sposobem, w jaki Mirabelka przedstawila zycie pelne przeciwienstw, niebezpieczenstw i barier, ktore prawdziwa milosc jest zdolna pokonac. Mirabelka przedstawila to w sposob taki delikatny, nie agresywny, nie narzucajacy sie. Mila Mirabelko, szczerze zazdroszcze Ci tej milosci, choc w najlepszym tego slowa znaczeniu. Mam nadzieje, ze i ja znajde milosc, ktora pokona wszystkie przeciwnosci losu. Pozdrawiam Cie serdecznie i prosze o Twoje wiersze. Ja tez troszke pisze. Nie chodzi nam przeciez o niezwyklosc pisania, lecz o mila, serdeczna, przyjazna zabawe. Pozdrawiam wszystkie panie, Fab.

kami852010-05-08 22:42
Piekna basn :) Podoba mi sie najbardziej ze wszystkich na tym portalu :) Metafory doskonale oddaj± nasz± wspó³czesn± rzeczywisto¶æ, gratulujê kreatywno¶ci w tworzeniu ba¶niowych archetypów. Chêtnie przeczytam wiêcej opowiadañ spod Twej rêki. ekscentryczka sie nie przejmuj, bo ona to nawet do krytyki nie ma talentu ;) To biedne, zakompleksione stworzenie - widac problemy osobiste uczynily z niej taka zrzede, ze jedyna satysfakcje jaka osiaga w zyciu czerpie z zalosnych prob ponizania innych. Raz jeszcze gratuluje talentu, który zapewne daje szczescie i zycze, by dawal takze utrzymanie. Powodzenia w zyciu i weny tworczej zycze! :D

Lania2017-06-14 15:17
Absolutnie Genialna ba¶ñ...


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych u¿ytkowniczek portalu

Zaloguj siê

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj siê!

Witaj, Zaloguj siê

KONTAKT

Wy¶lij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracê nickiem lub imieniem
(je¶li chcesz: nazwiskiem), je¶li chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2022