Ba¶ñ z mg³y

Zawsze chodzi³o o mg³ê. Kiedy matkê w samym ¶rodku dnia, w trakcie gotowania lub zamiatania izby zatrzymywa³o co¶ nagle, jakby uk³ucie w piersi, jakby niemi³e wspomnienie – chodzi³o o mg³ê. Czu³a j±, zbli¿a³a siê, wchodzi³a w d³onie, a¿ puch³y jak rozgwiazdy, wchodzi³a w g³owê, m±ci³a my¶li. Czu³y j± wszystkie matki, a miarowy oddech ojców wtulonych noc± w ich ciep³e piersi pozwala³ siê uspokoiæ na chwilê, do nastêpnego razu.

Jak zwykle, gdy przychodzi³a, miasteczko jeszcze spa³o. Jej d³ugie palce, jak wê¿e wij±c siê, podpe³za³y pod okna sypialni, bieli³y je niby puchem, gê¶ciej ni¿ mróz sieci± zmarszczek. Mê¿czy¼ni mówili pó¼niej: „Nic nie zapowiada³o”. A kobiety, które ba³y siê wcze¶niej otworzyæ oczy, milcza³y jak zaklête na wspomnienie ledwo s³yszalnej melodii, urywanej raz po raz jak p³acz, jak zawodzenie. Dziwnie zachowywa³y siê zwierzêta. Je¿eli u¶pione, nawet nie drga³y; je¶li przebudzone, zamiera³y w bezruchu, jak nasz kot tamtego ranka, kiedy wabiona przez mg³ê, obudzi³a siê Ma³a Bo. Najpierw usiad³a w ciep³ej po¶cieli i ko³ysa³a leciutko wpatrzona w zamglony lufcik. Pó¼niej zaczê³a oddychaæ coraz szybciej i szybciej, rozchyli³a wargi, a jej policzki zaczerwieni³y siê, jak od ognia. Nagle wsta³a odrzucaj±c ko³drê i jednym, zdecydowanym ruchem wpu¶ci³a mg³ê do ¶rodka. Zanim jeszcze lufcik ca³kiem siê otworzy³, zanim matka zd±¿y³a wbiec z krzykiem do sypialni, Bo ju¿ nie by³o. A nim w drzwiach stan±³ przera¿ony krzykiem ojciec, nie by³o ju¿ ¶ladu nawet po mgle.

Tak zosta³am sama. Dni bez Bo mija³y mi na nudnych, codziennych zajêciach, które od czasu znikniêcia siostry, straci³y dawny posmak przygody – umar³y, kiedy zdjêto z nich magiê jej spojrzenia. W miasteczku mówiono o tragedii, która nas spotka³a, ale tak naprawdê ka¿da z rodzin cieszy³a siê, ¿e tym razem mg³a to jej oszczêdzi³a nieszczê¶cia. Szczê¶liwe matki tuli³y ocalone córeczki, rówie¶niczki moje i Ma³ej Bo. Ojcowie uradzili, by w ka¿dym domu zamontowaæ ciê¿kie okiennice i wprowadziæ nakaz ich zamykania na noc. Poniewa¿ wszyscy wiedzieli, ¿e choæ dzi¶ mg³a jest syta, wróci, na pewno wróci, zawsze wraca, choæ nikt nigdy na ni± nie czeka³, a¿ do tamtego wieczoru…

Mimo wszelkich mo¿liwych ¶rodków ostro¿no¶ci – warty na ratuszowej wie¿y, czuwania ojców i matek, ciê¿kich okiennic, jak p³yty nagrobne zamykaj±cych okna - mg³a przysz³a znowu. Czeka³am, od kiedy zbudzi³ mnie cichy szum wiatru, jeszcze nawet nie melodia, a ta tego wieczoru by³a jeszcze smutniejsza, jeszcze bardziej têskna i g³o¶niejsza ni¿ zwykle. Odbija³a siê od okiennic i echem wpada³a przez komin. Kot spa³ w nogach ³ó¿ka. Cichutko podesz³am do okna, otworzy³am je i pchnê³am okiennicê… Zawodzenie przycich³o. Kiedy oczy przyzwyczai³y siê do bieli, mog³am rozró¿niæ kilka jej odcieni tworz±cych przede mn± korytarz bez koñca. Ale nic siê nie dzia³o. Cisza brzêcza³a w uszach. Mg³a sta³a za oknem. Nie porwa³a mnie, nie wesz³a. Wyci±gnê³am przed siebie rêce. Uciek³a, jak przed ciosem. Dopiero po chwili zaczê³a owijaæ palce moich d³oni jakby bawi±c siê wst±¿eczkami z ob³oczka. Poczu³am ch³ód i drgnê³am. Cofnê³a siê przestraszona. Rozchyli³am ramiona. Ledwo dawa³o siê wyczuæ, jak g³adzi delikatnie skórê moich przedramion. Sp³oszy³ j± promieñ s³oñca. Wycofa³a siê pospiesznie. Choæ chcia³am j± przytrzymaæ, ucieka³a ode mnie, przecieka³a przez palce, umyka³a z zamkniêtych piê¶ci. Ojciec znalaz³ mnie przed domem przemarzniêt± i nieprzytomn±.

Kilka dni pó¼niej, kiedy nikt ju¿ nie wierzy³, ¿e stanie siê to mo¿liwe, wróci³y do miasteczka wszystkie porwane dziewczynki. Matki znajdywa³y je rankiem w ³ó¿kach, z których wcze¶niej zniknê³y. By³y ca³e i zdrowe, ostatni± rzecz±, któr± pamiêta³y sprzed powrotu, by³ moment za¶niêcia tej feralnej nocy. Samego porwania, ani co siê z nimi dzia³o przez tygodnie, miesi±ce, a niekiedy lata roz³±ki z najbli¿szymi, nie umia³y opowiedzieæ. I my, pe³ni nadziei, czekali¶my na nasz± Ma³± Bo, ta jednak wci±¿ nie przychodzi³a. Nadesz³y dla mnie dni niezrozumia³ej têsknoty. Ani niepokój o Bo, ani samotno¶æ ¿ycia bez niej, nie porusza³y mnie tak bardzo, jak powracaj±ce w snach i na jawie wspomnienie spotkania z mg³±. Czu³am, ¿e ¿eby odda³a mi siostrê, muszê w ni± wej¶æ. Do koñca oddaæ siê jej we w³adanie.

Wolno mija³y noce, gdy w ka¿dym szmerze z dworu dos³uchiwa³am siê wytêsknionej melodii. A¿ której¶ z okrutnie bezsennych, mg³a powróci³a. Czeka³am w otwartym na o¶cie¿ oknie, nim podpe³z³a pod nasz próg. Znów zatrzyma³a siê przede mn±. Zanim zd±¿y³am siê zawahaæ, a ona sp³oszyæ i uciec, wbieg³am w jej bia³y korytarz tak g³êboko, ¿e po chwili odwracaj±c siê, nie umia³am ju¿ dojrzeæ domu. Wszêdzie by³o bia³o.

Musia³am i¶æ d³ugo, nim z bieli zaczê³y siê wy³aniaæ dziwaczne kszta³ty nieznanych mi dot±d ro¶lin. Ni¿sze ³askota³y jêzyczkami moje bose stopy, wy¿sze siêga³y brzucha i marszczy³y miêkki materia³ nocnej koszuli, najwy¿sze, wielkie jak drzewa, pochyla³y siê, kiedy podchodzi³am i cieniutkimi ³odygami przeczesywa³y mi w³osy. Na pocz±tku subtelne ich pieszczoty nie przeszkadza³y w drodze. Pó¼niej stawa³y siê coraz bardziej nachalne i zaczê³y sprawiaæ ból. Nagle, niemal równocze¶nie, ich d³ugie pêdy owinê³y siê wokó³ moich kostek, nadgarstków i w pasie, uniemo¿liwiaj±c wykonanie choæby najmniejszego kroku. Krzycza³am g³o¶no, na pró¿no próbuj±c siê wyswobodziæ. Wtedy pochyli³a siê nade mn± jedna z najwy¿szych ro¶lin i ciasno oplot³a ramieniem moj± szyjê. W miarê jak si³a jej u¶cisku ros³a, moje si³y s³ab³y. By³oby po mnie, gdyby nagle z wielkim wrzaskiem, z gêstych g±szczy nie wyskoczy³y dziwaczne stworzenia i z niespotykan± wrêcz zrêczno¶ci± nie zaczê³y siec ostrymi mieczykami, oplataj±cych mnie ca³±, ³odyg napastników. Jak siê pó¼niej okaza³o stworzeniami tymi by³y Grindle wespó³ z Trindlami. To one wyja¶ni³y mi, ¿e ro¶liny, które spotka³am nazywaj± tu Przytulakami, a je¶li im siê pozwoli na g³askanie i tulenie zwyczajnie zadusz± ofiarê z mi³o¶ci.

Kraina Grindli i Trindli okaza³a siê równie osobliwa, jak one same. Nic w niej nie by³o podwójne, dla niczego nie znajdowano tu pary. Sami jej mieszkañcy te¿ stanowili, jakby po³ówki – ka¿dy z nich mia³ nosek z jedn± dziurk±, jedno oczko, usta z jedn± warg±, jedno ucho, jedn± nogê i rêkê. Przysz³o mi do g³owy, ¿e Grindle i Trindle mog³yby byæ po³ówkami dla siebie nawzajem, bowiem ró¿ni³o je to, ¿e te pierwsze ka¿de z opisywanych narz±dów pojedynczych mia³y lewe – oczko, r±czkê, nó¿kê, ucho, dziurkê od nosa, w przypadku ust – wargê górn±, za¶ te drugie adekwatnie wszystko mia³y prawe, a wargê ust doln±. Kiedy jednak podzieli³am siê swoim spostrze¿eniem z przywódc± przyjaznych stworzeñ, do którego domku przeniesiono mnie poturbowan± z Lasu Przytulaków, Wielki Grindl – Trindl, który jako jedyny w swej spo³eczno¶ci jedne narz±dy mia³ lewe, inne prawe, a ka¿de pojedyncze, powiedzia³, ¿e mój pomys³ jest chybiony. „Grindle i Tringle maj± ju¿ swoje po³ówki” – rzek³ z powag±. „A gdzie one s±?” - zapyta³am zdziwiona. A on odpar³ bez chwili wahania: „Tam, gdzie my¶l±, ¿e nas nie ma, a my jeste¶my tu, gdzie my¶limy, ¿e nie ma ich”.

Wielki Grindl – Trindl otoczy³ mnie opiek±. A za jego przyk³adem inne stworzonka dba³y o to czy dobrze sypiam, czy jestem najedzona, czy nic mi nie dolega. W miarê jednak, jak mój pobyt w ich obozowisku przed³u¿a³ siê, zaczê³y mi okazywaæ swoje zniecierpliwienie. Bowiem, jak siê pó¼niej okaza³o, wi±za³y z moj± osob± niema³e nadzieje. Pewnej nocy, gdy wyznaczeni do trzymania warty pod drzwiami mojej sypialni – sympatyczny Grindl i mi³y Trindl, przekonani, ¿e ¶piê, zaczêli o mnie mówiæ, nadstawi³am bacznie uszu…
„Tamte te¿ mia³y nas uratowaæ…” – szepn±³ Grindl – „Za ka¿dym razem mamy nadziejê i nic z tego nie wychodzi…”. A Trindl na to: „Ale przecie¿ której¶ musi siê udaæ, a wtedy zrobimy siê cali na sta³e, zrobimy siê ca³o¶ciami kompletnymi i têsknota pe³ni nie bêdzie nas drêczyæ…”.

Kiedy uradzono, ¿e nale¿y mnie odprowadziæ do stóp Lodowej Góry i tym samym wskazaæ kierunek dalszej drogi, zapyta³am czy tak robiono z wszystkimi porwanymi dziewczynkami i czy by³a w¶ród nich moja Ma³a Bo. Wielki Grindl – Trindl odrzek³, ¿e je¿eli mg³a j± porwa³a, to go¶ci³ j± na pewno, je¿eli za¶ nie wróci³a z innymi dziewczynkami, musi wci±¿ przebywaæ w Bia³ym Zamku Królowej Mgie³ – pani tej krainy, który stoi na szczycie Lodowej Góry.

Grindle i Trindle ¿egnaj±c mnie, wyp³akiwa³y po jednym oczku i macha³y mi jedn± r±czk±. Ich przywódca wyrazi³ nadziejê, ¿e gdy siê spotkamy nastêpnym razem, bêdzie móg³ mnie u¶cisn±æ dwoma swoimi rêkami i uca³owaæ obiema wargami. Choæ nie wiedzia³am, w jaki sposób mam siê do tego przyczyniæ, u¶miechnê³am siê i zapewni³am, ¿e bêdzie jak mówi.

Lodowa Góra by³a ogromna. Stoj±c u jej stóp nie widzia³am szczytu. Pierwszy dzieñ up³yn±³ mi na próbach wdrapania siê na ni±, niestety, wci±¿ siê ze¶lizgiwa³am. Drugiego dnia postanowi³am obej¶æ j± dooko³a, znale¼æ szczeliny, miejsca do oparcia r±k i stóp, takie, które nie s± idealnie g³adkie. Wyruszy³am o ¶wicie, a do punktu wyj¶cia wróci³am, gdy s³oñce zachodzi³o. Góra okaza³a siê idealnie g³adka, jednakowo ¶liska, niemo¿liwa do zdobycia. Trzeciego dnia, z zadart± g³ow± wpatrywa³am siê w niebo. Szczyt ukryty w gêstych chmurach wydawa³ siê bole¶nie odleg³y. Krzyknê³am kilka razy, a z moich ust wydoby³ siê ob³oczek gêstej pary, który uniós³ siê wy¿ej i wy¿ej, i wy¿ej… Nagle do moich uszu dobieg³a znajoma melodia mg³y, wyra¼niejsza ni¿ zwykle, p³yn±ca ze szczytu i otaczaj±ca Lodow± Górê bia³±, szerok± wstêg±. Równie¿ zaczê³am nuciæ, a para z moich ust, unosz±c siê coraz wy¿ej i wy¿ej, ³±czy³a siê ze sp³ywaj±cym w dó³ ¶piewaniem. Jeszcze zanim zasz³o s³oñce, Lodow± Górê oplata³a bia³a, niby ¶nie¿na droga, z pary oddechu mojego i mieszkañca szczytu, po której, ¿eby siê nie zapada³a, trzeba by³o i¶æ bardzo, bardzo szybko, prawie biec.

Gdy stanê³am na progu Bia³ego Zamku by³o jeszcze ciemno. Zdyszana usiad³am przed wej¶ciem, by odpocz±æ. Choæ próbowa³am temu zapobiec, ledwo opar³am g³owê o stary, omsza³y mur, ju¿ spa³am. Zbudzi³o mnie ³askotanie. „Widzia³am ciê” – powiedzia³ kto¶ i znów po³askota³ mnie w ods³oniêty kark. Szybko siê odwróci³am, ale za moimi plecami nie by³o nikogo. „Tu, tu” – powiedzia³ znów g³os – „Widzia³am ciê. Sama wesz³a¶ w mg³ê. Widzia³am ciê. Ona na ciebie czeka”. „Gdzie jeste¶?” – zapyta³am, jednocze¶nie unosz±c g³owê i wrzasnê³am z przera¿enia - nade mn± na d³ugiej nici wisia³a gigantyczna Pajêczyca. Chyba urazi³o j± moje zachowanie, bo nad±sa³a siê i podci±gnê³a wy¿ej na pajêczynie. Mój lêk odbija³ siê w jej ogromnych oczach i po chwili u¶wiadomi³am sobie, ¿e to jest prawdziwe ¼ród³o mojego strachu – ¶wiadomo¶æ przera¿enia. Gdy zdoby³am siê na u¶miech, Pajêczyca wyda³a siê mniej straszna i przybli¿y³a znowu. „Widzia³am ciê” – wyszepta³a i wiedzia³am, ¿e teraz ona z przyjemno¶ci± przegl±da siê w moich ¼renicach.

Potworzyca zabra³a mnie do Sali Lustrzanej Zamku. Zapyta³am mojej przewodniczki, czy to ona jest Królow± Mgie³, ale w odpowiedzi tylko siê roze¶mia³a. Szpilki jej nó¿ek stuka³y o srebrn± pod³ogê rozleg³ej komnaty, w której za grubymi zas³onami sta³y dziesi±tki ró¿nej wielko¶ci zwierciade³. Pajêczyca ods³ania³a lustra po kolei, ukazuj±c odci¶niête w g³adkich taflach odbicia wszystkich dziewcz±t, które przede mn± go¶ci³y w Bia³ym Zamku. Niektóre z nich rozpoznawa³am, przypomina³am sobie ich imiona i wykrzykiwa³am je g³o¶no. Dopiero po chwili zauwa¿y³am, ¿e ¿adna z podobizn nie ukazuje rado¶ci. Wszystkie rówie¶niczki patrzy³y na mnie ze smutkiem do¿ywotnich wiê¼niów. W¶ród ju¿ ods³oniêtych próbowa³am na pró¿no odnale¼æ Ma³± Bo. Pajêczyca dostrzeg³a to: „Gdyby jej nie zatrzyma³a, nie przysz³aby¶”. „Wiesz, gdzie jest moja siostra?” – zapyta³am, nie zwa¿aj±c, ¿e odbicia próbuj± mnie ostrzec przed niebezpieczeñstwem. Krzycz±c bezg³o¶nie przypomina³y rybki w akwariach. Potworzyca zamiast odpowiedzieæ na moje pytanie pospiesznie zerwa³a materia³ z ostatniego lustra, krzycz±c: „To jest twoje!”.

Og³uszy³ mnie huk. Upad³am i chyba na chwilê straci³am przytomno¶æ. Gdy siê ocknê³am, le¿a³am w¶ród okruchów rozbitego zwierciad³a, a Pajêczyca pochyla³a siê nade mn±. „To dla ciebie gorzej” – powiedzia³a. „Co siê sta³o?”- zapyta³am. „Rozbi³a je” – ona na to – „Lustra to jakby jej oczy, po¶rednicz± w spotkaniu. Ciebie chce widzieæ bez po¶redników”. „Królowa Mgie³?” – zapyta³am. Przytaknê³a, a gdy powiedzia³am, ¿e bardzo siê bojê, zaproponowa³a pomoc.

Pajêczyca-Potworzyca ¶ci±gnê³a po niteczce wszystkie dziewczynki z luster – spru³a je, by utkaæ dla mnie p³aszcz, który mia³ mnie obroniæ przed spojrzeniem Królowej. Du¿o te¿ mi o niej opowiada³a, o jej bezwzglêdno¶ci i surowo¶ci, o próbach, które przyjdzie mi przej¶æ. Zmêczy³y mnie jej opowie¶ci, zapad³am w g³êboki sen. ¦ni³am o labiryncie pe³nym Przytulaków. Ucieka³am przed nimi albo ratowa³am Bo z ich objêæ. Na koniec ju¿ nie ¶pi±c, a jeszcze nie bêd±c zupe³nie przebudzon±, zobaczy³am zamkniêtymi oczami p³acz±c± kobietê. £zy sp³ywa³y z jej policzków, ale nim dotyka³y ziemi twardnia³y, jak per³y. Pod³oga pokoju, w którym siedzia³a, by³a nimi zakryta tak, ¿e nie sposób by³o siê zbli¿yæ do p³acz±cej.

Pajêczyca odprowadzi³a mnie, przywdzian± w p³aszcz–zbrojê do wej¶cia jednej z zamkowych komnat i tam zostawi³a, nie daj±c ¿adnych instrukcji. Zapuka³am do drzwi. „Kto puka?” – pad³o pytanie. Przeszed³ mnie dreszcz. „Ja” – odpar³am. Cisza, drzwi ani drgnê³y. Prze³knê³am ¶linê i zapuka³am raz jeszcze. „Wpu¶æ mnie!” – krzyknê³am. „Kto puka?”. Sytuacja powtórzy³a siê jeszcze kilka razy. W koñcu nie czekaj±c, a¿ otworz±, pchnê³am ciê¿kie drzwi i stanê³am na… podwórzu mojego domu. Dzieñ by³ s³oneczny. Ojciec pali³ fajkê, mama plot³a wianek z polnych kwiatów, a Ma³a Bo bawi³a siê z naszym kotem. „Nareszcie jeste¶” – u¶miechnê³a siê, gdy mnie dostrzeg³a. Nic nie rozumia³am. Gdy rodzice wypu¶cili mnie z u¶cisków, rozejrza³am siê dooko³a. By³am w domu, nie mia³am najmniejszych w±tpliwo¶ci. Jednak, kiedy kot dla psoty chwyci³ wystaj±c± z mojego p³aszcza nitkê i zacz±³ spruwaæ moj± zbrojê, krzyknê³am: „Nie!”. Wtedy czas jakby stan±³ w miejscu, a gdy po chwili ruszy³ znowu, moi bliscy zachowywali siê, jakby mnie przy nich nie by³o – nie widzieli mnie, nie s³yszeli. „Bo jest ju¿ w domu” – powiedzia³ nieznany g³os – „tak jak widzia³a¶. Wszyscy tam czekaj± na ciebie”. Nagle znalaz³am siê w ciemnym pokoju bez okien. „Czy chcesz i¶æ do nich teraz?” – zapyta³ g³os. „Poka¿ mi siê” – szepnê³am i doda³am bezwiednie - „Chcê zostaæ z tob±”.

W ciemnym pokoju spêdzi³am kilkana¶cie nocy czekaj±c na Królow± Mgie³. Dooko³a panowa³a absolutna cisza, tak, ¿e s³ysza³am szum w³asnych my¶li. Czasem brzêczenie w uszach przechodzi³o w zawodzenie mg³y. Tak bardzo chcia³am j± znów us³yszeæ… Pewnego razu niespodziewanie sufit otworzy³ siê i do pomieszczenia wpad³o o¶lepiaj±ce ¶wiat³o, a wraz z nim zaczê³y siê na mnie sypaæ per³y. By w nich nie uton±æ musia³am poruszaæ rêkami i nogami, jak podczas p³ywania. Per³y unios³y mnie do Bia³ej Komnaty. Tu z kolei panowa³a o¶lepiaj±ca jasno¶æ. Z bólu mru¿y³am oczy. „Zas³aniaj± ciê” – us³ysza³am - „Nie mam ani ich, ani ciebie…”. Czu³am jak niæ, z której utkany by³ mój p³aszcz, o¿y³a i podobnie d³ugiemu wê¿owi zaczê³a spe³zaæ ze mnie i skrêcaæ siê w gruby k³êbek. Kiedy stanê³am w jasno¶ci, znów ubrana jedynie w nocn± koszulê, moim oczom ukaza³ siê nie kto inny, lecz sama Królowa Mgie³. Ca³a by³a ¶wiat³em i biel±. Jej twarz po³yskiwa³a, jak pokryta szronem, a zdecydowane spojrzenie zawstydza³o mnie tak bardzo, ¿e nie by³am w stanie nawet próbowaæ siê z nim mierzyæ. Jednocze¶nie ba³am siê jej wzroku i chcia³am, ¿eby patrzy³a. Jej mgielne szaty podp³ywa³y do moich stóp. Mówi³a spokojnym, melodyjnym g³osem, ani trochê siê nie u¶miechaj±c. Nie by³am w stanie s³uchaæ. Nagle zniknê³a i zapanowa³a ciemno¶æ.

Królowa Mgie³ przychodzi³a codziennie, tylko po to, by zapytaæ czy chcê z ni± zostaæ na zawsze. Gdy przytakiwa³am, u¶miecha³a siê i odchodzi³a zostawiaj±c mnie znów sam±. Teraz poch³ania³o mnie g³ównie czekanie. Rozpamiêtywa³am spotkania z ni±, my¶la³am, co mo¿e robiæ, gdy nie ma jej ze mn±, czy wysy³a mg³ê po inne dziewczêta, gdzie jest, czy jak ja o niej, ona w samotno¶ci my¶li o mnie… Czasem noc± przychodzi³a têsknota, silna jak fizyczny ból, pali³a moje cia³o i rozrywa³a duszê. P³aka³am. Na pocz±tku ¶ni³am o domu, rodzicach i Ma³ej Bo, z czasem we ¶nie i na jawie majaczy³ mi siê tylko obraz Królowej.

Gdy przyzwyczai³a mnie do codziennych wizyt, zaczê³a rozbijaæ ci±gi szeregów nieobecno¶ci±. Dni, w których ¿yczenie spotkania nie zostawa³o spe³nione, by³y czarne od bólu. Nie mog³am oddychaæ, nie umia³am krzyczeæ. Królowa przys³a³a do mnie dwie s³u¿ki, które mia³y dotrzymywaæ mi towarzystwa. Ból têsknoty jednak wcale nie mala³. Mój ¶wiat podzielono na dwoje - Tam, gdzie ona jest i Tu, gdzie jej nie ma.

Postanowi³am odprawiæ s³u¿ki i, mimo i¿ ostrzega³y, ¿e nie wolno, wysz³am z komnaty, by odnale¼æ Najja¶niejsz±. Przejmowa³o mnie piêkno jej postaci. Miêkko¶æ gestów i p³ynno¶æ ruchów. Sale Zamku, pociête kolumnami, dawa³y mi tylko kawa³ki schodów, po których przesuwa³y siê lekko jej stopy, szaty wirowa³y nad pod³og±. Na balkonach piêter, pod ³ukami pojawia³ siê wyczekiwany profil nie¶wiadomy mojego wzroku, u¶piony zamy¶leniem. Podczas wypraw by³am jak cieñ czarny, najczarniejszy, pulsuj±cy gêst± krwi±. Moje oczy robi³y siê wilgotne. Czeka³am na te chwile z niecierpliwo¶ci±, jak na najczulsz± pieszczotê. Pewnego dnia minê³y¶my siê i, gdy Królowa przysz³a siê ze mn± spotkaæ, zasta³a komnatê pust±. Jej krzyk dogoni³ mnie i odprowadzi³ ku niej. Gdy chcia³am dotkn±æ jej twarzy, by przesta³a wo³aæ, moja d³oñ zatopi³a siê w policzku, jak we mgle. Ucich³a. Spojrza³a smutno i zapyta³a: „czy chcesz ze mn± zostaæ na zawsze?”.

Od tamtego dnia nie opuszcza³am komnaty. Królowa przychodzi³a i nic nie mówi±c siada³a naprzeciw. Patrzy³y¶my na siebie. Czasem próbowa³a muskaæ pó³przezroczystymi d³oñmi moj± twarz, ramiona i rêce. Cieszy³ j± mój u¶miech. Którego¶ razu przerwa³am jej pieszczoty, spojrza³am g³êboko w oczy. Przerazi³a siê. Zamknê³am powieki i wysunê³am przed siebie d³onie, nuc±c jednocze¶nie znajom± melodiê. Zatrzyma³am palce bliziutko przy jej piersi i przez moment poczu³am ciep³o ¿ywego cia³a. Królowa drgnê³a. Nim uda³o mi siê jej dotkn±æ, zniknê³a.

Mija³y dni i noce - godziny pustego czekania. Wiedzia³am, ¿e na mnie patrzy, od kiedy ¶ciany komnaty pokry³y siê lustrami. Od czasu do czasu ich tafle parowa³y i pojawia³ siê na nich napis: „Czy chcesz ze mn± zostaæ na zawsze?”. Przesta³am odpowiadaæ. Nie ukazywa³a mi siê. Zaczê³am j± zapominaæ i cierpia³am jeszcze bardziej. Pewnego dnia odwiedzi³a mnie Pajêczyca. Zebra³a ze zwierciade³ wszystkie moje odbicia i utka³a dla mnie nowy p³aszcz. „Mo¿esz wyj¶æ” – powiedzia³a. Najpierw nie zrozumia³am, ale kiedy dotar³o do mnie, ¿e to decyzja Królowej, ze w¶ciek³o¶ci± rozbi³am wszystkie lustra.

Potworzyca wyprowadzi³a mnie z Bia³ego Zamku. I pomog³a zej¶æ z Lodowej Góry. Po¿egna³am j±. P³aszcz okrywa³ mi ca³e cia³o i krêpowa³ ruchy. W miarê jednak, jak sz³am, mój krok stawa³ siê swobodniejszy. Nie zwa¿a³am na to, ¿e okrycie siê pruje. Id±c minê³am Krainê Grindli i Trindli. By³a pusta. W¶ród porzuconych rzeczy znalaz³am list Wielkiego Grindla-Trindla informuj±cy: „Jeste¶my tam, gdzie nasze po³ówki”. U¶miechnê³am siê i zrobi³am przyjemnie spokojna. Gdy dotar³am do Lasu Przytulaków po³owa mojego p³aszcza by³a ju¿ spruta. Tym razem ¿adna z ro¶lin siê mn± nie zainteresowa³a, wiêc to ja g³aska³am je, a one z wdziêczno¶ci± usuwa³y mi siê spod nóg. Nawet nie zauwa¿y³am, kiedy wesz³am w biel. P³aszcz by³ coraz krótszy, a ja coraz bardziej zmêczona. Na horyzoncie zamajaczy³o moje miasteczko. Zaczê³am biec na spotkanie z rodzicami i Bo. P³aszcza ubywa³o, ale nie zwraca³am na to uwagi. Dopiero, gdy mg³a zupe³nie zniknê³a, poczu³am, ¿e zdjêto mi z ramion ciê¿ar materia³u. Przystanê³am tu¿ przed moim domem, Ma³a Bo z rado¶ci± wybieg³a mi na spotkanie. Nie u¶ciska³a mnie jednak. Zatrzyma³a siê na progu, jakby co¶ j± zaniepokoi³o. Widz±c moje zdziwienie, kaza³a mi siê odwróciæ.

Za moimi plecami sta³a Ona. Piêkna i rumiana od s³oñca. Jej stopy twardo sta³y na ziemi, a suknia ciasno oplata³a cia³o. Tylko jej spojrzenie wci±¿ mnie krêpowa³o. W rêkach trzyma³a k³êbek nici sprutej z mojego p³aszcza. Podesz³a, ¿eby mi go oddaæ. Jej d³onie dr¿a³y, a pier¶ unosi³ szybki oddech. Wyprowadzi³am j± nie¶wiadoma najpierw z Zamku, pó¼niej z Królestwa, odebra³am w³adzê. Nie wziê³am k³êbka. Dotknê³am jej twarzy. By³a g³adka i ciep³a. Nasze oczy zasz³y mg³±.
natu
Data publikacji w portalu: 2009-01-14
Podoba Ci siê artyku³? Mo¿esz go skomentowaæ, oceniæ lub umie¶ciæ link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 4.44 /g³osów: 16
Zaloguj siê, aby zag³osowaæ!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opiniê  

ekscentryczka452009-01-25 10:05
Nawet mi siê podoba³o...ale(zawsze jest jakie¶ ale)...ty mi tam nie pasowa³a¶...osoba pierwsza to nie najlepszy pomys³...jeste¶ za ma³o czaruj±ca...subtelne przej¶cie z tematu na temat...chocia¿ pewne w±tki urwa³a¶...ciekawa wyobra¼nia...delikatne opisy..brakowa³o eterycznego erotyzmu...to jednak ju¿ sztuka opisywanie scen intymnych...ogólnie dajê ***

madeleine2009-01-25 11:12
w³a¶nie przez wprowadzenie pierwszoosobowej narratorki opisy do¶wiadczeñ bohaterki zyska³y na intymno¶ci a ca³o¶æ wysubtelni³a siê poprzez zrzucenie dystansu trzecioosobowego narratora ten zabieg bardzo mi tu pasuje dzieki niemu powsta³a jaka¶ nowa jako¶æ :) bardzo dobrze siê to czyta :)

Irminka172009-02-07 17:49
Piêkne ..... To jedyne s³owo jakie mi teraz do g³owy przychodzi... Jak nigdy,nic nie by³o w stanie mnie oderwaæ od czytania..... Nigdy nie by³am tak poch³oniêta jakimkolwiek tekstem :)) Gratuluje :D

marinnaWR2009-02-14 11:00
Bardzo mi siê podoba³o:) lubiê zamglone opowie¶ci!

owieczkaa2009-02-14 18:57
Faktycznie, najlepsza z zaprezentowanych ba¶ni. Poza tym ja znam tê Królow± (...)

k_n2009-08-25 13:53
piêkna ba¶ñ. i z happy endem, tak jak lubiê :)

Ali992009-12-21 13:59
Cudowna, umiesz tworzyæ kobieto:)

drdrdrdrdrd2011-11-12 17:15
piêkna, czu³a, z cierpliw± mi³o¶ci±. Bo przecie¿ tylko taka jest.

Milki2013-10-29 18:50
Piêkne:-) nic dodaæ nic uj±æ:-)


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych u¿ytkowniczek portalu

Zaloguj siê

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj siê!

Witaj, Zaloguj siê

KONTAKT

Wy¶lij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracê nickiem lub imieniem
(je¶li chcesz: nazwiskiem), je¶li chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024