AniaMac Nie mogę spać, świat się załamał i uciszył, ale nie moje myśli
Przez jedną tylko chwilę zastygły, tętno przyspieszyło, posoka zalała mózg,
Powiedziałam nie, gdy chciałam tak, ominęłam łukiem, pragnąc podejść i przytulić,
Uciekłam, zdezerterowałam, wstyd mi za siebie, jestem tchórzem,
Uczucia targnęły się na rozum i dokonały przewrotu, rozum zakrztusił się krwią,
Niczego nieświadomy, nie miał szans, przekonany o sile swojej kontroli,
Zgubiony pychą, kilkukrotnie pchnięty Brutusowym ostrzem emocji,
Dogorywa w rowie zdarzeń, może go kto jeszcze wyciągnie, podniesie, wyleczy.
Kruchy pokój nie miał racji bytu ale istniał, dawał nadzieję na spokój,
Oczy zasuszone skąpały się nie w deszczu ale z deszczem i łzami,
Skóra zbladła, krok przyspieszył przymusem, nie energią, zaczęły grzechotać,
Uderzać łuski endorfin o twarde ściany czaszki, kto nie dostał pierwszy,
Ten poległ następny siłą rykoszetu, i nic nie zostało, piękne to było samobójstwo,
Choć nikt nie zapłakał, nawet ksiądz, bo pogrzebu nie było ani grabarza,
Nawet trumny czy kostnicy, ani oględzin, nikt nie wie, że ma teraz przy sobie
Zombiaka.