AniaMac To natrętne pukanie do drzwi, tak znajome, trudne do zniesienia
Tak jakby coś stukało pod powierzchnią Twojej czaszki,
Panicznie zrywasz się z miejsca, zaczynasz desperacko przestawiać meble,
Ale jest już za późno, niemoc dopada Cię na środku pokoju,
Coś magnetycznie pcha w kierunku wejścia, nie możesz się przeciwstawić,
Rozpaczliwie chwytasz się biurka, to jednak nie pomaga,
Twoje nogi unoszą się nad podłogą, dłonie nie są w stanie Cię utrzymać,
Czujesz się jak opiłek żelaza przyciągany przez magnes,
Powietrze zaczyna gęstnieć, wchodzi Ci do ust, zaczyna dusić,
nie możesz wypowiedzieć posłuszeństwa mrocznej istocie,
której jeszcze nie widzisz, ale dobrze wiesz czym jest.
Rozluźniasz palce, ciężko upadasz na twardą czarną ziemię,
Prosto w objęcia pachołka śmierci, pustkę.