smaku Fajnie, że ten temat został poruszony, bo przez wieki każde pokolenia szukają tych samych odpowiedzi, wiecznie w sumie, hmm... jak dotychczas... no i właśnie, "dobry pornos" to zawsze działa w młodym wieku, jako przynęta pewnie, potem dopiero, jak się mówi "wraca rozum" :) - jak z narkotykami dlatego, też tak się mówi, oczywiste. Potem w związku jeśli "pornosy" nadal działają, przynajmniej czasem, że się zachciewa w ogóle komukolwiek, no to można mówić o szczęściu w małżeństwie, że "nadal się kochają", po tylu latach wspólnych udręk. ;) I teraz dopiero pomijając nektary i ambrozje miłosne i narkotyki, które pozbawiają zasadniczo rozumu zawsze, oczywiste... można wrócić do realności, czyli codzienne życie, no i dopiero teraz można myśleć, jak się żyje w dobrym partnerstwie / małżeństwie / relacji, nie tylko małżonków, czy partnerów na tym samym poziomie relacji wspólnej jakiejś, ale podobnie między znajomymi, przyjaciółmi, rodzeństwem, w relacjach innych, dowolnych - zawsze da się wszystko poklasyfikować rozumnie i opisać i gotowe, hmm... i wychodzi, że przez wieki ciągle cały świat się stara w nieskończonych ilościach publikacji, rozmów, poezji, filozofii, etc. - mijają wieki, a następne pokolenia od nowa i tak co pokolenie, oczywiste. :) Dopasowanie "jak w kole zębatym" jest złe, według mnie, bo nawet takie porównanie świadczy o robieniu z rzeczy ludzkich maszyny bezrozumnej, hmm... wtedy zamiast ludzkiego związku, czy relacji, wychodzi maszyna, czy aplikacja komputerowa sterowana, nastawiona na pracę, parametry i cel. :) Według mnie w dobrym związku ludzie po po prostu lubią się zwyczajnie, znają na co dzień na tyle, że żyje się, jak w rodzinie, czyli co by nie było, to już rodzina i można na siebie krzyczeć nawet czasem, grozić, nienawidzić za coś, a potem wiadomo, jakoś mija i żyje się dalej normalnie i tak całe życie potem, no i tyle, hmm... taki rodzaj relacji, w której obie strony czują się dobrze, "jak w domu" u siebie i ze sobą, realizuje jakąś zwyczajną rodzinę, zwyczajny związek normalnych ludzi żyjących na co dzień, bez filozofii, bez poetyckich głupot, bo można się śmiać najwyżej, że "ktoś udaje poetę, znowu się zachciało pornosów pewnie" ;) itp. No i chyba tyle, tak mi się wydaje... potem i tak wszystko jest w sumie codziennością, i wiadomo, jak w rodzinach, jedni zwyczajnie żyją, jako rodziny, inni nienawidzą się na tyle, że nie chcą się znać i nawet wykreślają się nawzajem ze swoich drzew genealogicznych, krzycząc, że "ty nie jesteś moją córką! - ty nie jesteś moją matką, ani ojcem! - ty jesteś ciotka zła, z innej rodziny, ale nie z mojej!" itp. - wiadomo... jak to w rodzinie... ;D