piekna_noc87 Stoję w deszczu, wołam Twoje imię, proszę przyjdź – życie bez Ciebie nie jest takie samo…
Tyle słów Izabela pamiętała z tamtej nocy.
- gdzie ja jestem, co ja tutaj robię?
- halo! -zawołała
Odpowiedziała jej tylko cisza.
Po chwili zastanowienia uświadomiła sobie ze jest to szpital, ubrana była w koszule do rąk miała podłączone jakieś rurki i kable.
W głowie kołowało jej się tylko tych parę słów, pamiętała ból – tępy, ostry ból, pamiętała deszcz który spływał po jej ciele i łzy które same spływały po jej policzkach.
Po długich godzinach rozmyślań nad słowami które pamiętała zasnęła. Śniła o rzeczach pięknych, widziała siebie szczęśliwą, widziała ręce które ją obejmują, cala sobą czuła szczęście.
Następnego dnia czekało ja gorzkie przebudzenie z pięknych snów
***
Obudziły ją głosy ludzkie. Otworzyła oczy, nad sobą zobaczyła twarz mężczyzny, który ciepłym głosem zapytał
- jak się pani czuje?
Nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- czy wie pani gdzie się znajduje?
-tak wiem, jestem w szpitalu – odpowiedziała
- czy coś jeszcze pani pamięta?
Na to pytanie pokiwała tylko przecząco głową.
Mężczyzna szepnął do ucha coś pielęgniarce, a jej powiedział ze za chwilkę do niej wróci.
Czar jej pięknych snów zniknął… w głowie kołatało się milion myśli, pragnęła poczuć znowu deszcz na swoim ciele.
Po chwili mężczyzna wrócił, wziął ją za rękę, pomógł usiąść na łóżku. Izabela wiedziała ze już kiedyś czuła taki dotyk, w jej głowie pokazał się jej obraz jak stała na deszczu mokła, płakała i krzyczała z całych swoich sil jak jest jej źle, jak to bardzo boli, jak już nie chce żyć.
W tym samym czasie lekarz zapalił mała lampkę i zaświecił jej w oczy.
W tym momencie Izabela zobaczyła światła… samochód… czuła krzyk… słyszała pisk opon… słyszała sama siebie jak mówiła „dziękuje Ci Boże, skróć moje cierpienia, zabierz mnie do siebie”
- proszę pani czy wszystko w porządku?
Ona zaczęła mówić:
- mam na imię Izabela w tym roku skończyłam 24 lata… studiuje zarządzanie i marketing… mój narzeczony zginął w wypadku samochodowym… moje życie posypało się jak domek z kart w jednej chwili… nie mam już po co żyć… nie mam dla kogo… czuje tylko pustkę i ogromny ból… tamtej nocy stałam na drodze na której potrącił go samochód… stałam w deszczu płakałam, krzyczałam jak bardzo jest mi źle, jak bardzo nie chce już żyć… w pewnej chwili zobaczyłam samochód i poczułam ulgę – już nie będę cierpieć, wrócę do niego, będziemy razem, już nic nas nie rozdzieli…
W tym momencie urwała…
- czy coś mi się stało?
- nie proszę pani, ma pani lekkie zadrapania i otarcia nic więcej, samochód zdążył wyhamować – miała pani ogromne szczęście – odpowiedział jej lekarz, który był zszokowany jej historią.
- to znaczy ze mogę wyjść ze szpitala?
- chciałbym panią zatrzymać na obserwacji przez kilka dni, żeby się upewnić, że nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych
Izabella wstała z łóżka, skierowała swój wzrok gdzieś daleko i powiedziała
- chce wyjść na własne żądanie
- ale ja nie mogę pani puścić, po wypadkach samochodowych nigdy nie ma pewności ze nie doszło do jakiś obrażeń, które ujawnią się po dwóch, trzech dobach
- mnie to nie interesuje proszę pana, mam podpisać jakiś papierek, że biorę odpowiedzialność za to że wychodzę?
- jeśli się pani tak upiera to proszę poczekać chwilkę, uszykuje odpowiednie papiery
Izabela przyjęła jego słowa z ulga. Weszła do łazienki przebrała się w swoje ciuchy, usiadła na łóżku czekając na lekarza zastanawiała się co ma dalej robić.
Lekarz wrócił po paru minutach z dokumentacja. Izabela podpisała ja i z ulga wyszła ze szpitala. Pojechała do swojego mieszkania.
Młody lekarz po wyjściu Izabeli nie mógł sobie darować tego ze puścił ją, gdy na nią patrzył czul coś dziwnego, tak bardzo chciałby wiedzieć ze nic jej na pewno nie jest.
Szybkim krokiem skierował się do swojego gabinetu. Wiedział ze znajdzie tam jakieś informacje o tej dziewczynie. Jego rozważania przerwała mu pielęgniarka, która wolała go do pacjenta. Wychodząc postanowił że jak skończy dyżur to pojedzie do tej dziewczyny.
Izabela dotarła do swojego mieszkania. W nim poczuła znowu tylko ból, ten piekielny ból i pustkę. Poszła do łazienki wzięła długą kąpiel, po niej położyła się do łóżka i zasnęła.
Znowu śniła o swoim szczęściu, śniła każdy jego dotyk, który doprowadzał ją do rozkoszy, jego pocałunki które potrafiły ukoić jej największy ból…
Jej sny przerwał dzwonek do drzwi. Obudziła się zła, wstała założyła szlafrok i poszła otworzyć.
- dobry wieczór, przepraszam, że tak późno chciałem upewnić się czy nic pani nie jest
- skąd pan wie gdzie mieszkam?!
- spokojnie proszę pani, policja ustaliła pani dane
- proszę stad wyjść natychmiast!
Lekarz tylko na nią patrzył, widział jej wielki ból w oczach, uśmiechał się do niej przyjaźnie, delikatnym krokiem podszedł do niej przytulił ja, a ona o dziwo nie odrzuciła go, stali tak w milczeniu, w końcu Izabela wpuściła go do środka.
On wszedł do kuchni zrobił herbaty dla nich i usiadł z nią. Wypili herbatę w milczeniu.
Lekarz odważył się w końcu zapytać, czy może przyjść następnego dnia i ku jego wielkiemu zdziwieniu, uzyskał twierdząca odpowiedź.
Przychodził do niej codziennie, po jakimś dziewczyna zaczęła się otwierać przed nim, a on czul ze się w niej zakochuje.
Po trzech miesiącach zostali para, jemu wydawało się że ona w końcu zapomniała o swoim traumatycznym przeżyciu, jej wydawało się że w końcu jest lepiej, jednak ból towarzyszył jej ciągle.
***
Tego wieczoru wracając z pracy kupił dla niej kwiaty i czekoladki, chciał uczcić ich rocznice - w końcu minęło pół roku od ich pierwszego spotkania.
W domu przygotował kolacje ze świecami i czekał na nią.
Izabela wróciła zmęczona do domu, ucieszyła się kiedy on złożył jej życzenia, dal jej kwiaty.
Usiedli razem do kolacji, rozmawiali śmiali się – wszystko było jak w cudownej bajce.
Po kolacji usiedli razem z lampka dobrego wina. On tulił ja do siebie, chciał zapamiętać jej oczy, zapach jej włosów, smak jej ust…
Całował ja po oczach, policzkach, bawił się jej włosami, delikatnie głaskał ja po twarzy, rekach, muskał jej szyje, całował najdelikatniej jak umiał, szeptał do ucha jak bardzo ja kocha.
Ona odpowiadała mu tym samym…
Ich dusze i ciała złączyły się w jednością, przeżywali wielka cudowną rozkosz. On był cały jej, a ona cała jego.
Kiedy on zasnął, ona wstała z łóżka, ubrała się po cichu wyszła z domu.
Poszła na ta drogę… stała, płakała, a deszcz padał tak jak tamtego dnia…
Po jakimś czasie wróciła do domu usiadła przy biurku i zaczęła pisać ocierając łzę…
-” kochany mój, dzisiaj mija pół roku jak jesteśmy razem, wiem ze Ty myślisz, że zapomniałam o tym co się stało… dzisiaj byłam na tej drodze… deszcz padał tak jak tamtego dnia… mój ból był taki sam jak tamtego dnia… wybacz mi proszę, nie potrafię tak dłużej żyć… nie obwiniaj siebie za to że chce odejść… ułóż sobie życie z inna dziewczyna… nie płacz po mnie… wybacz mi…
Izabela”
Wyjęła z kieszeni kilkanaście tabletek, połknęła je i zasnęła powoli.
On stal nad jej grobem, czul tylko ból, tego dnia padał deszcz a on krzyczał:
Stoję w deszczu, wołam Twoje imię, proszę przyjdź – życie bez Ciebie nie jest takie samo…