smaku Zastanawiam się czasem, jakie bym miał imię, będąc dziewczyną, jakie by mi pasowało, hmm...
... czy przyjemniej jest być lesbijką mając swoje własne, prawdziwie imię, przydomki, jak zawsze i te same... jak by to było?
Gdybym był w świecie samych dziewczyn, które traktowałyby mnie jako swoją koleżankę, jedną z nich, taką jak one, dziewczynę czyli, hmm...
Jak by do mnie mówiły? Jak by mnie nazywały? Czy by mi to odpowiadało, pasowało, czy raczej nie i bym nie chciał i bronił się, żeby tak do mnie, lub o mnie nie mówiły, bo mi to nie pasuje jakoś, hmm...
Gdyby mówiły do i o mnie "ta dziewczyna" - wskazując na mnie, o mnie, na jedną z wielu, między innymi, żeby pokazać, o którą chodzi.
Czy mówiłyby do mnie "cześć dziewczynka, witaj kochanie, kochana, jak się masz dzisiaj, jak mija dzień, miła?", hmm...
Ciekawe, czy moje myślenie i odczuwanie i widzenie i rozumienie świata może nawet, zmieniłoby się, że czułbym się po jakimś czasie naprawdę, jak dziewczyna, jedna z wielu, z nas, a nie ja i one, dziewczyny, hmm...
Czy zacząłbym się zmieniać nie tylko w myślach, ale i w uczuciach, w emocjach, w zachowaniu, w decyzjach nawet, w rozmyślaniu, widzeniu świata, we wszystkim...
Potem nagle zapomniałbym, że byłem kiedyś facetem... gdybym sobie przypomniał, to bym nie mógł uwierzyć, jak mogłem być facetem kiedyś, przecież czuję, wiem, rozumiem, mam świadomość zwyczajną naturalną, kim jestem, dziewczyną przecież, oczywiste... jak mogłem być kiedyś facetem, jak to było możliwe w ogóle, jak to było kiedyś czuć się i być facetem w ogóle, hmmm...
I strach by mnie pewnie oblatywał na samą myśl, jak bym sobie przypominał coś takiego, że chyba jestem jakiś inny, czy na pewno jestem dziewczyną? Nie chcę umierać... myśląc, że mógłbym znowu być facetem, to jakieś uczucie jak śmierć natychmiast, nieistnienie, o Boże... nie chcę umierać... jakbym znikał z mojego świata, gdzie żyję naprawdę... jakbym miał umrzeć, jako nie istniejący, chwila moment...
Lepiej tak nie myśleć, oczywiste... jestem dziewczyną, oczywiste - od razu bym sobie przypominał i przywoływał się do porządku, żeby się nie bać...
Moje koleżanki by mi zawsze mogły pomóc, widząc, że coś mi się dzieje i wystarczy, że oderwą mnie od myślenia i rozmyślań i zawołają, jak zawsze... i będę wiedział, że tylko mi się zdawało, wszystko wróciło do normy w myśleniu, tylko mi się zdawało, znowu wracam do życia, uff... dobrze, że są... jak to super jest mieć tyle koleżanek wszędzie dokoła siebie, być jedną z nich... i one nie zauważają różnicy, ale to raj, Boże Święty, dzięki Bogu...
... i szybko bym do nich szedł, czy biegł, jak mnie wołają, żeby nie opóźniać grupy i zajęć i życia aktualnego, bieżącego... żeby nie pytały, czy ze mną wszystko w porządku aby, że coś zamyślony chodzę, hmm...
... szybko bym wracał i znowu wszystko dobrze... uff... całe szczęście...
Potem bym już zapominał od razu...
Jakie to musi być piękne być dziewczyną, pośród wielu nas, dziewczyn...
... marzenia...
Ciekawe jak to będzie... ale to musi być super... nie mogę się doczekać naszego Raju...
Jak czegoś nie będę wiedział, to one mi powiedzą i wytłumaczą... tak, całe szczęście... ale to piękne, uff... jakie to szczęście mieć tyle miłych, dobrych koleżanek przy sobie, wszędzie... dzięki temu mogę być szczęśliwy, radosny, wolny, żyć po prostu, nie bojąc się... być u siebie w domu... jak wszystkie... my...
Jakie to szczęście, uff...