unnamed - blog

Artykuły w działach: Nowe wpisy Autorki blogów Pomoc do bloga
unnamed Rozpacz ma w sobie coś z przyszłego topielca. Usadawia się różnie, ta płytsza uwalnia się przez łzy, w końcu może zacząć brakować powietrza jak przy zachłyśnięciu się wodą, ból w klatce spłyca i przyspiesza oddech, powietrze za szybko ucieka i łka się głośniej, ale jednak w tym procesie coś się uwalnia. Czasem rozpacz usadawia się głębiej, gdzieś w podbrzuszu i wtedy zaczyna boleć całe ciało,nieustannie falując. Nie myśli się wtedy o oddychaniu, to co przede wszystkim się odczuwa to kamień, który zaczął rozkwitać na wysokości płuc i cały czas się rozrasta. Jest się pod wodą. Kiedy się idzie kanałem morskim, jest taki moment, w którym widać jak zmienia się tafla wody, jak rzeka przemienia się w morze. Jej leniwa i gładka powierzchnia zaczyna nagle się burzyć i falować. Tafla wygląda jakby została równo przecięta, rozdzielona.
Jakby ktoś niewidzialną ręką wskazał, że tu kończy się jedno, a tu zaczyna drugie, na tym, co nierozdzielne. To ciągle jedna woda, w tym samym kanale, która po prostu oddziela się od siebie. I tylko w tym jednym punkcie uderza świadomość tego rozłączenia, a może połączenia. Jestem wodą,mogę przybrać każdy kształt jaki akurat jest potrzebny poza własnym, on niczemu nie służy.
 KOMENTARZE (2) 
smaku To ciekawy stan pewnie, jak duch szary w szarej mgle i w szarości otoczenia i całego świata, hmm... pan Bruce Lee mówił kiedyś, że trzeba być jak woda, woda przyjmuje każdy kształt naczynia, do którego wpływa, hmm... brzmi trochę strasznie, jak thriller, bo to jak pasożytowanie, przykładowo, szary duch wpływa w człowieka i przejmuje jego ciało i co teraz. Jak w Matrix - te systemowe obiekty wcielały się w ludzi, przejmując ciała ludzi - systemowcy są szarymi obiektami, jak woda, albo para, mogą przechodzić do dowolnego organizmu i przejmować go, wypełniając i przybierając kształt przejmowanego organizmu, no i właśnie... horror, oczywiste, hmm... ludzie też tak mają czasem, jak za długo nie mają kontaktu ze światem i z ludźmi, zaczyna się być szarym, lekkim duchem... przestraszonym, ciągle w lęku przed każdym szmerem, krzykiem, głosem, wszystko straszy, jak w cichym, szarym świecie pustki jakby kryminalnej, czy Milczenie Owiec... że za chwilę na pewno ktoś przyjdzie, albo "na pewno mówią o mnie" i mnie obgadują i uważają za chorą... przykładowo... albo za ducha, jak w tym filmie "Inni" z Nicole Kidman... patrzeli przez okno, jak duchy, czy ludzie nie idą... :)
2019-09-01 19:50
varicella Trafiłaś do mnie tym tekstem. Jakos boleśnie. Mam nadzieje, ze tylko dzis.
2019-09-01 20:19
unnamed Telefon nie dzwoni, właściwie to dobrze, trudno by się było przekrzyczeć przez wiercące wiertarki i spadający tynk. Przejrzałam już całą archiwalną korespondencję mailową, ciągle nie potrafiąc zrozumieć na czym polega współpraca z ludźmi. Powinniśmy się dziś pakować, ale pudła nie dojechały, jak opowiadała w piątek Paulina, w firmie z kartonami również panuje nerwowa atmosfera i nie zdążyli ich wysłać. Siedzimy zasypani przedmiotami z kasy, którą od dziś też zaczynają remontować, i … ciastkami. Okazało się, że na Dzień Dziecka w szatni było ukrytych jeszcze jakieś 10 pudeł, których nikt nie zauważył, więc zostaliśmy z tym dziecięcym spadkiem. Pomimo że mieszanka krakowska zawsze gościła w mieszkaniu mojej babci, to przy 35 stopniach trudno jest czerpać przyjemność z galaretek w czekoladzie. Kiedy już wejdziesz na samą górę, to lepiej z niej nie schodzić, rusztowania na klatce nie ułatwiają przemieszczania się, szczególnie z monitorami komputerów, a robotnicy przestali już zwracać uwagę na to co spada z góry gdy wiercą w sufitach. Na teren budowy wstęp jest wzbroniony, chyba że ty sama stajesz się budową. Na pył nikt już nie zwraca uwagi, a kalendarz na moim biurku wygląda jakby był pokryty trzyletnią warstwą kurzu. Trzy lata, kiedy się wydarzyły? Zastanawiam się, myśląc o jutrzejszym spotkaniu. Dyrektor ma urlop, sekretariat nieczynny, ktoś krzyczy: uwaga!
 KOMENTARZE (2) 
smaku lubię to! ;)
2019-07-30 14:46
smaku U mnie nigdy nie dzwoni telefon, więc w ogóle zapomniałam, jak to jest, dzięki Bogu, czyli mnie, uff... jak w tej piosence fajnej Eight Wonders 'Phone stops ringing', lub jakoś podobnie, ciągle jakieś roboty drogowe robią wszędzie, albo koszenie, inne dźwięczące, głośne rzeczy, przyzwyczaiłam się, przynajmniej wiem, że świat żyje, ludzie coś robią, wszystko dobrze na świecie, skoro trawę koszą, chodniki poprawiają, znaczy że nie ma wojny, ani nic złego się nie dzieje, więc mogę spać spokojnie, mimo, że wszędzie coś wiercą, szurają, stukają, brzęczą, krzyczą nawet, jak to na budowach, generalnie, oczywiste... maile czasem sprawdzam, żeby nie nazbierać za dużo spamu, bo po kilku dniach 2000 listów trzeba usuwać hurtem bez sprawdzania nawet, bo kto by to, oczywiste... staram się być na bieżąco z klawiszem , oczywiste, lubię porządek i żeby śmieci mi nie zalegały nigdy, to dlatego pewnie, oczywiste, hmm... z ludźmi to współpracuję na tyle, na ile akurat i co, oczywiste, nigdy się nie zastanawiałam nad tym, jak to działa, bo to zależy od bieżącej chwili i zdań zawsze, oczywiste, więc wystarczy zrobić we współpracy sensownej i tyle, hmm... pudła to stoją od lat w tym samym miejscu, zawsze spoglądając myślę sobie, że kiedyś wreszcie czas je przejrzeć w ogóle i co one tu robią, hmm... przyjdzie czas, nie dziś, oczywiste, priorytety... hmm... akurat jestem na urlopie, sekretarka ma wolne, a po nocy znowu ktoś nie może spać i walczy z jakimiś duchami, zabija tyle różnych istot wymieniając po imionach, lub nazwach, że nawet już nie próbuję usłyszeć, kogo akurat zabija, zawsze tak ma ten ktoś tam z innych pokoi w okolicy, wszyscy go znają chyba, ale nie mogą ustalić źródła głosu, żeby zapytać kto to... hmm... a poza tym, na urlopie za dużo się nie dzieje z reguły, hmm... muszę uważać zawsze, żeby mi nie zabrakło papierosów ani kawy, ale często jest tak, że kiedy mi nie brakuje, to akurat nie mam ognia, albo mleka, albo cukru, hmm... zawsze i tak muszę iść do sklepu po coś, bo zawsze czegoś mi brakuje, a powtarzam sobie codziennie, żeby się obkupić raz porządnie, żeby nie musieć wychodzić przez kilka dni, hmm... ktoś krzyczy, muszę sprawdzić, co się dzieje, znowu straż pożarna, pewnie ktoś skacze z okna znowu, hmm... teraz policja, karetka znowu, znowu kogoś zamykają w psychiatryku, pewnie nie dał rady w walce z reptiliantami, pewnie się zdarza, no nic... ok, póki urlop, czas na kawę, piękny lipiec...
2019-07-30 14:58
unnamed Łaknęłam twego żaru jak ćma, która rozpościera skrzydła. Ogień. Twoje oczy płonęły.
Chciałam nas ukoić, a wznieciłam pożar. Zgasić brzask. Nim ćma ze zmęczenia oprze swe skrzydła o blask, który ją oślepił.
 KOMENTARZE (3) 
amol72 lubię to! ;)
2019-02-23 00:02
SOUL33 lubię to! ;)
2019-02-27 19:27
frick lubię to! ;)
2019-03-16 11:06
unnamed Rozmowa przez telefon. Wieczór, śnieg pada w kształcie tych płatków, które zwiastują, że zbliża się zima. Próbuję poważnie porozmawiać z rodzicami.
- Mamo, ale ja nie o to pytam. Ty mi opowiadasz fabułę, ja znam fabułę.
Jakiś starszy pan uznał, tak jak ja, że to świetna pogoda na zapalenie papierosa. Przysłuchuje się, ja też próbuję wsłuchać się w odgłosy dobiegające do mnie z telefonu. Tata coś odkrzykuje, nie słyszę dokładnie co, staram się dalej drążyć swój temat. Pan obok, uparł się, że będzie palił tego papierosa na środku chodnika, dokładnie jak ja. Tylko, że ja stoję przed wejściem do domu, a on pójdzie sobie gdzieś dalej. Moja matka w końcu odpowiada na jedno z pytań – Słuchaj, wydaje mi się, że każda relacja jest w pewien sposób niszcząca – i tym sposobem uspakaja mnie. Nie muszę ciągle podejmować jakiś radykalnych działań, które doradzane są z troski, ale bardzo dalekie od moich intuicji. Chcę jeszcze coś powiedzieć, w tej samej chwili ona zaczyna też coś mówić, ale już nie do mnie.
- Mamo, czy wy naprawdę musicie ze sobą rozmawiać wtedy, gdy do ciebie dzwonię?
W odpowiedzi słyszę: „Poczekaj”. Dobrze, poczekam.
 KOMENTARZE (3) 
sheen lubię to! ;)
2018-11-22 12:08
Skotopaska lubię to! ;)
2018-11-22 13:40
Skotopaska Skąd ja to znam...
2018-11-22 13:40
unnamed Kiedy jesteśmy dziećmi dorośli czytają nam bajki, a potem uczą nas czytać baśnie. Później przychodzi czas cudzych opowieści i historii przez duże h, która podobno jest wspólna nam wszystkim. Nawet nie zauważamy, kiedy powstaje w nas pragnienie do tworzenia naszych własnych opowieści. Zaczynania zdania od „Pamiętam jak...”. Pamiętam. Nikt nas nie uczył, że za każdym zdaniem kryje się jakaś gorzkość, tęsknota, iluzja. Nikt nas nie uczył, że kiedy zacznie się już opowiadać, będzie to bagaż pamięci, który niejednokrotnie będziemy starali się porzucić poprzez inną opowieść. Nikt nas nie ostrzegł, że nie ma się gdzie śpieszyć. W końcu dosięgają nas wielkie historie, cudze opowieści, własne anegdoty i zaczynamy tęsknić, aby ktoś od nowa nauczył nas czytać baśnie.
 KOMENTARZE (7) 
PorywWiatru lubię to! ;)
2018-09-22 11:58
sheen Staję się absolunie przewidywalna - tak lubię to!
2018-09-22 15:56
Ewuska lubię to! ;)
2018-09-22 16:19
SOUL33 lubię to! ;)
2018-09-28 18:05
Zarra lubię to! ;)
2018-11-20 21:27
Skotopaska lubię to! ;)
2018-11-22 13:40
frick lubię to! ;)
2019-03-16 11:06
unnamed Od momentu, w którym wstała minęły trzy godziny, zdążyła już zacząć pić drugą kawę i wypalić czwartego papierosa. Otworzyła okno tak, że deszcz wpada do mieszkania. Ma zaległości, we wszystkim. Przez chwilę patrzy przez okno, zamyka oczy: „a gdyby tak...uciec”. Znowu? Przyjdą nowe, inne i obezwładnią dokładnie w ten sam sposób.
Sama to sobie zrobiła. Ostatnie trzy miesiące sama sobie zrobiła i nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: po co właściwie? Ma zaległości w papierach, rozmowach, niewysłanych rzeczach. Nawet to, co skończone wydaje się nie przynosić żadnego efektu. Żyje tak od spotkań do spotkań – tych, przy których odlicza się sekundy, aby wreszcie można się było pożegnać i tych, w których chce się je zatrzymać, ponieważ w końcu trzeba będzie się rozejść. Ma zaległości „w rozmowach decydujących” i w kwestiach zawodowych i tych osobistych, gdzie trzeba nadwyrężyć mięsień sercowy i może zadać wreszcie jakieś dookreślające pytanie.
Całkiem nieźle się zaprogramowała, tylko zapomniała o motywacji.
 KOMENTARZE (4) 
sheen Bardzo lubię to
2018-09-04 21:42
SOUL33 lubię to! ;)
2018-09-04 21:52
freeberde "Motywacja" to nie jest słowo poetyckie czy literackie... Nawet nie filozoficzne... Ja to myślę, że początek i koniec jest najważniejszy. Szkoda, że zakończyłaś tym słowem, aż mi się nieprzyjemnie zrobiło... Kusi mnie, ale nie napiszę jakimi słowami bym to zastąpiła, bo Ty świetnie piszesz i masz swoje odczuwanie słów.. Jednak dla mnie to jest zgrzyt. Na początku literatura, a na końcu psychologia :)
2018-09-04 23:20
frick lubię to! ;)
2019-03-16 11:07
unnamed Gdybym sobie ufała, byłabym kimś innym. Zrobiłabym dużo rzeczy, które nie mieszczą się w ramach. Spełniałabym się w krawędziach. Ocierała więcej. Więcej brała
– i odchodziła pierwsza. Nie czekałabym. Na nią. Na nich. Na siebie. Na czas. Byłabym na czas.
Nie bałabym się miejsc, w które przychodzę spóźniona o rok czy więcej. Nie chodziłabym po śladach, które nie były przeznaczone dla mnie, zostawiałabym własne. Wittgenstein twierdził, że jeśli nie można czegoś powiedzieć należy to pokazać, więc zamiast urywać zdania, wyrażałabym ich znaczenie całą sobą. Za głośna we własnej ciszy zaczynałabym od nowa. Opowiedziałabym siebie od nowa.
 KOMENTARZE (8) 
Desqueyroux_Ber Jeden z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejszy, tekst jaki czytałam na tym portalu - poważnie :-) A oksymoron: "Za głośna we własnej ciszy" jest nie tylko porywający, ale także bardzo trafny :-) Odpowiednie dać rzeczy słowo! Nie każdy to potrafi - gratuluję, bo należysz do elitarnego grona wybrańców Muz :-)
2018-05-17 09:06
Desqueyroux_Ber *Miało być: ...jeśli nie najpiękniejszy tekst, jaki czytałam... - przecinek pojawił się nie tam, gdzie miał ;-)
2018-05-17 09:36
SOUL33 Dzień dobry Unnamed:)Wrażliwość...duszy i serca to czar,dary,skarby człowieka...:),które subtelnie mówią o Niej..:))Nie przemijają ślady delikatnego istnienia...,malują świat od nowa...,leciutko muskając ciszę... melodią słów niewypowiedzianych...,bo piękno jest w Tobie...:))Pozdrawiam serdecznie...:))
2018-05-17 10:43
amol72 Tak do konca to nie ufam sobie. Tyle sie znamy, ile zycie nas doswiadczy. Kazdy czas jest dobry na zmiany, wiosna budzi przyrode do zycia☺ Majowe pozdrowionka☺
2018-05-17 11:25
Heptameron Desqueyroux_Ber - I znowu nie podałaś źródła, że cytujesz Norwida! ;-) Zapomniałaś już, że na tym portalu wiedza jest przestępstwem ;-)
2018-05-17 14:52
unnamed Bardzo Wam dziękuję! :)
2018-05-17 21:23
freeberde Gdyby bliska mojemu sercu Dziewczyna z Przeszłości poprosiła mnie o spotkanie i powiedziała mi w oczy to, co Ty tu napisałaś to odpowiedziałabym jej tak : No to zaufaj sobie teraz. Może już teraz możesz sobie zaufać. Zrób rzeczy, które nie mieszcza się w ramach. Spełnij się na krawędziach. Więcej bierz. Pierwsza odchodź. Nie czekaj na nikogo. Nie bój się miejsc. Nie chodź po śladach innych, zostawiaj własne. Wyrażaj to kim jesteś – całą sobą. Zacznij od nowa. Opowiedz siebie od nowa.
2018-05-18 17:33
freeberde Kiedyś ludzie umierali młodo. Najwybitniejsi poeci, malarze, aktorzy, muzycy - umierali młodo. Naprawdę wielu wielkich kończyło żywot między 30-tym i 40-tym rokiem życia... A zatem stworzyli swoje życie wieczne w przeciągu 10-20 lat... Teraz życie się przedłużyło... Jeśli ktoś naprawdę chce to może zacząć Nowe Życie w wieku 40-tu i 50-ciu lat... Nie chcę tu napisać, że: „nigdy nie jest za późno“, bo to nieprawda. Być może w wieku 70-ciu czy 80-ciu lat już nie będziesz mieć siły... Ale moim zdaniem nawet do 60-tki można próbować żyć „od nowa“ :)
2018-05-18 17:35
unnamed A potem się okazało, że to jednak dotyka
i że w naszej ciszy trudno jest odnaleźć
jakikolwiek ślad po rozmowie

Napęczniałam tym czego nie chciałaś, inaczej
musiałabyś uznać zamęt tam, gdzie
nie można zapanować nad burzami

Nawet to zręcznie zrobiłaś, szorstko
jak skoszenie pierwszej wiosennej trawy
Hałas, który otoczył nasze spotkanie
nie mówił o niczym istotnym

Zakryłaś się przede mną, a ja
odwróciłam od Ciebie wzrok
Wieczór unosił zapach traw
i tego co ciągle jeszcze kwitnie

Tak trudno się rozeznać co
dziś nam umarło
 KOMENTARZE (8) 
Dallas7 lubię to! ;)
2018-04-14 14:59
Sweet_Chilli lubię to! ;)
2018-04-14 18:09
HoneyM86 lubię to! ;)
2018-04-14 22:54
SOUL33 lubię to! ;)
2018-04-14 23:02
meitar Dobrze ujęte i ból wyczuwalny. Lubię takie pisanie. rnRozdarć takich, nie.
2018-04-19 23:01
sheen Pani Dalloway wróciła Pani, z bukietem hortensji stoję i w szczęście nie mogę uwierzyć 😊
2018-04-19 23:05
unnamed O! A ja dziś kupiłam tulipany, ale to bardzo miłe przywitanie :)
2018-04-20 14:40
pestkav lubię to! ;)
2018-05-17 22:15
unnamed W domu. Mama opowiada jaką piramidę wartości ułożyli szóstoklasiści. Składała się z pięciu segmentów:
1. Rodzina
2. Przyjaźń
3. Szczęście
4. Jedzenie (!?)
5. Rozsądek (!!?)
Później w ramach lekcji czytali fragment z „Oskara i Pani Róży” i doszli do wniosku, że są durni, ponieważ najważniejszą wartością jest życie.
 KOMENTARZE (4) 
varicella :-D
2017-04-15 10:00
varicella U mnie też jedzenie jest przed rozsądkiem.
2017-04-15 10:01
unnamed Zastanawiam się...ale w wieku 13 lat nie postawiłabym na rozsądek :)
2017-04-15 15:58
amol72 W mojej piramidzie wsrtosci nr.1 to milosc☺ I trzeba zyc, aby kochac.Nie zyje po to, aby jesc😄
2018-05-17 11:30
unnamed Zamknęłam Ci usta jednym prostym zdaniem. Więcej pisać nie będę. Szkoda mi energii, którą muszę kumulować, aby wstawać z łóżka. To jak liczenie owiec, tylko że odwrotnie. Ludzie mnie ostatnio pytają, zresztą podobnie jak dziesięć lat temu, co ja chcę robić w życiu. Nie wiem, czy to jakiś nowy trend, czy to jest jedno z tych pytań obojętnych, typu: „Co słychać?”, „Jak się czujesz?” itp. No więc, ja chcę się w życiu rozpłynąć, ale się okazuje, że za bardzo jestem biologiczna. Cielesna za bardzo, że mi to ciało strasznie zawadza i jeszcze się ciągle czegoś domaga, przeważnie tego czego dać mu nie mogę, więc muszą mu wystarczyć substytuty. Duszy już nic nie wystarcza, więc przestałyśmy gadać.

Zamknęłam Ci usta wieloma zdaniami. W knajpie. W nocy. Przez Messengera. W mailach, smsach. W przerwie na papierosa. Przy kawie (tej drugiej). Cholera, ile tego było? Kto by to policzył? Kiedy się w końcu zaczyna mówić, to się mówi od wewnątrz, to się zaczyna od niewyrażalnego. O wszystkim innym i tak wszyscy mówią. I kiedy już ci się wydaje, że coś wyraziłaś, to nagle słyszysz pospolitą ciszę, a potem, że jesteś mądra. Cała ta mądrość jest mocno przereklamowana, jak posądzanie o przeczytanie nie wiadomo jakiej ilości książek. Ze ścian się uczę, ściany zawsze mówiły najwięcej. Reszta, to tylko przypuszczenia. Właściwe, to wcale nie jest miłe, że ktoś, kto mówi ciągle, nagle przy tobie zaniemówi. To wcale nie jest miłe, czekać miesiąc na odpowiedź, z której wynika, że ktoś nie wie co odpowiedzieć. Właściwie, to wcale nie pomaga, usłyszeć: „Może ty jesteś na to za mądra”. Nie pomaga, że nie wystarcza i się samemu nie starcza.

Zamknęłam Ci usta słowem. Ludziom się wydaje, że aby zdać egzamin, iść do pracy,czy na kawę to trzeba wszystkich pożreć. A już na pewno nie można być introwertykiem, flegmatykiem, fobikiem czy neurotykiem. Ludziom się wydaje, że wystarczy tylko pożreć te cechy i zacznie się skakać. Błąd. Prędzej zeżresz samą siebie. Składasz się ze ścian, ciszy i obecności, a potem jej braku, a potem ze słów, a potem z ciała. Ludziom się wydaje, że wiedzą cokolwiek, bo usłyszeli pierwsze zdanie. I zaniemówili lub sobie poszli.

Zamknęłam Ci usta, bo mogłam.
 KOMENTARZE (8) 
Fade lubię to! ;)
2017-03-09 17:27
caprice "(...) bo mogłam"...a co się stanie, jeśli będziesz chciała????
2017-03-09 17:44
kwadracik A ja wysłałam tyle pytań...i żadnej odpowiedzi...Chyba mam prawo wiedzieć na czym stoję? A może już...leże,tylko nie wiem,że upadłam...
2017-03-09 18:11
meitar O, tak lubię to. Lubię to, że są ludzie, którzy myślą w ten sposób. Dla mnie najbardziej uwalniającym odkryciem jest to, że nie chcę skakać, wolę pozostać sobą, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Są nawet ludzie, którzy potrafią łączyć te dwa światy: dbać o wyznawane wartości, a jednocześnie skakać, skakać, aż do utraty tchu, by wycisnąć życie jak cytrynę, bo nie lubią rezygnować z niczego, bo są ambitni. Ja przyznaję, wolę się przyglądać, w ten sposób się uczę.
2017-11-12 11:14
meitar I dziwny jest ten świat, że rzadko kiedy człowiek naprawdę mówi od środka. Nie winię jednak za to ludzi, przesiąkli, dali się przeżreć temu światu, nie umieją inaczej. Jednak bardzo bardzo mnie cieszy, kiedy znajduję taką osobę, która jeszcze chce, potrafi. Gdy trafia się taka chwila. To tak jakby odnaleźć brakujący element w tym świecie. Rozmowa.
2017-11-12 11:17
misspoo lubię to! ;)
2017-12-30 14:53
Dallas7 lubię to! ;)
2018-04-14 15:01
pestkav lubię to! ;)
2018-05-17 22:20
unnamed Przez większość czasu jednak nie rozumiem dlaczego J. skoczyła z mostu. Nie jestem najlepsza w zapamiętywaniu dat, lepiej pamiętam daty śmierci niż urodzin. Zresztą rocznice śmierci są czymś dziwnym, chodzimy przez cały dzień z kimś, kogo nie umiemy już wyartykułować. Zawsze mnie kusi, aby na pytania ślubo-podobne odpowiedzieć: „Nie wiem, lepiej się znam na pogrzebach”. To fakt, byłam na większej ilości pogrzebów niż ślubów.

Ostatnio, spacerowałam z jej książką po parku, bo częściej jednak spaceruję z jej książkami niż je czytam. Jeszcze nie umiem, zatrzymałam się na wstępie, o niej. I kiedy tak spaceruję,ze świadomością posiadania jej książki w plecaku, to przypływa jedno z najbardziej absurdalnych zdań, jakie można napisać o drugim człowieku: „Ona tymczasem wolała w sytuacjach podbramkowych wycofać się, schować, zniknąć...”. Przez większość czasu jednak nie rozumiem dlaczego J. skoczyła z mostu. Była młoda, starsza o rok. Nieprzeciętnie inteligentna – publikacje, konferencje, stypendia i projekty. Kariera naukowa pod okiem jednej z najlepszych profesorek. A jednak to za mało, a przecież więcej niż u większości, która stara się unikać zbyt bliskich kontaktów z mostami. Filozofia i teatr. Czasem zdarza mi się o tym napomknąć i potem dostaję wiadomość o pierwszej w nocy, że to jednak trudno z tego mostu skoczyć. Po takiej wiadomości nie pozostaje mi nic innego jak przyznać, że może jednak lepiej ze mną na piwo nie chodzić. Mówią, że to okrutna forma zabicia się, długa. Z drugiej strony wpatrując się w wodę łatwo zapomnieć, że przydusza (jak blisko do duszy).

Przez większość czasu jednak nie rozumiem dlaczego J. skoczyła z mostu. Mission: to be where I am – tytuł jednego z utworów Jana Garbarka, którego ostatnio namiętnie słucham. Tytuł jest zresztą cytatem z wiersza Tomasa Tranströmera, jak wszystkie na tej płycie o wdzięcznym tytule: It is OK to listen to the gray voice.
 KOMENTARZE (1) 
Ala44 lubię to! ;)
2017-02-24 16:59
unnamed Nie udało mi się pisanie papierowych listów. To znaczy popełniłam całe dwa takie listy, jeden nawet wysłałam. Odpowiedź przyszła smsem.

Nie udało mi się odnaleźć adekwatnych form wypowiedzi dla komunikatorów. Przeważnie przerastają i komunikator, i odbiorców, szczególnie gdy zaczynam wchodzić w szczegóły lub rozkojarzenia codzienności. Często przepisuję zdania z papieru do wirtualnej chmury, aby doszły szybciej. Papier jest mi potrzebny, by uwierzyć w materialność myśli.

A jednak, przechowuję w pamięci (i nie tylko) ożywione korespondencje, które przyszło mi prowadzić. Pojedyncze zdania, które towarzyszą „do dziś”. Pod ich wpływem, w chwilach gdy nikt nie usłyszy, przyznaję bezwstydnie, że dałam się im uwieść, że daje się im uwieść.

Czuję niedosyt niepisania papierowych listów, jakbym ominęła jedną z ważniejszych lekcji intymności. A przecież, wydaje mi się, że nie zabrakłoby mi cierpliwości, sztukę czekania ćwiczę codziennie, dążąc do perfekcji. Wyczekuję nawet na nieprzychodzące odpowiedzi.

Jest coś bezpiecznego w pisaniu, nikt poza tobą nie wie, jakiego zdania nie odważyłaś się wysłać.
 KOMENTARZE (9) 
inge lubię to! ;)
2016-12-07 23:20
jednospojrzenie lubię to! ;)
2016-12-08 07:58
jednospojrzenie Bardzo mi się podoba. Lubię, gdy muzyka lub słowa trafiają w najgłębsze zakamarki ludzkiej duszy.
2016-12-08 08:00
no_eM lubię to! ;)
2016-12-08 15:20
miodestino lubię to! ;)
2016-12-08 17:54
ArtCafe Pamiętam kiedy pisałam listy długie na kilkanaście stron. Miałam swoją ulubioną kafejkę i tam przy kawie albo trzech zapisywałam się w nieskończoność. Teraz ludzie nawet maili już nie wysyłają bo są komunikatory wszelkiego rodzaju a jak Cię nie ma na fejsie to jesteś inna :( to strasznie smutne, ale prawdziwe
2017-02-15 11:30
varicella lubię to! ;)
2017-02-22 21:27
meitar Ostatnio wysłałam papierowy list. Do osoby, z którą kiedyś taką korespondencję prowadziłam. Otrzymałam odpowiedź listem, owszem, choć nawet na to nie liczyłam. Jednak dostałam też sms: o tym, że ktoś nie może się doczekać na kolejny, że liczy na tę korespondencję listowną. I tak... nie mogę już więcej napisać. Jakoś mi się nie udaje. Można popełnić 5 wersji tego samego listu. Bo ten pierwszy zbyt posępny itd. I zgnieść go w kulkę, wyrzucić do śmieci, napisać kolejny, o czym innym. Zdecydować o czym ma być, skoro przecież w międzyczasie można się spisać na fejsbuku, sms-em. I to chyba przez tego sms-a nie mogę..
2017-11-12 11:49
Dallas7 lubię to! ;)
2018-04-14 15:01
unnamed Rzeczy trwają, oczywiście istnieją różnice w sposobie ich trwania. Tak jak relacje z człowiekiem są czasowo nieciągłe, ulotne, tak rzeczy istnieją i można podchodzić do nich ciągle na nowo, aby stawały się prymarne dla wspomnień czy działań. Na przykład stół w kawiarni może być tym, co przywołuje wspomnienie o pewnym spotkaniu. Można do niego wracać, aby „pamiętać lepiej”, wtedy ten „obcy” stół staje „naszym” stołem. Świadkiem zwierzeń, gestów, nieporadności, tych wszystkich interakcji pomiędzy jednostkami, które skazane są na ulotność, do których nie sposób powrócić. W trakcie spotkania nie skupiamy się na stole, na jego materialności. Jeśli wrócimy do tego stołu znowu, wrócimy po to, aby poczuć przeszłość w teraźniejszości, to zostanie nam tylko materialność stołu.
 KOMENTARZE (3) 
sans_detour lubię to! ;)
2016-10-29 22:18
anianowak111111 Nie wszystkie relacje są ulotne i nietrwałe. Wiele osób dzieli przecież ze sobą wspólny stół. Już nie ten z kawiarni, ale domowy stół. Ale masz rację, lepiej pamiętać osobę, niż stół. W końcu ta osoba z tym stołem nie ma nic wspólnego.
2016-10-29 22:30
Minia1969 lubię to! ;)
2016-10-30 09:09
unnamed Wydaje mi się, że chodzi o uważność. Gapienie się na ludzi wyzwala od przyglądania się sobie, pozwala interpretować relacje innych, czuć ich oddech na swojej własnej skórze.
Uważność pozwala na coś jeszcze, pozwala na nostalgię, na pamiętanie o pierwszym wypowiedzianym imieniu, uścisku dłoni. Nostalgia pozwala zapętlać wydarzenia, których miało nie być - nie miało, bo nie spodziewaliśmy się siebie nawzajem w tym miejscu. Przywitanie zrównuje się z pożegnaniem, rozgrywając się w tej samej przestrzeni. Jest cicho, ale to nie potrwa długo, bo ktoś w końcu poczuje się zobowiązany do powiedzenia czegoś. Zobowiązany na tyle, aby stanąć naprzeciwko siebie zbyt szybko, zbyt blisko i wyjść. Uważność pozwala usłyszeć „zaczekaj”, ale nie daje odwagi by zostać, nie daje nawet odwagi, aby dopytać czy to było do nas.
 KOMENTARZE (4) 
Przeblysk zgadzam się w całej rozciągłości uważności ;)
2016-09-17 22:03
pila1987 lubię to! ;)
2016-09-18 07:01
heledore_babe lubię to! ;)
2016-09-18 11:55
meitar Sama uważność może jej nie daje. Jednak jest darem. Bo czasem można zebrać się na odwagę. By dotknąć tego, co się zauważa.
2017-11-12 11:54
unnamed Nie potrafi opisać jej piękna. A przecież opis postaci, przyjaciół, matek czy wujków wszyscy przerabialiśmy już w podstawówce. Najbardziej boi się, że zapomni.
Zapomni w jaki sposób przyglądała się innym ludziom, jej też. Jak spuszczała wzrok, uśmiechając się przy tym.
Gdyby mogła przeżyć czas od pierwszego ich zapoznania raz jeszcze – patrzyłaby więcej. Nawet za cenę rozczytania.
 KOMENTARZE (5) 
Minia1969 lubię to! ;)
2016-08-12 17:17
differenttt lubię to! ;)
2016-08-12 21:29
indiscusa lubię to! ;)
2016-08-12 22:24
anna27 lubię to! ;)
2016-08-12 23:13
misspoo lubię to! ;)
2016-08-25 09:33
unnamed Mieć taką delikatność, która otwiera serce.
 KOMENTARZE (3) 
SenseOfGrey lubię to! ;)
2016-07-25 22:48
cicho lubię to! ;)
2016-10-20 21:39
meitar lubię to! ;)
2017-11-12 13:02
unnamed Przemyślam się w pociągach. Na nowo. Pomiędzy jednym a drugim dworcem uderza mnie ilość supłów i supełków, które blokują przepływ wdychanego powietrza. Przemyślam się, opierając głowę o plecak i wpatrując w coraz to szybciej zmieniające odcinki krajobrazu. Wtapiam się w te odcinki, zachwycam białymi wierzbami.
Przemyślam się, wczesnym rankiem zrywając naręcza mięty, szałwii i lawendy. Gdy uświadamiam sobie, że znowu tu jestem, w sposób w jaki nie sądziłam, że będzie dla mnie osiągalny – rozumem. Co prawda, nigdzie indziej alkohol nie smakuje tak melancholijnie jak tu. Udało mi się jednak pozostać trzeźwą w tej nierzeczywistej przestrzeni, w której przypominam sobie jakieś przeszłe życie. Patrzę w oczy starca, któremu przed chwilą zbezcześciłam ogród, nie ma pretensji. A ja nie muszę mu nic mówić, nie muszę mu mówić dlaczego w ogóle tu jestem.

Muszę się przemyśleć w jakieś drodze, przejściu i szybkości. Pozwolić na niebycie, rozwikłanie najmniejszego z najmniejszych supełków. Zanim do mnie dojdzie, że dosłownie i materialnie nie posiadam żadnych kluczy, a cały mój „dobytek” zajmuje jakiś garaż. Zanim podważę wszystkie słowa, które w tych supłach wypowiedziałam. I zanim wypełnię polecenie: „Weź sobie, co będziesz chciała” i wezmę sobie ten cholerny kuchenny stół, którego chwilowo nie mam gdzie brać, ani gdzie ustawiać. Zanim do mnie dojdzie, że żadnego supełka w sobie nie rozsupłam, co najwyżej będę się snuć.
Zwiać gdzieś, żeby się wreszcie coś zgodziło – jakieś wewnętrzne z zewnętrznym. Zwiać z ciała lub do ciała, mieć jasność sytuacji, że jestem, że mogę być, że mówić i tłumaczyć nie muszę.

Zanim gdziekolwiek się pojawię, jeszcze na chwilę zniknąć.
 KOMENTARZE (3) 
miodestino lubię to! ;)
2016-07-13 06:55
Minia1969 lubię to! ;)
2016-08-12 17:18
meitar Pociągi to jest najlepsze miejsce na świecie na przemyśliwanie się. Miejsce pomiędzy. Już nie tam, jeszcze nie tam.
2017-11-12 13:04
unnamed Bratki miały przyczynić się do spisku Oberona, ale ostatecznie wzięły udział w całkiem innym spisku. Ona, stara się ocucić swoje żółte bratki, po zbyt gorącym dniu. Pijąc białe wino i wdychając nikotynę, której zabronił jej lekarz. Widziała dziś samotność. Była od niej starsza o jakieś trzydzieści lat, ubrana w kolor niebieski, który malarze określiliby ultramaryną. Przechadzała się tam i z powrotem wzdłuż foyer, drobnymi krokami, nikomu się nie przyglądając i podtrzymując obiema rękami swoją lekko fioletową torbę. Była piękna, w całej swojej osobności. Była Nią trzydzieści lat później.
Kiedy już rozebrała się ze swej czerni, której nie znosi, ze względu na wszystkie żałoby, które przyszło jej nosić i wpatrywała się w swoje opadłe, balkonowe bratki, przyznała się wreszcie przed samą sobą – nie umie. Tak banalnie, zwyczajnie, po prostu.
 KOMENTARZE (6) 
tosca1969 piękne :) Lubię to :)
2016-05-28 22:32
AniaMac Ultramaryna, nie wiedziałam że ktoś się jeszcze zna na odcieniach kolorów ;) podoba mi się
2016-05-29 02:21
unnamed O! Ja jednak zaryzykuję stwierdzenie, że jest jeszcze pewna grupka ludzi, która się zna na nazwach barw ;)
2016-05-29 19:54
meitar piękny fragment życia.
2016-06-07 08:58
unnamed Dziękuję :)
2016-06-07 13:05
anna27 lubię to! ;)
2016-08-12 23:14
unnamed Siedzimy naprzeciw siebie, jest ode mnie młodsza o kilka lat. Nie, nie łączy nas żadne uczucie. Zakochujemy się w innych ludziach, z innymi się wiążemy, nasze doświadczenia, wyobrażenia, są na przeciwnych biegunach. W końcu pyta, jak widzę siebie za kilka lat, gdzie widzę siebie. Pytanie o tyle ciekawe, że ostatnio trudno mi siebie skonstruować na koniec tygodnia, nie wspominając już o jakiś latach.

Biorę głęboki wdech i odpowiadam, że to będzie wizja mniej niż bardziej prawdopodobna. A mianowicie widzę się w latarni morskiej. Oczywiście, że takiej bardziej oddalonej od brzegu niż przybliżonej. Widzę się na śmiesznej kamienistej wysepce, z której zawsze, kiedy będę miała taką potrzebę, będę mogła wrócić na ląd. Buduję stół z tego, co wyrzuca morze i piekę chleb, a gdzieś pomiędzy kolejnymi krętymi schodami przechadzają się dwa koty. Jednemu mogłoby być smutno, gdy będę znikać na trochę dłużej. Wieczorami, stanę się źródłem światła. Ot, latarnik w spódnicy.

Moja towarzyszka patrzy na mnie przez dłuższą chwilę i pyta: „Ale będziesz tam sama?”. To może dziwne, lecz nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może przez tę historię oswajam to, czego boję się najbardziej, a może dokonuję ciągłej reinterpretacji cudzych historii. Może, na wszelki wypadek, chcę mieć w kieszeni kartkę z napisem: „A nie mówiłam!?”.

Sęk w tym, że już od dawna jestem latarnikiem w spódnicy, ciągle na jakimś przecięciu. I w taki dzień jak dziś, kiedy słońce ogrzewa tak mocno, że nie chce się iść dalej, wysyłam te słowa w eter.
 KOMENTARZE (4) 
edwina lubię to! ;)
2016-05-13 13:53
tosca1969 lubię to! ;)
2016-05-28 22:32
meitar lubię to! ;)
2016-06-07 08:57
differenttt lubię to! ;)
2016-08-12 21:31
unnamed Sabolius pisał o Proteuszu, że jest jednym z najbardziej zagadkowych bóstw, które potrafi zadawać najtrudniejsze zagadki i odgadywać przyszłość. Natomiast, za wszelką cenę unika racjonalnej rozmowy i nie chce odsłonić obszerniejszej wiedzy o sobie. Po czym dodaje, że prawdziwą tożsamością Proteusza jest działanie bez ciała i, że właśnie zanik stałego stanu staje się jego atutem - jest on silny swoją słabością. Nie mogę uciec od myśli, że chciałabym przyjąć proteuszowy kształt. Szczególnie, kiedy słowa, nie umiały się ujawnić wtedy kiedy miały i przed kim miały, za to świetnie poradziły sobie w innym miejscu . Są takie porządki, do których przychodzą spóźnione. Przywykłam, zdarza mi się od lat i niepokoi, kiedy za bardzo chcę je przyspieszyć.
 KOMENTARZE (2) 
wercia122345 lubię to! ;)
2016-05-03 23:35
tosca1969 lubię to! ;)
2016-05-04 21:04
unnamed „Łagodzenie cierpienia przynosi sercu również trochę goryczy”*

Ostatnio przyszło mi roznosić zaproszenia do różnych dziwnych instytucji. Tym samym znalazłam się na Wawelu, przypomniałam sobie jak w dzieciństwie często jeździłam z rodzicami do Krakowa „na wycieczkę”, zawsze powtarzając, że będę tu kiedyś mieszkać i codziennie rano pić kawę na Wawelu. Nie mam pojęcia skąd mi się wzięła ta kawa na tle wschodzącego słońca, wizja ta jednak nigdy się nie urzeczywistniła i na samym Wawelu byłam ostatnim razem dawno... dużo wcześniej niż moje wprowadzenie się do miasta Kraka. Obudzona natrętnym wspomnieniem podeszłam do punkty widokowego bez kawy, w godzinach późno porannych, było mokro, szaro i wiecznie, a ja uświadomiłam sobie jak wiele dobroci do mnie przychodzi.

Chodzę po tym mieście o wiele za długo niż chciałabym przyznać i co jakiś czas myślę o jakieś wielkiej przeprowadzce, szczególnie w czasie tych wszystkich „pięknych, małych katastrof”, które czasem po prostu się zdarzają, a potem przychodzi refleksja, że mam zbyt wiele książek, aby to wszystko zgrabnie spakować i przewieść na jakiś inny koniec świata.

To właśnie tu sztukę znikania opanowałam do perfekcji, doszukałam własnych kryjówek. Czasem udawało mi się pokazać komuś ważnemu „mój kawałek nieba”. A czasem zastanawiałam się jak zatrzeć ślady po nieobecnych, przestać czuć ich zapach na jednej czy drugiej ulicy. Odkrywam tu siebie codziennie. Dokonuję najważniejszych wyborów, dokonuję wyborów w ogóle. Tu się dowiedziałam co to jest samotność, choroba, przeżyłam pierwsze żałoby. Tu się dowiedziałam jak trudno jest uczuć się kochać i jak potrafię kochać na moje marne 26 lat. W końcu tu się dowiedziałam jak wielkie pokłady siły w sobie posiadam, z których codziennie wykorzystuje jakąś niewielką część.

Całkiem możliwe, że to miasto regularnie mnie podtruwa, ale to tu nauczyłam się oddychać.

Michele Falco: Oratorio di Sant Antonio ( z całego koncertu wgapiłam się w jedno zdanie i bezpiecznie doniosłam do domu, aby móc je zapisać)
 KOMENTARZE (4) 
varicella to ważne, żeby mieć gdzie zniknąć :-)
2016-03-26 22:42
meitar a jak ważne jest nauka oddychania.
2016-04-10 13:48
meitar podobają mi się te zdania o niej.
2016-04-10 13:52
tosca1969 lubię to! ;)
2016-05-04 21:04
unnamed Moi ulubieni bohaterowie zawsze umierają albo okazują się wariatami. Oczywiście wszyscy bohaterowie w końcu umierają, niektórzy jednak przedwcześnie. Moi ulubieni bohaterowie umierają przedwcześnie albo okazują się wariatami, a po firance mojego okna wcale nie chodzi "pajęczyca". Powinna. Jeśli już coś ma chodzić po firance to "pajęczyca". Niestety ku górze kieruje się biedronka, nie wiem jak wleciała, na polu/zewnątrz/dworze jest zimno. Wolałabym "pajęczycę", jest wymowniejsza, symboliczna. Jestem kobietą i lubię powtórzenia.

Moi ulubieni bohaterowie umierają przedwcześnie albo okazują się wariatami. Po firance okna, ku górze kieruje się biedronka. Jestem ślepcem, który uczy się poznania. Jestem ślepcem na jeden jedyny kształt, którego ponoć wszyscy szukają. Nie interesują mnie wszyscy. Teraz interesuje mnie ten jeden jedyny kształt. Mam pewne podejrzenia, że moja Prawda zaczyna się w podbrzuszu.

Stąd wiem. Ciało poinformowało mnie, że reaguje. Do dziś reaguje, kiedy ma taką potrzebę, niezależnie od mojej. To tyle na temat wolnej woli.
 KOMENTARZE (9) 
Jaqulin lubię to! ;)
2016-02-14 22:34
Floxysse lubię to! ;)
2016-02-15 01:01
varicella Bohater - wariat, też jest ok :-)
2016-02-15 09:17
unnamed nie neguję ;-)
2016-02-15 18:42
takaja83 lubię to! ;)
2016-02-24 21:55
meitar tylko ciało?
2016-03-07 09:13
Yukimura lubię to! ;)
2016-03-11 20:40
anntonina_ lubię to! ;)
2016-03-19 18:34
tosca1969 lubię to! ;)
2016-05-28 22:32
unnamed Mój instynkt ucieczkowy włączył się w życiu bardzo wcześnie, poczucie bycia nie na miejscu, nieprzynależenia i pragnienie znalezienie miejsca , które będzie można określić własnym. Z czasem doszłam do wniosku, że jedną z najgorszy rzeczy jaką można zrobić drugiej osobie, to odebrać mu prawo nazywania, na tym najprostszym językowym poziomie. To znaczy zakwestionować jego wyznanie i prawo do niego. Ten prosty poziom języka pozwala nam badać nasze wnętrze, określać uczucia. Zakwestionowanie prawa do mówienia, doprowadza do stawiania pod znakiem zapytania czucia w ogóle.
 KOMENTARZE (1) 
mezalians lubię to! ;)
2015-10-22 00:37
unnamed Nie możemy się odezwać do przeszłości. Łapiemy się na rzeczach które robimy tak samo, na zdaniach wypowiadanych tak samo. Spotykamy ludzi, którzy zaczynają mówić o tym, co my postanowiliśmy z siebie wykasować – jesteśmy przerażeni. Spotykamy ludzi, którzy mówią w ten sam sposób, co osoba, o której staramy się zapomnieć – jesteśmy przerażeni.

Czasem, na podłodze w korytarzu lub w kuchni, zaczynamy mówić o czym nie mówimy. Co uznaliśmy za nasze dysfunkcje, ubytki. Jest tego sporo; śmierć któregoś z rodziców, bezpłodność, nieostrożny seks. Brak dotyku, lęk przed dotykiem, zanurzanie się w dotyk. Nasze wielokrotne utraty, które ujawniają się w postaci barwnych kulek, wsuwanych na coraz to dłuższą nitkę. Nasz brak pewności siebie, nasze odrzucenia, nasze stanie przy drzwiach i możliwość wyjścia w każdym momencie, brak troski o innych zamieniający się w ciągłe czekanie na kogoś. Nasze zamknięte serca. Sporo mamy tych tajemnic. Wyrafinowanej gry, która ma pozwolić wygrać walkę ze światem.

A ja wpuszczam do mieszkania ludzi, których nigdy nie miało tu być, nie tak. I siebie wpuszczam w zegary, które zaczynają żyć swoim rytmem, wskazując jakiś czas, ale nie mój. Opuszczone ściany zaczynają umierać śmiejąc mi się w twarz. Zapach domu uwalnia się bezpowrotnie. A my zaczynamy mówić rzeczy, których nie mówimy, bo to jedyne miejsce,w którym widziałam jak wygląda miłość, o której mówią w bajkach, która i tak kończy się nieszczęśliwie, jak wszystkie miłości. Nawet utraty występują podwójnie, człowiek zawsze pozostaje pojedynczym.

Zrobiłam pierogi z borówkami i mi wyszły, nakarmiłam ludzi pierogami z borówkami, które im smakowały. Punkt dla mnie. Tylko nikt nie szanuje rytmu mieszkania, bo go nie zna i wszystko robią nie tak, czyli jak zawsze, a ja obserwuję jak przecież nic się nie stało(?) Przedłużacz może wyjść z kąta, krzesła mogą być daleko od stolika i może świecić więcej niż jedno światło w mieszkaniu. Deska do krojenia, nie musi być przecież przed chlebakiem i można pić z jakichkolwiek filiżanek, można spać odwrotnie niż zwykle, bo przecież to nic nie zmienia. Nic tu nie ma, mieszkanie zaczyna umierać cicho płacząc za utraconymi właścicielami. Zlew wylewa wodę drugą kratką, łóżko ciągle się odsuwa, a mole zjedzą w końcu wszystkie resztki zapachów z ubrań, nawet z szlafroka w łazience. Nikt tylko nie zauważa kapci, stojących przy fotelu, które stoją tak na ziemi od dnia kiedy oczy z niebieskich stały się brązowe.

Tu nic nie ma, to tylko miejsce, w którym nawet przedmioty codziennego użytku są obolałe. Nie muszę już tu więcej wracać.
 KOMENTARZE (1) 
meitar dziękuję za to, że mogłam to przeczytać.
2016-01-01 20:18
unnamed Na całkiem wielu płaszczyznach, myślałam, że to co czuję nie ma znaczenia. Wmówiłam to sobie, pozwoliłam by inni mi to wmówili. Wybrałam sobie miejsce za filarem, bo w większości ludzkich dyskursów zmieścić się nie umiem. Tak mi się droga potoczyła, że sponiewierało mną ostatnio. Sponiewierało mną w najlepszym tego słowa znaczeniu... miłością. I nadal się nie mieszczę i przeważnie nie pasuję, ale to jakby bez znaczenia. Góra nie dała mi odpowiedzi na ciągle zadawane przeze mnie pytania, ale przez jedną chwilę, to co puste zostało bardzo szczelnie zapełnione. I wybaczono mi. Wybaczono mi, że sobie nigdy nie wybaczyłam istnienia się.
 KOMENTARZE (3) 
zimno lubię to! ;)
2014-05-17 20:04
czaarnaa81 lubię to! ;)
2014-05-17 23:28
indygooo lubię to! ;)
2014-05-18 01:19
unnamed "Unikać słowa, które wprost z serca nie płynie" *

Udany to był weekend. O smaku czekolady z miętą, zatrzymany w chimerowskich obrusach, z kotem, co go trzeba ściągać z drzewa, z pierwszym wiosennym piknikiem (takim prawie). Z głębokim przekonaniem, że psy bywają równie aspołeczne co ludzie. I z ciszą spotkań, która przypomina o miejscach, które rok temu ledwie się zarysowywały. Nie wiem czy mi się za miesiąc przyjdzie żegnać. W ogóle niewiele wiem. Poza tym może, że piękny to był weekend.
* I przyszło mi spacerować z "Mizantropem" w kieszeni.
 KOMENTARZE (0) 
unnamed Obok...

- Nic nie mówisz, dobra kończę...
Mówienie jest funkcją o wiele bardziej przydatną niż gapienie się w chmury. Ale kiedy patrzy tak na przepływające coś, co chce się pochwycić w dłonie, będąc przekonaną, że zetknie się z materią lepkiej waty, rozciągłej, plastycznej, a jednocześnie bardzo wytrzymałej. Kiedy tak patrzy na coś, tak bardzo mylnego jak chmura, która na jej oczach ma czelność przybierać coraz to inną postać i skrzyć. Odbijać od siebie niebo i ziemię, stając się złocisto-brunatną, to łatwo zapomina o funkcji mówienia. Wyrwała się dziś z ziemi, może jest to wystarczający powód, aby to wyartykułować komuś obok.
Ktoś obok czasem się przytrafia i pomimo braku artykulacji zdarza się, że wywołuje o wiele większy zawrót głowy niż uporczywe patrzenie się na chmury. Uczono ją, że za pytaniem musi iść odpowiedź, a co się robi kiedy w głowie nie ma odpowiedzi? Pytanie wymaga i czasem bardzo nie chce się zawieść pytającego, wtedy ona milczy. Patrzenie na chmury pozwala być blisko będąc ciągle daleko. Jakież to zobowiązania można mieć wobec chmury, która nie wie o istnieniu patrzącego. Inaczej z kimś obok, tu może być cała lista wstępnych założeń, które z czasem będą się zmieniać. Obok – to niby nie wewnątrz, ale już nie na niebie. Obok, to już realnie popatrzeć na kogoś ze świadomością, bycia obserwowaną. To już na tyle blisko, że można przyzwyczaić się do tej podwójności cienia. To już na tyle sporo, że można zaopatrzyć się w większą ilość sztućców, nie wspominając o herbacie. Obok to tyle, co rozczarować kogoś.
 KOMENTARZE (1) 
meitar Przy takim pisaniu jak Twoje ten dziwaczny, nowoczesny przycisk: lubię to! - pozwalający na okazanie aprobaty, a niewymagający refleksji wygląda tutaj zupełnie absurdalnie.rnLepiej chyba jednak wstrzymać się od komentarza, kiedy wydaje się on tutaj zbędny. Napiszę tylko znów: dziękuję.
2016-01-01 20:45

Witaj, Zaloguj się

unnamed w portalu

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024