Homoland5 Kolejna noc a w raz z nią ciągła pustka...
Nie chce żyć w świecie gdzie ludzie udają...
Gdzie budują z Tobą przyszłość a po chwili znikają...
Nie chce spędzać nocy nad myśleniem co zrobiłam źle...
Co ze mną jest nie tak, że wszystko w co wierzę się rozpada...
Kiedy nie wiem po co wstaje...
Nie mam sily nosić maski i udawać, że wszystko jest dobrze...
Kiedy od środka wszystko ból rozrywka...
Kiedy każdy kolejny oddech jest walką...
Upadam, podnosze się i po chwili znowu leżę...
Współczesny człowiek z zasadami to mit...
Każdy taki skrzywdzony, ale zapomina, ze sam krzywdzi...
O tym sie nie mówi..
A ja naiwna jeszcze biore na siebie wszystkie winy...
Niby wszyscy chcemy tego samego...
Tej pieprzonej statecznosci a to gówno prawda...
Nie znam człowieka bez demonów...
Bez chorej przeszłości... nie na tym świecie...
I to pierdzielenie, ze wszystko dzieje się po coś...
Ileż można dostawać w kość od tego pieorzonego losu?
Ile razy mam się zbierać, ile razy mamy się podnosić po kolejnym upadku?
Nie jestem Hiobem, ja nawet nie wierzę...
Czy naprawdę zawsze będę skazana na porażkę?
Cierpienie uszlachetnia?
To zajebiscie jestem diamentem wśród pirytów...
Ten świat, Ci ludzie... To nie jest dla mnie, ja wysiadam...
Podziękuję... Dobranoc, a może dzień dobry...
Zatracilam granice między dniem a nocą...