takeyoudowntown pisze: Jaro, uważasz, że 99% par na tym świecie sobie nie ufa i każdego dnia marzy o tym, aby sprawdzić telefon i mejla partnera?
Bardzo wiele par sobie nie ufa. Ile dokładnie nie wiem, nie prowadzę statystyk. Ale nie tak to widzę. Te pary, które sobie ufają, robią to, bo już siebie jakoś tam poznały i sprawdziły. W taki, czy inny sposób. Myślisz, że jak to się wszystko odbywa? Że zjawisz się znikąd, nieznana zupełnie drugiej osobie i ta druga osoba da Ci z siebie wszystko co najlepsze? Miłość, zaufanie i całą resztę? Bo przecież Ty jesteś taka fantastyczna, cudowna i w ogóle och i ach? Nawet jeśli to prawda, nawet jeśli jesteś najfantastyczniejszą osobą na tej planecie, to wiesz o tym tylko Ty i kilka osób, które Ciebie znają od lat. Na pewno nie wie tego ta obca osoba. A w związki wchodzi się dość szybko. Dużo wcześniej nazwiesz kogoś swoją dziewczyną/chłopakiem, niż np. przyjacielem. I idiotyzmem ze strony tej nowo poznanej osoby (ale już Twojej dziewczyny), byłoby totalne otwarcie się na Ciebie, obdarowanie Ciebie bezgraniczną miłością, zaufaniem, itd. Tak się tworzy tylko dramaty, które potem lądują m.in. w wątku o "kochających za bardzo". Zdrową reakcją jest sprawdzenie z kim się ma do czynienia. I każdy to w jakiś sposób robi. Jedni poprzez sprawdzanie telefonów, inni jakoś inaczej. Normalna sprawa. Ludzie, którzy naprawdę tego nie robią (a uważam, że niemal wszyscy jednak to robią, ale że są hipokrytami, to się nie przyznają), to naiwne dzieci, ufne za bardzo, a potem poranione przez nawet niewiadomo kogo. I zauważ, że nie mówię o takim sprawdzaniu kogoś do końca życia, ale mówię o początkach jakiejś relacji. Tyle, że dla jednego początki to tydzień, miesiąc, pół roku, a dla mnie początki to 3 lata.
Choć jak tak patrzę na te wasze wszechobecne kłamstwa to chyba wydłużę ten okres do 5 lat
I owszem, wolę kogoś z psychozą identyczną jak moja, niż z "miłością", która zupełnie różni się od mojej definicji miłości.