Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
-
- Posty: 1
- Rejestracja: 8 lip 2017, o 09:49
Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Cześć wszystkim!
Zacznę od tego, że mam koleżankę, która... tak,tak, wiem jak to brzmi, ale uwierzcie mi, nie jest to opowieść pt. "moja koleżanka/kolega (w domyśle JA) ma problem..." Naprawdę to zupełnie inny typ historii, ale ostrzegam, że jeżeli ktoś jest zainteresowany, to, żeby dotrwać do końca musi uzbroić się w odrobinę cierpliwości, bo ta opowieść może potrwać.
Zacznijmy jednak od początku. Otóż, mam koleżankę, która jest lesbijką. Jest i już. I nikt nie ma dco do tego żadnych wątpliwości. Ani ona, ani reszta świata. Znamy się od bardzo dawna. Jeszcze za czasów szkolnych mieszkałyśmy na jednym osiedlu, chodziłyśmy wspólnie do tej samej podstawówki, gimnazjum, wreszcie w liceum nasze drogi troszkę się rozjechały, bo ona to raczej umysł ścisły, ja preferowałam języki obce. Na studia też wyjechałyśmy razem do tego samego miasta, na tę samą uczelnie, choć ponownie: ona kierunek związany z cyferkami, które uwielbia, ja wybrałam filologię. Oczywiście udało nam się wylądować w tym samym akademiku i w tym samym pokoju. Studia minęły, obie znalazłyśmy zupełnie odmienne prace. Istotne jest jednak to, że nie mieszkamy już razem. Ona wynajmuje samotnie kawalerkę, a ja... mieszkam z narzeczonym. Teraz uwaga, nie zrozumcie mnie źle - to nie jest opowieść o NAS, a jedynie o NIEJ. Jednak, żebyście szanowne użytkowniczki miały jasny obraz, muszę wyjaśnić. Mam narzeczonego, jestem w 100% heteroseksualna i kobiety mnie nie pociągają ani troszkę. Moja koleżanka o tym doskonale wie. Nigdy, przenigdy nie wykazała nawet odrobiny zainteresowani moją osobą "w ten sposób". Żadnym, nawet najmniejszym gestem, czy słowem. Nawet po pijaku, czy przy największym "rozklejeniu się" w jakiś ciężkich, czy smutnych sytuacjach. Mam świadomość tego, że ludzie nieźle potrafią kłamać i jeszcze lepiej ukrywać swoje uczucia, ale w tym akurat wypadku jestem niemal pewna (niemal, bo nie można być całkowicie, prawda?) że poza prawdziwą, hodowaną przez lata przyjaźnią nic nas nigdy nie łączyło. Wyjaśnienie tego jest dosyć istotne, żebyście nie miały mylnego wrażenia, że zaistniała sytuacja jest spowodowana jakąś nieszczęśliwą miłością mojej koleżanki do mojej skromnej osoby. Nie jest. Koniec kropka.
Wszystko jasne? To wróćmy do mojej koleżanki. O tym, że "woli kobiety" powiedziała mi jeszcze w szkole. Rodzicom powiedziała dopiero na studiach, ale chyba przyjęli to całkiem dobrze, zwłaszcza ojciec, który dużo podróżował po świecie i pewnie przyzwyczaił się do różnorodności. W dowolnym znaczeniu tego słowa.
Teraz jednak zaczyna się robić mniej ciekawie. Otóż moja koleżanka nigdy nikogo nie miała. Żadnego faceta. Wcale nie dlatego, że żaden się wokół niej nie kręcił. Wręcz przeciwnie, miała dużo, dużo większe powodzeni niż ja, ale o tym później. Co ważniejsze jednak, nigdy nie była w żadnym związku z kobietą.
Dlaczego? I to jest właśnie problem, z którym się do was zwracam.
Otóż moja koleżanka to naprawdę ładna dziewczyna. Wiem, że o gusta nie warto się spierać, ale ja bym powiedziała nawet, że jest śliczna. Wysoka, choć nie przesadnie. Zgrabna jak diabli i całkiem wysportowana (co prawda mniej niż dawniej, ale wciąż chodzi na basen i lubi grać w siatkówkę/koszykówkę; tylko biegania nie cierpi, bo twierdzi, że takie przebieranie nogami bez celu jest głupie:). Ma śliczne włosy, długie poniżej ramion i potrafi z nich zrobić warkocz gruby jak gałąź. Te włosy to jej największy atut tak względem koloru jak i ułożenia. A dba o nie, jakby były jakąś świętością. Twarz teżma naprawdę ładniutką, duże oczy, nie za duże usta. Ogólnie, wygląda jak ładna, zadbana, heteroseksualna kobieta (kobieca tak, to nazrywacie?). Ubiera się też "normalnie" ( nie wiem, czy można użyć tego słowa, ale chcę jedynie, żebyście miały wyobrażenie), bardzo lubi sportowy styl i spódnicy na niej nie uświadczycie, a zamiast balerinek woli treki, ale wciąż wygląda jak kobieta, nie jak facet. Do tego jest naprawdę inteligentna. sporo czyta, ma zdanie na tematy, o których ja nawet nie słyszałam. No i skończyła dużo, dużo trudniejsze studia niż ja. Nie jest może specjalnie wesoła i nie przepada za ciągłym imprezowaniem, ale typem domatora też nie jest. A i wypić umie. Poczucie humoru też posiada. Troszkę skrzywione, ale jednak. Ogólnie: tylko się w niej zakochać Serio.
Teraz, kiedy macie już jako taki wgląd w całą sytuację, muszę zwrócić się do was z prośbą. Pomóżcie mi coś z nią zrobić, bo nie mogę już dłużej patrzeć,jak jest nieszczęśliwa. Bo jest, choć nie che się do tego przyznać. Jak mówiłam, nigdy nie miała dziewczyny. Owszem, była zakochana, przynajmniej trzy razy. Przeryczała na moim ramieniu kilka nocy z powodu pewnej dziewczyny, z którą nigdy nawet słowa nie zamienia. Bo to jest największy problem. Moja koleżanka jest bardzo nieśmiała i nie lubi nawiązywać nowych znajomości, sama do żadnej dziewczyny nie podejdzie, nie zagada i żadna siła jej do tego nie zmusi. Co więcej, uważa, że wszystkie ładne i fajne dziewczyny są hetero i nie warto nawet próbować, bo i po co? Na argument, że ona też jest ładna i fajna i jest lesbijką, więc statystycznie (a uwielbia statystykę) muszą się trafić inne dziewczyny takie jak ona, nie reaguje. Mówiłam jej,że siedząc w domu, albo chodząc z naszą paczką ze studiów do "normalnych" knajp nikogo nigdy nie pozna, ale na wyjście do jakiegoś branżowego miejsca nigdy nie dała się. namówić. Choć oferowałam, że pójdę z nią. Nawet mój chłopak powiedział, że też może iść poudawać geja. Wreszcie cała ósemka naszych znajomych ze studiów powiedziała, że z nią pójdzie, jeżeli tylko zechce. Ale ona nie chce. Bo uważa, że "po branżowych knajpach włóczą się tylko puszczalskie, stare, okropne lesby, a normalne, kobiece lesbijki nie chodzą w takie miejsca, więc i tak żadnej tam nie spotka". Jeżeli, któraś z was pomyśli: "co za powierzchowna baba!", może będziecie miały troszkę racji, ale nie oszukujmy się. Wygląd się liczy. Dla każdego, nawet dla tych, którzy nie chcą się do tego przyznać. A ja potrafię ją zrozumieć, gdy mówi, że podobają jej się dziewczyny, które wyglądają i zachowują się jak dziewczyny, nie jak faceci, bo gdyby chciała być z kimś, kto wygląda i zachowuje się jak facet, to znalazłaby sobie faceta. Ja to rozumiem. Co więcej, odrzucają ją wszelkie formy fit/vege I lewacko-feminazistowskie brednie - nie zrozumcie źle, ona nie należy do ONR i nie bega co tydzień do kościoła - w kwestiach polityczno-światopoglądowych jest najbardziej zrównoważoną i tolerancyjną osobą jaką znam, po prostu wszystkie skrajności uważa za szkodliwe, niezależnie czy w lewo, czy w prawo są skierowane. Ale jest nieszczęśliwa.
Zapytacie mnie skąd to wiem? Może jest jej tak dobrze?
jak już mówiłam, pewności nie mam, bo nigdy mieć nie można. Ale kiedyś byłam u niej w mieszkaniu i musiałam skorzystać z jej komputera, żeby sprawdzić przelew z banku. No i zobaczyłam, wtedy troszkę niechcący (youtube był otwarty i wyświetlał "wybrane dla ciebie") to, co przegląda w internecie. Później kilka razy celowo przejrzałam jej historię przeglądarki. Oprócz kilku raczej typowych, albo związanych z pracą rzeczy w jej historii jest tylko i wyłącznie wasz portal (i dlatego tu jestem). Regularnie przegląda WSZYSTKO, co się tutaj ukazuje, zwłaszcza z naszego regionu. Czyta lesbijskie blogi na anglojęzycznych stronach. W przerażającej ilości. Na youtubie w polecanych ma same krótkometrażowe lesbijskie filmy, albo dziesiątki, czy nawet setki jakiś wyciętych scen lesbijskich z filmów i seriali. Na dysku same lesbijskie filmy i seriale: zapamiętałam Orange is the new black, Carol i jakieś szwedzkie, czy norweskie.
A zresztą, ostatnio kilkukrotnie, jak wypiła troszkę za dużo, to zaczęła się rozklejać, Poza tym, ja widzę, teraz jeszcze wyraźniej niż kiedyś, że po prostu jest strasznie nieszczęśliwa. Strasznie.
I co ja mam z nią zrobić? Jest naprawdę ładna, inteligentna, o zdrowym, normalnym spojrzeniu na świat, całkiem zaradna, nie zarabia kokosów, ale daje radę się utrzymać, w naszym wąskim gronie znajomych ze studiów wszyscy ją lubią, bo nie jest ani przesadnie zamknięta w sobie, czy zarozumiała, ani przesadnie wylewna i rozwrzeszczana. Ale wiem dobrze, że sama nigdy z żadną dziewczyną nie zagada. Woli siedzieć w samotności i rozczulać się nad lasbijską miłością w serialach, tak jakby to było ważniejsze, a może po prostu łatwiejsze, od jej osobistego szczęścia. Wiem, że zwyczajnie boi się spróbować. Ja to rozumiem, naprawdę, Ale przynajmniej niektóre z was wiedzą, że czasami warto jednak spróbować, prawda?
Proszę pomóżcie mi przekonać ją, że warto to zrobić. Że lesbijki to nie tylko odpychające butche (bez urazy dla kogokolwiek, to tylko jej zdanie i ma do tego prawo). Że trafiają się wśród was ładne, kobieco wyglądające dziewczyny, nieskrzywione światopoglądowo w żadną stronę, sympatyczne ciepłe i co najważniejsze wierne. Bo zdarzają się prawda?
Pomóżcie mi ją przekonać, by spróbowała., by wreszcie wyrwała się z tego okropnego marazmu i spróbowała być szczęśliwa.
Proszę.
Zacznę od tego, że mam koleżankę, która... tak,tak, wiem jak to brzmi, ale uwierzcie mi, nie jest to opowieść pt. "moja koleżanka/kolega (w domyśle JA) ma problem..." Naprawdę to zupełnie inny typ historii, ale ostrzegam, że jeżeli ktoś jest zainteresowany, to, żeby dotrwać do końca musi uzbroić się w odrobinę cierpliwości, bo ta opowieść może potrwać.
Zacznijmy jednak od początku. Otóż, mam koleżankę, która jest lesbijką. Jest i już. I nikt nie ma dco do tego żadnych wątpliwości. Ani ona, ani reszta świata. Znamy się od bardzo dawna. Jeszcze za czasów szkolnych mieszkałyśmy na jednym osiedlu, chodziłyśmy wspólnie do tej samej podstawówki, gimnazjum, wreszcie w liceum nasze drogi troszkę się rozjechały, bo ona to raczej umysł ścisły, ja preferowałam języki obce. Na studia też wyjechałyśmy razem do tego samego miasta, na tę samą uczelnie, choć ponownie: ona kierunek związany z cyferkami, które uwielbia, ja wybrałam filologię. Oczywiście udało nam się wylądować w tym samym akademiku i w tym samym pokoju. Studia minęły, obie znalazłyśmy zupełnie odmienne prace. Istotne jest jednak to, że nie mieszkamy już razem. Ona wynajmuje samotnie kawalerkę, a ja... mieszkam z narzeczonym. Teraz uwaga, nie zrozumcie mnie źle - to nie jest opowieść o NAS, a jedynie o NIEJ. Jednak, żebyście szanowne użytkowniczki miały jasny obraz, muszę wyjaśnić. Mam narzeczonego, jestem w 100% heteroseksualna i kobiety mnie nie pociągają ani troszkę. Moja koleżanka o tym doskonale wie. Nigdy, przenigdy nie wykazała nawet odrobiny zainteresowani moją osobą "w ten sposób". Żadnym, nawet najmniejszym gestem, czy słowem. Nawet po pijaku, czy przy największym "rozklejeniu się" w jakiś ciężkich, czy smutnych sytuacjach. Mam świadomość tego, że ludzie nieźle potrafią kłamać i jeszcze lepiej ukrywać swoje uczucia, ale w tym akurat wypadku jestem niemal pewna (niemal, bo nie można być całkowicie, prawda?) że poza prawdziwą, hodowaną przez lata przyjaźnią nic nas nigdy nie łączyło. Wyjaśnienie tego jest dosyć istotne, żebyście nie miały mylnego wrażenia, że zaistniała sytuacja jest spowodowana jakąś nieszczęśliwą miłością mojej koleżanki do mojej skromnej osoby. Nie jest. Koniec kropka.
Wszystko jasne? To wróćmy do mojej koleżanki. O tym, że "woli kobiety" powiedziała mi jeszcze w szkole. Rodzicom powiedziała dopiero na studiach, ale chyba przyjęli to całkiem dobrze, zwłaszcza ojciec, który dużo podróżował po świecie i pewnie przyzwyczaił się do różnorodności. W dowolnym znaczeniu tego słowa.
Teraz jednak zaczyna się robić mniej ciekawie. Otóż moja koleżanka nigdy nikogo nie miała. Żadnego faceta. Wcale nie dlatego, że żaden się wokół niej nie kręcił. Wręcz przeciwnie, miała dużo, dużo większe powodzeni niż ja, ale o tym później. Co ważniejsze jednak, nigdy nie była w żadnym związku z kobietą.
Dlaczego? I to jest właśnie problem, z którym się do was zwracam.
Otóż moja koleżanka to naprawdę ładna dziewczyna. Wiem, że o gusta nie warto się spierać, ale ja bym powiedziała nawet, że jest śliczna. Wysoka, choć nie przesadnie. Zgrabna jak diabli i całkiem wysportowana (co prawda mniej niż dawniej, ale wciąż chodzi na basen i lubi grać w siatkówkę/koszykówkę; tylko biegania nie cierpi, bo twierdzi, że takie przebieranie nogami bez celu jest głupie:). Ma śliczne włosy, długie poniżej ramion i potrafi z nich zrobić warkocz gruby jak gałąź. Te włosy to jej największy atut tak względem koloru jak i ułożenia. A dba o nie, jakby były jakąś świętością. Twarz teżma naprawdę ładniutką, duże oczy, nie za duże usta. Ogólnie, wygląda jak ładna, zadbana, heteroseksualna kobieta (kobieca tak, to nazrywacie?). Ubiera się też "normalnie" ( nie wiem, czy można użyć tego słowa, ale chcę jedynie, żebyście miały wyobrażenie), bardzo lubi sportowy styl i spódnicy na niej nie uświadczycie, a zamiast balerinek woli treki, ale wciąż wygląda jak kobieta, nie jak facet. Do tego jest naprawdę inteligentna. sporo czyta, ma zdanie na tematy, o których ja nawet nie słyszałam. No i skończyła dużo, dużo trudniejsze studia niż ja. Nie jest może specjalnie wesoła i nie przepada za ciągłym imprezowaniem, ale typem domatora też nie jest. A i wypić umie. Poczucie humoru też posiada. Troszkę skrzywione, ale jednak. Ogólnie: tylko się w niej zakochać Serio.
Teraz, kiedy macie już jako taki wgląd w całą sytuację, muszę zwrócić się do was z prośbą. Pomóżcie mi coś z nią zrobić, bo nie mogę już dłużej patrzeć,jak jest nieszczęśliwa. Bo jest, choć nie che się do tego przyznać. Jak mówiłam, nigdy nie miała dziewczyny. Owszem, była zakochana, przynajmniej trzy razy. Przeryczała na moim ramieniu kilka nocy z powodu pewnej dziewczyny, z którą nigdy nawet słowa nie zamienia. Bo to jest największy problem. Moja koleżanka jest bardzo nieśmiała i nie lubi nawiązywać nowych znajomości, sama do żadnej dziewczyny nie podejdzie, nie zagada i żadna siła jej do tego nie zmusi. Co więcej, uważa, że wszystkie ładne i fajne dziewczyny są hetero i nie warto nawet próbować, bo i po co? Na argument, że ona też jest ładna i fajna i jest lesbijką, więc statystycznie (a uwielbia statystykę) muszą się trafić inne dziewczyny takie jak ona, nie reaguje. Mówiłam jej,że siedząc w domu, albo chodząc z naszą paczką ze studiów do "normalnych" knajp nikogo nigdy nie pozna, ale na wyjście do jakiegoś branżowego miejsca nigdy nie dała się. namówić. Choć oferowałam, że pójdę z nią. Nawet mój chłopak powiedział, że też może iść poudawać geja. Wreszcie cała ósemka naszych znajomych ze studiów powiedziała, że z nią pójdzie, jeżeli tylko zechce. Ale ona nie chce. Bo uważa, że "po branżowych knajpach włóczą się tylko puszczalskie, stare, okropne lesby, a normalne, kobiece lesbijki nie chodzą w takie miejsca, więc i tak żadnej tam nie spotka". Jeżeli, któraś z was pomyśli: "co za powierzchowna baba!", może będziecie miały troszkę racji, ale nie oszukujmy się. Wygląd się liczy. Dla każdego, nawet dla tych, którzy nie chcą się do tego przyznać. A ja potrafię ją zrozumieć, gdy mówi, że podobają jej się dziewczyny, które wyglądają i zachowują się jak dziewczyny, nie jak faceci, bo gdyby chciała być z kimś, kto wygląda i zachowuje się jak facet, to znalazłaby sobie faceta. Ja to rozumiem. Co więcej, odrzucają ją wszelkie formy fit/vege I lewacko-feminazistowskie brednie - nie zrozumcie źle, ona nie należy do ONR i nie bega co tydzień do kościoła - w kwestiach polityczno-światopoglądowych jest najbardziej zrównoważoną i tolerancyjną osobą jaką znam, po prostu wszystkie skrajności uważa za szkodliwe, niezależnie czy w lewo, czy w prawo są skierowane. Ale jest nieszczęśliwa.
Zapytacie mnie skąd to wiem? Może jest jej tak dobrze?
jak już mówiłam, pewności nie mam, bo nigdy mieć nie można. Ale kiedyś byłam u niej w mieszkaniu i musiałam skorzystać z jej komputera, żeby sprawdzić przelew z banku. No i zobaczyłam, wtedy troszkę niechcący (youtube był otwarty i wyświetlał "wybrane dla ciebie") to, co przegląda w internecie. Później kilka razy celowo przejrzałam jej historię przeglądarki. Oprócz kilku raczej typowych, albo związanych z pracą rzeczy w jej historii jest tylko i wyłącznie wasz portal (i dlatego tu jestem). Regularnie przegląda WSZYSTKO, co się tutaj ukazuje, zwłaszcza z naszego regionu. Czyta lesbijskie blogi na anglojęzycznych stronach. W przerażającej ilości. Na youtubie w polecanych ma same krótkometrażowe lesbijskie filmy, albo dziesiątki, czy nawet setki jakiś wyciętych scen lesbijskich z filmów i seriali. Na dysku same lesbijskie filmy i seriale: zapamiętałam Orange is the new black, Carol i jakieś szwedzkie, czy norweskie.
A zresztą, ostatnio kilkukrotnie, jak wypiła troszkę za dużo, to zaczęła się rozklejać, Poza tym, ja widzę, teraz jeszcze wyraźniej niż kiedyś, że po prostu jest strasznie nieszczęśliwa. Strasznie.
I co ja mam z nią zrobić? Jest naprawdę ładna, inteligentna, o zdrowym, normalnym spojrzeniu na świat, całkiem zaradna, nie zarabia kokosów, ale daje radę się utrzymać, w naszym wąskim gronie znajomych ze studiów wszyscy ją lubią, bo nie jest ani przesadnie zamknięta w sobie, czy zarozumiała, ani przesadnie wylewna i rozwrzeszczana. Ale wiem dobrze, że sama nigdy z żadną dziewczyną nie zagada. Woli siedzieć w samotności i rozczulać się nad lasbijską miłością w serialach, tak jakby to było ważniejsze, a może po prostu łatwiejsze, od jej osobistego szczęścia. Wiem, że zwyczajnie boi się spróbować. Ja to rozumiem, naprawdę, Ale przynajmniej niektóre z was wiedzą, że czasami warto jednak spróbować, prawda?
Proszę pomóżcie mi przekonać ją, że warto to zrobić. Że lesbijki to nie tylko odpychające butche (bez urazy dla kogokolwiek, to tylko jej zdanie i ma do tego prawo). Że trafiają się wśród was ładne, kobieco wyglądające dziewczyny, nieskrzywione światopoglądowo w żadną stronę, sympatyczne ciepłe i co najważniejsze wierne. Bo zdarzają się prawda?
Pomóżcie mi ją przekonać, by spróbowała., by wreszcie wyrwała się z tego okropnego marazmu i spróbowała być szczęśliwa.
Proszę.
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
może i ładna ale bez charakteru. ciapa życiowa, która nie umie sobie życia ułożyć i tyle. może dlatego jest sama? nie mam jaj, nie ma inicjatywy, nie w niej chęci do działana, do zmiany swojego położenia. na wszystko narzeka, a nie robi nic, by zmienić swoje życie. sorry, jak dla mnie, to w ogole nie atrakcyjna. wyglad to za mało. trzeba mieć charakter, a ona jest jakaś ciapowata i nijaka.
-
- natchniona foremka
- Posty: 347
- Rejestracja: 24 lut 2016, o 21:01
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Corneliusty skoro Twoja koleżanka spędzą na tym portalu dużo czasu to na pewno wie jak tu jest i na jakie odpowiedzi ewentualnie można liczyć. Przerobiła już zapewne tematy butch kontra femme, les kontra bi, ścisłe kontra humanistyczne itp. i ma wyrobione zdanie o lesbijkach, na co wskazuję Twoja opowieść szczególnie w miejscu dotyczącym klubów branżowych. Koleżanka twierdzi, że wszystkie kobiece to hetero, moich znajomi twierdzą, że wszystkie fajne i ładne są już zajęte;-). Pewnie jest w tym trochę prawdy. Z tego jak o niej piszesz wygląda, że ma podobnie normalne podejście do życia co np. ja, bez przegięć w żadną stronę. Też jestem kobieca z tym, że mam dziewczynę od 10 lat, też nie łażę po klubach branżowych, nie mam przegięć światopoglądowych i nie przepadam za butch. Można poznać podobną sobie, tylko może nie tu. Ja poznawałam dziewczyny w bardzo naturalnych okolicznościach (studia, praca, wyjścia, normalne relacje towarzyskie), choć i internet mi pomógł, ale to nie było KK i było to trochę dawno już. Na pewno warto doradzić Twojej koleżance więcej otwartości i mobilizacji bo za jakiś czas to faktycznie co lepsza partia będzie zajęta;-). Przecież nikt nie zobaczy jej w oknie na 6 pietrze więc musi sama temu pomóc.
-
- super forma
- Posty: 2128
- Rejestracja: 15 mar 2014, o 17:54
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Dziwne to, co napisałaś. Trochę wygląda na kolejną próbę zabawy na forum.
Co to za dziwne hasło: "Co ja mam z nią zrobić?" No jak to co? Jeśli ona faktycznie istnieje, to po prostu dalej bądź jej przyjaciółką. Skoro czyta wszystkie blogi, fora na ten temat, to chyba ma możliwość zetknięcia się z różnorodnością poglądów, opinii, wyglądu, itp. Jesteście przyjaciółkami, a musiałaś podglądać jej historię, żeby wiedzieć, na jakie portale wchodzi (a w naszym przypadku nie jest ich zbyt wiele)?. Zresztą po co masz naciskać na nią? Jeśli byłaby zainteresowana, to już dawno by tutaj na forum coś takiego napisała. Może nie chce, może ma ogólnie słabe libido. Powodów może być wiele.
I czego się naprawdę spodziewasz? Że zaraz pojawią się tutaj zapewnienia: oj, ja nie jestem wege i jestem les / a ja nie jestem męska i jestem les/ a ja mam prawicowe poglądy. To, że lesbijki są różne, widać na forum, na portalach, blogach i w wielu innych miejscach. I jeśli Twoja przyjaciółka nie została wymyślona, to pilnie przeglądając wszystkie dostępne źródła już dawno musiała do tego dojść.
Co to za dziwne hasło: "Co ja mam z nią zrobić?" No jak to co? Jeśli ona faktycznie istnieje, to po prostu dalej bądź jej przyjaciółką. Skoro czyta wszystkie blogi, fora na ten temat, to chyba ma możliwość zetknięcia się z różnorodnością poglądów, opinii, wyglądu, itp. Jesteście przyjaciółkami, a musiałaś podglądać jej historię, żeby wiedzieć, na jakie portale wchodzi (a w naszym przypadku nie jest ich zbyt wiele)?. Zresztą po co masz naciskać na nią? Jeśli byłaby zainteresowana, to już dawno by tutaj na forum coś takiego napisała. Może nie chce, może ma ogólnie słabe libido. Powodów może być wiele.
I czego się naprawdę spodziewasz? Że zaraz pojawią się tutaj zapewnienia: oj, ja nie jestem wege i jestem les / a ja nie jestem męska i jestem les/ a ja mam prawicowe poglądy. To, że lesbijki są różne, widać na forum, na portalach, blogach i w wielu innych miejscach. I jeśli Twoja przyjaciółka nie została wymyślona, to pilnie przeglądając wszystkie dostępne źródła już dawno musiała do tego dojść.
-
- natchniona foremka
- Posty: 347
- Rejestracja: 24 lut 2016, o 21:01
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Ojej Just tu tylko albo troll, facet albo się bawi na forum. I dobrze od tego ono jest. A mało to znajomych hetero próbuje swatać swoich przyjaciół singli, może w tym przypadku jest podobnie. Można się ustosunkować do postu albo nie i tyle.justsomebody10 pisze:Dziwne to, co napisałaś. Trochę wygląda na kolejną próbę zabawy na forum.
Co to za dziwne hasło: "Co ja mam z nią zrobić?" No jak to co? Jeśli ona faktycznie istnieje, to po prostu dalej bądź jej przyjaciółką. Skoro czyta wszystkie blogi, fora na ten temat, to chyba ma możliwość zetknięcia się z różnorodnością poglądów, opinii, wyglądu, itp. Jesteście przyjaciółkami, a musiałaś podglądać jej historię, żeby wiedzieć, na jakie portale wchodzi (a w naszym przypadku nie jest ich zbyt wiele)?. Zresztą po co masz naciskać na nią? Jeśli byłaby zainteresowana, to już dawno by tutaj na forum coś takiego napisała. Może nie chce, może ma ogólnie słabe libido. Powodów może być wiele.
I czego się naprawdę spodziewasz? Że zaraz pojawią się tutaj zapewnienia: oj, ja nie jestem wege i jestem les / a ja nie jestem męska i jestem les/ a ja mam prawicowe poglądy. To, że lesbijki są różne, widać na forum, na portalach, blogach i w wielu innych miejscach. I jeśli Twoja przyjaciółka nie została wymyślona, to pilnie przeglądając wszystkie dostępne źródła już dawno musiała do tego dojść.
-
- super forma
- Posty: 2128
- Rejestracja: 15 mar 2014, o 17:54
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
No to się ustosunkowałam.SmokGummifaden pisze: Można się ustosunkować do postu albo nie i tyle.
A jeśli chce wyswatać przyjaciółkę, to chyba rozsądniejsze byłoby danie ogłoszenia, chociażby na siebie
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Naprawde czy każdy nowo zalogowany użytkownik musi byc wg Was trollem albo facetem?! No litości...
Dziewczyna po prostu sie martwi o kumpele, przyszla na forum dla lesbijek bo chciała porady od 'środowiska' a nie posty w mega sfrustrowanym tonie.
Odpowiadając na pytanie autorki, zorganizujcie sobie babski wieczor np. przy winie i porozmawiaj szczerze z kolezanka. Problem moze byc bardziej złożony niz jak ktos założył ze ' dziewczyna jest nudna'. Moze ma jakis lęk przed zaangażowaniem, moze brak pewnosci siebie w relacjach partnerskich, przyczyn moze byc wiele i tylko przez szczera rozmowę z kolezanka możesz uzyskać wiecej informacji czemu jest a nie inaczej
Dziewczyna po prostu sie martwi o kumpele, przyszla na forum dla lesbijek bo chciała porady od 'środowiska' a nie posty w mega sfrustrowanym tonie.
Odpowiadając na pytanie autorki, zorganizujcie sobie babski wieczor np. przy winie i porozmawiaj szczerze z kolezanka. Problem moze byc bardziej złożony niz jak ktos założył ze ' dziewczyna jest nudna'. Moze ma jakis lęk przed zaangażowaniem, moze brak pewnosci siebie w relacjach partnerskich, przyczyn moze byc wiele i tylko przez szczera rozmowę z kolezanka możesz uzyskać wiecej informacji czemu jest a nie inaczej
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Ja tam nie wnikam w to czy to troll czy facet ale zastanawia mnie to, że skoro ona namiętnie przegląda to forum to nie boisz się, że trafi na twój wątek i dowie się, że grzebalas niejako w jej przeglądarce? I w ogóle, że próbujesz jej kogoś sparowac? Ja rozumiem, że chcecie jej pomóc ale najprostrzym sposobem będzie wyjście do tego klubu i nie szukanie na siłę, a pozwolenie jej się oswoić z tym miejscem. Niech ona zobaczy jak to wygląda i poprostu wypije piwko jakieś czy coś. Nie wywierajcie na niej presji pt: "może ta, a może tamta?". Ja jakbym miała takiego skrzydłowego to chętnie bym wyszla więc jej trochę nie rozumiem...
- buzi_zabci
- uzależniona foremka
- Posty: 536
- Rejestracja: 7 lis 2013, o 19:40
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
eeee tam, ide na pole, ladny dzien.
Kontrola jest najwyższą formą zaufania.
-
- uzależniona foremka
- Posty: 917
- Rejestracja: 16 lis 2014, o 20:36
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Z opisu wynika że Twoja koleżanka ma duży problem emocjonalny.
Introwertyzm nie jest cechą szczególnie cenioną wśród ludzi,zwłaszcza młodych.
Nie rozumiem jednej rzeczy.
Jeśli jest nieśmiała i nie ma odwagi do nikogo zagadać to dlaczego nie nawiąże kontaktu przez internet i nie pozna kogoś z kim nawiąże więź na początek w ten sposób?
Przecież to też jest dobry sposób na to by nie być samotną.
Sama tak nawiązywałam kontakty,rozmawiałam,wymieniałam poglądy,pisałam sms i maile,rozmawiałam przez telefon i dopiero gdy poznałam kogoś lepiej spotykałam się z nim w realu.
Podsuń jej ten sposób na poznanie kogoś.
Introwertyzm nie jest cechą szczególnie cenioną wśród ludzi,zwłaszcza młodych.
Nie rozumiem jednej rzeczy.
Jeśli jest nieśmiała i nie ma odwagi do nikogo zagadać to dlaczego nie nawiąże kontaktu przez internet i nie pozna kogoś z kim nawiąże więź na początek w ten sposób?
Przecież to też jest dobry sposób na to by nie być samotną.
Sama tak nawiązywałam kontakty,rozmawiałam,wymieniałam poglądy,pisałam sms i maile,rozmawiałam przez telefon i dopiero gdy poznałam kogoś lepiej spotykałam się z nim w realu.
Podsuń jej ten sposób na poznanie kogoś.
Wszystko co potępiamy u innych, znajdziemy we własnej duszy.
Seneka.
Seneka.
- Wiosennagwiazda
- Moderatorka
- Posty: 3332
- Rejestracja: 21 sie 2005, o 00:00
- Lokalizacja: LND
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Jaki jest sens wyciągać dziewczynę gdziekolwiek, jeżeli ona nie odczuwa takiej potrzeby?
Jeżeli chcesz się z kimś spotkać to z reguły wychodzisz do ludzi. Ona może nie odczuwa ciekawości drugiej osoby.
Był wątek o tych odliczających czas na szukanie i tych co 'wychodzą' sobie dziewczynę a nuż wyjdzie z Wami i to będzie ten strzał
Jeżeli chcesz się z kimś spotkać to z reguły wychodzisz do ludzi. Ona może nie odczuwa ciekawości drugiej osoby.
Był wątek o tych odliczających czas na szukanie i tych co 'wychodzą' sobie dziewczynę a nuż wyjdzie z Wami i to będzie ten strzał
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Twoja koleżanka jest nieszczęśliwa ni3 dlatego, że nie szuka partnerki, tylko dlatego, że nie może jej znaleźć. I skoro jest świadoma, że lesbijki są męskie,a ładna,kobieca dziewczyna nigdy lesbijka nie będzie to znaczy,że wbrew Twojemu przekonaniu,szukała. I pewnie jak ja doszła do tych wniosków i się poddała,bo nie zmieni świata. Siebie w tej kwestii też nie. Ma przerabane. Ja też. I wiele z nas. Zaraz mnie na forum zjedzą,ale taka szara rzeczywistość tęczowego świata.
Bądź dalej Jej przyjaciółka,to i tak dla Niej dużo,że ktokolwiek się o nią troszczy.
Bądź dalej Jej przyjaciółka,to i tak dla Niej dużo,że ktokolwiek się o nią troszczy.
-
- super forma
- Posty: 4600
- Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
a może by tak te kobiece lesbijki, których, jak się okazuje, jest jednak trochę, nawiązały ze sobą znajomość?
to było trochę z ironią, ponieważ czasami odnoszę wrażenie, że one tylko czekają, aż ktoś inny wyjdzie z inicjatywą,
to było trochę z ironią, ponieważ czasami odnoszę wrażenie, że one tylko czekają, aż ktoś inny wyjdzie z inicjatywą,
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
tl;dr
Biere w ciemno.
Biere w ciemno.
-
- foremka dyskutantka
- Posty: 175
- Rejestracja: 4 gru 2015, o 20:52
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Ile ma lat, skąd jest, jaki znak zodiaku? Jeśli powyżej 26 lat i z Warszawy, to chętnie poznam, choćby i w celach czystko towarzyskich.
- Wiosennagwiazda
- Moderatorka
- Posty: 3332
- Rejestracja: 21 sie 2005, o 00:00
- Lokalizacja: LND
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
to już do działu ogłoszenia zapraszam.
-
- super forma
- Posty: 2128
- Rejestracja: 15 mar 2014, o 17:54
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Nawiasem mówiąc, to powala mnie "logika" niektórych osób. Co jakiś czas wchodzą kobiety określające się jako kobiece, które narzekają, że nie ma kobiecych lesbijek i one są skazane na samotność (moim zdaniem akurat na samotność skazuje je ich własny charakter i zachowanie, ale co tam, wina zawsze leży po stronie innych). Przeczą już same sobie, bo mówią, że są kobiece i są lesbijkami, ale kobiecych lesbijek nie ma.... Co i rusz kobiety na forum piszą, ze są kobiece, w ogłoszeniach ogłaszają się kobiece, w profilach można spotkać nawet zdjęcia kobiet, które są kobiece, ale co tam, lepiej iść w zaparte i wszem i wobec głosić, że kobiecych lesbijek nie ma. Łącznie z tymi, które tak piszą. Dziewczyny, zejdźcie wreszcie na ziemię i rozglądnijcie się dookoła. Uważniej. Zobaczcie rzeczywistość, a nie tylko to, co chcecie widzieć, żeby dopasować do swojego postrzegania świata.
Ale czemu ja się dziwię? Może to jakaś nowa generacja lesbijek? Lesbijek, które wchodzą na forum dla lesbijek, żeby zakładać tematy dotyczące głównie mężczyzn? (jak jedna z nowych "forumowiczek") itp.
Ale czemu ja się dziwię? Może to jakaś nowa generacja lesbijek? Lesbijek, które wchodzą na forum dla lesbijek, żeby zakładać tematy dotyczące głównie mężczyzn? (jak jedna z nowych "forumowiczek") itp.
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
trafiają się ładne i fajne les, ile ja poznałam ładnych dziewczyn (zadeklarowanych les zazwyczaj) na czatach, to sobie nie wyobrażasz autorko. jak byłam młodsza i bez doświadczenia też myślałam, że chyba kręcą mnie same hetero, a wśród les może i zdarzy się jakaś bardziej kobieca, ale nie będzie miała tego czegoś. gówno prawda. od niektórych fot szczęka mi opadała. a już najbardziej opadła jak dziewczyna zadeklarowała, że wpadnie do mnie choć jestem z innego miasta, że to żaden problem. żadnego marudzenia. lesbijki to sól tej ziemi jak się dobrze trafi same plusy obu płcicorneliusty pisze:Co więcej, uważa, że wszystkie ładne i fajne dziewczyny są hetero i nie warto nawet próbować, bo i po co?
Twoja koleżanka przeżywa wirtualne miłości, bo nie trzeba się starać, na nic narażać, a emocji też jest wiele. sprytnie, ale przejedzie się na tym, jak się zestarzeje żal będzie straconych najpiękniejszych lat. w ogóle co to za kobieta, która poświęca je nie dla kogoś tylko tak marnuje? jeśli twierdzi, że nie ma fajnych les to znaczy, że nic nie zrobiła by kogoś poznać.
moi "wrogowie"
ImaSumak
justsomebody10
takeyoudowntown
+ modka Altena
ImaSumak
justsomebody10
takeyoudowntown
+ modka Altena
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Wiem, ze chcesz pomóc, ale jak to mówią dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Nie baw się w swatkę. Jak będzie chciała sama zacznie szukać kontaktu z kobietami, a jak nie to nic na siłę. Grzebanie komuś w komputerze to trochę jak grzebanie komuś w głowie. Skoro zagląda na to forum jest tu dział z anonsami, gdyby chciała to skorzystałaby. Może i nawet korzystała i na tej podstawie wyciąga jakieś tam swoje wnioski bo do tej pory nie trafiała dobrze. Skądś się te jej uprzedzenia musiały wziąć. Nasze nastawienie generują dotychczasowe doświadczenia. Ale musi po prostu wykazać się większą cierpliwością i większym działaniem, bo ja uważam że jest dużo fajnych lesbijek. W każdym razie w jej życie osobiste nie powinnaś aż tak ingerować, to upokarzające-czy Tobie ktoś meblował życie? Wiem, że chcesz jej pomóc ale zastanów się czy ona sobie tego życzy.
-
- rozgadana foremka
- Posty: 119
- Rejestracja: 1 gru 2014, o 15:58
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Skoro odwiedza to forum to pewnie to przeczyta i będziesz miała lipę
-
- uzależniona foremka
- Posty: 619
- Rejestracja: 15 mar 2013, o 18:41
Re: Koleżanka-lesbijka, czyli jak prekonać kogoś do szczęścia
Przesadzasz. Aż tak źle to nie jest. Z moich czasów (lata 90te) znam kilka pięknych i kobiecych, które w związkach z kobietami są do tej pory, więc bi /hetero nie są i nigdy nie były.nikimja pisze:Twoja koleżanka jest nieszczęśliwa ni3 dlatego, że nie szuka partnerki, tylko dlatego, że nie może jej znaleźć. I skoro jest świadoma, że lesbijki są męskie,a ładna,kobieca dziewczyna nigdy lesbijka nie będzie to znaczy,że wbrew Twojemu przekonaniu,szukała. I pewnie jak ja doszła do tych wniosków i się poddała,bo nie zmieni świata. Siebie w tej kwestii też nie. Ma przerabane. Ja też. I wiele z nas. Zaraz mnie na forum zjedzą,ale taka szara rzeczywistość tęczowego świata.
Bądź dalej Jej przyjaciółka,to i tak dla Niej dużo,że ktokolwiek się o nią troszczy.