rozterki
rozterki
Cześć Kobietki,
piszę do Was, bo po prostu nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Liczę, że coś mi doradzicie, ewentualnie zmyjecie głowę.
Do rzeczy:
Jestem w związku od 4 lat. Właściwie jest to 3,5 roku, bo był okres, gdy się rozstałyśmy. Z mojej winy, bo pojawiła się ta "druga" na moją zgubę. W związku moim były okresy przestoju, człowiek może przyzwyczaja się do pewnych rzeczy, ale czasem brakuje przytulenia się do drugiej osoby. Wspominałam już tu o tym kiedyś. Rodzice mojej Lubej dowiedzieli się o nas i... Cóż reakcji można było się spodziewać takiej a nie innej. Nie było ani "dzień dobry". Teraz po ponad roku się to zmieniło. Normalnie starają się ze mną rozmawiać, ale myślę, że po prostu gdzieś to wyparli z głowy. Luba żeby ich nie denerwować i mieć spokój w domu ograniczała ze mną kontakt. Tyle co w pracy i od czasu do czasu gdzieś wypad. Cóż, brakowało i myślę, że dalej brakuje tej bliskości. Po prostu siąść na tapczanie, obejrzeć jakiś film. Pojawiła się inna, zawróciła w głowie, stało się. Rozstałyśmy się. Nie, nie tłumaczę się. Głupio zrobiłam, zdrada nie jest niczym przyjemnym, szczególnie dla osoby zdradzonej.
Stało się tak, że "druga" przeminęła z wiatrem, jak to mają w zwyczaju te powierzchowne zauroczenia. Luba ciągle przy mnie była. Szczerze mówiąc to myślę, że to był niejako masochizm z Jej strony. Po czasie spotykałyśmy się coraz częściej i przyszła decyzja do powrotu do siebie. W sumie to ja trochę bardziej z tym zwlekałam. No bo heelllooołłł, byłam (jestem) tą szma*ą, która nie doceniła tego, co ma i skrzywdziła.
Idźmy teraz, aby nie zanudzać, do wątku, który mnie najbardziej interesuje. Czyli sytuacja obecna. Spotykamy się częściej niż kiedyś, jednak praktycznie zawsze jest to na mieście. Zaraz zapytacie dlaczego, otóż Jej rodzice mnie w miarę tolerują, ale wolę tam na dłużej się nie pokazywać. Jeśli chodzi o mój dom to moja mamuśka zaczyna robić coraz większe jazdy (przestała się leczyć psychiatrycznie) i nie wiem kiedy znowu coś jej do głowy strzeli.
Przeszło mi przez myśl, że chyba najwyższy czas się przenieść na swoje. Wynająć jakieś mieszkanko, tym bardziej, że na początku przyszłego roku kończą mi się spłaty różnych zadłużeń. Tym bardziej, że teraz po zmianie pracy ta wypłata jest lepsza. Szału nie robi, ale we dwie? Dałoby radę.
Tylko, że jest problem. Ona chce ze mną zamieszkać, ale...
- nie za blisko rodziców i rodziny
- mam kredyt
- chce rodzicom pomóc w spłacie ich kredytu
Zapytałam prosto to na ile oni mają tego kredytu i ile mam czekać. Strzeliłam, że może kolejne 4 lata takiego związku/niezwiązku? Odpowiedź mnie powaliła... "nie wiem... może za kilka, za 10". Za 10 lat będę miała 40 na karku. I tak Jej powiedziałam, co skwitowała, że może mam poszukać sobie kogoś kto ta mi to, czego chcę a czego Ona nie może mi dać.
Dobra, wiem, spie**** sprawę tą zdradą, nie jestem idealna. Może twierdzić, że odzyskałam Jej zaufanie, ale wiem, że zadra w sercu będzie do końca życia. Mam czekać ileś lat aż Ona w końcu będzie gotowa, bo nie chce podejmować "pochopnej" decyzji?
Oszsz... Rozpisałam się. Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca i powie, o co tu kurde chodzi?! Trochę chaotycznie to pisałam, ale dzisiaj odbyłyśmy rozmowę z której wyszło "dziesięć lat". I co ja mam zrobić?
piszę do Was, bo po prostu nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Liczę, że coś mi doradzicie, ewentualnie zmyjecie głowę.
Do rzeczy:
Jestem w związku od 4 lat. Właściwie jest to 3,5 roku, bo był okres, gdy się rozstałyśmy. Z mojej winy, bo pojawiła się ta "druga" na moją zgubę. W związku moim były okresy przestoju, człowiek może przyzwyczaja się do pewnych rzeczy, ale czasem brakuje przytulenia się do drugiej osoby. Wspominałam już tu o tym kiedyś. Rodzice mojej Lubej dowiedzieli się o nas i... Cóż reakcji można było się spodziewać takiej a nie innej. Nie było ani "dzień dobry". Teraz po ponad roku się to zmieniło. Normalnie starają się ze mną rozmawiać, ale myślę, że po prostu gdzieś to wyparli z głowy. Luba żeby ich nie denerwować i mieć spokój w domu ograniczała ze mną kontakt. Tyle co w pracy i od czasu do czasu gdzieś wypad. Cóż, brakowało i myślę, że dalej brakuje tej bliskości. Po prostu siąść na tapczanie, obejrzeć jakiś film. Pojawiła się inna, zawróciła w głowie, stało się. Rozstałyśmy się. Nie, nie tłumaczę się. Głupio zrobiłam, zdrada nie jest niczym przyjemnym, szczególnie dla osoby zdradzonej.
Stało się tak, że "druga" przeminęła z wiatrem, jak to mają w zwyczaju te powierzchowne zauroczenia. Luba ciągle przy mnie była. Szczerze mówiąc to myślę, że to był niejako masochizm z Jej strony. Po czasie spotykałyśmy się coraz częściej i przyszła decyzja do powrotu do siebie. W sumie to ja trochę bardziej z tym zwlekałam. No bo heelllooołłł, byłam (jestem) tą szma*ą, która nie doceniła tego, co ma i skrzywdziła.
Idźmy teraz, aby nie zanudzać, do wątku, który mnie najbardziej interesuje. Czyli sytuacja obecna. Spotykamy się częściej niż kiedyś, jednak praktycznie zawsze jest to na mieście. Zaraz zapytacie dlaczego, otóż Jej rodzice mnie w miarę tolerują, ale wolę tam na dłużej się nie pokazywać. Jeśli chodzi o mój dom to moja mamuśka zaczyna robić coraz większe jazdy (przestała się leczyć psychiatrycznie) i nie wiem kiedy znowu coś jej do głowy strzeli.
Przeszło mi przez myśl, że chyba najwyższy czas się przenieść na swoje. Wynająć jakieś mieszkanko, tym bardziej, że na początku przyszłego roku kończą mi się spłaty różnych zadłużeń. Tym bardziej, że teraz po zmianie pracy ta wypłata jest lepsza. Szału nie robi, ale we dwie? Dałoby radę.
Tylko, że jest problem. Ona chce ze mną zamieszkać, ale...
- nie za blisko rodziców i rodziny
- mam kredyt
- chce rodzicom pomóc w spłacie ich kredytu
Zapytałam prosto to na ile oni mają tego kredytu i ile mam czekać. Strzeliłam, że może kolejne 4 lata takiego związku/niezwiązku? Odpowiedź mnie powaliła... "nie wiem... może za kilka, za 10". Za 10 lat będę miała 40 na karku. I tak Jej powiedziałam, co skwitowała, że może mam poszukać sobie kogoś kto ta mi to, czego chcę a czego Ona nie może mi dać.
Dobra, wiem, spie**** sprawę tą zdradą, nie jestem idealna. Może twierdzić, że odzyskałam Jej zaufanie, ale wiem, że zadra w sercu będzie do końca życia. Mam czekać ileś lat aż Ona w końcu będzie gotowa, bo nie chce podejmować "pochopnej" decyzji?
Oszsz... Rozpisałam się. Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca i powie, o co tu kurde chodzi?! Trochę chaotycznie to pisałam, ale dzisiaj odbyłyśmy rozmowę z której wyszło "dziesięć lat". I co ja mam zrobić?
Re: rozterki
Co tam 10 lat /słownie: dziesięć lat/ w stosunku do wiecznosci
Minuta spędzona w stresie trwa dłużej niż godzina w relaksie.
Re: rozterki
Doczytalam i powiem tak.. Dałaś dupy, że zdradzilas ale najważniejsze jest to czy ona ci ta zdradę wybaczyla? Ale tak na serio. Rozmawialyscie o tym? W sumie trochę ja rozumiem, że się wstrzymuje tylko dlaczego tak naprawdę? Bo ma ograniczone zaufanie? Czy może nie jest ciebie pewna? Czy dochodzi kwestia tego kredytu? Swoją drogą też bym wolała mieszkać gdzieś dalej od rodziców. Nie koniecznie na tym samym osiedlu ale nie dlatego, że ich nie kocham ale tak poprostu żeby mieć więcej przestrzeni dla siebie. Jeśli się kochacie i obie tego chcecie to może warto przedyskutować ten temat.
Re: rozterki
Tak, myślę że mi wybaczyła zdradę. Tak przynajmniej mówi.
Ona to by najchętniej za granicą zamieszkała. A ja do tego przekonana nie jestem. Zresztą sprawa mieszkania wychodzi zawsze z mojej inicjatywy.
A mnie brakuje tego żeby ktoś na mnie w domu czekał. Spotkania sam na sam są raz na kilka miesięcy. Teraz będzie urlop, więc razem, może we wrześniu kilka dni a potem? Moooze Sylwester.
Ona to by najchętniej za granicą zamieszkała. A ja do tego przekonana nie jestem. Zresztą sprawa mieszkania wychodzi zawsze z mojej inicjatywy.
A mnie brakuje tego żeby ktoś na mnie w domu czekał. Spotkania sam na sam są raz na kilka miesięcy. Teraz będzie urlop, więc razem, może we wrześniu kilka dni a potem? Moooze Sylwester.
Re: rozterki
Trochę dziwnie to wygląda ale z własnego doświadczenia powiem, że skoro nie chce razem zamieszkać to ma jakieś obawy albo nie jest pewna tej decyzji. Coś gdzieś siedzi w jej głowie co ja blokuje przed kolejnym krokiem. Wiesz za granicą lepsza kasa to i warunki życia lepsze ale taka decyzja nie jest najlatwiejsza choćby ze względu na rodzinę, która zostaje tutaj. Sproboj z nią szczerze porozmawiać. Przedstaw swoje oczekiwania ale bądź też wyrozumiala co do jej. Poukladajcie sobie to jakos.
Re: rozterki
Z tego co piszesz wynika, że masz ok 30 lat i nieciekawą sytuację w domu. Może pomyśl o wyprowadzeniu się i zamieszkaniu na swoim bez czekania na partnerkę. Mieszkanie z osobą cierpiącą na zaburzenia psychiczne, która się nie leczy/ nie kontroluje objawów może być bardzo trudne i napsuć krwi.
Poza tym, jak wynajmiesz coś, nawet małego, to będziecie mieć miejsce do spotkań z partnerką i wasz związek będzie się mógł rozwijać poza obecnością nieprzychylnie nastawionej rodziny.
Poza tym, jak wynajmiesz coś, nawet małego, to będziecie mieć miejsce do spotkań z partnerką i wasz związek będzie się mógł rozwijać poza obecnością nieprzychylnie nastawionej rodziny.
Re: rozterki
tessaract pisze:Co tam 10 lat /słownie: dziesięć lat/ w stosunku do wiecznosci
-Lubi Pani Bez?
-Tak, ale się boję.
-Tak, ale się boję.
- takeyoudowntown
- super forma
- Posty: 2049
- Rejestracja: 3 lis 2014, o 09:19
Re: rozterki
Kredyt rodziców jest tylko wymówką. Gdyby chciała z Tobą mieszkać, to już dawno by mieszkała. Kochający się ludzie pragną jak najdłużej w ciągu dnia być ze sobą, a nie spotykać się na mieście. Zastanów się.
Be someone who makes you happy
-
- początkująca foremka
- Posty: 15
- Rejestracja: 25 sty 2015, o 22:29
Re: rozterki
Ogarniaj swoje życie a nie życie rodziców Lubej. Ona widocznie aż tak bardzo nie chce być z Tobą, więc na co czekac. I nie biczuj się aż tak za te zdradę, było, minęło, przeprosiłaś, nie ma o czym mówić.
Re: rozterki
Trzeba będzie coś zdecydować, choć mówiąc szczerze poważnie o Niej myślę. Może to brzmieć dziwnie biorąc pod uwagę to co się stało wcześniej.
Za niedługo wyjeżdżamy na urlop. Może wtedy uda Nam się jakoś porozmawiać na ten temat. Aczkolwiek wydaje mi się, że taki układ jak jest teraz Jej w zupełności wystarczy.
Ale czy to jest normalne, że partnerka, którą kocha się nad życie jest na drugim miejscu? A to co rodzice sądzą, czują jest najważniejsze? Zawsze wydawało mi się, że ta druga osoba też jest ważna. Czasem ciut ważniejsza od rodziców.
Za niedługo wyjeżdżamy na urlop. Może wtedy uda Nam się jakoś porozmawiać na ten temat. Aczkolwiek wydaje mi się, że taki układ jak jest teraz Jej w zupełności wystarczy.
Ale czy to jest normalne, że partnerka, którą kocha się nad życie jest na drugim miejscu? A to co rodzice sądzą, czują jest najważniejsze? Zawsze wydawało mi się, że ta druga osoba też jest ważna. Czasem ciut ważniejsza od rodziców.
Re: rozterki
Mysle ze to jest najlepsza odpowiedzannabelle_anna pisze:Ogarniaj swoje życie a nie życie rodziców Lubej. Ona widocznie aż tak bardzo nie chce być z Tobą, więc na co czekac. I nie biczuj się aż tak za te zdradę, było, minęło, przeprosiłaś, nie ma o czym mówić.
She's not the chapter. She's all the story
- buzi_zabci
- uzależniona foremka
- Posty: 536
- Rejestracja: 7 lis 2013, o 19:40
Re: rozterki
"nie wiem... może za kilka, za 10". Za 10 lat będę miała 40 na karku. I tak Jej powiedziałam, co skwitowała, że może mam poszukać sobie kogoś kto ta mi to, czego chcę a czego Ona nie może mi dać.
Jasniejszej odpowiedzi chyba juz sie nie da udzielic. Rzecz w tym, ze Ty tego nie chcesz widziec.
Jasniejszej odpowiedzi chyba juz sie nie da udzielic. Rzecz w tym, ze Ty tego nie chcesz widziec.
Kontrola jest najwyższą formą zaufania.
Re: rozterki
reader pisze:Z tego co piszesz wynika, że masz ok 30 lat i nieciekawą sytuację w domu. Może pomyśl o wyprowadzeniu się i zamieszkaniu na swoim bez czekania na partnerkę. Mieszkanie z osobą cierpiącą na zaburzenia psychiczne, która się nie leczy/ nie kontroluje objawów może być bardzo trudne i napsuć krwi.
Poza tym, jak wynajmiesz coś, nawet małego, to będziecie mieć miejsce do spotkań z partnerką i wasz związek będzie się mógł rozwijać poza obecnością nieprzychylnie nastawionej rodziny.
i wszystko w temacie, zadbaj przede wszystkim o siebie, usamodzielnij się, zacznij żyć na własny rachunek;
Czy będzie to rozwojowe dla Twojego związku czy też będzie to kończące - okaże się, na pewno będzie to duża zmiana i konieczność podejmowania decyzji z których będziesz wyciągać wnioski.
Jaki decyzji? Np. gdy Twoja Luba będzie/nie będzie chciała u Ciebie nocować, gdy będzie/nie będzie chciała przyjeżdżać do Ciebie itd. itd. itd.
Wróżąc z fusów i na podstawie Twojego opisu wnioskuję, że ona może po prostu nie chcieć zamieszkać razem z Tobą, może jej jest wygodnie tak jak jest, może jest to zbyt duża więź z rodzicami...
Tak czy owak, Twoja Luba ma swoje życie i swoje decyzje do podjęcia - a Ty? Cóż - rób swoje, rób to co Tobie w duszy gra - a potem zobaczysz czy ktoś dla kogo jesteś w stanie przepłynąć ocean wpław jest gotowy zrobić to samo, czy też zatrzyma się na skraju basenu...
Re: rozterki
Wczoraj powiedziałam Jej, że nie będę czekać 10 lat aż na coś się zdecyduje. I po prostu nic na to nie odpowiedziała. Nie chcę Jej do niczego zmuszać, bo o to nie chodzi, ale spodziewałam się czegoś innego. Choćby żeby powiedziała "ureguluj swoje zadłużenia a potem się coś pomyśli". Nic takiego nie było. Trochę jest to smutne. Tym bardziej, że jak Ją zapytałam czy gdyby w PL były możliwe takie legalne zawarcie związane to bez zawahania odpowiedziała "tak"
Re: rozterki
Brak odpowiedzi też jest jakaś odpowiedzią.. Przykre to
Re: rozterki
Dam Jej jeszcze trochę czasu,a jeśli nic nie ruszy w tej kwestii to trzeba będzie pomyśleć co dalej
-
- uzależniona foremka
- Posty: 894
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 22:00
Re: rozterki
Aribeth, w Twojej dziewczynie nie ma harmonii wewnętrznej
Re: rozterki
To znaczy?malina_grey pisze:Aribeth, w Twojej dziewczynie nie ma harmonii wewnętrznej