Wasze relacje z rodziną

Dyskusje, wymiana opinii i doświadczeń na tematy związane z życiem kobiet kochających kobiety. Wsparcie dla potrzebujących.
ODPOWIEDZ
Missunderstood
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 479
Rejestracja: 15 sie 2017, o 23:48

Wasze relacje z rodziną

Post autor: Missunderstood » 27 wrz 2017, o 17:00

Znalazłam na forum wiele podobnych tematów, ale w żadnym nie było tego, czego szukam. Chciałabym zapytać Was o Waszą bliższą i dalszą rodzinę. Jaki macie z nimi kontakt? Bywacie na imprezach rodzinnych? Czy Wasza rodzina spotyka się często czy raczej nie macie takiego zwyczaju? Czy czujecie potrzebę spotykania się z rodziną i czy nie czujecie się wyobcowane?
Pytanie do osób, które wyszły z szafy i do tych, które nadal w niej siedzą. Sprawa orientacji to tylko wątek poboczny, bo rodzina bywa trudna do zniesienia nawet dla heteryków :mrgreen:
Ja odkąd jestem w związku niechętnie bywam na spotkaniach z rodziną, a skoro bywam rzadko lub na krótko to moja dalsza rodzina (wujostwo, dziadkowie) jest mną raczej rozczarowana i lubią mi wypominać moją nieobecność. Nie czuję potrzeby spełniania ich życzeń i wymagań względem mnie, ale zastanawiam się czy lepiej byłoby się poświęcać i zacząć bywać dla świętego spokoju. Mnie ten pomysł wydaje się głupi jak but, ale z drugiej strony może łatwiej byłoby później przetrwać święta, gdyby mniej mi docinali. Moi rodzice często się widują z tą częścią rodziny i przy każdych imieninach muszą mnie tłumaczyć. Chory układ :| Jak to jest z Wami? :wink:
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Altena_Q » 27 wrz 2017, o 21:26

U mnie nie ma czegoś takiego jak rodzina w sensie, więzy krwi. mam kontakt tylko z rodzicami, naprzemiennie, i którzy powiedzmy, że akceptują mnie i moją żonę, ale wiem, że ich akceptacja nie wynika z faktycznego "serca", ale z tego, że muszą, bo wiedzą, że inaczej zerwałabym kontakty.
Najtrudniej było z moją mamą, bo była bardzo toksyczna, nadopiekuńcza. Po rozwodzie zrobiła sobie ze mnie zastępczego partnera i nie kryła tego, że powinnam całe życie uważać ją za najważniejszą osobę w swoim życiu. Była zazdrosna o moje koleżanki, już, nie mówiąc o bliższych relacjach. Kiedy studiowałam było bardzo źle, bo ja walczyłam o dorosłość, a ona urządzała mi histerie, dostawała "ataku serca", jak wychodziłam gdzieś na noc, witała mnie z płaczem, kiedy wracałam np. o 21. 15 zamiast o 21. Mówiła o mojej pierwszej dziewczynie, że jej nienawidzi, bo "odsunęła mnie od niej". Zajęło trochę lat aby zrozumiała, że nie powtrzyma mojej dorosłości. w międzyczasie były i wyzwiska, i życzenia mi gwałtu, i różne inne dantejskie sceny. I moje zrywanie kontaktu.
Po wielu latach sytuacja się uspokoiła. Kiedy zdała sobie sprawę, że naprawdę stoi przed wyborem, albo uznać moją samodzielność, albo stracić córkę, jej zachowanie się poprawiło. Bardzo poprawiło. Powiedzmy, że teraz nasze kontakty są na poziomie small talk z mojej strony, to znaczy nawijamy przez telefon o mojej pracy, sprawach codziennych, ale nigdy nie zwierzę jej się kiedy mam jakiś poważny problem, nigdy nie zaufam. Ona ze swej strony traktuje mnie nieco podobnie, może nawet pozwierza się nieco bardziej a ja ją wysłucham. Od jakiś 2 lat jest całkiem nieźle. Dzwonimy do siebie jakieś 2 razy w tygodniu i widujemy się 2, czasem 3 razy w roku i to calkowicie wystarcza.
Z moim tatą jest podobnie, chociaż u niego nie bylo awantur, za to od coming outu kilkanaście lat temu było "nie rozmawiamy o tym". Zaczął, jak zachorował na raka. Wtedy coś w nim się otworzylo i homofobia gdzieś poszła w cień. Od tego momentu jest dobrze. Częstotliwośc kontaktów podobna.
Co do krewnych, część ostentacyjnie zerwała ze mną kontakt, jak się zorientowali, że jestem z kobietą, część jest gdzieś tam na facebooku i czasem zalajkuje zdjęcie czy coś. Nie miałam nigdy rodzinnych spędów na święta, jedyny problem jest taki, że matka mieszka na Pomorzu, ojciec na Śląsku, i zawsze któreś ma pretensje, że przyjeżdżam na za krótko, o świętach nie mówiąc, przecież się nie rozdwoję. Ja świąt nie obchodzę, moja żona też nie, więc nam to wisi, ale moi rodzice zabiliby się o tę cholerną kolację 24 grudnia. Skutecznie sprawili, że nienawidzę świąt.
A jak to wygląda u Was?

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
jasandra
super forma
super forma
Posty: 1755
Rejestracja: 23 sty 2014, o 18:24

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: jasandra » 27 wrz 2017, o 22:06

O, u mnie nienawiść do świąt też wynika z tego obsesyjnego: "przyjedź na Wigilię". Nikt u mnie świąt religijnie nie obchodzi, tylko kolacja i prezenty, ale trzeba być. Raz doszło do tego, że mój partner odwiedzał mnie w drugiej połowie grudnia, ale że świąt nie cierpi, do domu rodzinnego ze mną nie pojechał, więc po dwóch dniach ja wyjechałam i wróciłam do mojego studenckiego pokoju, aby spędzić z nim jeszcze te parę dni - nie dało się tego przearanżować.

Moja matka trochę nie ogarnia mojego życia, ale szanuje moje wybory i czasem, rzadko, pyta mnie, o co właściwie chodzi. Ale każdy by się w moim przypadku pogubił. Ostatnio nawet wdajemy się czasem w żartobliwe przekomarzania: "z facetem? Fuj...", "z kobietą? Fuj...", mojemu ojcu to obojętne, siostra nie wnika, jest dość liberalna, reszta rodziny nie wie chyba, ale nie mam już bliskiej rodziny.

Z drugiej strony, z mamą zwłaszcza prowadzę uświadamiające rozmowy, bo o wielu sprawach zdaje się nie wiedzieć, więc to jest plus. Gdybym miała partnerkę, z pewnością outowałabym się bardziej. Ale moja rodzina jest liberalna, serio.
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Altena_Q » 27 wrz 2017, o 22:14

jasandra pisze:O, u mnie nienawiść do świąt też wynika z tego obsesyjnego: "przyjedź na Wigilię". Nikt u mnie świąt religijnie nie obchodzi, tylko kolacja i prezenty, ale trzeba być.
Jakiś czas temu mój ojciec mnie całkowicie rozwalił. Kiedyś zaprosiłam go na święta, bo zwykle jeżdżę wtedy do matki, a do niego przed Sylwestrem. W świętej naiwności, chciałam zrobić mu przyjemność i raz zrobić odwrotnie, bo kilka lat temu miał straszne pretensje o tę Wigilię. I usłyszalam, że ani on nie przyjedzie, ani nie zaprasza mnie do siebie, woli jechać do siostry bo... ja nie ugotuję mu 12 wigilijnych potraw, a on chce tradycyjnie. No comment. No cóż, ma rację, nigdy w życiu nie robiłam ciasta na pierogi XD

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Missunderstood
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 479
Rejestracja: 15 sie 2017, o 23:48

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Missunderstood » 27 wrz 2017, o 23:02

Altena_Q, dziękuję, że się tym podzieliłaś. Przykro mi, że nie miałaś wsparcia od rodziców. Zawsze wydawało mi się, że lżejszym obciążeniem psychicznym jest bycie rozczarowaniem dla kogoś, kto Ciebie również w przeszłości rozczarował lub zawiódł. W rzeczywistości różnica jest chyba tylko w tym kiedy, a nie jak bardzo boli.
Jeśli chodzi o święta to też czuję wyłącznie niechęć. Idę, żeby odsiedzieć swoją karę, wysłuchać uwag i docinek dot. mojej nieobecności i zapracowania oraz pytań o moją abstynencję. W ciągu roku ciągle znajdują jakieś okazje do spotkań, aż mam wrażenie, że przecież dopiero co te urodziny czy imieniny były. Tymczasem ja wolę się wymigać niż udawać, że mamy jakieś wspólne tematy.
Twoja rodzina przynajmniej nie katowała Cię w taki sposób, ale to chyba nie jest wielkie pocieszenie, gdy ma się tak pod górkę we wcześnej dorosłości. Wiesz co, też wybrałabym jedzenie :lol:
jasandra, Tobie to można tylko pozazdrościć podejścia Twojej rodziny do tematu. Moja rodzina nie jest może jakoś bardzo konserwatywna, ale wiem, że marzy im się moje wesele. Będzie dym.
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Altena_Q » 27 wrz 2017, o 23:34

Bo z tą wigilią nie chodzi o religię tylko o "co ludzie powiedzą". Jak w tej komedii angielskiej. No bo jak córka nie przyjedzie na święta, to co ja powiem sąsiadkom i krewnym? W te lata, kiedy nie mogłam/odmówiłam przyjazdu, moja mama ostentacyjnie siedziała sama, odmówiwszy zwykle kilku zaproszeniom, bo "nikt się nie będzie nad nią litował", siedziała sama i użalała się, jak to przyszło jej samej spędzać święta. Bo właśnie w ten jeden dzień trzeba udowodnić światu, że się kogoś ma, i bynajmniej nie chodzi o partnera. Marzy mi się, że trafi mi się jakiś wyjazd zawodowy, najlepiej za ocean, akurat na te dwa tygodnie od ok 20 grudnia do tak 2 stycznia.
Missanderstood, z wiekiem jakoś przechodzi się nad tym bólem do porządku dziennego, tudzież przepracowuje się go. Ale że brak akceptacji boli całe życie, to fakt.
edit. to znaczy, u mnie też były spędy, ale głównie w dzieciństwie - okresie nastoletnim. Bo wtedy jeszcze rodzeństwa rodziców trzymają się razem i przyprowadzają do siebie swoje dzieci. W kolejnym pokoleniu to się zmienia, jeśli kuzynostwo nie ma ze sobą nic wspólnego, u mnie tak się właśnie stało. Jak żyją dziadkowie, to też jest inaczej, bo to oni najbardziej żądają, aby wszystkich widzieć. Potem jak już nie ma tej osoby, która najbardziej "spędza", problem z głowy ;)

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
malina_grey
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 894
Rejestracja: 19 paź 2016, o 22:00

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: malina_grey » 27 wrz 2017, o 23:45

Też bym chciała się z Wami podzielić swoimi odczuciami, ale ponieważ mam je tak odmienne ( w różnych aspektach ), że aż nie wiem, czy wypada ?
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Altena_Q » 27 wrz 2017, o 23:49

malina_grey pisze:Też bym chciała się z Wami podzielić swoimi odczuciami, ale ponieważ mam je tak odmienne ( w różnych aspektach ), że aż nie wiem, czy wypada ?
Wszystko wypada, ryzykujesz tylko (i aż^^) upublicznienie :)

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Awatar użytkownika
justakapusta
Posty: 6
Rejestracja: 25 wrz 2017, o 23:19

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: justakapusta » 28 wrz 2017, o 11:48

Ja generalnie siedzę niby w szafie. Nie czuje potrzeby wyjścia z niej 'oficjalnie' (a może się boję?). W każdym razie mieszkam z dziewczyną już dobre kilka lat i chyba ciężko by było się nie zorientować, że jesteśmy razem (biorąc pod uwagę że śpimy w jednym łóżku itd), a jedynym facetem którego przyprowadzam do domu to mój dobry kumpel.
Spędzamy czas razem z wszystkimi, moją mamą, moim rodzeństwem (i na odwrót) i odnoszę wrażenie 'akceptowania' stanu rzeczy.

Póki co nie narzekam na relacje i oby tak było dalej, bo cholera wie co komu do głowy może strzelić :P
Awatar użytkownika
takeyoudowntown
super forma
super forma
Posty: 2049
Rejestracja: 3 lis 2014, o 09:19

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: takeyoudowntown » 28 wrz 2017, o 14:23

Ja mam tak wspaniałą rodzinę, że większość z nich nie wie, ile mam lat, a co dopiero czy z kimś jestem. Spotykamy się tylko na pogrzebach. Jako że zawsze było ich dużo, to rodzina jest już maleńka na dzień dzisiejszy. Mała i stara.
Nigdy nie było u nas jakichś spotkań rodzinnych, na wigilie, czy urodziny, to u nas nie funkcjonowało. Zawsze "każdy sobie". Potem wszyscy się pokłócili o pieniądze i jeszcze parę innych spraw, i tak żyją oddaleni od siebie jeszcze bardziej. Dobrze, bo przynajmniej nie trzeba udawać, że na czymkolwiek komuś zależy.

Z bliższej rodziny, to ojciec zmarł lata temu, nie dowiedziawszy się o mojej orientacji, czego nie żałuję, a nawet się cieszę z tego. Za to moja Mama jest warta wszystkich skarbów świata. To jest ideał matki pod każdym względem. Pozdrawiam i kocham.
Be someone who makes you happy
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: gimmeeverything » 28 wrz 2017, o 17:37

w mojej przestrzeni właściwie nie funkcjonuje pojęcie "rodzina"; nie ma okazjonalnych rodzinnych spędów (hucznych wesel, chrztów, imienin czy tradycyjnego świątecznego biesiadowania) - oczywiście są dalsi i bliżsi krewni rozproszeni po kraju i świecie, i każdy zajęty jest głównie swoimi sprawami; z niektórymi mam kontakt częstszy, z innymi tylko sporadyczny - ale jedno jest pewne: nie mogę się pochwalić żadną staroświecką ciocią ani konserwatywnym kuzynem, bo ludzie ci mają na tyle otwarte umysły, że kwestia mojej orientacji (o której nota bene doskonale wiedzą) jest prawdopodobnie ostatnią rzeczą, jaka by ich zajmowała; dziadkowie i babcie nie żyją; ojciec od dawna mieszka na innym kontynencie (nad czym wcale nie ubolewam, bo odkąd pamiętam i tak nigdy nie mieszkał z nami) - wprawdzie mimo świadomości, że jestem lesbijką słownie raz napomknął o ewentualnych wnukach, ale jako że sam z ojcowskich obowiązków wywiązywał się dość miernie - zabiłam go śmiechem i temat poległ zanim powstał; ze starszym bratem jakiś czas temu rozminęły nam się nieco drogi - bez spin czy konfliktów = każde z nas żyje własnym życiem;
mama zmarła wiele lat temu i choć za sprawą moich szczenięcych wybryków posiwiał jej niejeden włos - zawsze z ciepłą i życzliwą wyrozumiałością akceptowała wszystkie moje decyzje i wybory - myślę, że teraz odetchnęłaby z ulgą widząc, że się nieco ustatkowałam (sądzę nawet, że miałyby z moją dziewczyną wiele wspólnych tematów: od roślin począwszy, poprzez kulinaria, aż po ubolewanie nam moim niezdrowym trybem życia);
naturalnie (i a jakże!) są jeszcze teściowie - jednak tu moja dziewczyna wychodzi z całkiem słusznego założenia, że skoro znajomych w przeciwieństwie do rodziny można sobie wybrać, więc jeśli już chcemy świętować cokolwiek w szerszym gronie, to z bliskimi, z którymi mamy więcej wspólnego, niż same więzy krwi.
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
la_Bruja
Posty: 6
Rejestracja: 11 cze 2016, o 19:54

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: la_Bruja » 28 wrz 2017, o 21:26

U nas są wspólne święta, odwiedziny, wskacje itp. Rodzina blizsza, dalsza wie, twierdzi, że akceptuje - właściwie potwierdza się to w życiu. Sa i tacy, którzy udają, że tematu nie ma ale są w mniejszości. Oczywiście nie od razu to nastąpiło, był czas wyparcia, nienawiści, złości i milczenia. Wzielysmy na przetrzymanie - wtedy kazda odwiedzala "swoich" sama, bez nacisku i fochow. Minęło im. Teraz nasze rodziny spotykają sie czasem, nasze Mamy "plotkuja" od czasu do czasu przy kawie, moja Babcia M. uwielbia. Zdarzają się wspólne z obiema stronami swieta, uroczystosci. Mama M. moje dzieci "ubabciowiła" na swoj sposób. Sielanka? Nie. Sa i "sprzeczki". Ale mieszkamy 400km od nich wszystkich więc zachowalysmy "zdrowy dystans" ;)
Gaik
super forma
super forma
Posty: 1074
Rejestracja: 21 paź 2008, o 02:00

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Gaik » 28 wrz 2017, o 22:08

Rodzina to jest u mnie ,,nienormalny" temat. Ostatecznie uważam, że jest to związek sankcjonowany kulturowo jak różne inne formy bycia w społeczeństwie.
Biologiczna więź występuje w pierwszym okresie życia pomiędzy niemowlakiem a matką. Dalej sami sobie dorabiamy. Czasem samoistnie pojawia się jakiś rodzaj sentymentu, bo czasem rodzice czy dziadkowie i babcie to osoby, które znają nas najdłużej i jakby od bardzo pierwotnej strony. Mogą od biedy realizować potrzeby przynależności do grupy, posiadania jakiegoś ,,swojego" miejsca, ale przy większej samoświadomości można to spokojnie zastąpić i realizować z innymi ludźmi. Nawet wspomnienia z dzieciństwa mogą dotyczyć miejsc, przedmiotów i pomijać aspekt opiekunów.

Tak obecnie do tego podchodzę - znam tych ludzi najdłużej ze wszystkich. Ojca bardzo lubię i w niektórych sprawach cenię. Często współpracowaliśmy ze sobą w taki lub inny sposób. Matkę bardzo szanuję jako człowieka. Nie przepadam za nią jednak. Są to generalnie relacje partnerskie a nie rodzicielskie. Po ciepło, schronienie, opiekę w kryzysie bym do nich raczej nie szła.
W dzieciństwie byłam kupą nieszczęścia, bo wydawało mi się, że to nieprawdopodobna krzywda, niesprawiedliwość i ogólny koszmar, że muszę z nimi żyć. Potem zrozumiałam, że wynika to ze skrajnego niedopasowania temperamentalnego, odmienności. Niczyja wina, raczej los.
Knułam gdzie by ich zgłosić odkąd nauczyłam się czytać i w ręce wpadła mi ulotka o prawach dziecka :lol: Nie podobała mi się ich moim ówczesnym zdaniem za wysoka pozycja społeczno-finansowa. Ja chciałam mieć jak inni babcie na wsi, ,,prosty lud", a nie ten cały wielkomiejsko-klasośredni kicz.
Byłam chodzącym buntem, a u mnie przybiera on takie rozmiary, że nie da się mnie niczym kupić i szybciej rękę sobie odgryzę a zrobię co ja czuję. To już można sobie wyobrazić co ze mną przeżyli...
Tak koło 16-stki odwróciła się gwałtownie. Moja matka zachorowała i straciła dorobek życia a za nią ojciec. Pół żartem posądzali mnie, że to moje zło życzenie, no ale bez przesady :lol:
Generalnie od 18-stki mieszkałam już sama. Jeszcze w ostatniej klasie LO, ale ich sytuacja przysparzała mi wiele zmartwień, kłopotów. Starałam się w to angażować. Bez naruszania własnych granic, ale jakoś po ludzku pomóc im walczyć. W tej sytuacji na moje wchodzenie w dorosłość z układaniem sobie ,,homoseksualnych " relacji nie było za bardzo miejsca, a tym bardziej ciśnienia, czyli miałam spokój.

Jeśli chodzi o coming out to dojrzewał razem ze mną, czyli matka wiedziała od początku i informowała ojca. Byli mniej więcej na bieżąco z moimi związkami choć specjalnie się o tym nie mówi.
Ostatnio nawet celowo ukrywam przed nimi prywatne życie. To też daje mi wolność, że nikt nie wie gdzie, z kim, jak żyję, nikt tego nie ocenia. A może czuję się trochę nie fair sama ze sobą i unikam... Trudno powiedzieć. No, ale nie oznacza, że nie utrzymuję kontaktów, bo wpadam, widuję się od czasu do czasu.

Poza nimi jest babcia, która ma 87 lat i jest najbardziej ,,do życia", najmniej kontrowersyjna, skora do kompromisu, zrozumienia, niewymuszająca, nieinwazyjna. Co nie oznacza, że brak jej wad.
Czasami ją odwiedzam. Pewnie zbyt rzadko, ale wizja mniej odległej śmierci nie sprawi, że można się ,,narelacjować" na zapas. A czasem takie argumenty słyszę od rodziców.

W święta widujemy się w czwórkę. Nie jest mi to bardzo potrzebne, ale nie przeszkadza. Moi rodzice też byli jedynakami i dlatego nikogo więcej nie ma na spotkaniach. Urodziłam się to 2 tygodnie żył jeden dziadek, 6 lat drugi i 13 jedna z babć.

Dalej jest rodzina od rodzeństwa mojej nieżyjącej babci. Chrzestny, którego widzę raz na dwa lata kiedy mam problem z piecem gazowym, bo akurat się na nich zna a ojciec wtedy po niego dzwoni :wink: Jest bezdzietny.
Córka brata mojej żyjącej babci jest moją chrzestną i ma trochę potomstwa. Babcia utrzymuje kontakty, ja nie.
Przed tą dalszą rodziną nie było sensu się autować. To jest mniej więcej poziom bycia wyautowaną przed każdą obcą osobą bez cenzury.

Rodzin moich partnerek zwyczajnie się obawiam i unikam jak mogę sztuczności jaka wiąże się z konwenansami goszczenia lub bycia goszczoną. Nie umiem się czuć sobą i jest to dla mnie rodzaj udręki na który zgadzam się od czasu do czasu, żeby zrobić przyjemność lub nie robić przykrości.A trafiałam na kobiety znacznie bliżej związane.
Wychodzi z tego czasem straszny ekscentryzm. Mają moje zachowanie za dziwaczne, ale tyle co raz na dwa lata usiąść przez godzinę na tych szpilkach, to wszystko na co mnie stać (nocleg w ich domu to jakieś ekstremum, które zaraz mnie czeka, Kilka razy udawało mi się przetrwać na wynajmowaniu pokoju tuż obok, ale limit dziwactw raczej wyczerpałam :placze:).

Jak zostanę sama to chciałabym żyć w domu lesbijskiej spokojnej starości, ale póki co nie widzę szerszego zainteresowania to się nie zabieram za organizację tej ,,lepszej" rodziny :wink:
Awatar użytkownika
Jula_S
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 49
Rejestracja: 6 wrz 2017, o 22:52
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Jula_S » 28 wrz 2017, o 23:42

U nas w relacjach różnie bywało, ale teraz jest ujme to ostro - zajebiście :P W szafie nie siedzę, ale też nie afiszuje się. Czy wiedzą o mojej orientacji? Myślę, że może i się domyślają, bo przy mnie to ciężko nie mieć takich podejrzeń (szczególnie jeśli spojrzeć na moje zachowanie kilka lat temu hahaha, ja serio nie ukrywałam tego, miałam jakieś dwie laski całujące się na tapecie mama brała telefon do ręki robiła coś na nim i nawet nie zwróciła mi uwagi, chociaż nie chwila. Były dwa momencty co mi się aż gorąco zrobiło hahaha raz to było jak otworzyła moja Mamusia stronę na przeglądarce i pojawiły się najczęściej odwiedzane, było to forum i podpis "Jesteś lesbijką?" a moja mama się pyta co to jest nie pamiętam co powiedziałam :lol: później jak miałam na fejsie pełno grup lesbijskich jedna z nich nosiła tytuł "Lesbijki z Wrocławia" akurat ta pojawiła się mojej Mamci w polecanych i była informacja, ze należe do tej grupy na co tylko moja mama powiedziała, żebym wyszła z tej grupy, bo ludzie z klasy zobaczą i będą się ze mnie śmiać xD więc szczerze nie mam pojęcia, więcej nie opowiadam, bo to już zbyt prywatne i zbyt rodzinne sytuacje ahhahahahahah, ale ubawiłybyście się). A no i raz moja siostrzyczka od ojczyma w sumie to było dawno, ale rzuciła tekstem przy obiedzie, bo ktoś powiedział, że ja chyba w chłopaku się zakochałam, ze nie jem, a siostra na to, że NIEEEE PRZECIEŻ JULA WOLI DZIEWCZYNY (ja tylko rzuciłam takim spojrzeniem ala zabije Cię, ale też z lekkim puszczeniem oczka, wtedy jeszcze jej nie powiedziałam, ale ona jak się outowałam jej to powiedziała, że od początku wiedziała ahhaha).
A ja rzucam tekstami "po co mi chłopak" przy każdym pytaniu hahaha, za to moja Mamcia jakoś nie przyjmuje tego do wiadomości. A zdarzają się coraz częściej. Chrzestna przyjechała z Londonu moja kochana i się mnie zapytała czy mam chłopaka, na co ja "po co mi chłopaka buhahha", a ona "a dziewczynę?" KOCHANA :P
jasandra
super forma
super forma
Posty: 1755
Rejestracja: 23 sty 2014, o 18:24

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: jasandra » 28 wrz 2017, o 23:52

Możesz proszę przestać pisać to ahahaha wszędzie, to się źle czyta ;)? Jasne, że Twoja matka w tej sytuacji :P
Awatar użytkownika
kokona
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 408
Rejestracja: 14 lis 2012, o 12:50

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: kokona » 29 wrz 2017, o 01:10

Jestem bardzo rodzinna . Tego nauczyli mnie rodzice. Mieszkam zagranica , utrzumuje kontakty z kuzynostwem. Dzwonie do ciotek. One dzwonia do mnie. Jak planuje przyjazdy po kraju to glownie planuje kolejnosc odwiedzin ciotek I kuzynostwa. Jak mieszkalam w Polsce obiadki po pracy czy popoludnie u cioci czy ktorejs z moich kuzynek to chleb powszedni. W tym roku wakacje z kuzynka I jej mezem. Polowa rodziny wie o mnie I nie maja z tym naj m niejszego problemu. Ta druga polowa ktora nie wie , dowie sie niebawem, ale nie sadze zeby zmienily sie nasze relacje. A jesli chodzi siostre rodzona I rodzicow to smialo moge napisac "[ciach] wygralam rodzine na loterii, wygralam zycie, ze mam taka rodzine"
Zycze kazdemu takich relacji I takiej milosci w rodzinie. <3 <3 <3
She's not the chapter. She's all the story
amorficzna
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 401
Rejestracja: 10 gru 2010, o 19:08
Lokalizacja: UK

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: amorficzna » 29 wrz 2017, o 07:09

U mnie było fatalnie od momentu mojego coming out, do czasu aż byłam gotowa zerwać kontakty z mamą. Od tamtej pory się poprawiło, ale miałam wrażenie, że to trochę przez mamę wymuszane. Całkowita zmiana frontu nastąpiła, kiedy zachorował na raka mój tata, a pół roku po jego śmierci mama. Gdzieś przeczytałam, że rzeczywisty ból potrafi najlepiej wyleczyć z cierpień urojonych. Jak widać okazało się, że w obliczu choroby i śmierci taka bzdeta jak orientacja seksualna jest nieistotna.
Nie jestem zbyt rodzinna (mieszkam w UK i do Polski przylatuje dwa razy w roku i nigdy na święta), ale od kiedy wiem, że wszyscy wiedzą i nadal utrzymują ze mną kontakt jest mi o wiele łatwiej w tej rodzinnej machinie funkcjonować. Poza tym te choroby i wizja śmierci też nas wszystkich do siebie zbliżyły, zwłaszcza mnie z mamą więc... nie jest źle.
Missunderstood
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 479
Rejestracja: 15 sie 2017, o 23:48

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Missunderstood » 29 wrz 2017, o 14:28

Od początku czytam Wasze odpowiedzi, ale one chyba przerosły moje oczekiwania :mrgreen: Widzę, że jest tu kilka szczęściar, które z rodziną świetnie się dogadują i brzmi to naprawdę super. Ja nie jestem szczególnie rodzinnym typem, może trudno jest mi obdarzyć zaufaniem kogoś tylko dlatego, że łączą nas więzy krwi. Mój oficjalny coming out odpada, bo połowa pewnie by się nawet ucieszyła, że nie tylko im się "dzieci nie udały".
malina_grey
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 894
Rejestracja: 19 paź 2016, o 22:00

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: malina_grey » 29 wrz 2017, o 16:47

Missunderstood pisze:Od początku czytam Wasze odpowiedzi, ale one chyba przerosły moje oczekiwania :mrgreen: Widzę, że jest tu kilka szczęściar, które z rodziną świetnie się dogadują i brzmi to naprawdę super. Ja nie jestem szczególnie rodzinnym typem, może trudno jest mi obdarzyć zaufaniem kogoś tylko dlatego, że łączą nas więzy krwi. Mój oficjalny coming out odpada, bo połowa pewnie by się nawet ucieszyła, że nie tylko im się "dzieci nie udały".
Słuchaj Miss, ale to jest rewelacyjna sprawa dla Ciebie. Skoro po Twoim coming out połowa rodziny by się cieszyła, że u nich nie jest tak źle, to byłabyś dla nich prawie jak Święty Mikołaj :santa: , może nawet nosiliby Cię na rękach :mrgreen:
Ja bym radziła : idź w to !! :mrgreen:
Awatar użytkownika
osiol
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2193
Rejestracja: 17 sty 2006, o 00:00
Lokalizacja: znów gdzieś tam ;)

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: osiol » 29 wrz 2017, o 22:25

Z moją najbliższą rodziną jest różnie. Z braćmi mam normalny, chociaż dość luźny kontakt. Mój tata prawie nie rozmawia - nie umie tego robić, więc często milczymy lub rozmawiamy o pogodzie. Natomiast moja mama jest bardzo trudnym, wręcz toksycznym człowiekiem. Wciąż myśli że jest najważniejsza na świecie, wszystko bierze do siebie a jednocześnie próbuje manipulować innymi. Jest rozgoryczona i ogólnie bardzo negatywna. Kiedy przyjechała na moją operację, żałowałam że w ogóle jest "przy mnie" - taki przykład - dzień po operacji, wchodzi pielęgniarka żeby zmierzyć mi ciśnienie, mama pierwsza wystawia rękę i mówi: i mi proszę zmierzyć bo chyba mam wysokie. Nieważne że oddział pełny ludzi, po i przed operacjami neuro, nieważne że kobieta jest na nogach od rana, nieważne że w torebce mama ma swój ciśnieniomierz - proszę się mną zająć. Zawsze to mama czuje się najważniejsza i najbardziej poszkodowana na całym świecie. Mój brat się rozwodzi - nie była to jego decyzja, a najbardziej boi się że straci kontakt z córką - to i tak mama czuje się najbardziej poszkodowana w tej sytuacji, bo to na niej najbardziej się wszystko odbija. Tak więc nasz kontakt to niezbędne minimum żebyśmy mogły nazywać się rodziną. Ja jeżdżę do nich góra dwa razy w roku, oni przyjeżdżają do nas raz w roku. Częściej rozmawiamy przez telefon. Ale trudno mi się mamie na cokolwiek wyżalić, bo ja jej mówię, że jestem wykończona tym rokiem (nasz pies miał raka, ma amputowaną łapę, ja miałam tętniaka mózgu i czekałam pół roku na operację, mama mojej dziewczyny miała podejrzenie raka - naprawdę dowaliło nam życie), a mama na to co? Że ona też jest zmęczona i przecież ja nie mam ciężkiej pracy. Kiedy powiedziałam jej o tętniaku usłyszałam że ona jest też bardzo chora bo ma... uchyłkowatość jelita. Tak więc staram się nie żalić, bo to nie ma sensu.

Natomiast rodzina mojej dziewczyny stała się moją przybraną rodziną. Mamy bardzo dobry kontakt, z teściem w zasadzie od samego początku, z teściową od kilku lat. Oni mnie traktują jak członka rodziny, widujemy się często. Święta spędzam od jakiegoś czasu u teścia. Ciocie, babcie mojej dziewczyny wiedzą o nas, akceptują nas i mnie. Bywamy u babć na obiadach, u taty spama w zasadzie co tydzień. Nawet ostatnio dwa razu z rzędu z nią nie pojechałam do taty - lubię pobyć czasem sama w domu i teść się oburzył bardzo: jak to Ania ZNOWU nie przyjechała? kłócicie się? W sezonie letnim bywamy regularnie na rodzinnych grillach, z teściem jeździmy wspólnie na wakacje na Kaszuby od kilku lat - jesteśmy blisko.

Z mojej rodziny z krwi mam najlepszy kontakt z jedną kuzynką - lubię jak nas odwiedza, my zawsze się z nią widzimy jak jedziemy w moje rodzinne strony. Także jej rodzice nas chętnie zawsze goszczą u siebie. Ale jest to kontakt sporadyczny.
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Altena_Q » 29 wrz 2017, o 22:30

A, to z moim tatą było identycznie jak u Amorficznej. 3 lata moja orientacja to był temat tabu, aż lekarze wykryli u niego czerniaka. Okazał się niegroźny, ale co się mój ojciec najadł strachu, to jego. I od tego momentu coś się w nim otworzyło i homofobia poszła w las.

A propos natomiast dwóch postów powyżej, to moja mama kiedyś "ucieszyła" mnie o takim tekstem:
- powiedziałam T. (jej najlepszej przyjaciółce) o tobie.
Ja, zdziwiona, bo ona się mnie wstydzi i powiedzenie komukolwiek nawet o moim ślubie nie przechodzi jej przez gardło, pytam, jak to się stało.
Moja mama na to, że była zirytowana, że przyjaciółka ciągle narzekała jej na swoją własną córkę, która ma męża i dorosłe dzieci, więc w końcu wypaliła:
- ty myślisz, że TY masz problemy? Moja córka nie lubi mężczyzn!
:mrgreen:
Po prostu wszystko mi opadło.

Edit. Ośle, adj. Twojej mamy... brak słów. Przykro mi. Co prawda moja odwaliła mi scenę przez telefon, jak jej powiedziałam, że jestem w Polsce, bo zabrali mojego ojca do szpitala, bo nie może się ruszać (bolesne zapalenie stawów), ona ochrzaniła mnie, że nim to się lepiej zajmuję, chociaż na to nie zasłużyl, i zażądała, abym ją też odwiedziła, chociaż była zupełnie zdrowa i wiedziała, że musiałabym jechać 750 km. ekstra. Zapewniłam ją wtedy, że jak znajdzie się w szpitalu z podobnie silnym bólem, to ją odwiedze.

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Missunderstood
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 479
Rejestracja: 15 sie 2017, o 23:48

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Missunderstood » 29 wrz 2017, o 23:41

malina_grey pisze: Słuchaj Miss, ale to jest rewelacyjna sprawa dla Ciebie. Skoro po Twoim coming out połowa rodziny by się cieszyła, że u nich nie jest tak źle, to byłabyś dla nich prawie jak Święty Mikołaj :santa: , może nawet nosiliby Cię na rękach :mrgreen:
Ja bym radziła : idź w to !! :mrgreen:
Ogloszę wszystkim: kochani, Gwiazdka przyszła wcześniej, jestem lesbijką :lol:
Brzmi super i chciałabym zobaczyć te miny, ale chyba jednak nie będę im robić tej przyjemności i się podkładać. Wystarczająco dużo jest innych życiowych porażek w naszej rodzinie, którymi mogą się żywić :mrgreen:
osiol, znam ten typ człowieka i unikam jak ognia, nie lubię licytacji. Czy ze zdrowiem juz u Was w porządku? To brzmiało bardzo poważnie.
Altena_Q, przynajmniej zapewniłaś mamie wysoką pozycję w każdej tego typu licytacji, a jeśli u Ciebie w rodzinie jest to tak samo ważne jak u mnie to wygrałaś życie.
Doris_Black
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 50
Rejestracja: 8 maja 2014, o 16:57

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: Doris_Black » 1 paź 2017, o 17:31

Pamiętam, że gdy powiedziałam swojej Mamie o swojej orientacji, a właściwie w jej postrzeganiu o jej zmianie, bo wcześniej popełniłam niejaki błąd w postaci męża, to oprócz "nie wierze" usłyszałam też "i co ze świętami, jak to teraz będzie?!".
Do dziś nie mogę pojąć dlaczego sposób spędzenia 3 dni w roku ma tak niesamowite znaczenie.
Od 4 latach każde święta z Żoną spędzamy w ten sam sposób, ja jadę do swojej rodziny, ona do swojej na wigilię i po 5 godzinach wracamy do domu, zapalamy świeczki, robimy drineczki, przykrywamy się kocem i kotem na kanapie i jesteśmy szczęśliwe. Ten czas z nią to są moje święta, bo jestem z kimś kogo kocham, kto mnie rozumie, kto nie ma wiecznych pretensji i wybujałych oczekiwań. Bo rodzina nawet ta bliska, to często osoby które miłość uzależniają od tego czy im pasujesz czy nie. 30 letnia bezdzietna, rozwódka, ateistka, karierowiczka, zbyt pewna siebie, mająca w nosie bajki o potrzebie macierzyństwa, katolickim odkupieniu, która ujawniła by się jako lesbijka, stała by się tylko rodzinną atrakcją.
Naszą rodziną są Ci, którzy Nas kochają i akceptują, Ci z którymi możemy być szczerzy. Na resztę szkoda czasu i otwierania szafy,
grzesia3
Posty: 5
Rejestracja: 4 lis 2017, o 18:17

Re: Wasze relacje z rodziną

Post autor: grzesia3 » 12 lis 2017, o 12:23

Ja z rodziną spotykam się tylko wtedy kiedy muszę- czyli wszelkiego rodzaju święta, imieniny, urodziny. Wszystko dla mnie jest takie sztuczne i udawane więc nie dąże do bliższych relacji.
C'est simple
ODPOWIEDZ