
Było już parę podobnych tematów, ale jestem tu pierwszy raz i postanowiłam zamieścić nowy, zamiast podpinać się do starszych.
Jak w tytule zdradziłam, chodzi o pewną nauczycielkę. Od kilku miesięcy jestem nią totalnie zauroczona. Ma w sobie coś, co strasznie mnie ciągnie. Teraz, kiedy są wakacje, wszystko zaczęło mnie męczyć. Jej brak i moje ciągłe myślenie i analizowanie tego, co działo się w roku szkolnym. Niby nic takiego nie było, a jednak nie daje mi to spokoju. Dlatego mam nadzieję na szczere odpowiedzi, ocenę osób z dystansem, które być może w końcu sprowadzą mnie na ziemię.
Więc tak: jestem w liceum. Owa nauczycielka uczyła mnie pierwszy rok. Zwróciłam na nią uwagę od początku, ale najpierw tylko dlatego, że kogoś mi przypominała. Dopiero później zobaczyłam w niej kogoś więcej niż " kopię " ukochanej nauczycielki z poprzedniej szkoły. Nagle i ona zaczęła się mną interesować . Chociaż może " interesować " to za dużo słowo. Cały czas boję się, że źle interpretowałam jej zachowania, jednak koleżanki utwierdzały mnie w przekonaniu, że moja Pani trochę dziwnie się wobec mnie zachowuje.
Na lekcjach, tłumacząc temat, patrzyła się tylko na mnie. Myślałam, że to dlatego, że jedyna wyglądałam na zainteresowaną lekcją. Potem doszły uśmiechy. Parę razy na lekcji " przyłapałam " ją na tym,że obserwuje mnie i się uśmiecha. Nie peszyło jej, że widzę jak się patrzy , dalej spokojnie się uśmiechała, tylko to ja zawsze zawstydzona odwracałam wzrok i robiłam się cała czerwona. Były lekcje, kiedy siląc się na odwagę, nie odwracałam wzroku. Przez te 20 sekund, które zdawały się trwać wiecznie, patrzyłyśmy się sobie w oczy, ona z uśmiechem, jakby reszta klasy robiąca zadania nie istniała. Ale mówiłam sobie, że to przecież nic nie znaczy. Na jednej lekcji, kiedy robiłam zadanie na tablicy, Pani lustrowała mnie wzrokiem. Niestety to też wiem tylko od koleżanek, sama byłam zbyt zajęta opanowaniem trzęsącej się ręki. Jeśli moja wybranka jest zbyt blisko, nie umiem się opanować. Kiedy miała dyżur, całą przerwę potrafiła patrzeć się tylko na mnie. Widziałam to, ale starałam się zbytnio nie cieszyć. Na koniec semestru, ze średniej lekko powyżej 3 wystawiła mi 4, natomiast mojej koleżance ze średnią 3.74 - 3. Wiem, wiem, naciągane ocen jeszcze o niczym nie świadczy. Może widzi we mnie potencjał.

Było też kilka lekcji, kiedy wyraźnie mnie ignorowała. Chociaż może to znów ja przesadzałam. Podchodziła do wszystkich sprawdzić zadanie - na mnie nawet nie spojrzała.
Koleżanki mi opowiadały, że kiedy nie było mnie na lekcjach była smutna. Ale na ile to prawda, nie dowiem się.
Około dwóch miesiący temu, podczas lekcji online, padły słowa, niby nic nie znaczące, o których do tej pory myślę.
Na platformie, na której lekcje się odbywały, mieliśmy ustawione zdjęcia profilowe. Powiedziała wtedy : ,, A najbardziej podoba mi się zdjęcie * moje imię *, takie piękne i radosne". Niestety nic nie odpowiedziałam, za bardzo się wstydziłam.
I można by powiedzieć, że po prostu chce być miła.Ale dla innych taka nie jest. Zwykle jest oschła, czasem nawet uszczypliwa. Łatwo ją zdenerwować, kiedy nie zna się odpowiedzi. A i tak ją uwielbiam. Nie wiem co o tym myśleć, staram się nie nakręcać. Nie ukrywam - bardzo bym chciała żeby to było coś więcej, ale wiem, że ma męża i dzieci. Czemu te niedostępne ciągną najbardziej?
