Post
autor: Bia » 5 paź 2009, o 21:30
Ja się zorientowałam, że jestem bi, w wieku jakichś trzynastu lat; nie jestem w stanie uchwycić tego momentu, po prostu jakby się coś przetarło i zaczęłam dokładnie widzieć samą siebie. Przyznam, że nigdy nie wywołało to u mnie szoku, nieakceptacji siebie czy podobnych - przeciwnie, to była jedna z tych niewielu rzeczy, które wówczas przyjęłam z całym dobrodziejstwem inwentarza i których nigdy nie chciałabym zmienić.
Dobrze mi z własną orientacją - tak... przyjemnie. Mam wrażenie pełni siebie - porównałabym ją do tej pełni, jaką poczułam, gdy zaczęłam pisać obiema rękami. Prawo- czy leworęcznych nie uważam za niepełnych, mnie po prostu potrzeba możliwości używania obu rąk - i tak samo potrzeba mi możliwości reagowania na obie płcie, bez wiszącego nad głową "ale w tym kierunku to zapomnij".
Lauro, może na razie nie tyle staraj się określić "na 100% lesbijka/na 100% nie", ile doprecyzować, czego Ci potrzeba (w życiu, w związku etc.) i jakie warunku musiałaby/musiałby spełnić partnerka/partner? Możliwe, że z tego samo Ci się wyklaruje, czy ona, czy on.
A co do "roli prawdziwej kobiety", to nie daj się pożreć stereotypom. Ta "prawdziwość" jest tylko kwestią konwencji, zwyczaju, interpretacji. To, co ma być w Tobie prawdziwą (teraz już świadomie bez cudzysłowu) kobietą, to to, co Ty sama wyciągniesz z siebie jako swoją prawdę. Gdy już będziesz miała swoją prawdę o sobie, żadna narzucana "prawdziwa kobiecość" nie będzie Cię satysfakcjonować.