Cześć!
Długi "związek" z kobietą już za mną.
Szczeniackie czasy, ukrywanie się.. Myślałam wtedy, że to miłość mego życia i choć to ja w końcu ją zostawiłam to myślę, że ona do tego dążyła, dzisiaj to rozumiem.
Później próby z facetami, prośby do niebios, żeby mi zesłały takiego, którego pokocham i który będzie mnie wart.
Wyjazd za granicę, tam poznałam jego. Z mojej strony bardzo szczera relacja. Z jego niekoniecznie choć nie o braku miłości z jego strony mowa.
Nadszedł kryzys, ni stąd ni zowąd pojawiła się ona i na nowo rozbudziła wszystko co tak głęboko pod skórą. Raczej przelotna znajomość, nie wyszłoby z tego nic dobrego.
Powrót do kraju z nim. Razem, ale jednak osobno.
Przyznałam się do wszystkiego nie wiedzieć czemu bo nie byliśmy wtedy razem.
Zakładałam, że już nigdy nie będziemy stąd moja frywolność i wdanie się w tamtą relację z nią.
Ja i on wrociliśmy do siebie.
Teraz znowu się rozstajemy, a ja nie wiem kim jestem.
Może nie chciałam wiedzieć, może po prostu nadal się boję.
Zaznaczam, że nie mam problemów psychicznych
