Nie mówiąc już o jakże zabawnych epitetach pt. Vegegestapo... To świetnie o tobie świadczy i jedynie utwierdza przedstawiony przez ciebie obraz samej siebie, jako wszechwiedzącej acz będącej w błędzie.
Jak sama zauważyłaś, zmieniłam zdanie na podstawie uzupełnienia przez ciebie informacji. W pierwszej chwili było to tylko przypuszczenie, że nie miałaś problemów (cyt.: "same nigdy pewnie problemu z wagą nie miały"), a kiedy napisałaś, że miałaś i to "w obie strony", oczywistym stało się dla mnie, że twoja waga nie jest(/była) stała i waha(ła) się ze skrajności w skrajność. Czego jeszcze nie rozumiesz i na co mam się zdecydować?Stwierdziłaś, że nigdy problemu nie miałam, bezpodstawnie. Gdy odparłam, że miałam to nagle zarzucasz mi że mi waga "lata". Zdecyduj się.
Zazdroszczę ci tej pewności. Szkoda tylko, że jest oparta jedynie na twoim osobistym przykładzie i może jeszcze paru koleżanek o przemianie materii i problemach wagowych podobnych do twoich. A co z resztą ludzkości? Ma się podporządkować nowym prawom natury stworzonym przez twoją pewność, że to nie może być prawda oraz jest niemożliwe by tak było...?Stwierdzałam jedynie że to nie może być prawdziwe zdanie.
Ja cię nie dyskredytuję (o ile cały ten post w ogóle jest skierowany do mnie, bo chyba zlały ci się w jedno posty moje i svefn), a jedynie wyśmiewam autorytatywność i niepodważalność swoich poglądów, którą nam tu serwujesz, a która nie ma racji bytu.Ale nie, musiałaś odebrać to jako zamach osobisty na swoją "chudnikowość" i zdyskredytować rozmówczynie, aby podważyć jej argumenty.
Niech żyje formułka "moim zdaniem" - wygodne to to w użyciu (polecam slangowy akronim imo - in my opinion) i jakże sprytne w swym założeniu: nie wymądrzasz się, stawiając każdego innego w pozycji idioty, "bo przecież wiesz lepiej", a jedynie przekazujesz swoje doświadczenia i zawsze jeszcze masz miejsce na nauczenie się czegoś nowego od kogoś innego mającego różne doświadczenia. Prawda jakie to ciekawe?