neutrall pisze: ↑23 paź 2018, o 23:23
ImaSumak pisze: ↑23 paź 2018, o 14:20
Jeśli ktoś skazany wyrokiem nie może pełnić funkcji publicznych, to nie może. Które uszko ma bardziej, w którym kierunku nie powinno mieć absolutnie żadnego znaczenia.
Z moralnego pkt. widzenia tak powinno być. Ale prawo pisane i stanowione nie jest do końca kompatybilne z prawem moralnym.
Przy wygaszaniu mandatu, posła, radnego, czy na prezydenta itd. są brane pod uwagę różne wytyczne, m.in czy to był czyn umyślny lub nieumyślny, status wyroku, (i oto jest największy spór o kwalifikację czynu) czy to był wyrok pozbawienia wolności czy nie.
Np. z tego artykułu
https://www.rp.pl/Ustroj-i-kompetencje/ ... andat.html można wywnioskować, że utrata mandatu, nie jest tak prosta jak by się mogło wydawać.
Jasne że to prawo można zmienić (bo rzeczywiście jest wadliwe i niespójne) tak, że jedną ławą wywalało by się z urzędu wszystkich, pod pretekstem jednego warunku prawomocnego wyroku. Tylko że wtedy wylatują wszyscy łącznie z członkami PiS na ważnych funkcjach, którzy również mają prawomocne wyroki, za zniesławienia, grzywny, albo z innego tytułu.
Ogólnie nie dość że ustawodawca źle napisał prawo, to jeszcze jest stosowane nierówno. Prosty przykład, burmistrz Rabki z PiS, która została skazana na grzywnę za niedopełnienie obowiązków służbowych, jednak nie poniosła żadnych konsekwencji.
Nie znam się na prawie, polemizować więc nie będę. Z tego co rozumiem, są dwie sprzeczne ustawy. Przede wszystkim więc należałoby tutaj zadziałać i naprawić błąd na przyszłość. Na dzień dzisiejszy zaś w związku z nieczytelnością prawa, wyższość będą brały własne interesy, bo przecież nikt nie pokusi się o obiektywizm.
Uważam, że osoby skazane prawomocnym wyrokiem nie powinny piastować publicznych funkcji. Przecież nawet od kontrolerów biletów wymaga się niekaralności. Skoro zaś mamy sytuację, że osoby sprawujace urzędy publiczne mogą mieć wyroki, to wg mnie coś jest nie tak. Taka sytuacja skłania do "targów" i "haków". Z jednej strony, bo z drugiej jakby wskazuje, że bycie skazanym jest własciwie niczym złym (bo że on/ona cos tam zrobił złego, to przecież nieważne, bo jest taki fajny, czy działa wg naszej myśli). A przecież takie rzeczy powinny być napiętnowane. Weźmy przykład pana Mateusza Kijowskiego: człowiek niepłacący od wielu lat alimentów na swoje dzieci. Przecież to jest karalne. Ilu ludzi za nim poszło, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, że ten czlowiek nagminnie łamie prawo? Dlaczego tak wielu ludzi się nie zastanowiło, że coś z tym gościem jest nie tak?
Prawo działajace jak do tej pory nie jest stanowcze ani na tyle piętnujace, by pokazywać ludziom, że tak nie wolno. Osoby, które mają wyroki nie są wiarygodne i nie są w porządku. Nie powinno być przyzwolenia na łamanie prawa, a osoby publiczne powinny być dowodem na to.
Co do Pani burmistrz Rabki: PO nie poparła Adamowicza w wyborach samorządowych w Gdansku, gdyż trwają przeciw niemu procesy sądowe. A był to przecież ich sztandar w Gdańsku wieeeloletni. Wystawili więc swojego kandytata. Jeśli chodzi o Łódź zaś, po naradach, doszli do wniosku, że Zdanowską poprą mimo, że ta wyrok już ma... I takie to jest działanie oparte tylko i wyłacznie na interesach partyjnych i sympatiach. Takie działania
jednak oraz takie prawo generuje nieustajace i ciągłe zależności (oraz śmiesznośc, ale tego ludzie nie dostrzegają), bo w efekcie mamy przepychankę o to kto jest skazany bardzie (albo będzie) i które prawo jest prawsze.
A tak, gdyby wszyscy skazani prawomocnymi wyrokami wylecieli z życia publicznego, to po pierwsze, może zwykłym ludziom by to coś pokazało, po drugie, mocno przetrzebiloby towarzystwo goniace do wladzy, a po trzecie, pokazało ludziom, którzy chcą pelnić funkcje publiczne, że łamać prawa nie mogą, chocby wyzywając czy zniesławiając innych.
Lubię kiedy kobieta...