Moja ''Filozoficzne'' myśli.

Poważniej, czyli o polityce, sprawach społecznych, ustawodawstwie i naszych prawach.
ODPOWIEDZ
eminem98xd
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 826
Rejestracja: 2 lip 2014, o 19:46

Moja ''Filozoficzne'' myśli.

Post autor: eminem98xd » 24 gru 2017, o 05:06

Ogólnie tak rozmyślałam nad walką ideologii gender i konserwatywnych środowisk.
Bo np jeżeli w zamyśle jednych heteroseksualizm i podział ról społecznych kobiet i mężczyzn jest jedynym słusznym, prawidłowym i tak bardzo naturalnym schematem
to po co niby toczy się zaciekła walka nad tym by one przetrwały skoro ponoć są one naturalne?
Awatar użytkownika
AniaMac
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 847
Rejestracja: 2 lut 2016, o 14:30

Re: Moja ''Filozoficzne'' myśli.

Post autor: AniaMac » 24 gru 2017, o 05:25

Ano toczy się walka o to by wszystkim żyło się lepiej.
Wszystkim ale nie poszczególnym jednostkom.
No właśnie jednostkom.
Jednostki to nie ludzie oni nie mają potrzeb czy pragnień.
Liczy się masa. Głos większości.Głos pieniądza. Głos penisa.
Głos naturalności w większości.Masie.Pieniądzu.Penisie.
Naturalność ustalona własnie przez większość. Masę.Pieniądze.Penisa.
Co ja lesbijka mogę wiedzieć o naturalności?
Bez masy, pieniędzy i penisa.
Gaik
super forma
super forma
Posty: 1074
Rejestracja: 21 paź 2008, o 02:00

Re: Moja ''Filozoficzne'' myśli.

Post autor: Gaik » 24 gru 2017, o 11:43

Naturalne jest to, że ludzie na poprzednich etapach rozwoju kultur wierzyli, że kultura jest naturą. Utożsamiali swoje zwyczaje z czymś za co można ginąć, a w kolejnych doszli do wniosku, że tak jednak nie jest i wzorce kulturowe są jedynie pewną propozycją, którą można swobodnie kształtować, przyjmować, odrzucać itd. Na to ostatnie wołają postmodernizm, a kwestia płci kulturowej stanowi tylko jeden z elementów.
Skoro tak się rozwinęliśmy to to jest właśnie naturalne. Gdybyśmy sztucznie hamowali ten kierunek okazałoby się, że wpływamy na kulturę, czyli traktujemy ją z boku, z dystansu...I tu jest sedno błędu promotorów antygender pragnących wrócić do poprzedniego etapu.

W dużym stopniu cały temat zaczęli psychoanalitycy i to ich dywagacje doprowadziły do wniosków, że człowiek jest czymś na zewnątrz, poza lub pod wzorcami, normami, rolami. No, bo nieważne czy podzielimy się na tożsamość płciową i płeć biologiczną, czy na superego, ego i ID, kiedy w taki sposób patrzy się na osobę ludzką o wiele trudniej nią władać, panować, zarządzać. To jest moim zdaniem ukryte źródło dyskomfortu nie tylko katolickiego kościoła. Walką z gender (prawa kobiet, homoseksualistów, wszelkie regulacje narodzin) zajmują się również niektórzy żydzi, grekokatolicy, prawosławni itd.

Wydaje mi się, że przedstawiciele religii zdają sobie sprawę z tego na jak bardzo pierwotnych instynktach wyrastają te wierzenia. Dla osoby, która pewnie czuje się w abstrakcyjnym myśleniu, sprawa wydawać się może absurdalna, bo przecież niezależnie od tego jak na siebie i innych patrzy, to albo jej się coś wydaje, czyli czuje, że wierzy, albo w ramach wolnego wyboru coś tam do niej nie przemawia i czuje, że nie wierzy. Ale takie pojmowanie jest naiwne. Instytucje religijne nigdy w taki sposób nie działały.
Dla religii sprawa jest bardziej skomplikowana, bo w większości były narzucane terrorem. Przynajmniej całe chrześcijaństwo. Rzezie urządzali jeszcze w XVIII wieku, bo tzw. palenie czarownic jest pewną kontynuacją zastraszania po krucjatach. Krwawo wchodzili też w kolonizacje. Potem, dzięki temu, że ludzie czuli się częścią społeczności (byli społecznością, a nie jednostką) ta społeczność wymuszała na nich przestrzeganie również religijnych zaleceń. W niektórych miejscach cokolwiek by sobie nie myśleli, musieli choćby udawać, a prawo państwowe było w dużym stopniu podporządkowane religijnemu (np. śluby i rozwody cywilne w Polsce pojawiły się chyba w międzywojniu jak nie po wojnie, a w każdym razie późno). Kiedy ludziom dano wolny wybór okazało się, że to religijne oddziaływanie spada. Tam gdzie prawo jest konsekwentnie świeckie, do nastu spada procent ludzi, którzy po prostu potrzebują tego typu rytuału w życiu. Większość nie potrzebuje. Co nie oznacza, że nie potrzebuje duchowości, ale zwykle przybiera zindywidualizowane formy. To generalnie prowadzi do końca instytucji i w naturalny sposób usiłuje się ona bronić.

Trzeba przyznać, że pogrzeby zawsze są w jakimś sensie smutne. Coś starego ginie i nic nie będzie takie jak wcześniej. Kiedy grzmią o końcu cywilizacji, mają moim zdaniem rację. Żeby jednak było jak wcześniej musieliby ograniczyć edukację, wolność słowa, demokrację liberalną. Póki co udaje im się straszyć i mamić grupki osób wizją idylli w świecie pozbawionym refleksji i wyborów, które wymusza wielowymiarowość spowodowana ,,relatywizmem kulturowym" (oni twierdzą, że to moralny, ale nie mają racji, bo moralnie to ludzie mają takie same tendencje niezależnie od systemu, którego starają się przestrzegać, co wynika z psychologii). Udaje się, bo nikt nie pamięta przecież jak to było gdy ów ,,prostota" życia z Bogiem i w zgodzie z naturą faktycznie tu panowała.

Walczą w sumie na wielu frontach. Niektórzy antygenderyści usiłują grać przez paradoks - strasząc teokracją muzułmańską (takie palenie kobiet lub topienie jest w końcu bardziej swojskie od np. kamieniowania). Obracają się też przeciwko nauce. Oczywiście nie wprost i nie z grubej rury, aczkolwiek w USA są ludzie, którzy nawołują wprost do niekształcenia dzieci, bo przynosi to ostatecznie zło. U nas ,,katolickie" pisma chętnie promują antyszczepionkowców. Jeśli udałoby im się zdyskredytować medycynę (najgorsza, bo miesza Bogu w kreowaniu życia) to dalej z zabobonem poradziliby sobie starymi metodami. Ogólnie nie ważne jaki temat, ważne by bazować na emocjach i minimalizować wpływ logicznego myślenia. Tam gdzie są emocje przez tzw. Boga wchodzą zgrabnie wszelkie istoty ludzkie o manipulacyjnym talencie.
ODPOWIEDZ