dobranocka14 pisze: ↑13 gru 2021, o 21:28
(...) mam ciągle nadzieję, że przyszłość ludzkości bardziej będzie jednak zależała od kreatywnych jednostek, które wolą wiedzieć niż tłumów, które wolą wierzyć.
OK.
- a czym jest wiedza, jeśli nie
wiary-godnym zbiorem informacji, które (w całości lub w części) przyswajamy/odrzucamy zgodnie ze swoimi subiektywnymi przekonaniami, opartymi - między innymi - na wcześniej pozyskanej w analogiczny sposób wiedzy? podobnie rzecz się ma zresztą z ekspertami, których wiarygodność selekcjonujemy wg indywidualnego klucza.
spekulacje, dogmaty, czy wreszcie najzwyklejsza ciemnota są tu dla mnie poza wszelką dyskusją, ale nie muszę być fanką teorii spiskowych, ani przegięciem spod znaku antyszczepionkowca, żeby nie wpisywać się w klimat ogólnoświatowej histerii, skoro nie mam co do jej genezy, przebiegu oraz potencjalnych skutków jednoznacznej, ugruntowanej opinii, niemniej uznaję odmienne zdanie oraz decyzje innych w tej kwestii - ale! gdybym jednak była bezwzględnie pewna swoich racji, to nigdy nie stanęłabym w jednym szeregu z ciasnym mentalnym ekstremizmem, bo - w moim odczuciu - jedynym, co odróżniałoby mnie wówczas od wyedukowanych (skrótem) obrońców życia poczętego, byłby przedmiot sporu.
nauka nie raz udowodniła, że najsensowniej jest ją postrzegać w sposób wielowymiarowy - ta sama nauka, która uznawała homoseksualizm za chorobę, homeopatię za szarlatanerię i która kazała wlewać w dzieci płyn Lugola po katastrofie w Czarnobylu – innym razem przewrotnie śmiała się nam w twarz zdejmując odpowiedzialność z ludzi popełniających karygodne orty i nawet dla tak oczywistego przestępstwa, jakim wydawać by się mogła kradzież zostawiła uchyloną furtkę w postaci kleptomanii.
argument rzekomej odpowiedzialności za społeczeństwo jest w przypadku radykalnych postaw niczym innym, jak pseudo altruistycznym forsowaniem własnej nieomylności – przy okazji: owo społeczeństwo składa się w głównej mierze z bezmyślnie wierzącego tłumu, który przecież średnio poważamy
, a grono słabych zasilają również mohery, homofoby, biseksy, bezmózgi, pińcetpluszaki oraz inne pasożyty – serio ich los jakoś szczególnie leży nam na sercu?
nikt, kto myśli racjonalnie i ma w sobie choć szczyptę pokory nie może mieć pewności, jak – z perspektywy czasu – nauka oceni chaos, z którym dziś próbuje sobie poradzić świat, dlatego tym bardziej odstręczają mnie wszelkie próby uwsteczniającego de facto nakierowywania na 'właściwe' tory tych jednostek, które wykazują się samodzielnym myśleniem (a próby ich korygowania poprzez pobłażliwe para-pochlebstwa =
masz potencjał, tylko czerpiesz z niewłaściwych źródeł odstręczają mnie wyjątkowo);
kreatywność rodzi się z wątpliwości, nie z krótkowzrocznej niepodważalnej słuszności – i tylko pozwólmy jej przeżyć.