... do czasu aż się pojawi facet i uaktywni im się "instynkt samiczki"Martla pisze:Ależ bzdureczka . Kobieta to kobieta - nieważne, cyz les, czy hetero - cechy nie przynależą do danej osoby ze względy na orientację seksualną, więc to nie ma aż tak dużego znaczenia. Ja raczej spotykam się z solidarnością wśród kobiet, mam przyjaciółki, i les i hetero, które sobie nawzajem pomagają, wspierają, rozweselają, są blisko, pocieszają, i głęboko, głęboko solidaryzują się ze sobą nawzajem. To chyba zalezy, jakie kto ma towarzystwo...zosia24 pisze:uważam, że w wśród heteryczek nie ma kobiecej solidarności. Jedna drugiej oko wykole aby się tylko dobrać do faceta, ale wśród lesbijeczek już jest
czy solidarność kobieca to mit?
Re: czy solidarność kobieca to mit?
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Jak się pojawi panna to lesbijki też zaczną walczyć między sobą o jej względy
Re: czy solidarność kobieca to mit?
ja nie walczę. Nikogo na siłe nie trzymam.
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
A co ma twoje nie trzymanie do solidarności kobiecej? Chyba, że masz na myśli oddawanie pola walkowerem
Re: czy solidarność kobieca to mit?
załóżmy, że temu facetowi podoba się (a na pewno podoba) jak jedna drugiej podkłada świnie żeby go mieć, a on się przy tym dobrze bawi i nawet prowokuje do tego, to są siebie warci. Zamiast solidarnie kopnąć palanata w tyłek, to poszła się...
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
taka sama sytuacja może mieć miejsce wśród lesbijek
Re: czy solidarność kobieca to mit?
póki co nie zauważyłam.
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
a ja tak.
Re: czy solidarność kobieca to mit?
co tak? Prowokowałaś do walki?
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Ja cały czas prowokuję Tak, widziałam jak się dwie panny biły o trzecią
Re: czy solidarność kobieca to mit?
kibicowałaś którejś?
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Nie O kibicowaniu jest wątek Euro 2012
Re: czy solidarność kobieca to mit?
To chyba byli dwaj górale..... z ciupagami !drsiwek pisze:Ja cały czas prowokuję Tak, widziałam jak się dwie panny biły o trzecią
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Jeśli już, to dwie góralkikoralik pisze:To chyba byli dwaj górale..... z ciupagami !drsiwek pisze:Ja cały czas prowokuję Tak, widziałam jak się dwie panny biły o trzecią
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Ale one nie mają ciupag ! Tylko warkocze ....
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Przepraszam za lekki off-topic.
Jestem feministka.
Zawsze zastanawiaja mnie wypowiedzi w stylu "...ja bron Boze nie jestem zadna feministka..." Czesto pochodza one od wyksztalconych, samodzielnych finansowo, oczytanych kobiet, bioracych czynny udzial w zyciu politycznym kraju, w ktorym zyja. To troche jak ludzie korzystajacy ze zdobyczy cywilizacyjnych danego spoleczenstwa jednoczesnie nawolujacy do powrotu do "praw naturalnych" itp itd.
A moze problem lezy tylko w definicji? Splycmy za wikipedia: "Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia, kierunek polityczny i ruch społeczny związany z równouprawnieniem kobiet." Jednym slowem, jesli uwazam, ze kobieta ma takie same prawa jak mezczyzna, to jestem feministka. Ja zawsze trzymalam sie tej prostej definicji.
Jestem feministka.
Zawsze zastanawiaja mnie wypowiedzi w stylu "...ja bron Boze nie jestem zadna feministka..." Czesto pochodza one od wyksztalconych, samodzielnych finansowo, oczytanych kobiet, bioracych czynny udzial w zyciu politycznym kraju, w ktorym zyja. To troche jak ludzie korzystajacy ze zdobyczy cywilizacyjnych danego spoleczenstwa jednoczesnie nawolujacy do powrotu do "praw naturalnych" itp itd.
A moze problem lezy tylko w definicji? Splycmy za wikipedia: "Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia, kierunek polityczny i ruch społeczny związany z równouprawnieniem kobiet." Jednym slowem, jesli uwazam, ze kobieta ma takie same prawa jak mezczyzna, to jestem feministka. Ja zawsze trzymalam sie tej prostej definicji.
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Co do tego, że ludzie zrzucają odpowiedzialność za dziecko tylko na matkę to odpowiedź jest prosta. Dziecko jest po prostu dużo bardziej związane z matką niż ojcem. Przypomnijcie sobie własne dzieciństwo, gdy potrzebowaliście czegoś w nocy to wołałyście mamę, a nie tatę. 99,9% dzieci jako pierwsze słowo wymawia "mama", a nie "tata". Jest to spowodowane tym, że tak naprawdę to kobieta wychowuje dziecko. To ona bierze urlop macierzyński, a nie faceci. Choć też tak się zdarza, ale większość rodzin dzieli obowiązki w tradycyjny sposób. Do tego to matka nosi dziecko w brzuchu, także tu już od samego poczęcia jest zżycie z matką i tego się nie zmieni. Wszyscy ludzie na świecie mają to zakodowane w głowie.
A co do tego, że kobiety się atakują i obgadują... hmm... może jest to spowodowane po prostu walką o facetów? Chociaż to odpada, ponieważ faceci nie są tacy wobec siebie. Przyznam, że nie umiem na to odpowiedzieć. Może to taka nasza kobieca niezrozumiała natura A przy okazji ciekawa jak to jest przy głosowaniach. Czy kobiety głosują na kobiety? Pamiętam, że Margaret Thatcher była przeciwniczką praw wyborczych dla kobiet. Może niech każda z nas przeanalizuje czy nie jest taka dla innych kobiet i dlaczego takie jesteśmy
A co do tego, że kobiety się atakują i obgadują... hmm... może jest to spowodowane po prostu walką o facetów? Chociaż to odpada, ponieważ faceci nie są tacy wobec siebie. Przyznam, że nie umiem na to odpowiedzieć. Może to taka nasza kobieca niezrozumiała natura A przy okazji ciekawa jak to jest przy głosowaniach. Czy kobiety głosują na kobiety? Pamiętam, że Margaret Thatcher była przeciwniczką praw wyborczych dla kobiet. Może niech każda z nas przeanalizuje czy nie jest taka dla innych kobiet i dlaczego takie jesteśmy
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Jak dla mnie, to mit. Bycie facetem - wykorzystywanie i wyzyskiwanie ciągle jest cool. Dlatego równościowe podejście, które mi się kojarzy z kobiecością przegrywa i nie chcemy być solidarne, tylko obrotne, przebojowe, porypane jak reszta świata, stąd ta zadziwiająca wręcz alergia na przyznanie się do feministycznych poglądów.
Re: czy solidarność kobieca to mit?
cos w tym jest. Faceci dadza sobie - za przeproszeniem - po mordach i beda dalej ze soba gadac, a kobiety... same wiecie:P
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Ja się nie solidaryzuję z kobietami. I faktycznie mam niechęć do czegoś co kojarzy mi się z "kobiecym stylem działania". To wynika po prostu z moich doświadczeń. Może jest tak, że widzisz fajne kobiety od dzieciństw, to je lubisz i masz zaufanie a jak obserwujesz słabe , to nie lubisz.
Wolę konkretne działanie, rozwiązania, szybkie reakcje.Ewentualnie zimną strategię opartą o przewidywanie ruchów innych "graczy" zawodowych. Lubię pewność siebie,śmiałe wizje, ale i luz i upór.
Nie przepadam za wchodzeniem w układy, załatwianiem przez relacje,przymilaniem, badaniem gruntu w celu zdobycia sympatii, przekazywaniem każdemu innych informacji nie wspominając o jawnych kłamstwach i plotkach. Dramatyzowania, rozdmuchiwania problemów, drobiazgowości, próżności, dulszczyzny.
Na forum, prywatnie tak, ale w życiu społecznym, w pracy to traci tylko mój czas. Pewnie faceci też to mają, ale ja to kojarzę z kobietami. I ogólnie nie mam zaufania. Nie wierzę w szczerość intencji, w autentyczną zdolność do działania grupowego, bez ukrytego planu ugrania tym czegoś dla siebie indywidualnie.
I jakoś mnie nawet te relacje kobiece, w pracy nie uczą. W przeciwieństwie do relacji z facetami.Wszystko co umiem, co uważam w życiu za cenne mam dzięki ojcu, a przez niego dzięki obserwacji i ścieraniu się z kolejnymi osobami płci męskiej.Mam na myśli oczywiście pracę, działanie a nie relacje intymne.
Moim zdaniem, na płaszczyźnie ogólnej da się to zrozumieć biorąc pod uwagę wielowiekową zależność od mężczyzn. Warunkiem w miarę dobrego życia było znalezienie samca , który chroni w zamian za prowadzenie mu domu i prokreację. Inna kobieta mogła tego samca odbić więc była rywalką. Życie publiczne należało do facetów zatem nawet na drodze powolnego wkraczania w tą sferę nadal bardziej opłacało się i chyba opłaca, trzymać z mężczyznami.
Znam kilka kobiet dysponujących władzą, ale do mnie ona nie trafia. Nie ten styl zarządzania. Staram się omijać. Na polityczkę jestem w stanie zagłosować bo to nie ja będę z nią pracowała.
Wolę konkretne działanie, rozwiązania, szybkie reakcje.Ewentualnie zimną strategię opartą o przewidywanie ruchów innych "graczy" zawodowych. Lubię pewność siebie,śmiałe wizje, ale i luz i upór.
Nie przepadam za wchodzeniem w układy, załatwianiem przez relacje,przymilaniem, badaniem gruntu w celu zdobycia sympatii, przekazywaniem każdemu innych informacji nie wspominając o jawnych kłamstwach i plotkach. Dramatyzowania, rozdmuchiwania problemów, drobiazgowości, próżności, dulszczyzny.
Na forum, prywatnie tak, ale w życiu społecznym, w pracy to traci tylko mój czas. Pewnie faceci też to mają, ale ja to kojarzę z kobietami. I ogólnie nie mam zaufania. Nie wierzę w szczerość intencji, w autentyczną zdolność do działania grupowego, bez ukrytego planu ugrania tym czegoś dla siebie indywidualnie.
I jakoś mnie nawet te relacje kobiece, w pracy nie uczą. W przeciwieństwie do relacji z facetami.Wszystko co umiem, co uważam w życiu za cenne mam dzięki ojcu, a przez niego dzięki obserwacji i ścieraniu się z kolejnymi osobami płci męskiej.Mam na myśli oczywiście pracę, działanie a nie relacje intymne.
Moim zdaniem, na płaszczyźnie ogólnej da się to zrozumieć biorąc pod uwagę wielowiekową zależność od mężczyzn. Warunkiem w miarę dobrego życia było znalezienie samca , który chroni w zamian za prowadzenie mu domu i prokreację. Inna kobieta mogła tego samca odbić więc była rywalką. Życie publiczne należało do facetów zatem nawet na drodze powolnego wkraczania w tą sferę nadal bardziej opłacało się i chyba opłaca, trzymać z mężczyznami.
Znam kilka kobiet dysponujących władzą, ale do mnie ona nie trafia. Nie ten styl zarządzania. Staram się omijać. Na polityczkę jestem w stanie zagłosować bo to nie ja będę z nią pracowała.
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Był tutaj niedawno taki koleś (oczywiście oficjalnie jako foremka), który użył w jakimś wątku podobnego zwrotu - że faceci to sobie dają po pysku, a u bab to rozmina jak stąd do Chiny.alison01 pisze:cos w tym jest. Faceci dadza sobie - za przeproszeniem - po mordach i beda dalej ze soba gadac, a kobiety... same wiecie:P
Wróciłeś?
Re: czy solidarność kobieca to mit?
hihi, nie, spokojnie to jest dosc potoczny zwrot wiec to po prostu zbieg okolicznosci nie jest trollem jesli o to chodziodbicie pisze:Był tutaj niedawno taki koleś (oczywiście oficjalnie jako foremka), który użył w jakimś wątku podobnego zwrotu - że faceci to sobie dają po pysku, a u bab to rozmina jak stąd do Chiny.alison01 pisze:cos w tym jest. Faceci dadza sobie - za przeproszeniem - po mordach i beda dalej ze soba gadac, a kobiety... same wiecie:P
Wróciłeś?
-
- początkująca foremka
- Posty: 12
- Rejestracja: 11 wrz 2015, o 16:24
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Moim zdaniem, na płaszczyźnie ogólnej da się to zrozumieć biorąc pod uwagę wielowiekową zależność od mężczyzn. Warunkiem w miarę dobrego życia było znalezienie samca , który chroni w zamian za prowadzenie mu domu i prokreację. Inna kobieta mogła tego samca odbić więc była rywalką. Życie publiczne należało do facetów zatem nawet na drodze powolnego wkraczania w tą sferę nadal bardziej opłacało się i chyba opłaca, trzymać z mężczyznami.
Znam kilka kobiet dysponujących władzą, ale do mnie ona nie trafia. Nie ten styl zarządzania. Staram się omijać. Na polityczkę jestem w stanie zagłosować bo to nie ja będę z nią pracowała.[/quote]
Witam,
ale nie uważasz, że choćby w polityce główny prym wiodą mężczyźni i chyba mieli czas na pokazanie swojej siły, czego nie robią....
coraz częściej o moje ucho obijają się kobiety- działające, dysponujące władzą, a okazuje się, że nikt na nie nie głosuje, nie wiadomo dlaczego...
Znam kilka kobiet dysponujących władzą, ale do mnie ona nie trafia. Nie ten styl zarządzania. Staram się omijać. Na polityczkę jestem w stanie zagłosować bo to nie ja będę z nią pracowała.[/quote]
Witam,
ale nie uważasz, że choćby w polityce główny prym wiodą mężczyźni i chyba mieli czas na pokazanie swojej siły, czego nie robią....
coraz częściej o moje ucho obijają się kobiety- działające, dysponujące władzą, a okazuje się, że nikt na nie nie głosuje, nie wiadomo dlaczego...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Na dziś wole patrzeć na politykę jak na coś co nie ma płci. Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że moja perspektywa, mój światopogląd ma związek z moją płcią to czułabym się obrażana. To tak jakby powiedział mi, że nie dokonuje analizy i syntezy, nie udaje mi się wybijać ponad emocje uzależnione od hormonów.
Feministki poszły w tą stronę i dlatego dawno temu przestały być mi bliskie.Moja utopia to równość ludzi ponad płcią a ich utopia( trend ostatnich lat ) to siostrzeństwo. Konsekwencją tego spojrzenia są moim zdaniem negatywne ponieważ można wykazać, że skoro czynnik kobiecy ukształtowany przez biologię i płeć daje inne efekty niż męski, nie musimy niczego zmieniać w wychowywaniu dziewczynek i chłopców. Ponadto dziś coś wzbogaca to jutro może zostać ocenione negatywne i otworzyć furtki do dyskryminacji.
Moim zdaniem mężczyźni w polityce nie nie pokazywali w polityce mężczyzn a po prostu niektórzy nie sprawdzili się jako ludzie tak jak nie sprawdzają się niektóre kobiety. Socjalizacja, czynniki biologiczne odczuwam współpracując z ludźmi różnych płci ale nie widzę ich w efektach ich pracy.
Zapewne jest to niespójne i wynika z moich uwarunkowań psychologicznych.Całkiem fajnie, że zwróciłaś mi na to uwagę. Pójdę jednak w stronę ,,odpłciowienia" współdziałania a nie ,,upłciowienia" owoców działania Oczywiście w samej sobie.
Feministki poszły w tą stronę i dlatego dawno temu przestały być mi bliskie.Moja utopia to równość ludzi ponad płcią a ich utopia( trend ostatnich lat ) to siostrzeństwo. Konsekwencją tego spojrzenia są moim zdaniem negatywne ponieważ można wykazać, że skoro czynnik kobiecy ukształtowany przez biologię i płeć daje inne efekty niż męski, nie musimy niczego zmieniać w wychowywaniu dziewczynek i chłopców. Ponadto dziś coś wzbogaca to jutro może zostać ocenione negatywne i otworzyć furtki do dyskryminacji.
Moim zdaniem mężczyźni w polityce nie nie pokazywali w polityce mężczyzn a po prostu niektórzy nie sprawdzili się jako ludzie tak jak nie sprawdzają się niektóre kobiety. Socjalizacja, czynniki biologiczne odczuwam współpracując z ludźmi różnych płci ale nie widzę ich w efektach ich pracy.
Zapewne jest to niespójne i wynika z moich uwarunkowań psychologicznych.Całkiem fajnie, że zwróciłaś mi na to uwagę. Pójdę jednak w stronę ,,odpłciowienia" współdziałania a nie ,,upłciowienia" owoców działania Oczywiście w samej sobie.
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Mi się wydaje, że z tą solidarnością jajników jest jak z solidarnością plemników - czasami jest, a czasami jej nie ma. Ja sama nie rozumiem dlaczego miałabym być solidarna z jakąś kobietą tylko i wyłącznie ze względu na to, że jest kobietą... to bez sensu jestem solidarna z tymi co sobie na to zasłużyli!
-
- początkująca foremka
- Posty: 12
- Rejestracja: 11 wrz 2015, o 16:24
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Zgadzam się z Tobą i też w swoim życiu nie kieruje się wyborami pod względem płci. Zastanawiam się jednak, dlaczego trzeba było wymyślić parytet, aby kobiety dopuścić do wyborów. A poza tym jednak kobiety wciąż postrzegane są, jak "nienadające" się na polityków właśnie ze względu na swoją płeć! Co jest absurdem, ale uwierz mi...tak jest! Także może i Ty się takim wyborem nie kierujesz, ale nawet nie masz pojęcia, że musisz sie kierować- nie do końca mogąc wybrać kobiete w wyborach, bo media jej nie promują, jak tych wiodących mężczyzn, albo nie są nawet na listach jako 1!Gaik pisze:Na dziś wole patrzeć na politykę jak na coś co nie ma płci. Jeżeli ktoś powiedziałby mi, że moja perspektywa, mój światopogląd ma związek z moją płcią to czułabym się obrażana. To tak jakby powiedział mi, że nie dokonuje analizy i syntezy, nie udaje mi się wybijać ponad emocje uzależnione od hormonów.
Feministki poszły w tą stronę i dlatego dawno temu przestały być mi bliskie.Moja utopia to równość ludzi ponad płcią a ich utopia( trend ostatnich lat ) to siostrzeństwo. Konsekwencją tego spojrzenia są moim zdaniem negatywne ponieważ można wykazać, że skoro czynnik kobiecy ukształtowany przez biologię i płeć daje inne efekty niż męski, nie musimy niczego zmieniać w wychowywaniu dziewczynek i chłopców. Ponadto dziś coś wzbogaca to jutro może zostać ocenione negatywne i otworzyć furtki do dyskryminacji.
Moim zdaniem mężczyźni w polityce nie nie pokazywali w polityce mężczyzn a po prostu niektórzy nie sprawdzili się jako ludzie tak jak nie sprawdzają się niektóre kobiety. Socjalizacja, czynniki biologiczne odczuwam współpracując z ludźmi różnych płci ale nie widzę ich w efektach ich pracy.
Zapewne jest to niespójne i wynika z moich uwarunkowań psychologicznych.Całkiem fajnie, że zwróciłaś mi na to uwagę. Pójdę jednak w stronę ,,odpłciowienia" współdziałania a nie ,,upłciowienia" owoców działania Oczywiście w samej sobie.
-
- początkująca foremka
- Posty: 12
- Rejestracja: 11 wrz 2015, o 16:24
Re: czy solidarność kobieca to mit?
mnie też o to chodzi! niestety w realiach nie mam nawet szans dowiedzenia się o kobietach, które działają, choćby w polityce, bo się o nich nie słyszy tak, jak o mężczyznach. niestety cały świat ogłupia nas stwierdzeniami, że kobiety do polityki się nie nadają...Elisssa pisze:Mi się wydaje, że z tą solidarnością jajników jest jak z solidarnością plemników - czasami jest, a czasami jej nie ma. Ja sama nie rozumiem dlaczego miałabym być solidarna z jakąś kobietą tylko i wyłącznie ze względu na to, że jest kobietą... to bez sensu jestem solidarna z tymi co sobie na to zasłużyli!
-
- początkująca foremka
- Posty: 12
- Rejestracja: 11 wrz 2015, o 16:24
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Słuchajcie, niedługo wybory do parlamentu. Nie ukrywam, że tym razem chciałabym poprzeć kobietę. Nie ze względu tylko na płeć, ale rozważyłam to i widzę, że w moim powiecie(mieszkam w Poznaniu) kandyduje kobieta, która startuje jako 3, a cały czas o niej słyszę.... nie rozumiem, dlaczego jako 1 na liście postawili sportowca, czym sobie zasłużył? I właśnie o tym pisałam.... w tym wypadku solidarność kobieca powinna się ujawnić, albo warto nakłonić również mężczyzn z woj. wielkopolskiego, żeby otworzyli oczy...
Re: czy solidarność kobieca to mit?
Trollowac to tez trzeba umiec... zapomniales o nazwie partii.kobietatarapaty pisze:Słuchajcie, niedługo wybory do parlamentu. Nie ukrywam, że tym razem chciałabym poprzeć kobietę. Nie ze względu tylko na płeć, ale rozważyłam to i widzę, że w moim powiecie(mieszkam w Poznaniu) kandyduje kobieta, która startuje jako 3, a cały czas o niej słyszę.... nie rozumiem, dlaczego jako 1 na liście postawili sportowca, czym sobie zasłużył? I właśnie o tym pisałam.... w tym wypadku solidarność kobieca powinna się ujawnić, albo warto nakłonić również mężczyzn z woj. wielkopolskiego, żeby otworzyli oczy...
Kurze wycieram... - zaczął nienaturalnym dyszkantem i nagle poznał przyjaciół. - A, to wy - powiedział - Myślałem, że ludzie...
-
- początkująca foremka
- Posty: 12
- Rejestracja: 11 wrz 2015, o 16:24
Re: czy solidarność kobieca to mit?
[quote="babette_h"
Trollowac to tez trzeba umiec... zapomniales o nazwie partii.[/quote]
Właśnie chyba mnie nie zrozumiałaś...
;/
nie chodzi mi o partię, jest dla mnie mniej istotna. Szukam po prostu kobiety, na którą mogę zagłosować, która jest warta mojej uwagi. Pisałam już wcześniej, dlaczego akurat na kobietę. Ty już wiesz na kogo zagłosujesz?
Trollowac to tez trzeba umiec... zapomniales o nazwie partii.[/quote]
Właśnie chyba mnie nie zrozumiałaś...
;/
nie chodzi mi o partię, jest dla mnie mniej istotna. Szukam po prostu kobiety, na którą mogę zagłosować, która jest warta mojej uwagi. Pisałam już wcześniej, dlaczego akurat na kobietę. Ty już wiesz na kogo zagłosujesz?