odpowiedzialność...

Cafe dla wszystkich
zurawina32
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 470
Rejestracja: 24 maja 2008, o 02:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: zurawina32 » 24 wrz 2012, o 14:30

A i owszem,można.I też będzie to prawdą.Wszak,według większej części polskich lesbijek,bycie odmiennej orientacji to niemal heroizm.Tym bardziej że często trafia się na wykorzystywaczki i cwaniary.
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 24 wrz 2012, o 14:35

fleur, zgadzam się tu z każdym Twoim wpisem, z każdym argumentem, z każdym słowem :wink: ;
nie wdając się w zbędne szczegóły - mam ostatnio z taką właśnie sytuacją do czynienia = od kilkunastu dni współpracuję z kobietą, która zdaje się zupełnie nie rozumieć znaczenia podstawowych słów (sprytnie je bagatelizując i/lub obracając w żart), natomiast fakt, że jestem w stałym i szczęśliwym związku - mam wrażenie - dodatkowo ją podkręca (w sensie ambicjonalnym, jak sądzę); charakter tej współpracy wyklucza zarówno ograniczenie kontaktów do niezbędnego minimum, jak i zdystansowaną (oficjalną) powściągliwość; pod stalking tego jeszcze podciągnąć nie można aczkolwiek czuję się w pewien sposób osaczana jej telefonami pod byle pretekstem - nie wspominając o tym, że jej zachowanie wobec mnie rozprasza moją (oraz pozostałych współpracowników) uwagę; staram się być odporna na jej niedwuznaczne umizgi, choć przyznaję, że początkowo traktowałam je z przymrużeniem oka tłumacząc wszystko wymaganą (w tym konkretnym przypadku) "luźną atmosferą w zespole" - czy zatem popełniłam błąd?; nie sadzę - skoro (gdy tylko się zorientowałam, że jej zachowanie znacznie wykracza poza granice owego spontanicznego "luzu") - postawiłam sprawę jasno ...a mimo tego ona nie daje za wygraną.
Pomijając aspekt finansowy - rezygnacja z przedsięwzięcia, w które się zaangażowałam pozbawi mnie najzwyklejszej zawodowej frajdy i odbierze możliwość zrealizowania się w jednej z moich pasji, niemniej właśnie to wydaje mi się w chwili obecnej jedyną sensowną możliwością - zanim owa kobieta poczuje się (w swoim mniemaniu) skrzywdzona wyżalając się komu popadnie, jak to perfidnie ją w sobie rozkochałam, nikczemnie żerując na jej czystej "miłości" a później porzuciłam z całą bezwzględnością i brakiem dojrzałej odpowiedzialności za uczucia, którymi mnie obdarzyła.
Niekiedy warto też wziąć pod uwagę odczucia tej drugiej rzekomo "nieodpowiedzialnej" strony oraz uwzględnić fakt, że bardzo często ona również ponosi (nie tylko emocjonalne) straty - jedynie w tym celu przytoczyłam ów przykład.

Chcę jednocześnie podkreślić (odnosząc się do sytuacji Autorki wątku), że moim zdaniem związek zobowiązuje - między innymi do tego, aby rozstać się z klasą = w jak najmniej bolesny sposób, z poszanowaniem uczuć drugiej osoby; jeśli tak się składa, że tylko jedna ze stron z jakichś powodów podejmuje decyzję o rozstaniu - powinno być ją stać również na szczerą rozmowę i (w miarę możliwości) wyczerpujące określenie przyczyn owej decyzji oraz przedstawienie ich w sposób, który zredukuje do minimum możliwość zranienia; odchodząc - przynajmniej to jesteśmy tej drugiej stronie winne. :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
zurawina32
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 470
Rejestracja: 24 maja 2008, o 02:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: zurawina32 » 24 wrz 2012, o 15:40

Ok,to ja,wobec liczebnej przewagi Foremek będących odmiennego ode mnie zdania, kapituluję.Niemniej na koniec dodam,że primo:"adoratorki" załatwiałam krótko i bardzo boleśnie dla nich(potrafię bez chamstwa dać do zrozumienia że"nie"to"nie"a nie"tak,ale...")-więcej taka się nie uaktywniła,a secundo:nigdy w żadnej pracy nie miałam lesbijki lub bi(raczej panie po 50.i starsze albo mężatki bez odpałów)dlatego nie rozumiem problemu.A tertio:jeśli pozwalamy sobą manipulować to nie miejmy pretensji,że padamy"ofiarą"osób z przerostem"ambicji"i"misjonarek".
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 24 wrz 2012, o 16:18

zurawina32 pisze: Niemniej na koniec dodam,że primo:"adoratorki" załatwiałam krótko i bardzo boleśnie dla nich(potrafię bez chamstwa dać do zrozumienia że"nie"to"nie"a nie"tak,ale...")
wyobraź sobie, że ja też; jeśli tekst w stylu: "nie jestem i nigdy nie będę tobą zainteresowana bo... (i tu następują rzeczowe, konkretne oraz przykre w odbiorze argumenty), więc daruj sobie te żałosne podchody" jest mało komunikatywny, niewystarczająco dosadny i wskazuje na poddawanie się jakiejkolwiek manipulacji - to nie wiem, co jeszcze mogłabym powiedzieć l(ub zrobić), żeby mój jasny przekaz został odpowiednio zrozumiany.
zurawina32 pisze: więcej taka się nie uaktywniła
cóż - widocznie miałaś więcej szczęścia (...ale nigdy nie mów "hop") :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
zurawina32
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 470
Rejestracja: 24 maja 2008, o 02:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: zurawina32 » 24 wrz 2012, o 17:38

Wiesz,mam jedną zasadę-gdy kończyłam znajomość resetowałam osobę z pamięci telefonu, kasowałam maila,fotki,gg,nr skype'a i-w ostateczności- zmieniałam nr tel.Miałam spokój.I nigdy nie odnawiałam starych kontaktów.
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 24 wrz 2012, o 18:13

zurawina32 pisze: Wiesz,mam jedną zasadę-gdy kończyłam znajomość resetowałam osobę z pamięci telefonu, kasowałam maila,fotki,gg,nr skype'a i-w ostateczności- zmieniałam nr tel.Miałam spokój.I nigdy nie odnawiałam starych kontaktów.
...nie wspominając o tym, że
zurawina32 pisze: nigdy w żadnej pracy nie miałam lesbijki lub bi(raczej panie po 50.i starsze albo mężatki bez odpałów)
, więc
zurawina32 pisze: dlatego nie rozumiem problemu.
- co zupełnie oczywiste :wink: - ale (jak przypuszczam) bez najmniejszego trudu oraz z właściwą sobie stanowczością - i w takim przypadku byś sobie poradziła; tylko pozazdrościć :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
zurawina32
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 470
Rejestracja: 24 maja 2008, o 02:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: zurawina32 » 24 wrz 2012, o 18:22

Co nie znaczy,że nie wiem o czym jest ten temat.Wyrażałam w nim swoje zdanie,szkoda że nie zostało docenione,ale takie prawo forum.A charakter mam spokojny za to stanowczy i zdecydowany.I dlatego nie mam od pięciu już lat takich porąbanych"misjonarek".
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: fleurdumal » 25 wrz 2012, o 21:01

zurawina32 pisze:Ok,mądrze i dobitnie powiedziane,Fleur.Tu się z Tobą w pełni zgodzę.Ale dodam także,że nie twierdzę,iż odpowiadamy za to,co ktoś myśli,lecz za nasze czyny i deklaracje,także te niedopowiedziane.Wiem,może w tym miejscu moja wypowiedź jest nie do końca spójna,ale też będę twierdzić,że my także nie jesteśmy bez winy dając podstawę do narodzin uczuć.

Ja się nie chcę czepiać, ale próbuję usilnie dowiedzieć się - co jest ową PODSTAWĄ DO NARODZIN UCZUĆ? Nie chcę nawet ścislej definicji, ale choć zdania, lub kilku, które przybliżyłyby mi, co w ogóle masz na mysli. łatwo jest operować ogólnikami, wierzę, że nie robisz tego celowo, a istnieje w Twojej głowie coś, co tak określasz. Wciąż jednak, w żaden sposób, nie umiem się domyślić, co to jest. A że zauważyłam, iż dla rozegzaltowanych i wyposzczonych jednostek (nie wspominając o niezrównoważonych) może to być dosłownie wszystko, chciałabym choć od jednej osoby wypowiadającej się trzeźwo dowiedzieć, co w rozumieniu osób rozsądnych owo coś oznacza.

W końcu nasuwa mi się jeszcze jedna kwestia. Normalne relacje erotyczne między ludźmi, w tym te trwałe miełości aż do grobowej deski, (pomijając małżeństwa układane przez swatów i rodziny oraz owe "z rozsądku") zaczynają się zwykle od luźnej znajomości, flirtu etc. Nie każda z nich w taką relację do grobowej deski się przedzierzgnie. Znakomita większość ludzi akceptuje ten fakt nie wrzeszcząc jak poparzony kot, jeśli z tych prób nic nie wyjdzie. Jest to zatem uznana społecznie norma, że czasem fajerwerki nie odpalą. Pewien odsetek osób jednak nie chce się z tym pogodzić. czy dla tego odsetka mamy przyjąć sztywną regułę, że od teraz znajomości zawieramy wyłącznie na meeeeegaromantycznej drodze ogłoszenia "do stałego związku szukam", po którym nastąpi bardzo poważna rozmowa ustalająca warunki, na jakich zwijonzek ma funkcjonować, następnie: wspólne zamieszkanie, konto w banku, wreszcie wymiana polis na życie, coby bardziej podkreślić powagę stadła i odpowiedzialność stron? Co ma z "tymi sprawami" uczynić Polak, lub Polka XXI wieku?

Tym razem - słowo skauta - nie nabijam się, nie natrząsam, nie podpuszczam, nie wyzłośliwiam. Naprawdę przemyśliwałam wiele. Jeżeli na "normalnej" (naturalnej) drodze wykluwania się relacji można pokrzywdzić jakaś duszyczkę, która następnie bedzie rwać włosy z głowy, domagać sie odpowiedzialności, wreszcie przy założeniu, że owo ukrzywdzenie to zuo - to jaki ma być na to lek?
http://centaurus.org.pl/
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 25 wrz 2012, o 21:51

fleurdumal pisze: Naprawdę przemyśliwałam wiele. Jeżeli na "normalnej" (naturalnej) drodze wykluwania się relacji można pokrzywdzić jakaś duszyczkę, która następnie bedzie rwać włosy z głowy, domagać sie odpowiedzialności, wreszcie przy założeniu, że owo ukrzywdzenie to zuo - to jaki ma być na to lek?
A na to jest bardzo prosta i krótka odpowiedź. Nie flirtować. Zauważ, że nawet tu na forum, na profilach to codzienność, wręcz swoisty savoir vivre. Dla jednych to zwykła gadka- szmatka, dla innych zapowiedź zainteresowania. Oczywiście problemu nie widzę jak obie osoby się znają i akceptują kontekst. Ale nieraz zachodziłam w głowę, jak byłam młodsza, po co dana kobieta pisze mi pikantne wiadomości a potem zachowuje się tak jakbyśmy o pogodzie rozmawiały. Ale są ludzie którzy lubią ten "sport" po prostu. Co do ludzi którzy sobie dośpiewują love story po zwykłym "dzień dobry" czy normalnej rozmowie no to leku chyba nie ma.. zwyczajnie trzeba ukracać kontakty z taka osoba, jeśli trzeba - wprost zakomunikować, że zainteresowania nie było, nie ma i nie będzie. Jeśli dalej nie rozumie to jest to zwykły stalking.
...
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 25 wrz 2012, o 22:08

Dopowiem jeszcze, że wąskie są tu nieraz granice między niedopowiedzeniami a nieporozumieniami ale rozumni ludzie powinni to sobie wyjaśniać. Trzeba unikać dwuznaczności ale z drugiej strony nie popadajmy w przesadę, nie możemy odpowiadać za czyjeś urojenia i dziesięć razy się zastanawiać czy się uśmiechnąć do człowieka przy powitaniu czy nie.
...
anglistka90
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 307
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 21:57

Re: odpowiedzialność...

Post autor: anglistka90 » 25 wrz 2012, o 23:03

my godness, ja nie jestem odpowiedzialna nawet za siebie a co dopiero za uczucia jakie wzbudzam w innych :roll:
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: fleurdumal » 25 wrz 2012, o 23:26

niemamnicku pisze: A na to jest bardzo prosta i krótka odpowiedź. Nie flirtować. Zauważ, że nawet tu na forum, na profilach to codzienność, wręcz swoisty savoir vivre. Dla jednych to zwykła gadka- szmatka, dla innych zapowiedź zainteresowania. Oczywiście problemu nie widzę jak obie osoby się znają i akceptują kontekst. Ale nieraz zachodziłam w głowę, jak byłam młodsza, po co dana kobieta pisze mi pikantne wiadomości a potem zachowuje się tak jakbyśmy o pogodzie rozmawiały. Ale są ludzie którzy lubią ten "sport" po prostu. Co do ludzi którzy sobie dośpiewują love story po zwykłym "dzień dobry" czy normalnej rozmowie no to leku chyba nie ma.. zwyczajnie trzeba ukracać kontakty z taka osoba, jeśli trzeba - wprost zakomunikować, że zainteresowania nie było, nie ma i nie będzie. Jeśli dalej nie rozumie to jest to zwykły stalking.

Co z drugą częścią mojej wypowiedzi? Nie mówię o jakichs "konkretach". Piszesz: nie flirtować. Ale jaką dasz alternatywę? Ta, która mi przyszła na myśl jest dość smutna i ponura i chyba żaden normalny człowiek by sobie jej nie życzył. Odkąd małżeństw nie układają rodziny tak to naturalnie przebiega: ludzie poznają się, flirtuja (zwał jak zwał) ze sobą luźno, potem coś się z tego ukręci, albo - nie. Powinno się to przyjąć jako normalna kolej rzeczy, ale dla niektórych jest to powód do oskarżania całego świata za niesprawiedliwość i powód do roszczeń, żalów i pretensji.

Dlaczego dziś ludzie życzą sobie życia pozbawionego jakiegokolwiek ryzyka, trudności, zakrętów? Tak się nie da. Nawet Mickiewicz już o tym pisał w "Dziadach".:
"(...)Nic nam, nic nam nie potrzeba.
Zbytkiem słodyczy na ziemi
Jesteśmy nieszczęśliwemi.
Ach, ja w mojem życiu całem
Nic gorzkiego nie doznałem.
Pieszczoty, łakotki, swawole,
A co zrobię, wszystko caca.
Śpiewać, skakać, wybiec w pole,
Urwać kwiatków dla Rozalki,
Oto była moja praca,
A jej praca stroić lalki.
Przylatujemy na Dziady
Nie dla modłów i biesiady,
Niepotrzebna msza ofiarna;
Nie o pączki, mleczka, chrusty,-
Prosim gorczycy dwa ziarna;
A ta usługa tak marna
Stanie za wszystkie odpusty.
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według Bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie."

Chyba nie muszę teraz pisać wypracowania tłumacząc, na czym polega metafora. Tymczasem dziś dzieci mają być chowane bezstresowo, nauka - poprzez zabawę, a jakże! Każde zatem utrudnienie, czy niepowodzenie kwitowane jest niemal histerią, oskarżeniami i szukaniem dziury w całym.
Tworzenie się relacji miedzyludzkich powstawało przez stulecia. W naukę chodzenia wliczone jest kilka siniaków. Przynajmniej było. Dzis zycie ma przelecieć jak nigdy nie psujący się samochód po gładkiej autostradzie bez policjantów, mandatów i z niekończącym się bakiem.

Bezustannie piszecie o tym, że ludzie chcą by im było "za łatwo" , za przyjemnie, o tej nieszczęsnej pracy nad związkiem i całej reszcie. Ale on sam ma się pojawić jak deus ex machina, bez żadnych prób, zawirowań, ot tak: poznali się, spojrzeli na siebie i żyli długo i szczęsliwie. Bez tego przewracania się, paru siniaków i otarć i bez ziarnka goryczy - w żadnym wypadku! Jak się ktos poobija, już cały świat jest zły, bo jakim prawem.

Tak nie ma i nie bedzie. Przykro mi!
http://centaurus.org.pl/
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 26 wrz 2012, o 00:14

fleurdumal pisze:

Co z drugą częścią mojej wypowiedzi? Nie mówię o jakichs "konkretach". Piszesz: nie flirtować. Ale jaką dasz alternatywę? Ta, która mi przyszła na myśl jest dość smutna i ponura i chyba żaden normalny człowiek by sobie jej nie życzył. Odkąd małżeństw nie układają rodziny tak to naturalnie przebiega: ludzie poznają się, flirtuja (zwał jak zwał) ze sobą luźno, potem coś się z tego ukręci, albo - nie. Powinno się to przyjąć jako normalna kolej rzeczy, ale dla niektórych jest to powód do oskarżania całego świata za niesprawiedliwość i powód do roszczeń, żalów i pretensji.
Ja się wyraziłam nieściśle. Czym innym jest flirt bo może coś z tego będzie a czym inny taki dla sportu, dla z góry założonej zabawy - a takich jest dużo. I wchodząc w relacje z drugim człowiekiem nie ma żadnej gwarancji nigdy, nawet jak już do tego związku dojdzie - co niby każdy wiedzieć powinien. Przyjąć jak normalną kolej rzeczy - hmm to zależy od wielu rzeczy. Np. od tego czy obie strony świadomie luźno flirtowały, czy któraś z nich nie jest nadwrażliwa bo ma za sobą pasmo życiowych porażek, depresje, nerwice i te sprawy. Dla takich osób kolejna porażka ulega do rozmiarów hekatomby czasem. Gdzie może być ta odpowiedzialność? Jak w czasie rozmowy czy w obserwacji dostrzeże się, że ta osoba nie radzi sobie z problemami - delikatnie wycofać się zanim to zajdzie dalej. Bo ta osoba musi dojść ze sobą do ładu najpierw. Tyle, że nie zawsze da się to zauważyć albo zbyt późno.
...
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 09:01

niemamnicku, z tego wynika, że zawieranie wszystkich (nawet przypadkowych tzw luźnych) znajomości powinniśmy dokładnie uprzednio przeanalizować, ustalić wytyczne, rozważyć wszelkie za i przeciw i nie dość, że już z góry sprecyzować nasze własne zamiary, to jeszcze odgadnąć telepatycznie, co sobie w związku z tym może ubrdać druga strona i/lub zebrać wyczerpujące informacje na temat jej dotychczasowych traumatycznych przeżyć oraz konstrukcji psychicznej; nie doprowadzajmy się do takich absurdów :roll: pewne rzeczy dzieją się po prostu spontanicznie - jeśli zapytasz kogoś, po co właśnie pije piwo i uświadomisz mu jednocześnie, że tym samym jest na najlepszej drodze do alkoholizmu, to pewnie spojrzy na Ciebie co najmniej zdumiony i o ile się w ogóle nad owym pytaniem zastanowi - najprawdopodobniej odpowie "bo lubię", "bo mam ochotę", "bo mi smakuje", "bo jestem w gronie znajomych" = dla zwykłej przyjemności ; nie wszystkie poczynania da się zawsze na chłodno wykalkulować każdy przysłowiowy włos dzieląc na czworo; ludzie z natury różnią się od siebie - jeden jest wycofany, nieśmiały czy powściągliwy, inny zachowuje się bardziej swobodnie czy wręcz ma opinię duszy towarzystwa; nie wymagajmy od wszystkich jednakowej powagi i rozwagi - niezobowiązujący flirt jest i był i od niepamiętnych czasów nieodłącznym elementem życia - nie tylko towarzyskiego - ale także zwyczajnych relacji międzyludzkich i śmiem twierdzić, że większy problem z własną (nie)dojrzałością mają te osoby, które po wymianie kilku swobodnych zdań są od razu skłonne dośpiewać sobie bóg wie jaką ideologię; moim zdaniem problem z tytułowym brakiem odpowiedzialności zaczyna się w momencie, gdy zauważamy, że druga osoba błędnie interpretuje nasze intencje tzn zaczyna poważnie traktować to, co z założenia takie być nie miało a mimo wszystko brniemy w to dalej czy to dla zabawy, czy dla schlebiania własnej próżności.
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
kalinda83
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 697
Rejestracja: 31 maja 2012, o 09:30

Re: odpowiedzialność...

Post autor: kalinda83 » 26 wrz 2012, o 09:24

gimmeeverything pisze: z tego wynika, że zawieranie wszystkich (nawet przypadkowych tzw luźnych) znajomości powinniśmy dokładnie uprzednio przeanalizować, ustalić wytyczne, rozważyć wszelkie za i przeciw i nie dość, że już z góry sprecyzować nasze własne zamiary, to jeszcze odgadnąć telepatycznie, co sobie w związku z tym może ubrdać druga strona i/lub zebrać wyczerpujące informacje na temat jej dotychczasowych traumatycznych przeżyć oraz konstrukcji psychicznej
nikomu by to nie zaszkodziło, a ile mogłoby rozczarowań, bólu, niedomówień zaoszczędzić
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 09:56

kalinda83 pisze:
gimmeeverything pisze: z tego wynika, że zawieranie wszystkich (nawet przypadkowych tzw luźnych) znajomości powinniśmy dokładnie uprzednio przeanalizować, ustalić wytyczne, rozważyć wszelkie za i przeciw i nie dość, że już z góry sprecyzować nasze własne zamiary, to jeszcze odgadnąć telepatycznie, co sobie w związku z tym może ubrdać druga strona i/lub zebrać wyczerpujące informacje na temat jej dotychczasowych traumatycznych przeżyć oraz konstrukcji psychicznej
nikomu by to nie zaszkodziło, a ile mogłoby rozczarowań, bólu, niedomówień zaoszczędzić
albo żartujesz, albo się nie rozumiemy; czyli tak właśnie powinnam postąpić np wobec mojej nowej sąsiadki, bo a nuż zaproszenie jej na grilla oraz luźną rozmowę przy piwie, która przeciągnie się do późnych godzin nocnych a w kolejności pożyczenie jej cukru, przybicie kilku gwoździ oraz cierpliwe wysłuchanie skróconej historii jej życia zechce potraktować jako okazywanie jej przeze mnie jakichś szczególnych względów? :shock:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
kalinda83
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 697
Rejestracja: 31 maja 2012, o 09:30

Re: odpowiedzialność...

Post autor: kalinda83 » 26 wrz 2012, o 10:05

gimmeeverything pisze: albo żartujesz, albo się nie rozumiemy; czyli tak właśnie powinnam postąpić np wobec mojej nowej sąsiadki, bo a nuż zaproszenie jej na grilla oraz luźną rozmowę przy piwie, która przeciągnie się do późnych godzin nocnych a w kolejności pożyczenie jej cukru, przybicie kilku gwoździ oraz cierpliwe wysłuchanie skróconej historii jej życia zechce potraktować jako okazywanie jej przeze mnie jakichś szczególnych względów? :shock:
o matko Gimme bez przesady, mowa owszem o przypadkowych, luźnych znajomościach, ale z lesbijkami, albo takimi co tym mianem się określają.
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 10:24

kalinda83 pisze: o matko Gimme bez przesady, mowa owszem o przypadkowych, luźnych znajomościach, ale z lesbijkami, albo takimi co tym mianem się określają.
wiesz, ja nie mam etykietki na czole, więc może się zdarzyć, że moje swobodne zachowanie np baaaardzo na swoją korzyść zinterpretuje jakiś facet - i co?; jego sobie mogę bez skrupułów zranić, bo przecież on jest mężczyzną a ją kobietą - i w dodatku lesbijką?; poza tym sporo kobiet będąc zdeklarowanymi hetero nagle odkrywa w sobie inną orientację; bywa, że jest to proces tyleż samo gwałtowny, co krótkotrwały ale też zdarza się, że zakochują się do nieprzytomności np w swojej koleżance z pracy i są w związku z tym w stanie przewrócić swoje dotychczasowe życie do góry nogami - czyli takie "pułapki" czają się wszędzie; jak zapobiegniesz tego typu ewentualnościom?
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
kalinda83
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 697
Rejestracja: 31 maja 2012, o 09:30

Re: odpowiedzialność...

Post autor: kalinda83 » 26 wrz 2012, o 10:32

gimmeeverything pisze: wiesz, ja nie mam etykietki na czole, więc może się zdarzyć, że moje swobodne zachowanie np baaaardzo na swoją korzyść zinterpretuje jakiś facet - i co?; jego sobie mogę bez skrupułów zranić, bo przecież on jest mężczyzną a ją kobietą - i w dodatku lesbijką?; poza tym sporo kobiet będąc zdeklarowanymi hetero nagle odkrywa w sobie inną orientację; bywa, że jest to proces tyleż samo gwałtowny, co krótkotrwały ale też zdarza się, że zakochują się do nieprzytomności np w swojej koleżance z pracy i są w związku z tym w stanie przewrócić swoje dotychczasowe życie do góry nogami - czyli takie "pułapki" czają się wszędzie; jak zapobiegniesz tego typu ewentualnościom?
osa Ci dzisiaj na nos siadła. :-P Gimme przecież do cholery nie mówię o odpowiedzialności za przypadkową rozmowę, tylko o to, że mimo, iż dostajemy zwrotne sygnały zainteresowania nic z tym nie robimy, a dalej brniemy. Nie jesteśmy ślepi i głusi, chyba ?? i nie ma to nic wspólnego z płcią.
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 26 wrz 2012, o 10:36

Gimme, pytanie czy ty mówisz o niezobowiązujących flirtach czy o najzwyklejszych luźnych znajomościach. Według mnie różnica jest kolosalna. Z sąsiadką można się spokojnie zaznajamiać, cukier pożyczać i być po ludzku uprzejmą ale flirtowanie nie ma z tym nic wspólnego - także nie ma obaw. Jeśli ktoś opacznie zrozumie zwykłą uprzejmość to już problem tej osoby. Ja może jestem dziwna bo zanim zacznę flirtować to jednak zastanawiam się w jakim celu to robię. Z tego co ty mówisz wynika z tego, że ludzie zaczynają flirtować i sami nie wiedzą po co to robią - dla zabawy czy z realnego zainteresowania - hmm, dla mnie osobiście dziwne bo u mnie konkretne motywy są zazwyczaj motorem działania. Ale rozwiązanie jest proste, bawić się w takie gry z ludźmi którzy taką czynność traktują równie w oczywisty sposób jak wypicie kawy czy śniadanie.
...
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: fleurdumal » 26 wrz 2012, o 11:25

kalinda83 pisze:
gimmeeverything pisze: z tego wynika, że zawieranie wszystkich (nawet przypadkowych tzw luźnych) znajomości powinniśmy dokładnie uprzednio przeanalizować, ustalić wytyczne, rozważyć wszelkie za i przeciw i nie dość, że już z góry sprecyzować nasze własne zamiary, to jeszcze odgadnąć telepatycznie, co sobie w związku z tym może ubrdać druga strona i/lub zebrać wyczerpujące informacje na temat jej dotychczasowych traumatycznych przeżyć oraz konstrukcji psychicznej
nikomu by to nie zaszkodziło, a ile mogłoby rozczarowań, bólu, niedomówień zaoszczędzić
Zaszkodziłoby zwykłemu człowieczeństwu. Każdemu z nas. Zamienilibyśmy się w stado ponurych i żałosnych istot, które traktują każdego jak paranoik z manią prześladowczą na granicy psychozy. Dokładnie tak!!! Przeciętny człowiek większość rzeczy czyni spontanicznie. Podkreślam - rzeczy zwykłych, codziennych. Tak powinno pozostać. Spontanicznie nie zawiera się małżeństwa, nie kupuje auta, nie rzuca pracy i nic nie obiecuje, a przynajmniej się nie powinno. Zgoda. Ale Ty chcesz z ludzi uczynić roboty, które zamiast żyć będą wszystko analizowały od a do zet. To ja za takie życie uprzejmie dziekluję.

Nie jestem kuloodporna, nie jestem wyjątkiem na świecie - jak niemal chyba każdy dostałam i ja po kościach od życia, może i grubo więcej, niż przypada na przeciętność. Nie zawsze na własne życzenie, czasem całkiem tak sobie o bez mojego w tym wkładu. I co? Czy chodzę, jęczę, obwiniam, oskarżam, wypisuję jak to się zdarza niektórym całe elaboraty o podłosci ludzkiej, zakładam wątki "czemu łone takie som" wycierając rękawem smarki z nosa? Czy jestem zgorzkniała, czy paranoicznie się obawiam ludzkiej nieuczciwości, czy nawet w temacie o pomiodorówce znajduję sobie miejsce aby jojczyć, wylewać żale i narzekać?
Otóż nie.
Powiem więcej: wolałabym dostać jeszcze cztery razy tyle po tyłku z racji podłości - czy nieodpowiedzialności ludzkiej (i przestańmy wreszcie jak ograniczone kury dziobać jedną jej stronę zaledwie, umówmy się, że ludzie żyja nie tylko tymi śmiesznymi związkami, jest mnóstwo dziedzin życia i w kazdej ludzka nieodpowiedzialność czyni spustoszenie) - niż żyć w swiecie ludzi - robotów, którzy nawet to, czy uśmiechną się, czy nie muszą godzinę kalkulować. Nie, w żadnym razie bym sobie tego nie życzyła.

Na szczęście nam to nie grozi. To, co wytworzyły lata społecznej ewolucji nie zostanie zmienione ad hoc tylko dlatego, że istnieje pewna grupa osób egocentrycznych i roszczeniowych a przy tym nadwrażliwych. Będziemy ludźmi ze swymi zaletami i wadami, nie żywymi kalkulatorami, życie bedzie płynąć niosąc radości i smutki. banał, ale powstały dlatego, że tak właśnie jest. Jak powiedziałam wyżej - nie przejdzie nikt przez życie bez pewnej dozy bólu i rozczarowań (których jednakże nie należy mu dostarczać celowo, owszem, ale już bez przesady, żeby wiecznie wazyć każde slowo i znajomość) , a jeśli nie potrafi tego zaakceptować, jest to jego problem.
http://centaurus.org.pl/
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 26 wrz 2012, o 11:41

fleurdumal pisze: Nie jestem kuloodporna, nie jestem wyjątkiem na świecie - jak niemal chyba każdy dostałam i ja po kościach od życia, może i grubo więcej, niż przypada na przeciętność. Nie zawsze na własne życzenie, czasem całkiem tak sobie o bez mojego w tym wkładu. I co? Czy chodzę, jęczę, obwiniam, oskarżam, wypisuję jak to się zdarza niektórym całe elaboraty o podłosci ludzkiej, zakładam wątki "czemu łone takie som" wycierając rękawem smarki z nosa? Czy jestem zgorzkniała, czy paranoicznie się obawiam ludzkiej nieuczciwości, czy nawet w temacie o pomiodorówce znajduję sobie miejsce aby jojczyć, wylewać żale i narzekać?
Otóż nie.
Powiem więcej: wolałabym dostać jeszcze cztery razy tyle po tyłku z racji podłości - czy nieodpowiedzialności ludzkiej (i przestańmy wreszcie jak ograniczone kury dziobać jedną jej stronę zaledwie, umówmy się, że ludzie żyja nie tylko tymi śmiesznymi związkami, jest mnóstwo dziedzin życia i w kazdej ludzka nieodpowiedzialność czyni spustoszenie) - niż żyć w swiecie ludzi - robotów, którzy nawet to, czy uśmiechną się, czy nie muszą godzinę kalkulować. Nie, w żadnym razie bym sobie tego nie życzyła.
Ale ty to ty. Są ludzie którzy są o wiele mniej wytrzymali, są na etapie zakrętu życiowego i nie wytrzymują zwyczajnie. Zapewne chcieliby być silniejsi ale nie każdemu jest dane. Czy nam się to podoba czy nie, ludzie popadają w paranoję, depresje i tak dalej, wątpię żeby czuli się z tym dobrze. Nie ma obowiązku myśleć o takich ludziach ale w sumie po co im dokładać po raz kolejny? I myślę, że Kalindzie chodziło o wystopowanie w odpowiednim momencie, po kij ciągnąć niezobowiązujący flirt skoro mamy świadomość, że druga strona się tym nakręca.
...
kalinda83
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 697
Rejestracja: 31 maja 2012, o 09:30

Re: odpowiedzialność...

Post autor: kalinda83 » 26 wrz 2012, o 11:44

fleurdumal pisze: Przeciętny człowiek większość rzeczy czyni spontanicznie. Podkreślam - rzeczy zwykłych, codziennych. Tak powinno pozostać

ale kto powiedział, że człowiek ma wszystko kalkulować, analizować, że nie działać spontanicznie. Pokaż mi paluszkiem, bo jakoś nie doczytałam tego. Przesadzasz w swojej nadinterpretacji, a wszystkie i tak dobrze wiem o jakiś "sytuacjach" dyskutujemy, tylko niestety niektórych one kolą i nadmuchują dodatkową otoczkę.
Nie chce mi się dyskutować, bo to nie ma najmniejszego sensu. Niestety
istnieje pewna grupa osób egocentrycznych i roszczeniowych a przy tym nadwrażliwych
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 12:19

niemamnicku pisze: I myślę, że Kalindzie chodziło o wystopowanie w odpowiednim momencie, po kij ciągnąć niezobowiązujący flirt skoro mamy świadomość, że druga strona się tym nakręca.
jestem dokładnie tego samego zdania - co zresztą wcześniej napisałam:
gimmeeverything pisze: moim zdaniem problem z tytułowym brakiem odpowiedzialności zaczyna się w momencie, gdy zauważamy, że druga osoba błędnie interpretuje nasze intencje tzn zaczyna poważnie traktować to, co z założenia takie być nie miało a mimo wszystko brniemy w to dalej czy to dla zabawy, czy dla schlebiania własnej próżności.
napisałam też, że ludzie różnią się między sobą - choćby sposobem bycia, więc dla kogoś, kto ma naturę wspomnianej duszy towarzystwa, maglowany tu na wszystkie strony ów nieszczęsny niezobowiązujący flirt utrzymany w konwencji żartu jest rzeczą normalną - tak właśnie, jak zjedzenie śniadania czy wypicie kawy - czy zatem owa osoba ma się zamknąć na świat zewnętrzny, swoją błyskotliwość/poczucie humoru chowając do kieszeni, bo ktoś przypadkiem może to potraktować po-wa-żnie?; a może odwróćmy nieco role i część owej przykrej odpowiedzialności przenieśmy na odbiorcę wspomnianych zachowań; jeśli nie mamy do czynienie z niestabilną emocjonalnie nastolatką - kobiecie dorosłej dość łatwo się w miarę szybko zorientować, że ma do czynienia z osobą o luźniejszym sposobie bycia; ona również może zasięgnąć informacji na jej temat wysnuwając tym samym proste wnioski zanim zaangażuje się uczuciowo i/lub poczuje szczególnie wyróżniona.
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
kalinda83
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 697
Rejestracja: 31 maja 2012, o 09:30

Re: odpowiedzialność...

Post autor: kalinda83 » 26 wrz 2012, o 12:31

gimmeeverything pisze: dla kogoś, kto ma naturę wspomnianej duszy towarzystwa, maglowany tu na wszystkie strony ów nieszczęsny niezobowiązujący flirt utrzymany w konwencji żartu jest rzeczą normalną - tak właśnie, jak zjedzenie śniadania czy wypicie kawy - czy zatem owa osoba ma się zamknąć na świat zewnętrzny, swoją błyskotliwość/poczucie humoru chowając do kieszeni, bo ktoś przypadkiem może to potraktować po-wa-żnie?;
więc :!: Gimme, taka błyskotliwa osoba dobrze wie, jak swoim luźnym zachowaniem i poczuciem humoru robi na innych wrażenie. Co więcej zgodzisz się ze mną, że swojej broni nie wyciąga do równego sobie przeciwnika, tylko oczarowuje potencjalną zdobycz.
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 13:00

kalinda83 pisze: więc :!: Gimme, taka błyskotliwa osoba dobrze wie, jak swoim luźnym zachowaniem i poczuciem humoru robi na innych wrażenie. Co więcej zgodzisz się ze mną, że swojej broni nie wyciąga do równego sobie przeciwnika, tylko oczarowuje potencjalną zdobycz.
- a może po prostu taka jest i nie widzi w swoim zachowaniu nic zdrożnego; mało tego - w taki sam sposób zachowuje się w stosunku do wszystkich, nie dzieląc ludzi na "równych sobie przeciwników" i "potencjalne zdobycze"?;
zatem - świadoma swojego wdzięku, czaru (czy jakkolwiek to nazwać) - ma zmienić na siłę swoją naturę lub unikać kontaktów z ludźmi, bo jej sposób bycia może zostać przez niektórych błędnie odczytany?;
może wówczas faktycznie świat zyska na spokoju i powadze - ale straci na kolorycie, który (mimo wszystko) dodaje mu uroku :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 26 wrz 2012, o 17:49

gimmeeverything pisze:
- a może po prostu taka jest i nie widzi w swoim zachowaniu nic zdrożnego;
a potem narzekania, że namolne wielbicielki się nie chcą odczepiać bo każdy flirtuje według własnych reguł. Nie żebym to usprawiedliwiała ale jedno z drugim czyli flirt i niechciani wielbiciele to nierozłączne elementy. Ja tam wolę mieć spokój.
...
Awatar użytkownika
gimmeeverything
super forma
super forma
Posty: 4848
Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)

Re: odpowiedzialność...

Post autor: gimmeeverything » 26 wrz 2012, o 18:58

niemamnicku pisze: a potem narzekania, że namolne wielbicielki się nie chcą odczepiać bo każdy flirtuje według własnych reguł. Nie żebym to usprawiedliwiała ale jedno z drugim czyli flirt i niechciani wielbiciele to nierozłączne elementy. Ja tam wolę mieć spokój.
a kto tu narzeka? - bo z moich obserwacji wynika, że znaczną przewagę wśród narzekających stanowią właśnie te rzekomo pokrzywdzone, które mają skłonność do dopowiadania sobie tego, czego nie ma (od razu się zaasekuruję, że przytoczony przeze mnie przykład nie był narzekaniem, lecz miał na celu zwrócenie uwagi na drugą stronę medalu - co jasno zaznaczyłam);
jak wobec tego ma się zachowywać np kobieta obiektywnie piękna, o nienagannej figurze i wrodzonym seksapilu? - nie podkreślać własnej urody stosownym makijażem, nie ubierać spódniczek mini ani wysokich szpilek, unikać dekoltów itd a najlepiej nie wychodzić z domu żeby mieć spokój - bo przecież niemal każdemu się podoba a że nie jest akurat osobą rozwiązłą ani poligamistką - może przy okazji złamać kilka serc?; ...a ona po prostu taka jest - zjawiskowo piękna i tyle :wink:
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane :twisted:
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: odpowiedzialność...

Post autor: niemamnicku » 26 wrz 2012, o 20:28

no zaraz zaraz bo przed chwilą rozmawiałyśmy o flirtach a ty tu o czym innym piszesz. No chyba, że zaliczasz flirt do cech osobowości razem obok stylu ubierania czy wyglądu. Tyle, że o ile styl ubierania, styl bycia jest według mnie całkiem neutralny, tak zachowanie-flirt neutralne nie jest.. Szczerze, to nie mam pojęcia jak można podrywać samym wyglądem. Jednak flirt jest skierowany w czyjąś stronę i tak jak wy niezobowiązujący flirt pojmujecie jako coś całkiem naturalnego tak ktoś może to odebrać jako zainteresowanie - w końcu nic nie było ustalane, czyli jest wolna amerykanka - każdy widzi to co chce widzieć.
...
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: odpowiedzialność...

Post autor: fleurdumal » 26 wrz 2012, o 22:46

niemamnicku pisze:no zaraz zaraz bo przed chwilą rozmawiałyśmy o flirtach a ty tu o czym innym piszesz. No chyba, że zaliczasz flirt do cech osobowości razem obok stylu ubierania czy wyglądu. Tyle, że o ile styl ubierania, styl bycia jest według mnie całkiem neutralny, tak zachowanie-flirt neutralne nie jest.. Szczerze, to nie mam pojęcia jak można podrywać samym wyglądem. Jednak flirt jest skierowany w czyjąś stronę i tak jak wy niezobowiązujący flirt pojmujecie jako coś całkiem naturalnego tak ktoś może to odebrać jako zainteresowanie - w końcu nic nie było ustalane, czyli jest wolna amerykanka - każdy widzi to co chce widzieć.
Oh, proszę Cię. To własnie wcale nie jest co innego. Są ludzie, którzy zarabiają miliony na SAMYM TYLKO WYGLĄDZIE- np. supermodelki. Są ludzie, którzy błyszczą osobowoscią - ci, choć, bywa, szpetni, stają się postaciami medialnymi. Są ludzie szpetni i pozbawieni uroku osobistego, ale posiadający geniusz matematyczny, lingwistyczny, dowolny. Ci robią karierę naukową.

To nie jest nic innego.

Ja, ze swoją dyskalkulią, dowiadując się o matematyku, dla którego nieosiagalna dla mnie rzecz, jak sprawne liczenie bez kalkulatora nawet NIE ISTNIEJE, bo on o liczeniu jako takim w ogóle nie mysli, bo to dla niego mniej niż oddychać, mogę cierpieć i wpadać w coraz gorsze kompleksy patrząc na niego.
Kobieta z nosem jak kran i biustem po ojcu (ale za to wrażliwa) może cierpieć patrząc na urodę modelki.
Człowiek nudny i pozbawiony poczucia humoru, lecz inteligentny na tyle, by mieć tego świadomość, może czuć sie źle wobec osoby wyposażonej przez naturę w niespotykaną charyzmę.

Zrównajmy wszystko do jednego poziomu. Oszpećmy pieknych, przytępmy błyskotliwych, wyrżnijmy geniuszy, bo się kurna zawsze taki znajdzie, kogo to ukrzywdzi.
Przestańmy mydlic sobie oczy. Wzrokowiec może się zakochać - zauroczyć - nawet wizerunkiem pieknej kobiety. W imię jego dobra każesz jej chodzić w burce, o której już wspominałam???


Powiedzmy sobie jedno jasno: jeśli wejdziemy na scieżkę dobra jakiejś mniejszości ( osób, które łykają flirt jako deklarację i potem cierpią) kosztem dobra całej reszty (naturalne zachowanie bez ciągłego wyliczania co kto o mnie pomysli) stworzymy precedens. w którym każda grupa może żądać od wiekszości dostosowania się do jej własnych potrzeb. Proszę bardzo: ja mam, szczerze mówiac w nosie nadwrażliwość panienek na flirty, ale za to należe do mniejszości bardzo, ale to bardzo nadwrażliwej na cierpienie zwierząt. Kto na ochotnika w imię MOJEJ wrażliwości zostanie weganką??? Co roku spora liczba ludzi podatnych na nałogi wpada w alkoholizm: ile z Was, w imię ich dobra od dziś opowie się za prohibicją? Całkowitą prohibicją, łacznie z Shandy? Ile z Was jeździ autem do pracy, lub szkoły? Spaliny zatruwają środowisko. Rączka do góry, kto przesiądzie sie na rower w imie tego, ze corocznie z racji zanieczyszczenia środowiska pewna ilosć ludzi zachoruje na raka?
Że niby idę za daleko? A czemu?
Namawiając innych do trzymania się w karbach nalezy pomyslec o tym, ile my sami jesteśmy w stanie się wyrzec w imie dobra innych. Mniejszości, powiadam, nie całego ogółu. Wyrzec się tego, co dla nas naturalne - rosół w niedzielę, auto w garażu, piwo na stole - cokolwiek, co lubimy MY, nie to, co najłatwiej nam odrzucić.

Jeśli spojrzymy na każdą jednostke, czy mniejszość z osobna, zaraz wyjdzie na to, że NIC - absolutnie nic - nie jest neutralne. Głupio jest być szczupłym przy grubasie, inteligentnym przy osobie nie wyposażonej w błyskotliwość, majetnym - nawet, jeśli doszlismy do tego własną pracą - przy nędzarzu, trzeźwym przy alkoholiku - jeśli pójdziemy tym tokiem rozumowania. Sorry, każdego coś boli. Powtarzam jeszcze raz: nie ma życia w społeczeństwie bez siniaków. Kto chce inaczej, niech się wyprowadzi na pustynię jeść korzonki.
http://centaurus.org.pl/
ODPOWIEDZ