Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Szukałam tematu dla mniejszych ssaków i nie znalazłam
Mam 3 chomiki płci żeńskiej. Wszystkie są od znudzonych właścicieli albo oddających liczne potomstwo za darmo, bo jak to raz czytałam na forum, bo "klinik aborcyjnych dla chomików nie ma", a on ma parkę, bo "jest homofobem". Króliki posiadam 2 - płci męskiej, też z adopcji. Jeden oddany z powodu wyjazdu za granicę, a drugi znaleziony w klatce na śmietniku.
Spora gromadka, wszystko domaga się pieszczenie i głaskania
Ma/miał ktoś coś innego niż tradycyjnego kota, psa?
Mam 3 chomiki płci żeńskiej. Wszystkie są od znudzonych właścicieli albo oddających liczne potomstwo za darmo, bo jak to raz czytałam na forum, bo "klinik aborcyjnych dla chomików nie ma", a on ma parkę, bo "jest homofobem". Króliki posiadam 2 - płci męskiej, też z adopcji. Jeden oddany z powodu wyjazdu za granicę, a drugi znaleziony w klatce na śmietniku.
Spora gromadka, wszystko domaga się pieszczenie i głaskania
Ma/miał ktoś coś innego niż tradycyjnego kota, psa?
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Uwielbiam gryzonie. Niektóre małe gatunki chomika wyglądają jakby całe były głową i mikro nóżkach.
Moje pierwsze zwierzątko było chomikiem i miało na imię Duduś.Przeżył u mnie wyjątkowo, tj do samej, naturalnej śmierci.Miał taki wielki...Kuper Regularnie biegał po mieszkaniu i uprawiał wspinaczkę po meblach.Penetrował wnętrze wersalki i palec mi kiedyś przebił nieomal na wylot siekaczami.
A potem już było tylko gorzej. Nastała era 5 królików.
Mama chciała zaoszczędzić na trocinach i dała Buni do mieszkania gazetę. Zmarła, jak odrzekł weterynarz, na porażenie mózgowe chemikaliami.
Dyzia uwielbiałam bo był nieokiełznany. Ale mamie nie podobało się, że jest taki dziki i niezależny więc dała go najpierw mojej babci a gdy babcia sobie nie radziła, ukrywając to przede mną, odniosła go do zoo. Można się domyślać co tam robią z króliczkami w średnim wieku...
Na pograniczu domu rodzinnego i samodzielnego przez 3 lata miałam bezimienną królicę. Osoba z którą wówczas byłam nauczyła ją wyskakiwać przez odgięty szczebelek klatki więc skoczyła pod moją nieobecność, najadła się jakiejś kredowej tapety z wynajmowanego mieszkania i padła.
Następnie króliczek był chyba za mały i po prostu nie obudził się któregoś ranka.
A następny wpadł pod rozkładaną przeze mnie kanapę. Okazało się, że uszkodziłam mu żołądek i...Wiadomo co.
Moja cała nadzieja była w szynszylach. Lubię w domu raczej chłodno i nie sądziłam, że to mu przeszkadza. Po jakiś dwóch latach życia, wpadł w coś jak śpiączka termiczną z wychłodzenia. Zastrzyki, słoiki z gorącą wodą zmieniane przez całą noc i ożył. A potem padł.
Zoluś, kumpel Zycia do życia, był w kanapie podczas ucieczki i jej składania nie przeżył. A Zycio jak Ziutek.
Więcej nie będę miała już zwierzątek. Tym, bardziej, że przez mój dom przewinęło się też 11 kotów dachowców, wyżeł Karuś, nizinny owczarek Pompon oraz kundel Ciastek.Sama się dziwię, że jakoś to wszystko ogarnęłam bez psychiatry.Paradoksalnie przeżywałam te straty tym silniej im byłam starsza. Czyli jako dziecko mniej.
To jest opowieść tym razem zupełnie nie zmyślona, autobiograficzna
Moje pierwsze zwierzątko było chomikiem i miało na imię Duduś.Przeżył u mnie wyjątkowo, tj do samej, naturalnej śmierci.Miał taki wielki...Kuper Regularnie biegał po mieszkaniu i uprawiał wspinaczkę po meblach.Penetrował wnętrze wersalki i palec mi kiedyś przebił nieomal na wylot siekaczami.
A potem już było tylko gorzej. Nastała era 5 królików.
Mama chciała zaoszczędzić na trocinach i dała Buni do mieszkania gazetę. Zmarła, jak odrzekł weterynarz, na porażenie mózgowe chemikaliami.
Dyzia uwielbiałam bo był nieokiełznany. Ale mamie nie podobało się, że jest taki dziki i niezależny więc dała go najpierw mojej babci a gdy babcia sobie nie radziła, ukrywając to przede mną, odniosła go do zoo. Można się domyślać co tam robią z króliczkami w średnim wieku...
Na pograniczu domu rodzinnego i samodzielnego przez 3 lata miałam bezimienną królicę. Osoba z którą wówczas byłam nauczyła ją wyskakiwać przez odgięty szczebelek klatki więc skoczyła pod moją nieobecność, najadła się jakiejś kredowej tapety z wynajmowanego mieszkania i padła.
Następnie króliczek był chyba za mały i po prostu nie obudził się któregoś ranka.
A następny wpadł pod rozkładaną przeze mnie kanapę. Okazało się, że uszkodziłam mu żołądek i...Wiadomo co.
Moja cała nadzieja była w szynszylach. Lubię w domu raczej chłodno i nie sądziłam, że to mu przeszkadza. Po jakiś dwóch latach życia, wpadł w coś jak śpiączka termiczną z wychłodzenia. Zastrzyki, słoiki z gorącą wodą zmieniane przez całą noc i ożył. A potem padł.
Zoluś, kumpel Zycia do życia, był w kanapie podczas ucieczki i jej składania nie przeżył. A Zycio jak Ziutek.
Więcej nie będę miała już zwierzątek. Tym, bardziej, że przez mój dom przewinęło się też 11 kotów dachowców, wyżeł Karuś, nizinny owczarek Pompon oraz kundel Ciastek.Sama się dziwię, że jakoś to wszystko ogarnęłam bez psychiatry.Paradoksalnie przeżywałam te straty tym silniej im byłam starsza. Czyli jako dziecko mniej.
To jest opowieść tym razem zupełnie nie zmyślona, autobiograficzna
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Miałam 2 świnki morskie. Urocze stworzonka - przynajmniej z wyglądu. Świnek Kuba był strasznym złośliwcem, nie lubił być głaskany, gryzł. Miał 6 lat jak zmarł. Szkoda, że te małe zwierzaki tak krótko żyją.
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
A ja mam dwa szczurasy, bardzo wredne stworzonka W sumie, to nawet są czasem rozbrajające, ale raczej nie można zostawić ich bez nadzoru XD
Teraz, kiedy widzę mysz, to nie krzyczę. Ot, taki plus posiadania gryzoni
Teraz, kiedy widzę mysz, to nie krzyczę. Ot, taki plus posiadania gryzoni
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
W grudniu miałyśmy dużo wolnego, bo planowałyśmy wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, ale wirus pokrzyżował nam plany w ostatniej chwili. Dlatego postanowiłyśmy zawładnąć światem przy pomocy cmentarnych wiewiórek. Przez cały urlop, codziennie chodziłyśmy na cmentarz je karmić. One były zupełnie dzikie i początkowo nie reagowały na nas. Po urlopie ja mogłam zachodzić do nich tylko w weekendy, ale moja narzeczona była u nich codziennie. Już od dawna przybiegają na umówiony sygnał, a od marca jedzą jej z ręki. Ja jestem akceptowana i też do mnie przybiegają, choć zachowują dystans jednej rozciagnietej wiewiórki. Już niedługo wyruszymy na podbój świata.
Lubię kiedy kobieta...
- gimmeeverything
- super forma
- Posty: 4848
- Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
- Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
jak to "wyruszycie"? a wiewiórki wiedzą, że im się niebawem catering urwie? -ImaSumak pisze: ↑14 mar 2021, o 20:42W grudniu miałyśmy dużo wolnego, bo planowałyśmy wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, ale wirus pokrzyżował nam plany w ostatniej chwili. Dlatego postanowiłyśmy zawładnąć światem przy pomocy cmentarnych wiewiórek. Przez cały urlop, codziennie chodziłyśmy na cmentarz je karmić. One były zupełnie dzikie i początkowo nie reagowały na nas. Po urlopie ja mogłam zachodzić do nich tylko w weekendy, ale moja narzeczona była u nich codziennie. Już od dawna przybiegają na umówiony sygnał, a od marca jedzą jej z ręki. Ja jestem akceptowana i też do mnie przybiegają, choć zachowują dystans jednej rozciagnietej wiewiórki. Już niedługo wyruszymy na podbój świata.
egoistki!
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Gim, wyruszymy z nimi. Armią dzikich, wypasionych, cmentarnych wiewiórek. To jest nasz plan. Tylko im się okres godowy i odchowanie dzieci skończy.gimmeeverything pisze: ↑14 mar 2021, o 20:59jak to "wyruszycie"? a wiewiórki wiedzą, że im się niebawem catering urwie? -ImaSumak pisze: ↑14 mar 2021, o 20:42W grudniu miałyśmy dużo wolnego, bo planowałyśmy wyjazd na Wyspy Kanaryjskie, ale wirus pokrzyżował nam plany w ostatniej chwili. Dlatego postanowiłyśmy zawładnąć światem przy pomocy cmentarnych wiewiórek. Przez cały urlop, codziennie chodziłyśmy na cmentarz je karmić. One były zupełnie dzikie i początkowo nie reagowały na nas. Po urlopie ja mogłam zachodzić do nich tylko w weekendy, ale moja narzeczona była u nich codziennie. Już od dawna przybiegają na umówiony sygnał, a od marca jedzą jej z ręki. Ja jestem akceptowana i też do mnie przybiegają, choć zachowują dystans jednej rozciagnietej wiewiórki. Już niedługo wyruszymy na podbój świata.
egoistki!
Lubię kiedy kobieta...
- gimmeeverything
- super forma
- Posty: 4848
- Rejestracja: 25 lut 2012, o 16:14
- Lokalizacja: ha-ha-Hardcorowo :)
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
ponieważ jesteś kontrowersyjna, to jestem pewna, że cmentarz sobie bez Was wszystkich przez jakiś czas poradzi.
...i nawet jak upadnę, to wstanę - a wtedy TY masz przejebane
-
- uzależniona foremka
- Posty: 969
- Rejestracja: 25 lut 2017, o 09:54
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Albo okres godowy albo odchowanie dzieci - neverendingstory
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Ha! I wrócimy kiedy potem stanie się teraz albo nawet nigdy!gimmeeverything pisze: ↑14 mar 2021, o 22:08
ponieważ jesteś kontrowersyjna, to jestem pewna, że cmentarz sobie bez Was wszystkich przez jakiś czas poradzi.
Wiewiórki to nie ludzie. Nie ma sensu krzywdzić ich takim spojrzeniem.
Lubię kiedy kobieta...
-
- uzależniona foremka
- Posty: 969
- Rejestracja: 25 lut 2017, o 09:54
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Az sprawdziłam. https://scrumwiewiorki.wordpress.com/ro ... -i-rozwoj/
Wygląda na to że na podbój trzeba się wybrać między październikiem a lutym.
Wygląda na to że na podbój trzeba się wybrać między październikiem a lutym.
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Gdybyś jeszcze chciała coś wiedzieć o wiewiórkach, to zapraszam.AnnaArendt pisze: ↑15 mar 2021, o 18:03Az sprawdziłam. https://scrumwiewiorki.wordpress.com/ro ... -i-rozwoj/
Wygląda na to że na podbój trzeba się wybrać między październikiem a lutym.
Ja tu akurat piszę o wiewiórkach szarych, które na Wyspach są skazane na odstrzał przez caly rok. Rownież w okresie rozrodu.
Nie mają żadnych praw. Nie wolno ich ratować.
Są bardzo mądre.
Lubię kiedy kobieta...
Re: Króliki, gryzonie i inne mniejsze ssaki
Od dziecka w moim domu było ZOO. Chomiki, koszatniczki, szynszyle, świnki, papugi, kanarki, króliki, koty, psy, żółw, rybki.
Poza świnką która umarła na zawal podczas wielkiej burzy nikt nie umarł z powodu zaniedbania czy niedopilnowania.
Od dziecka rodzice pokazywali nam jak się opiekować na miarę wtedy dostępnej wiedzy. Mieliśmy wolnobiegajace króliki zanim wiedza weterynarzy zaczęła uczyć lud ciemny, że mały królik i tak potrzebuje klatki 120x60 i wybiegu.
Nadal mam w domu ZOO, odkąd wróciłam z dwuletniej delegacji tylko dwugatunkowe, ale na jedną osobę 5 sztuk wystarcza.
Opieka nad zwierzętami to pasmo radości i wyrzeczeń.
Nie każdy ma rękę, nie każdy ma czas i definitywnie nie każdy to czuje.
Natomiast jeśli się chce, to każdy się w końcu nauczy. Teraz w dobie internetu jest dużo prościej nabyć wiedzy, która pozwoli na zapewnienie stworom właściwych warunków.
Poza świnką która umarła na zawal podczas wielkiej burzy nikt nie umarł z powodu zaniedbania czy niedopilnowania.
Od dziecka rodzice pokazywali nam jak się opiekować na miarę wtedy dostępnej wiedzy. Mieliśmy wolnobiegajace króliki zanim wiedza weterynarzy zaczęła uczyć lud ciemny, że mały królik i tak potrzebuje klatki 120x60 i wybiegu.
Nadal mam w domu ZOO, odkąd wróciłam z dwuletniej delegacji tylko dwugatunkowe, ale na jedną osobę 5 sztuk wystarcza.
Opieka nad zwierzętami to pasmo radości i wyrzeczeń.
Nie każdy ma rękę, nie każdy ma czas i definitywnie nie każdy to czuje.
Natomiast jeśli się chce, to każdy się w końcu nauczy. Teraz w dobie internetu jest dużo prościej nabyć wiedzy, która pozwoli na zapewnienie stworom właściwych warunków.
"On saura que les enfants sont les gardiens de l’âme
Et qu’il y a des reines autant qu’il y a de femmes"
Et qu’il y a des reines autant qu’il y a de femmes"