jak sobie radzą singielki?
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 14 gru 2011, o 19:28
jak sobie radzą singielki?
Witam,
Prawie polowe swego zycia spedzilam w szczesliwym zwiazku, ktory sie rozpadl.
I nagle zostalam singlem.
Poczatkowo byl szok, jakies wyparcie. Teraz dopiero na dobre zaczelam sobie zdawac sprawe z powagi sytuacji.
I czuje taka ogromna pustke i brak sensu do dalszych dzialan, ze zabieram sie desperadzko za wszystko.
Jestem po 30. I musze zaczac wszystko od nowa.
staram sie jak moge, zeby nie zwariowac. Chodze na silownie, biegam do upadlego, chodze na basen.
Zagluszam mysli muzyka.
Ale jakos nie moge znalezc pozytywnych aspektow bycia singlem.
Czy takowe sa?
Mam przed oczami wizje siebie oblozonej kotami i butelkami po piwie.... samej i przegranej.
Prawie polowe swego zycia spedzilam w szczesliwym zwiazku, ktory sie rozpadl.
I nagle zostalam singlem.
Poczatkowo byl szok, jakies wyparcie. Teraz dopiero na dobre zaczelam sobie zdawac sprawe z powagi sytuacji.
I czuje taka ogromna pustke i brak sensu do dalszych dzialan, ze zabieram sie desperadzko za wszystko.
Jestem po 30. I musze zaczac wszystko od nowa.
staram sie jak moge, zeby nie zwariowac. Chodze na silownie, biegam do upadlego, chodze na basen.
Zagluszam mysli muzyka.
Ale jakos nie moge znalezc pozytywnych aspektow bycia singlem.
Czy takowe sa?
Mam przed oczami wizje siebie oblozonej kotami i butelkami po piwie.... samej i przegranej.
- shadowland
- super forma
- Posty: 1824
- Rejestracja: 1 maja 2005, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
zaczac od nowa po 30 to jeszcze nie taka wielka tragedia;) poza tym mozesz chodzic na randki- to przeciez super ekscytujace zajecie
- implant
- super forma
- Posty: 1280
- Rejestracja: 29 maja 2008, o 02:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Może byś poczytała, zamiast tak sie fizycznie niczym burek szarpać, tam znajdziesz odpowiedź na nurtujące Cię pytanie o życiu singla.
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Ivy,
po 30. tez jest zycie, inni ludzie, swiat, slonce nadal wschodzi i zachodzi a ziemia sie wokol niego kreci;
ale Ty to wszystko wiesz i rozumiem, ze tak naprawde mowisz, ze boli jak cholera i ze to co wydawalo sie byc palacem z marmuru okazalo sie byc zamkiem z piasku;
coz - boli i dlugo jeszcze bedzie bolec; ale po to tez jest forum, zeby moc sobie powyc do ksiezyca; zawsze sie znajdzie jakas przyjazna dusza co nadstawi klape do wyplakania.
po 30. tez jest zycie, inni ludzie, swiat, slonce nadal wschodzi i zachodzi a ziemia sie wokol niego kreci;
ale Ty to wszystko wiesz i rozumiem, ze tak naprawde mowisz, ze boli jak cholera i ze to co wydawalo sie byc palacem z marmuru okazalo sie byc zamkiem z piasku;
coz - boli i dlugo jeszcze bedzie bolec; ale po to tez jest forum, zeby moc sobie powyc do ksiezyca; zawsze sie znajdzie jakas przyjazna dusza co nadstawi klape do wyplakania.
- implant
- super forma
- Posty: 1280
- Rejestracja: 29 maja 2008, o 02:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Dobra, powiem to.
Boję się samotności jak cholera, ale wiem, że się do kupy pozbieram i Tobie koleżanko Ivy też radzę. Żyj, zorganizuj własny świat na nowo, znajdź coś dla siebie w nim.
Boję się samotności jak cholera, ale wiem, że się do kupy pozbieram i Tobie koleżanko Ivy też radzę. Żyj, zorganizuj własny świat na nowo, znajdź coś dla siebie w nim.
- violka67
- uzależniona foremka
- Posty: 755
- Rejestracja: 23 sty 2010, o 05:18
Re: jak sobie radzą singielki?
Smoo...dawaj klape...smooczyca pisze: moc sobie powyc do ksiezyca; zawsze sie znajdzie jakas przyjazna dusza co nadstawi klape do wyplakania.
"Kobieto, jezeli nie mozesz byc gwiazda na niebie, badz przynajmniej lampa naftowa w domu!"
-
- początkująca foremka
- Posty: 20
- Rejestracja: 28 lut 2007, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
ivyleague .....nie jesteś sama...Jestem Ja:)... od 5 lat jestem z kobietą,a od powiedzmy roku czuje się samotnie..Widzę,iż wszystko zmierza ku najgorszemy...Czyli przyszłość to butelki od piwa?
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Moja smocza klapa nie dla wszystkich ale dla Ciebie V. alwaysviolka67 pisze:Smoo...dawaj klape...smooczyca pisze: moc sobie powyc do ksiezyca; zawsze sie znajdzie jakas przyjazna dusza co nadstawi klape do wyplakania.
- piesn_smierci
- super forma
- Posty: 4148
- Rejestracja: 11 wrz 2006, o 00:00
- Lokalizacja: poznań
Re: jak sobie radzą singielki?
Mnie przeraża lapanie kogo się da, z pierwszej lepszej taśmy wolnych istot i tworzenie na siłę relacji, byleby była aby uniknąć singielstwa
Dasz radę, młoda jesteś, żyjesz już trochę czasu więc zakładam, że zdajesz sobie sprawę czego chcesz od siebie i innych w życiu.
Polecam głęboki oddech i nie uciekanie od siebie. Prowadzenie schizofrenicznych dialogów z własnym odbiciem czasem dobrze robi.
Singlostwo (odmieńcie mi to poprawnie co?) to etap. Każdy przez niego przechodzi, nie każdy do niego wraca, nie kazdy się z nim rozstaje.
Postaraj się ochłonąć i nie traktować tego momentu jak jakiegoś wyroku. Życie dostarcza wielu apelacji. Życzę trafnego wyboru
Dasz radę, młoda jesteś, żyjesz już trochę czasu więc zakładam, że zdajesz sobie sprawę czego chcesz od siebie i innych w życiu.
Polecam głęboki oddech i nie uciekanie od siebie. Prowadzenie schizofrenicznych dialogów z własnym odbiciem czasem dobrze robi.
Singlostwo (odmieńcie mi to poprawnie co?) to etap. Każdy przez niego przechodzi, nie każdy do niego wraca, nie kazdy się z nim rozstaje.
Postaraj się ochłonąć i nie traktować tego momentu jak jakiegoś wyroku. Życie dostarcza wielu apelacji. Życzę trafnego wyboru
czytając przymruż oko;-)
-
- początkująca foremka
- Posty: 19
- Rejestracja: 28 maja 2011, o 13:54
Re: jak sobie radzą singielki?
Singielstwo?piesn_smierci pisze:Singlostwo (odmieńcie mi to poprawnie co?) to etap.
-
- Posty: 5
- Rejestracja: 22 paź 2011, o 00:14
Re: jak sobie radzą singielki?
ja swego czasu również zostałam sama po kilku latach związku. powiem szczerze: znalazłam miłość po kilku latach, ale do poprzedniej partnerki wciąż czuję nienawiść. ona do mnie pisze, chce, byśmy zostały przyjaciółkami, ale wiem, że nie mam ochoty na żadną z form znajomości.
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 14 gru 2011, o 19:28
Re: jak sobie radzą singielki?
jestem w szoku, ze tyle osob sie wypowiedzialo. dziekuje:)
nie zagladalam nawet na ten watek, bo myslalam, ze umarl smiercia naturalna.
ale znalazlam fajna zalete bycia singlem.
Olewam swieta. Nie musze robic zakupow i kupowac prezentow wiec markety omijam szerokim lukiem.
Korki i tlumy przedswiateczne sa mi obce:)
W kuchni tez nie musze nic robic.
Jakos trzeba sie motywowac.
Ale fakt po tylu latach zwiazku jest i bedzie jeszcze dlugo ciezko.
ze znalezieniem kogos tez...
dobrze ze jest forum.
Wesolych świat dziewczyny:)
nie zagladalam nawet na ten watek, bo myslalam, ze umarl smiercia naturalna.
ale znalazlam fajna zalete bycia singlem.
Olewam swieta. Nie musze robic zakupow i kupowac prezentow wiec markety omijam szerokim lukiem.
Korki i tlumy przedswiateczne sa mi obce:)
W kuchni tez nie musze nic robic.
Jakos trzeba sie motywowac.
Ale fakt po tylu latach zwiazku jest i bedzie jeszcze dlugo ciezko.
ze znalezieniem kogos tez...
dobrze ze jest forum.
Wesolych świat dziewczyny:)
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 14 gru 2011, o 19:28
Re: jak sobie radzą singielki?
piesn_smierci madre slowa.
i masz racje najwazniejsze zeby dokonac trafnego wyboru a nie miotac sie w skrajnych emocjach.
nie mam nastu lat przeciez:)
i masz racje najwazniejsze zeby dokonac trafnego wyboru a nie miotac sie w skrajnych emocjach.
nie mam nastu lat przeciez:)
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
wow ... okazuje sie, ze nie tylko ja tak robie? znaczy sie, ze ze mna wszystko w porzadku?piesn_smierci pisze:Prowadzenie schizofrenicznych dialogów z własnym odbiciem czasem dobrze robi.
a wracajac do tematu - powolutku ivy - powolutku, czasam trzeba przemierzac droge malymi kroczkami, nikt nigdzie nie powiedzial, ze licza sie tylko tygrysie skoki
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 14 gru 2011, o 19:28
Re: jak sobie radzą singielki?
zgadzam sie smooczyco - wszystko malymi kroczkami.tylko do tej wiedzy trzeba dojrzec, bo w pierwszej chwili czlowiek czuje sie jak male dziecko, ktore zgubilo sie w ogromnej galerii. i chociaz wokol pelno kuszacych kolorowych witryn sklepowych, jedyna sluszna opcja, ktora przychodzi do glowy to plakac ze wszystkich sil JA CHCE DO MAMY!!!!!!!
tak to jest na poczatku. jak ryba bez wody. ataki paniki na przemian z depresja zloscia i poczuciem mega pustki.
jakbys wyjechala na beznadziejna kolonie i zaraz miala wrocic do domu...
ale czlowiek widac jest w stanie przetrwac wszystko..
tak to jest na poczatku. jak ryba bez wody. ataki paniki na przemian z depresja zloscia i poczuciem mega pustki.
jakbys wyjechala na beznadziejna kolonie i zaraz miala wrocic do domu...
ale czlowiek widac jest w stanie przetrwac wszystko..
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
i znowu wyjde na najstarsza starowinke z kartoflem w kartoniku ale co tam ...
Ivy - dokladnie jest tak jak mowisz - nie zna zycia kto nie sluzyl w marynarce wszystko ma swoj czas - rowniez bol, rozpacz i wscieklosc i nienawisc ...
ale ja wierze w to co powiedziala mi kiedys znajoma psycholozka - spojrz co wobec tego swiat/los/Bog (zalezy w co wierzysz) chce Ci powiedziec skoro daje Ci taka sytuacje do przezycia ...
Wiem Ivy jak to jest gdy zaglowiec po sztormie ma porwane zagle, polamane maszty, do wiosel jedna para rąk a port wydaje się byc strasznie daleko
ale to w koncu Cafe 40 - wiec takie scenariusze to prawie norma (niestety)
Ivy - dokladnie jest tak jak mowisz - nie zna zycia kto nie sluzyl w marynarce wszystko ma swoj czas - rowniez bol, rozpacz i wscieklosc i nienawisc ...
ale ja wierze w to co powiedziala mi kiedys znajoma psycholozka - spojrz co wobec tego swiat/los/Bog (zalezy w co wierzysz) chce Ci powiedziec skoro daje Ci taka sytuacje do przezycia ...
Wiem Ivy jak to jest gdy zaglowiec po sztormie ma porwane zagle, polamane maszty, do wiosel jedna para rąk a port wydaje się byc strasznie daleko
ale to w koncu Cafe 40 - wiec takie scenariusze to prawie norma (niestety)
-
- początkująca foremka
- Posty: 46
- Rejestracja: 30 paź 2011, o 19:30
Re: jak sobie radzą singielki?
Pod wszystkim co wyżej podpisuję się dwiema rękami z wyjątkiem słowa "niestety". Niezależnie od tego jak bardzo wydaje się nam, że właśnie jesteśmy szczęśliwi lub nieszczęśliwi- "życie to i tak piękna katastrofa"/Zorba/, wiec czego możemy się spodziewać... Możemy nauczyć się akceptacji tego co dzieje się obecnie i nie pomylić tego z rezygnacją. Ale to trudna nauka.Całe życie jesteśmy wdrażani do trybu działania, nikt nas nie uczy trybu bycia...walczyć, zmieniać to co jest, uciekać przed bólem- to jedyna opcja jaką znamy.
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 14 gru 2011, o 19:28
Re: jak sobie radzą singielki?
nie ma co uzalac sie nad soba. ale swieta przed kompem - bezcenne... nawet filmy juz nudza.
ciekawe ile razy jeszcze uslysze "nie, nie moge" proponujac komus spacer lub spotkanie... tak to juz jest. im bardziej o cos zabiegasz i gonisz tym bardziej ucieka... a jak olewasz, to masz wszystko jak na talerzu...
ciekawe ile razy jeszcze uslysze "nie, nie moge" proponujac komus spacer lub spotkanie... tak to juz jest. im bardziej o cos zabiegasz i gonisz tym bardziej ucieka... a jak olewasz, to masz wszystko jak na talerzu...
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Grace - niestety, bo mimo wszystko moje blizny czasami sie odzywaja, w chwilach spadku hormonow, gdy na chwile znika swiatelko za zakretem - trudno jest myslec o zgromadzonym w plecaczku doswiadczeniu inaczej niz tylko z perspektywy owego wlasnie "niestety". Ale to na szczescie tylko czasami
- CzerwonyGroszek
- początkująca foremka
- Posty: 78
- Rejestracja: 13 cze 2004, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław
Re: jak sobie radzą singielki?
Znaczy, że niby co? Że lepsze samotne życie? Że byłaś do dupy, to ci nie wyszło? Że widocznie źle wybrałaś to teraz masz za swoje? Według mnie świat/los/Bóg jest nieludzki, że nas tak doświadcza.smooczyca pisze: ale ja wierze w to co powiedziala mi kiedys znajoma psycholozka - spojrz co wobec tego swiat/los/Bog (zalezy w co wierzysz) chce Ci powiedziec skoro daje Ci taka sytuacje do przezycia ...
Też nie widzę pozytywnych aspektów, więc w tym nie pomogę, bo można mówić o jakiś trywialnych rzeczach, ale tak naprawdę o ile lubię spędzać pewną ilość czasu sama, to już niekoniecznie cały czas.ivyleague pisze:I czuje taka ogromna pustke i brak sensu do dalszych dzialan, ze zabieram sie desperadzko za wszystko.
Jestem po 30. I musze zaczac wszystko od nowa.
staram sie jak moge, zeby nie zwariowac. Chodze na silownie, biegam do upadlego, chodze na basen.
Zagluszam mysli muzyka.
Ale jakos nie moge znalezc pozytywnych aspektow bycia singlem.
Czy takowe sa?
Mam przed oczami wizje siebie oblozonej kotami i butelkami po piwie.... samej i przegranej.
Jedyne co to wciąż mam wizję siebie obłożonej kobietą albo na odwrót... tylko czasem brak mi pozytywnego nastawienia i wtedy jest po prostu do dupy.
-
- początkująca foremka
- Posty: 46
- Rejestracja: 30 paź 2011, o 19:30
Re: jak sobie radzą singielki?
Smoczyco, zastanawiam się jak by to było, gdyby tak podjąć ryzyko i zmienić strategię postępowania
-trzymając się porównania z żaglowcem-odpuścić sobie te wiosła-położyć się na dnie łodzi, może nawet zasnąć i pozwolić,by
prądy morskie same nas wyrzuciły na brzeg
-co do plecaczka- może zostawić przed najbliższym zakrętem,światełko i tak się pokaże wcześniej czy później, a będzie lżej
iść
Ivy- pytasz czy są pozytywne aspekty bycia singlem-moim zdaniem- wiele.Mało tego-uważam,że bycie przez pewien czas samą
jest wręcz koniecznym elementem stania się kobietą niezależną i dojrzałą emocjonalnie. Odnoszę wrażenie,że w naszym cierpieniu związanym z samotnością często najbardziej bolą aspekty rodzinno-społeczne.Żyjemy przecież w kulturze, która głosi
głosi kult młodości i związku-jedno i drugie utrzymać za wszelką cenę.
-trzymając się porównania z żaglowcem-odpuścić sobie te wiosła-położyć się na dnie łodzi, może nawet zasnąć i pozwolić,by
prądy morskie same nas wyrzuciły na brzeg
-co do plecaczka- może zostawić przed najbliższym zakrętem,światełko i tak się pokaże wcześniej czy później, a będzie lżej
iść
Ivy- pytasz czy są pozytywne aspekty bycia singlem-moim zdaniem- wiele.Mało tego-uważam,że bycie przez pewien czas samą
jest wręcz koniecznym elementem stania się kobietą niezależną i dojrzałą emocjonalnie. Odnoszę wrażenie,że w naszym cierpieniu związanym z samotnością często najbardziej bolą aspekty rodzinno-społeczne.Żyjemy przecież w kulturze, która głosi
głosi kult młodości i związku-jedno i drugie utrzymać za wszelką cenę.
- piesn_smierci
- super forma
- Posty: 4148
- Rejestracja: 11 wrz 2006, o 00:00
- Lokalizacja: poznań
Re: jak sobie radzą singielki?
Obiema łapami podpisuję się pod tymGrace666 pisze: Ivy- pytasz czy są pozytywne aspekty bycia singlem-moim zdaniem- wiele.Mało tego-uważam,że bycie przez pewien czas samą
jest wręcz koniecznym elementem stania się kobietą niezależną i dojrzałą emocjonalnie.
Smoczyco- nie wiem czy gadu gadu z samym sobą jest normalne, mimo to dobrze wiedzieć że nie jest się odosobnionym przypadkiem wariactwa
czytając przymruż oko;-)
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Czerwony Groszku
istota tego o czym mowie sa:
- analiza tego jak zyje i w jakich schematach funkcjonuje
- przekonanie, ze to co mnie spotyka w znacznej mierze jest zalezne odemnie, ze ponosze odpowiedzialnosc za to co dzieje sie ze mna i w moim zyciu
- rezygnacja z komfortu przenoszenia odpowiedzialnosci za swoje zycie na magiczny "los", "zycie", "innych" czy tez "onych", ktorzy to spowodowali lub powoduja, ze nie jestem zadowolona ze swojego zycia;
przenoszac to na konkrety: jesli po raz kolejny rozpada mi sie zwiazek - mowimy tu rzeczywiscie o zaangazowanej, dlugoterminowej relacji z druga osoba - powstaje pytanie w jakim schemacie zyje, co ciagle powtarzam w kolko i w kolko, ze wchodze w zwiazek z kims, kto dlugoterminowo mi nie odpowiada ... nie miejsce i czas na to aby sie dluzej nad tym rozwodzic,
w kazdym razie istota jest rozpozanie schematu w jakim zyjemy i zmiana go - wierze w to, ze dopiero wowczas jestesmy w stanie ruszyc dalej i poprawic jakos swojego zycia; wierze rowniez, ze jesli tego nie zrobimy to bedziemy funkcjonowac w swoistym dniu swistaka przeklinajac los, swiat, zycie, innych, zle kobiety i miliony innych usprawiedliwiaczy ...
Grace - szczerze? Wiem, ze to tez jest wariant i droga ale ... nie moja nigdy tak nie robilam i chyba nie jestem w stanie swiadomie zrezygnowac z trzymania steru czy wiosel w rekach - ewentualnie dmuchania z calych sil w zagle gdy wiatr ustanie a rece odmowia posluszenstwa :DDDD
Ale to akurat taka moja natura - na szczescie nie wszyscy tak maja
istota tego o czym mowie sa:
- analiza tego jak zyje i w jakich schematach funkcjonuje
- przekonanie, ze to co mnie spotyka w znacznej mierze jest zalezne odemnie, ze ponosze odpowiedzialnosc za to co dzieje sie ze mna i w moim zyciu
- rezygnacja z komfortu przenoszenia odpowiedzialnosci za swoje zycie na magiczny "los", "zycie", "innych" czy tez "onych", ktorzy to spowodowali lub powoduja, ze nie jestem zadowolona ze swojego zycia;
przenoszac to na konkrety: jesli po raz kolejny rozpada mi sie zwiazek - mowimy tu rzeczywiscie o zaangazowanej, dlugoterminowej relacji z druga osoba - powstaje pytanie w jakim schemacie zyje, co ciagle powtarzam w kolko i w kolko, ze wchodze w zwiazek z kims, kto dlugoterminowo mi nie odpowiada ... nie miejsce i czas na to aby sie dluzej nad tym rozwodzic,
w kazdym razie istota jest rozpozanie schematu w jakim zyjemy i zmiana go - wierze w to, ze dopiero wowczas jestesmy w stanie ruszyc dalej i poprawic jakos swojego zycia; wierze rowniez, ze jesli tego nie zrobimy to bedziemy funkcjonowac w swoistym dniu swistaka przeklinajac los, swiat, zycie, innych, zle kobiety i miliony innych usprawiedliwiaczy ...
Grace - szczerze? Wiem, ze to tez jest wariant i droga ale ... nie moja nigdy tak nie robilam i chyba nie jestem w stanie swiadomie zrezygnowac z trzymania steru czy wiosel w rekach - ewentualnie dmuchania z calych sil w zagle gdy wiatr ustanie a rece odmowia posluszenstwa :DDDD
Ale to akurat taka moja natura - na szczescie nie wszyscy tak maja
- CzerwonyGroszek
- początkująca foremka
- Posty: 78
- Rejestracja: 13 cze 2004, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław
Re: jak sobie radzą singielki?
Grace, myślę, że mówienie, jestem singlem nie oznacza tego, że akurat mam przerwę między jednym a drugim związkiem. Wydawałoby mi się, że ktoś mówi o sobie, że jest singlem gdy jest sam z wyboru. No być może mam w tym momencie zawężone podejście do sprawy.Grace666 pisze: Ivy- pytasz czy są pozytywne aspekty bycia singlem-moim zdaniem- wiele.Mało tego-uważam,że bycie przez pewien czas samą jest wręcz koniecznym elementem stania się kobietą niezależną i dojrzałą emocjonalnie. Odnoszę wrażenie,że w naszym cierpieniu związanym z samotnością często najbardziej bolą aspekty rodzinno-społeczne.Żyjemy przecież w kulturze, która głosi kult młodości i związku-jedno i drugie utrzymać za wszelką cenę.
Mnie się wydaje, że bycie singlem jest znośne tylko wtedy gdy ma się wystarczająco dużo znajomych, żeby było z kim spędzać urlop, bo spędzanie go samemu to raczej kiepska rozrywka.
Może być w jakiś sposób pozytywne gdy odnajduje się ktoś w działaniach np charytatywnych i ma na to wtedy więcej czasu.
Aspekt rodzinny jakoś mi nie dokucza bo rodzina mi nie robi przytyków, na święta jadę właśnie do rodziny, a nawet kiepsko sobie wyobrażam sytuację, gdy powiem rodzicom, że albo z moją dziewczyną albo beze mnie.
Tak więc jak najbardziej nie wydaje mi się, żeby obecnie było takie ciśnienie na utrzymanie jakiegoś chorego związku za wszelką cenę. Owszem może zależeć jakie jest otoczenie i jaki związek próbuje się ratować.
- Nisinen
- uzależniona foremka
- Posty: 642
- Rejestracja: 20 lip 2007, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
Mam ochotę odpowiedzieć "palcem". Nieodpartą wręcz.
Nie tylko wśród lesbijek są singielki. Nie znasz żadnych "starych panien", często po 50, 60, 70? Nigdy nie było takich w Twoim otoczeniu? Czy uważasz je za nieszczęśliwe kobiety?
Nie tylko wśród lesbijek są singielki. Nie znasz żadnych "starych panien", często po 50, 60, 70? Nigdy nie było takich w Twoim otoczeniu? Czy uważasz je za nieszczęśliwe kobiety?
- smooczyca
- uzależniona foremka
- Posty: 918
- Rejestracja: 10 gru 2003, o 00:00
Re: jak sobie radzą singielki?
oj tam oj tam - w koncu to cafe 40. wiec juz wiadomo w tym wieku, ze nie tylko palec najwiekszym przyjacielem kobiety jestNisinen pisze:Mam ochotę odpowiedzieć "palcem".
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 30 lis 2011, o 19:49
przywitać się w klubie
dobry wieczór,
chcę tylko przywitać się w klubie. i powiedzieć, że łatwo nie jest, po 7 latach w związku.
ale czy można oszukać przeznaczenie;)?
a wiek bliżej 40 niż 30 też nie pomaga.
osobiście też jestem za zerwaniem kontaktu z 'byłymi'. rozdrapywanie ran i posypywanie solą nie pomaga w odbudowie siebie.
oby nam się... w tym Nowym Roku
chcę tylko przywitać się w klubie. i powiedzieć, że łatwo nie jest, po 7 latach w związku.
ale czy można oszukać przeznaczenie;)?
a wiek bliżej 40 niż 30 też nie pomaga.
osobiście też jestem za zerwaniem kontaktu z 'byłymi'. rozdrapywanie ran i posypywanie solą nie pomaga w odbudowie siebie.
oby nam się... w tym Nowym Roku
-
- początkująca foremka
- Posty: 46
- Rejestracja: 30 paź 2011, o 19:30
Re: jak sobie radzą singielki?
Oj, Czerwony Groszku... dwa razy czytałam Twoją wypowiedź i nie bardzo rozumiem,więc powiem ogólnie tak jak myślę.
Moim zdaniem jakikolwiek rodzaj samotności rzadko bywa świadomym wyborem. Nie potrafimy być samotni dlatego uporczywie lgniemy do innych. Ale wg. mnie prawdziwą odwagą jest odwaga bycia w samotności. Zresztą i tak w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy samotni w związku czy bez,a im bardziej wzrasta nasza świadomość tym bardziej to dostrzegamy.
Ech, Smoczyco...że też Ty musisz ten ster tak mocno trzymać...Ja bym sobie chętnie czasem podryfowała po morzu dla samej radości pływania...i jeszcze wyrzuciła zbędny bagaż za burtę, aby łodzi nie obciążać
Moim zdaniem jakikolwiek rodzaj samotności rzadko bywa świadomym wyborem. Nie potrafimy być samotni dlatego uporczywie lgniemy do innych. Ale wg. mnie prawdziwą odwagą jest odwaga bycia w samotności. Zresztą i tak w gruncie rzeczy wszyscy jesteśmy samotni w związku czy bez,a im bardziej wzrasta nasza świadomość tym bardziej to dostrzegamy.
Ech, Smoczyco...że też Ty musisz ten ster tak mocno trzymać...Ja bym sobie chętnie czasem podryfowała po morzu dla samej radości pływania...i jeszcze wyrzuciła zbędny bagaż za burtę, aby łodzi nie obciążać
-
- początkująca foremka
- Posty: 19
- Rejestracja: 14 sie 2011, o 20:06
Re: jak sobie radzą singielki?
co do tematu - raz lepiej raz gorzej. jak wszyscy pozostali. Z pozytywnym nastawieniem do życia raczej
Bo pozytywnych aspektów jest sporo - nie tylko związanych ze zwolnieniem ze świątecznego szaleństwa!
Możesz w końcu spróbować rzeczy, które odkładałaś bo nie do końca pasowały Twojej współ. (na pewno coś się znajdzie:), możesz zrobić coś szalonego, nawet głupiego - nie patrząc, że ktoś Cię za to ocenia, poużywać życia, przestrzeni, ludzi... Tak, to chyba największy plus, choć i problem zarazem.
Będąc w związku, większość znajomych robi się wspólna... i później różne dziwne sytuacje wychodzą. Czasem np. spotkania z ex. choć wcale ich nie chcesz... No i ludzie wokół też mają problem z taką sytuacją. Część ludzi po prostu znika.
Z drugiej strony: to najlepszy moment, żeby poznać nowych ludzi, pogadać o rzeczach większych, niż "co słychać", podyskutować na forach wirtualnych i nie tylko Wyjść do ludzi, zobaczyć nowe środowisko, spróbować rzeczy, które odkładałaś na "później", itp.
Zgadza się, bycie singlem jest fajne gdy wokół Ciebie są ludzie, w każdym razie kiedy masz na to ochotę, jak najbardziej także żeby pojechać np. na urlop (a w 30+ to już faktycznie jest trudniej). Ale też pozwala bardziej docenić siebie, zawalczyć o swoje zdanie, wymagać dla siebie większego szacunku!
Tak więc głowa do góry! Jest dobrze i może być lepiej może nie tak od razu i ze smutkami po drodze, ale idziemy dalej zdobywać świat
ps. tak, i zdecydowanie jest to możliwość bycia SOBIE sterem i okrętem....dryfującym, czy uparcie zawijającym do różnych portów - jak kto woli.
Bo pozytywnych aspektów jest sporo - nie tylko związanych ze zwolnieniem ze świątecznego szaleństwa!
Możesz w końcu spróbować rzeczy, które odkładałaś bo nie do końca pasowały Twojej współ. (na pewno coś się znajdzie:), możesz zrobić coś szalonego, nawet głupiego - nie patrząc, że ktoś Cię za to ocenia, poużywać życia, przestrzeni, ludzi... Tak, to chyba największy plus, choć i problem zarazem.
Będąc w związku, większość znajomych robi się wspólna... i później różne dziwne sytuacje wychodzą. Czasem np. spotkania z ex. choć wcale ich nie chcesz... No i ludzie wokół też mają problem z taką sytuacją. Część ludzi po prostu znika.
Z drugiej strony: to najlepszy moment, żeby poznać nowych ludzi, pogadać o rzeczach większych, niż "co słychać", podyskutować na forach wirtualnych i nie tylko Wyjść do ludzi, zobaczyć nowe środowisko, spróbować rzeczy, które odkładałaś na "później", itp.
Zgadza się, bycie singlem jest fajne gdy wokół Ciebie są ludzie, w każdym razie kiedy masz na to ochotę, jak najbardziej także żeby pojechać np. na urlop (a w 30+ to już faktycznie jest trudniej). Ale też pozwala bardziej docenić siebie, zawalczyć o swoje zdanie, wymagać dla siebie większego szacunku!
Tak więc głowa do góry! Jest dobrze i może być lepiej może nie tak od razu i ze smutkami po drodze, ale idziemy dalej zdobywać świat
ps. tak, i zdecydowanie jest to możliwość bycia SOBIE sterem i okrętem....dryfującym, czy uparcie zawijającym do różnych portów - jak kto woli.
-
- początkująca foremka
- Posty: 11
- Rejestracja: 12 gru 2011, o 18:35
Re: jak sobie radzą singielki?
[quote="gig" tak, i zdecydowanie jest to możliwość bycia SOBIE sterem i okrętem....dryfującym, czy uparcie zawijającym do różnych portów - jak kto woli.[/quote]
Przepraszam, ale wyjątkowo mnie to rozbawiło
A odnośnie tematu: będąc w związku przez lat -naście uparcie broniłam kilku kawałków prywatności, które uznawałam za szczególnie ważne. Oprócz wielu znajomych i przyjaciół (którzy poznawani razem byli "wspólni", a "przyniesieni" sprzed czasów związku "wspólnymi" się stawali) miałam przyjaciela, który mimo, że żył z moją Kobietą w świetnej komitywie, pozostawał przez ten cały czas mi bliższy. Kiedy się poznałyśmy, pracowałyśmy we współpracujących ze sobą firmach, ale kiedy postanowiłyśmy ze sobą zamieszkać - przeniosłam się do konkurencji, żeby ominąć zamieszanie w pracy. Obok wspólnych, miałyśmy swoje pasje, które realizowałyśmy indywidualnie, bo bardziej niż sama Jej pasja, kręciło mnie to ile serca Ona w nią wkłada. Po rozstaniu pozostało mi milion wspomnień nt wspólnych miejsc, ale na szczęście również ten bufor bezpieczeństwa.
Wiem, że to kwestia charakteru, bo niektórym charakterologicznie jest bliżej pijawkom, ale szczerze polecam
Przepraszam, ale wyjątkowo mnie to rozbawiło
A odnośnie tematu: będąc w związku przez lat -naście uparcie broniłam kilku kawałków prywatności, które uznawałam za szczególnie ważne. Oprócz wielu znajomych i przyjaciół (którzy poznawani razem byli "wspólni", a "przyniesieni" sprzed czasów związku "wspólnymi" się stawali) miałam przyjaciela, który mimo, że żył z moją Kobietą w świetnej komitywie, pozostawał przez ten cały czas mi bliższy. Kiedy się poznałyśmy, pracowałyśmy we współpracujących ze sobą firmach, ale kiedy postanowiłyśmy ze sobą zamieszkać - przeniosłam się do konkurencji, żeby ominąć zamieszanie w pracy. Obok wspólnych, miałyśmy swoje pasje, które realizowałyśmy indywidualnie, bo bardziej niż sama Jej pasja, kręciło mnie to ile serca Ona w nią wkłada. Po rozstaniu pozostało mi milion wspomnień nt wspólnych miejsc, ale na szczęście również ten bufor bezpieczeństwa.
Wiem, że to kwestia charakteru, bo niektórym charakterologicznie jest bliżej pijawkom, ale szczerze polecam