jak sobie radzą singielki?
Re: jak sobie radzą singielki?
Właściwie, to chyba wcale nie napisałam zbyt wiele w temacie
Jak sobie radzą singielki? Szczerze, na początku makabra. Ale umiem to sobie powiedzieć dopiero po pewnym czasie. Rano ledwo chciało mi się wstać z łóżka, wieczorem sprzątałam histerycznie mieszkanie albo w amoku segregowałam szafę i piwnicę. Oczywiście na zewnątrz: oaza spokoju Wyalienowaną, na wierzch wyciągnęła mnie koleżanka, zaczęto mnie wykopywać do ludzi. Sama postanowiłam, że będę robić więcej rzeczy dla mojej własnej radochy i codziennie biegałam aż chciałam wypluć płuca, gotowałam wyrafinowane kolacje dla siebie, czasem dla innych i udawałam, że się trzymam. Przez ten cały okres utrzymywałam, że nikogo nie potrzebuję żeby dojść do siebie po rozstaniu, ale to nieprawda - potrzebowałam i to bardzo. Coś we mnie pękło dopiero jak w tym całym szale "samoszenia" pojechałam sama na weekend. Przeryczałam cały w pokoju. Dopiero później uświadomiłam sobie kilka rzeczy, przestałam się odgradzać od ludzi, postanowiłam podjąć pewne wyzwanie w pracy i przestać narzucać sobie dzikie tempo. Zaczęłam się wewnętrznie wyciszać, powoli przechodziłam do porządku dziennego z faktem, że jestem sama.
Jeśli nie umiesz sama uzmysłowić sobie jak bardzo wartościową jesteś osobą, pozwól to zrobić innym
Jak sobie radzą singielki? Szczerze, na początku makabra. Ale umiem to sobie powiedzieć dopiero po pewnym czasie. Rano ledwo chciało mi się wstać z łóżka, wieczorem sprzątałam histerycznie mieszkanie albo w amoku segregowałam szafę i piwnicę. Oczywiście na zewnątrz: oaza spokoju Wyalienowaną, na wierzch wyciągnęła mnie koleżanka, zaczęto mnie wykopywać do ludzi. Sama postanowiłam, że będę robić więcej rzeczy dla mojej własnej radochy i codziennie biegałam aż chciałam wypluć płuca, gotowałam wyrafinowane kolacje dla siebie, czasem dla innych i udawałam, że się trzymam. Przez ten cały okres utrzymywałam, że nikogo nie potrzebuję żeby dojść do siebie po rozstaniu, ale to nieprawda - potrzebowałam i to bardzo. Coś we mnie pękło dopiero jak w tym całym szale "samoszenia" pojechałam sama na weekend. Przeryczałam cały w pokoju. Dopiero później uświadomiłam sobie kilka rzeczy, przestałam się odgradzać od ludzi, postanowiłam podjąć pewne wyzwanie w pracy i przestać narzucać sobie dzikie tempo. Zaczęłam się wewnętrznie wyciszać, powoli przechodziłam do porządku dziennego z faktem, że jestem sama.
Jeśli nie umiesz sama uzmysłowić sobie jak bardzo wartościową jesteś osobą, pozwól to zrobić innym
Re: jak sobie radzą singielki?
A ja ostatnio zauważyłam, że wśród moich znajomych wiele Pań 30+ właśnie rozstało się po długoletnich związkach i teraz jako te singielki z odzysku rozglądają się wokół z ogromnym zdziwieniem.
Bo to chyba jakaś taka dziwna przypadłość, że będąc w związku zamykamy się w domu, nie angażujemy się za bardzo w życie towarzyskie. Bywamy jedynie na imprezach, wśród własnego zamkniętego grona, gdzie wszystkie znajome nam dziewczyny są sparowane. A po rozstaniu takie przebudzenie z ręka w nocniku.
I co ciekawe, po rozstaniu takiej pary trudno w zamkniętym gronie wybrać tę jedną z pary, jeśli przyjaźniło się z obiema dziewczynami. Dlatego zazwyczaj obie się wycofują z kręgu towarzyskiego, no chyba że jedna z nich przyłącza się z nową partnerką do innego kółka wzajemnej adoracji.
Po wielu latach obserwacji środowiska branżowego zauważyłam, gdy byłyśmy młodsze, częste były roszady, że dziewczyny zamieniały się parami. Ale teraz, gdy już kilka dyszek na karku wygląda to inaczej. Dawne grupy wieloosobowe podzieliły się na garstki i garsteczki i z rokiem zmienia się i ubożeje grono stałych znajomych.
Bo to chyba jakaś taka dziwna przypadłość, że będąc w związku zamykamy się w domu, nie angażujemy się za bardzo w życie towarzyskie. Bywamy jedynie na imprezach, wśród własnego zamkniętego grona, gdzie wszystkie znajome nam dziewczyny są sparowane. A po rozstaniu takie przebudzenie z ręka w nocniku.
I co ciekawe, po rozstaniu takiej pary trudno w zamkniętym gronie wybrać tę jedną z pary, jeśli przyjaźniło się z obiema dziewczynami. Dlatego zazwyczaj obie się wycofują z kręgu towarzyskiego, no chyba że jedna z nich przyłącza się z nową partnerką do innego kółka wzajemnej adoracji.
Po wielu latach obserwacji środowiska branżowego zauważyłam, gdy byłyśmy młodsze, częste były roszady, że dziewczyny zamieniały się parami. Ale teraz, gdy już kilka dyszek na karku wygląda to inaczej. Dawne grupy wieloosobowe podzieliły się na garstki i garsteczki i z rokiem zmienia się i ubożeje grono stałych znajomych.
Pozdrawiam Piękne Panie
-
- początkująca foremka
- Posty: 46
- Rejestracja: 13 cze 2007, o 00:00
- Lokalizacja: Ontario / Warszawa
Re: jak sobie radzą singielki?
Im sie ma więcej lat, tym bardziej ceni się czas. Cenniejsze staje się spotkanie w wąskim gronie i wymiana mysli niż duża impreza towarzyska. Poza tym okazuje się, że tę butelkę piwa można z przyjemnością wypić w domu i nie trzeba iść do knajpy dużą grupą.Japonka pisze:Ale teraz, gdy już kilka dyszek na karku wygląda to inaczej. Dawne grupy wieloosobowe podzieliły się na garstki i garsteczki i z rokiem zmienia się i ubożeje grono stałych znajomych.
BTW: Co Was przeraża w człowieku z butelką piwa i kotem ? Piwo czy kot ?
Re: jak sobie radzą singielki?
odpowiadam na tytuł;) NIE RADZĄ SOBIE.......
"Diabeł ubiera się u Prady, Ojciec Dyrektor u Dolce&Gabbana"
Re: jak sobie radzą singielki?
Ja jednak nie jestem za zrywaniem kontaktu z 'eks' - to wiadomość do Ciebie moja kochana Versele
Re: jak sobie radzą singielki?
a może nie chcą sobie radzić ?Osowiała pisze:odpowiadam na tytuł;) NIE RADZĄ SOBIE.......
Źle się czuję wśród tych, co otwarte już drzwi
Chcą wyważyć./Grabaż
Chcą wyważyć./Grabaż
Re: jak sobie radzą singielki?
Np właśnie.... zamknięcie się w domu, a potem zdziwienie, że tylko kot chce jeszcze z nami gadać.paris pisze:Poza tym okazuje się, że tę butelkę piwa można z przyjemnością wypić w domu i nie trzeba iść do knajpy dużą grupą.
BTW: Co Was przeraża w człowieku z butelką piwa i kotem ? Piwo czy kot ?
ps. przeraża mnie kot
Pozdrawiam Piękne Panie
Re: jak sobie radzą singielki?
Ja z moją Kobietą bardzo lubimy życie towarzyskie. Jesteśmy też domatorkami i nie uważamy, że to źle.
Dużo też pracujemy więc ciężko jest znaleźć czas na wypady np do klubów. Kiedy jest już czas na wypoczynek, to lubimy być w domu.
Za to mamy kilka znajomych par lesbijskich, z którymi lubimy wspólnie biesiadować przy stole - w domu.
A apropos singielek, to ciężka sprawa. Czasami mam wrażenie, że osoby samotne nie lubią patrzeć na szczęście innych.
Mi również było ciężko, gdy byłam sama. Doceniam więc bycie w związku.
Dużo też pracujemy więc ciężko jest znaleźć czas na wypady np do klubów. Kiedy jest już czas na wypoczynek, to lubimy być w domu.
Za to mamy kilka znajomych par lesbijskich, z którymi lubimy wspólnie biesiadować przy stole - w domu.
A apropos singielek, to ciężka sprawa. Czasami mam wrażenie, że osoby samotne nie lubią patrzeć na szczęście innych.
Mi również było ciężko, gdy byłam sama. Doceniam więc bycie w związku.
Re: jak sobie radzą singielki?
a jak umrzesz w samotności (myśląc, że masz kota za przyjaciela) to on Cię bez skrupułów nadje...Japonka pisze:paris pisze: ps. przeraża mnie kot
Źle się czuję wśród tych, co otwarte już drzwi
Chcą wyważyć./Grabaż
Chcą wyważyć./Grabaż
Re: jak sobie radzą singielki?
co zrobi?trissy pisze:to on Cię bez skrupułów nadje...
żyj na swój sposób, a nie według instrukcji innych...
Re: jak sobie radzą singielki?
zosia24 pisze:co zrobi?trissy pisze:to on Cię bez skrupułów nadje...
nadje= weźmie jedynie kęs bez zjedzenia do końca
Źle się czuję wśród tych, co otwarte już drzwi
Chcą wyważyć./Grabaż
Chcą wyważyć./Grabaż
Re: jak sobie radzą singielki?
Witajcie moje panie
Samotność jest okropna, nie ma znaczenia czy jesteśmy hetero czy les. Jako homosapiens jesteśmy stadni i dlatego każdy inny stan jest nienaturalny. Boimy się wejść do domu, w którym cisza 4 ścian nas wita. Z każdego kąta wyziera pustka. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że można wyjść do ludzi, robić tysiące innych rzeczy. Tak to prawda ale jednak, gdy po tych tysiącu zrobionych czynności, przyjdzie w końcu złożyć swoje ciało na miękką poduszę dalej jesteśmy sami. Nie masz do kogo powiedzieć, dobranoc, nie masz na kogo spojrzeć, nikt nie oplecie Cię ramionami i co jest najgorsze to, to że ten stan nie jest przejściowy. Bo jutro będzie tak samo. Proszę tylko mi nie mówić, że to wina nas samych. Nie i jeszcze raz nie. Żyjemy w takim społeczeństwie, że te samotne osoby są samotne bo nie mogą wyjść z pewnych układów w jakie się wplątały. Jestem osobą, która już dawno otrzymała dowód ale hmm jestem samotna nie będąc sama. Ktoś spyta dlaczego?
Mam rodzinkę, która nigdy mi nie wybaczyła tego kim jestem. Wszyscy wiedzą ale udajemy, że nie ma problemu. Nie mieszkam sama, a już nie czas zmienić to. Więc tkwię w klatce i męczę się i nic nie zrobię gdyż boję się wykluczenia. A niestety jeszcze jedna myśl mnie nie opuszcza, kobiety to My same względem siebie nie jesteśmy feer. My same, ze szczególnym namaszczeniem ranimy się. To nie tylko społęczeństwo nas potępia, zobaczcie co sie dzieje w takich historiach homo. Nie jesteśmy dla siebie wsparciem i co gorsza kobiety mają palmę pierszeństwa, nie sa lojalne. Nie rozumiemy siebie, więc czego oczekujemy od innch którzy nie mają takich dylematów jak My.
Ale natrułam , zgoszkniała i wykluczona .............
Samotność jest okropna, nie ma znaczenia czy jesteśmy hetero czy les. Jako homosapiens jesteśmy stadni i dlatego każdy inny stan jest nienaturalny. Boimy się wejść do domu, w którym cisza 4 ścian nas wita. Z każdego kąta wyziera pustka. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że można wyjść do ludzi, robić tysiące innych rzeczy. Tak to prawda ale jednak, gdy po tych tysiącu zrobionych czynności, przyjdzie w końcu złożyć swoje ciało na miękką poduszę dalej jesteśmy sami. Nie masz do kogo powiedzieć, dobranoc, nie masz na kogo spojrzeć, nikt nie oplecie Cię ramionami i co jest najgorsze to, to że ten stan nie jest przejściowy. Bo jutro będzie tak samo. Proszę tylko mi nie mówić, że to wina nas samych. Nie i jeszcze raz nie. Żyjemy w takim społeczeństwie, że te samotne osoby są samotne bo nie mogą wyjść z pewnych układów w jakie się wplątały. Jestem osobą, która już dawno otrzymała dowód ale hmm jestem samotna nie będąc sama. Ktoś spyta dlaczego?
Mam rodzinkę, która nigdy mi nie wybaczyła tego kim jestem. Wszyscy wiedzą ale udajemy, że nie ma problemu. Nie mieszkam sama, a już nie czas zmienić to. Więc tkwię w klatce i męczę się i nic nie zrobię gdyż boję się wykluczenia. A niestety jeszcze jedna myśl mnie nie opuszcza, kobiety to My same względem siebie nie jesteśmy feer. My same, ze szczególnym namaszczeniem ranimy się. To nie tylko społęczeństwo nas potępia, zobaczcie co sie dzieje w takich historiach homo. Nie jesteśmy dla siebie wsparciem i co gorsza kobiety mają palmę pierszeństwa, nie sa lojalne. Nie rozumiemy siebie, więc czego oczekujemy od innch którzy nie mają takich dylematów jak My.
Ale natrułam , zgoszkniała i wykluczona .............
Re: jak sobie radzą singielki?
Wiekowa
generalizujesz a jak kazda generalizacja jest zarowno prawdziwa jak i falszywa ...
Ty nie zgadzasz sie ze stwierdzeniem, ze same jestesmy sobie winnne samotnosci ...
Rzeczywiscie - jesli bedziemy mowic o tym w kategorii winy, wyrzutow itp. to rzeczywiscie brzmi to slabo.
Z drugiej strony jednak - taka jest niewygodna prawda - w znacznej czesci jestesmy odpowiedzialne za to co dzieje sie z naszym zyciem.
Ty, ja, kazda z nas codziennie podejmuj decyzje, male i duze w zakresie jakosci swojego zycia. I w takim ujeciu ponosimy odpowiedzialnosc za to co sie z nami dzieje - rowniez w obszarze samotnosci.
Rowniez do Twoich wyborow nalezy to czy bedziesz zyc w samotnosci obok kogos, czy tez samotnie sama; do Ciebie nalezy decyzja o tym czy zyjesz w zgodzie ze soba ale decydujesz sie na wykluczenie i konsekwencje z tego wynikajace czy tez zyjesz w ukryciu udajac, ze nie ma tematu za to zyskujesz w innych obszarach.
Wybory, decyzje i ich konsekwencje - to nasze decyzje - ludzi - zarowno homo jak i hetero. Akurat moim zdaniem orientacja nie ma nic wspolnego z poczuciem kierowania swoim zyciem.
Ps. Nie podejmowanie decyzji jest rowniez wyborem i decyzja ...
generalizujesz a jak kazda generalizacja jest zarowno prawdziwa jak i falszywa ...
Ty nie zgadzasz sie ze stwierdzeniem, ze same jestesmy sobie winnne samotnosci ...
Rzeczywiscie - jesli bedziemy mowic o tym w kategorii winy, wyrzutow itp. to rzeczywiscie brzmi to slabo.
Z drugiej strony jednak - taka jest niewygodna prawda - w znacznej czesci jestesmy odpowiedzialne za to co dzieje sie z naszym zyciem.
Ty, ja, kazda z nas codziennie podejmuj decyzje, male i duze w zakresie jakosci swojego zycia. I w takim ujeciu ponosimy odpowiedzialnosc za to co sie z nami dzieje - rowniez w obszarze samotnosci.
Rowniez do Twoich wyborow nalezy to czy bedziesz zyc w samotnosci obok kogos, czy tez samotnie sama; do Ciebie nalezy decyzja o tym czy zyjesz w zgodzie ze soba ale decydujesz sie na wykluczenie i konsekwencje z tego wynikajace czy tez zyjesz w ukryciu udajac, ze nie ma tematu za to zyskujesz w innych obszarach.
Wybory, decyzje i ich konsekwencje - to nasze decyzje - ludzi - zarowno homo jak i hetero. Akurat moim zdaniem orientacja nie ma nic wspolnego z poczuciem kierowania swoim zyciem.
Ps. Nie podejmowanie decyzji jest rowniez wyborem i decyzja ...
Re: jak sobie radzą singielki?
A mnie sie wydaje, ze ludzie nie potrafia docenic tego co maja. M.in tego, ze sa akurat same. Przeciez mozna robic miliony rzeczy dla siebie. Mnie nie przeraza ani kot, ani piwo. Przeraza mnie natomiast presja szukania kogos "na juz, natychmiast bo oszaleje".
Viva la revolución
Re: jak sobie radzą singielki?
Masz właściwe podejście bardzo wyważone.doominika pisze:A mnie sie wydaje, ze ludzie nie potrafia docenic tego co maja. M.in tego, ze sa akurat same. Przeciez mozna robic miliony rzeczy dla siebie. Mnie nie przeraza ani kot, ani piwo. Przeraza mnie natomiast presja szukania kogos "na juz, natychmiast bo oszaleje".
Nie jest sztuką szukania kogoś na siłę samo przyjdzie.
Co do relacji przyjaźni czy znajomości to na te relacje pracujemy przez całe życie.
Re: jak sobie radzą singielki?
widze, ze post cieszy sie powodzeniem. widac nie tylko ja mam przykre doswiadczenia... coz. czas widac zalecza rany i jakos czlowiek zaczyna wychodzic na prosta. co nie oznacza, ze bycie singlem raptem przerodzilo sie u mnie w blogostan:)
Nie jest lekko - piwo z kotem staje sie rutyna:) i wlasnie sie zastanawiam nad pytaniem, co bardziej przeraza. i z przerazeniem stwierdzam, ze nie znajduje odpowiedzi:)
Nie jest lekko - piwo z kotem staje sie rutyna:) i wlasnie sie zastanawiam nad pytaniem, co bardziej przeraza. i z przerazeniem stwierdzam, ze nie znajduje odpowiedzi:)
Re: jak sobie radzą singielki?
Coz...jedni pija piwo z sokiem, inni z kotem...ivyleague pisze:
Nie jest lekko - piwo z kotem staje sie rutyna:)
To jakis specjalny trunek singla?
"Kobieto, jezeli nie mozesz byc gwiazda na niebie, badz przynajmniej lampa naftowa w domu!"
Re: jak sobie radzą singielki?
Dlaczego niektóre z nas odpychają facetów i chcą być same bez względu na inne osoby ?
Re: jak sobie radzą singielki?
Bo tu jest forum, na którym jest dużo lesbijek.
Wpis pierwotny skonfiskowany.
Niezgodność z ACTA.
Niezgodność z ACTA.
- Livingstone
- natchniona foremka
- Posty: 393
- Rejestracja: 23 lis 2010, o 18:46
Re: jak sobie radzą singielki?
babette pisze:Bo tu jest forum, na którym jest dużo lesbijek.
nic dodac, nic ujac
Re: jak sobie radzą singielki?
A gdzie te wszystkie posty o pozytywnym myśleniu? O tym, że przecież nie kocha się tylko raz? Że tak naprawdę życie zaczyna się dopiero po czterdziestce? Że nie ma takiej rury, której nie można odetkać i że wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija?
Re: jak sobie radzą singielki?
uuuuu, nugat, może, któraś foremka zaraz tu dołączy do Twojego punktu widzenia , ale obecnie to ja jednak niestety nie za bardzo, a raczej napiszę, że w ogólenugat pisze:A gdzie te wszystkie posty o pozytywnym myśleniu? O tym, że przecież nie kocha się tylko raz? Że tak naprawdę życie zaczyna się dopiero po czterdziestce? Że nie ma takiej rury, której nie można odetkać i że wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija?
cogito, ergo sum
Re: jak sobie radzą singielki?
Witam!
miałabym wielką prośbę do kobiet, które aktualnie nie są w żadnym związku, czyli są singielkami, o wypełnienie ankiety, która jest częścią mojej pracy magisterskiej. Ankieta ta jest całkowicie anonimowa i zajmie około 15 min
jeśli któraś z was znalazłaby chwilę, aby mi pomóc i ją wypełnić- byłabym niesamowicie wdzięczna
Z góry dziękuję wam bardzo i pozdrawiam serdecznie
Ewa Bednarek
link do ankiety:
https://docs.google.com/spreadsheet/viewform? fromEmail=true&formkey=dFE5N0pYX1RtZEt6RnEtUkRIUGtFdEE6MQ
miałabym wielką prośbę do kobiet, które aktualnie nie są w żadnym związku, czyli są singielkami, o wypełnienie ankiety, która jest częścią mojej pracy magisterskiej. Ankieta ta jest całkowicie anonimowa i zajmie około 15 min
jeśli któraś z was znalazłaby chwilę, aby mi pomóc i ją wypełnić- byłabym niesamowicie wdzięczna
Z góry dziękuję wam bardzo i pozdrawiam serdecznie
Ewa Bednarek
link do ankiety:
https://docs.google.com/spreadsheet/viewform? fromEmail=true&formkey=dFE5N0pYX1RtZEt6RnEtUkRIUGtFdEE6MQ
Re: jak sobie radzą singielki?
Nikt rano nie zajmuje Ci łazienki:-)
-
- początkująca foremka
- Posty: 51
- Rejestracja: 13 lut 2013, o 19:48
Re: jak sobie radzą singielki?
To fakt.łazienka rano dostępna Jednak dla mnie wieczorna opcja zajętej łazienki byłaby do przyjęcia.a nawet pożądana:-)
Re: jak sobie radzą singielki?
Piwo z kotem i telefon blisko bo może ktoś zadzwoni.
Fajne kobiety są zajęte przez inne fajne kobiety, znajomi są zajęci swoimi związkami.
Robię się marudna, nudna.
Boże uchowaj mnie od chęci poszukiwania "na gwałt".
Fajne kobiety są zajęte przez inne fajne kobiety, znajomi są zajęci swoimi związkami.
Robię się marudna, nudna.
Boże uchowaj mnie od chęci poszukiwania "na gwałt".
Re: jak sobie radzą singielki?
Na wszystko w zyciu przyjdzie czas..i na samotnosc i na zwiazek,na lzy i radosc,na milosc i cierpienie,ale to od Nas zalezy jak bedziemy mialy.. a samotnosc czasem dobra jest..mamy czas na przemyslenia.