Historia jakich mnóstwo...
Historia jakich mnóstwo...
Hej. Tak to tylko tu zostawię... Swojej orientacji jestem pewna od lat jakichś nastu, a jednak zostałam zaskoczona. Nowa praca, nowa "koleżanka" zza biurka. Pierwsze wrażenie - ładna wystarczająco żeby nie bolało patrzeć ale problemów nie bedzie. Parę sekund później refleksja - nie oszukuj się. Szczękę z podłogi podnosilam dosłownie tydzień. Tydzień w którym usłyszałam że jestem w jej typie i że jestem jej bratnią duszą. Minął rok, dalej jestem wpatrzona w nią jak w obrazek, spędzamy razem mnóstwo czasu, nie tylko w pracy. Oczywiście zajęta... Wiem że mnie kocha, ona wie że kocham ją, nie wie tylko że "tak".. Mimo sporego doświadczenia nigdy nie byłam w takiej sytuacji i zupełnie nie potrafię się w tym odnaleźć. Zgadzamy się że sobą w pełni, w tym w tematach na tyle kontrowersyjnych że nawet z najbliższymi przyjaciółmi ich nawet nie poruszałam... I jak tu liczyć na szczęście z kimś innym?..
"Baba jest jak głupia piosenka - raz ci wejdzie do głowy i nie możesz przestać o niej myśleć"
Klan urwisów
Klan urwisów
- martwica_mózgu
- natchniona foremka
- Posty: 482
- Rejestracja: 24 gru 2005, o 00:00
Re: Historia jakich mnóstwo...
Nie wszystkie wspaniałe znajomości trzeba koniecznie konsumować. Niech będą cudowne takie jakimi są.
.: disclosure :.