Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
Gdzie 2 ludzi, tam konflikty bywają (ba, niektórzy nawet potrafią toczyć boje sami ze sobą ). Ważne, by umieć te konflikty rozwiązywać i nie toczyc piany o coś, co jest bzdurą i banałem.
Jednak - kiedy dobierają się dwie osoby o bardzo różnym podejściu do życia, do ważnych spraw szansa na udany związek maleje, bo to, co na początku nie przeszkadza, a wręcz bywa atrakcyjne, z czasem staje się kulą u nogi i zadrą w oku.
W mojej drugiej ojczyźnie mawia się, że "równe dzieci bawią się najlepiej" i chyba coś w tym jest, bo gros problemów w ogóle nie pojawia się w związku, w którym obie strony mają podobne pochodzenie społeczne, światopogląd, preferencje polityczne, wykształcenie...
Jednak - kiedy dobierają się dwie osoby o bardzo różnym podejściu do życia, do ważnych spraw szansa na udany związek maleje, bo to, co na początku nie przeszkadza, a wręcz bywa atrakcyjne, z czasem staje się kulą u nogi i zadrą w oku.
W mojej drugiej ojczyźnie mawia się, że "równe dzieci bawią się najlepiej" i chyba coś w tym jest, bo gros problemów w ogóle nie pojawia się w związku, w którym obie strony mają podobne pochodzenie społeczne, światopogląd, preferencje polityczne, wykształcenie...
- Ultra_Violet
- rozgadana foremka
- Posty: 114
- Rejestracja: 9 gru 2008, o 01:00
- Lokalizacja: Poznań
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
Kiedy powiedziałam mamie o swojej orientacji, usłyszałam, że skazuję się na samotną starość, bo wg niej związki homoseksualne mają rację bytu tyko w młodości i tylko krótkoterminowo.gabriela pisze:Ale taką, która jest szczęśliwa w stabilnej i trwałej relacji - czas jej trwania też jest ważny - nie 5 miesięcy czy nawet 5 lat ale co najmniej powyżej 10ciu.
Cóż - żyję ze świadomością, że dla niej jest to zbyt trudne do pojęcia, ale nie potrafię zrozumieć Twojego braku wiary w to, że jako Kochasz...wszystko jest możliwe.
Twoje pytanie zainspirowało mnie do innych rozmyślań...tak się zastanawiam, czy znam parę heteroseksualną, która żyje ze sobą powyżej 10 lat i nie ma żadnych zgrzytów.
Wydaje mi się, że możemy dojść do tych samych wniosków..
Ja ostatnio sporo nad tym tematem myślałam. Jakby się nie oszukiwać, w moim otoczeniu ustabilizowanych par zbyt dużo nie ma. Jasne, że brak więzi prawnych, brak dzieci, trudności społeczne, ale mi się wydaje, że też trochę może szkodzić taki środowiskowy klimat braku wiary w trwałe relacje.
Jak mi np. któraś znajoma z rzędu mówi że nie zdecydowałaby się na współwłasność mieszkania i wspólny kredyt, bo zna życie i wie jak jest, to ja się zastanawiam co było pierwsze jajko czy kura
Jak mi np. któraś znajoma z rzędu mówi że nie zdecydowałaby się na współwłasność mieszkania i wspólny kredyt, bo zna życie i wie jak jest, to ja się zastanawiam co było pierwsze jajko czy kura
-
- super forma
- Posty: 4600
- Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
No właśnie, żadnych zgrzytów - to raczej niemożliwe. Ale umiejętność rozmowy i wspólnego rozwiązywania trudności - to jest chyba najważniejsze. Być razem "pomimo wszystko", trzeba po prostu chcieć. Myślę, że w przypadku par homo i hetero jest podobnie.Ultra_Violet pisze:...tak się zastanawiam, czy znam parę heteroseksualną, która żyje ze sobą powyżej 10 lat i nie ma żadnych zgrzytów.
Wydaje mi się, że możemy dojść do tych samych wniosków..
Według mnie istota związku między dwojgiem ludzi przypomina skomplikowane równanie matematyczne z wieloma niewiadomymi i nie da się porównać dwóch związków, bo KAŻDY jest inny, jak my, ludzie.
Poza tym jak porównywać np. parę damsko-męską z dziećmi do pary lesbijek bez dzieci? A czy ktoś porównuje srokę do wróbla, chociaż oba są ptakami? Przecież to nie ma sensu.
Można się zabawić w poważne badanie socjologiczne na temat związków lesbijskich, ale czy ten, gdzie partnerki mają 50+ i młodość spędzoną w PRL można porównać do tego, gdzie partnerki mają poniżej 25? Bo w pierwszym trzeba wziąć pod uwagę zakorzeniony lęk przed ujawnieniem i ew. konsekwencjami, a w drugim młodzieńcze poszukiwanie "bardziej zielonej trawki" u innej kobiety.
Poza tym, co najważniejsze - związek to twór składający się z co najmniej 2 osób i już to sprawia, że wola, pragnienia, marzenia i plany na przyszłość jednej osoby nie musza pokrywać się z planami, marzeniami, pragnieniami i wolą drugiej osoby. I co? Dlaczego ta, która marzyła o wspólnym życiu po grób ma być stawiana pod pręgierzem "niestałych związków lesbijskich" tylko dlatego, że jej partnerka np. nagle zakochuje się w innej, albo ma odpał, który kończy się rozstaniem, bo "ONA tak chce".
Poza tym jak porównywać np. parę damsko-męską z dziećmi do pary lesbijek bez dzieci? A czy ktoś porównuje srokę do wróbla, chociaż oba są ptakami? Przecież to nie ma sensu.
Można się zabawić w poważne badanie socjologiczne na temat związków lesbijskich, ale czy ten, gdzie partnerki mają 50+ i młodość spędzoną w PRL można porównać do tego, gdzie partnerki mają poniżej 25? Bo w pierwszym trzeba wziąć pod uwagę zakorzeniony lęk przed ujawnieniem i ew. konsekwencjami, a w drugim młodzieńcze poszukiwanie "bardziej zielonej trawki" u innej kobiety.
Poza tym, co najważniejsze - związek to twór składający się z co najmniej 2 osób i już to sprawia, że wola, pragnienia, marzenia i plany na przyszłość jednej osoby nie musza pokrywać się z planami, marzeniami, pragnieniami i wolą drugiej osoby. I co? Dlaczego ta, która marzyła o wspólnym życiu po grób ma być stawiana pod pręgierzem "niestałych związków lesbijskich" tylko dlatego, że jej partnerka np. nagle zakochuje się w innej, albo ma odpał, który kończy się rozstaniem, bo "ONA tak chce".
- Ultra_Violet
- rozgadana foremka
- Posty: 114
- Rejestracja: 9 gru 2008, o 01:00
- Lokalizacja: Poznań
Tak w ogóle zastanawiam się po co Panie, które nie wierzą w to, że u boku drugiej kobietki można osiągnąć stabilizację życiową, być ze sobą na dobre i złe przez całe życie, zestarzeć się u boku tej Ukochanej..etc.. no właśnie..po co w ogóle są w związkach z kobietami skoro i tak zakładają, że to tylko na chwilę..
hmmm... dla sportu
hmmm... dla sportu
- Ultra_Violet
- rozgadana foremka
- Posty: 114
- Rejestracja: 9 gru 2008, o 01:00
- Lokalizacja: Poznań
Jasne, że takie porównanie nie ma sensu, ale czy zastanawiając się nad istotą związku, który łączy dwie kochające się osoby, nasze pragnienia, potrzeby, problemy różnią od tego, co daje związek heteroseksualny.Joey pisze: Poza tym jak porównywać np. parę damsko-męską z dziećmi do pary lesbijek bez dzieci? A czy ktoś porównuje srokę do wróbla, chociaż oba są ptakami? Przecież to nie ma sensu.
Miłość nie dostosowuje się do potrzeb naszej orientacji, to uczucie, które na pewno każdy definiuje na swój sposób, ale przecież to co dajemy i otrzymujemy w związku ma to samo źródło.
a poza tym można porównać parę damska-męską z dziećmi do pary damsko-damskiej z dziećmi, a i porównanie pary d-m z dzieckiem do pary d-m bez dziecka będzie tym samy co sugerujesz powyżej.
ale pary hetero nawet te pożenione zdzieciałe i ukredycone też sypia się jedna po drugiej..
a te co trwają często w ukryciu maja tyle "akcji dodatkowych" ze włos się jeży..
Mój znajomy powiedział, że najłatwiej i wygodniej na seks umawiać się z młodymi mężatkami..
Lesbijki z kolei za bardzo dramatyzują i szybko się poddają przy pierwszej przeszkodzie wierząc, że wreszcie znajda ta idealną z która nie będzie żadnych problemów..
a te co trwają często w ukryciu maja tyle "akcji dodatkowych" ze włos się jeży..
Mój znajomy powiedział, że najłatwiej i wygodniej na seks umawiać się z młodymi mężatkami..
Lesbijki z kolei za bardzo dramatyzują i szybko się poddają przy pierwszej przeszkodzie wierząc, że wreszcie znajda ta idealną z która nie będzie żadnych problemów..
http://kobiety-kobietom.com/opowiadania_erotyczne/art.php?art=5989
A mnie się jednak wydaje, że choćby ze względu na różnice biologiczno, psychologiczne społeczne między mężczyznami i kobietami związki M+K są inne niż K+K, M+M, choćby powierzchownie opierały się na tym samym i do tego samego dążyły.
Ot, po prostu, do równania wchodzą inne zmienne, chociaż wynik może być zbliżony.
No i racja - jeśli w długoletnie, wręcz dozgonne związki lesbijskie się nie wierzy, lepiej pozostać przy sportowym seksie albo erotycznych przyjaźniach. Tylko niech się tego nie nazywa "związkami"
Ot, po prostu, do równania wchodzą inne zmienne, chociaż wynik może być zbliżony.
No i racja - jeśli w długoletnie, wręcz dozgonne związki lesbijskie się nie wierzy, lepiej pozostać przy sportowym seksie albo erotycznych przyjaźniach. Tylko niech się tego nie nazywa "związkami"
- shadowland
- super forma
- Posty: 1824
- Rejestracja: 1 maja 2005, o 00:00
roznica jest taka, ze w razie rozstania- usankcjonowana para hetero wie mniej wiecej jak bedzie przebiegal podzial majatku; w przypadku nieformalnego zwiazku homo podzial wspolnych dobr nie jest tak oczywistyEile pisze:
Jak mi np. któraś znajoma z rzędu mówi że nie zdecydowałaby się na współwłasność mieszkania i wspólny kredyt, bo zna życie i wie jak jest, to ja się zastanawiam co było pierwsze jajko czy kura
- shadowland
- super forma
- Posty: 1824
- Rejestracja: 1 maja 2005, o 00:00
banalnie proste jest tylko wziecie kredytuEile pisze:Akurat w przypadku wspólnego mieszkania i kredytu to sprawa jest banalnie prosta (jeżeli cokolwiek co dotyczy podziału majątku może być banalnie proste). A już na pewno prostsza niż większość podziałów majątku wspólnego.
zapewniam Cie, ze splacanie go po rozstaniu gdy kazda strona ma juz inne cele i plany nie jest proste
w ogole uwazam, ze jakakolwiek zaleznosc finansowa w zwiazku szkodzi relacjom- jesli pojawiaja sie problemy uczuciowe ii dojdzie do tego jeszcze konflikt finansowy zycie zamienia sie w pieklo
Tak,są
Jestem w długoletnim związku,co prawda mieszkamy razem od 16 lat.Nie zawsze było różowo i nadal są problemy. Ale pokonujemy je,bo chcemy być razem,tak po prostu ,chyba jesteśmy sobie przeznaczone(wierzę w to).I co najważniejsze, kocham ją.
Chciałabym napisać o człowieku z Krakowa, ktory bardzo rzetelnie pisze o związkach homoseksualnych i publikuje wyniki ważnych badań. Jest to Grzegorz Iniewicz, pracownik naukowy kliniki psychiatrii. Pisze on m.in. o tym, że osoby homoseksualne stają wobec pewnych specyficznych trudności budując więź w swoim związku. Mianowicie uważa on, że stygmatyzacja spowodowana przez społeczne uprzedzenia może powodować przeżywanie przez partnerów wstydu i złości i równocześnie podnosić zapotrzebowanie na poczucie bezpieczeństwa w związku. Poczuciu bezpieczeństwa więc - jesli uda się go uzyskać - towarzyszyć więc będzie równocześnie poczucie inności i związane z nimi emocje, które generalnie są traumą i utrudniają funkcjonowanie w bliskich relacjach w ogóle. Pisze on o budowaniu w NIEKTÓRYCH związkach relacji "wokół traumy stygmatyzacji" - co jest specyfiką tych związków i do par hetero raczej odnosic się nie może. I to niestety staje się często powodem rozpadu związków Iniewicz to poszerza oczywiście w swoim artykule w "Psychiatrii Polskiej" - myślę, że warto zapamiętać to nazwisko. Człowieka, który publikuje na trudny, mało znany, a istotny dla nas temat, i do tego zajmuje się chyba terapią par homoseksualnych.
-
- początkująca foremka
- Posty: 46
- Rejestracja: 13 cze 2007, o 00:00
- Lokalizacja: Ontario / Warszawa
Pomysł jest bardzo dobry. Tyle, że gdyby życia można było sie nauczyć na seminariach, to na świecie chyba nie byłoby rozwodów.in_case pisze:a może nagrodą będzie możliwość przeprowadzenia seminarium połączonego z warsztatami: Jak to się robi, teoria i praktyka udanego pożycia ??
Ja funduję forumowego emotikona z piwem dla zwyciężczyni:
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
przepraszam, muszę ten fragment zacytować i skomentować, żeby później mieć go wśród swoich postów i móc do niego wrócić.fleurdumal pisze:Może nie znasz, bo szukasz tych, które "cały czas są razem, cały czas razem mieszkają i pracują nad związkiem. toż takie podejście zamordowałoby największą namiętność!gabriela pisze:Ale taką, która jest szczęśliwa w stabilnej i trwałej relacji - czas jej trwania też jest ważny - nie 5 miesięcy czy nawet 5 lat ale co najmniej powyżej 10ciu.
Bez zdrad, rozstań i ponownych powrotów - cały czas razem, kochające się, pracujące nad związkiem - wciąz ulepszajace swoja więź. Mieszkające razem cały czas.
Dlaczego pytam?
Bo nie znam takiej pary les - ot po prostu i chciałabym sie przekonać, że to możliwe.
A znam kilka takich par hetero - czyste porównanie.
Są takie kobiety?
Poszukaj takich, które kochają się, ale mają też własną przestrzeń, nie wszystko robią razem, potrafią czasem gdzieś osobno wyjechać - czyli "rozstać się " na jakiś czas. Zamiast "pracujących nad związkiem" poszukaj pokonujących wspólnie przeciwności losu. Bo z tego, co widzę to i w parach homo i hetero to najlepsza recepta na zdrowy i długi związek. Natomiast bezustanne bycie razem i polerowanie więzi jako takiej, jakby była ona jakimś osobnym tworem, żyjącym całkowicie poza osobami, które ją tworzą, hodowanie związku jak egzotycznego zwierzęcia, przy którym trzeba w pocie czoła i strachu pracować 24 h na dobę - to najlepszy sposób aby go we własnym sosie udusić.
bardzo ważna wypowiedź, rzeczywiście związek nie powinien być "osobnym tworem".
jak i kiedy do tego doszłaś, Kwiecie Bólu?
Dlaczego mieszkanie razem i pracę nad związkiem kojarzyć z duszeniem się we własnym sosie? My jeszcze kilka miesięcy musimy poczekać do 5 rocznicy ale już się badzo na ten dzień cieszę Mieszkanie razem tylko umacnia nasze relacje.
A czy pokonywanie wspólnie przeciwności losu nie jest składową pracy nad związkiem??
Najważniesze żeby charakterologicznie dobrze się dobrać na początku-najlepiej gdy charakterki są przeciwne wtedy świetnie można się uzupełniać a i jest o co spierać
A czy pokonywanie wspólnie przeciwności losu nie jest składową pracy nad związkiem??
Najważniesze żeby charakterologicznie dobrze się dobrać na początku-najlepiej gdy charakterki są przeciwne wtedy świetnie można się uzupełniać a i jest o co spierać
- imaginacjaa
- foremka dyskutantka
- Posty: 233
- Rejestracja: 10 sty 2009, o 01:00
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
gabriela pisze:Ale taką, która jest szczęśliwa w stabilnej i trwałej relacji - czas jej trwania też jest ważny - nie 5 miesięcy czy nawet 5 lat ale co najmniej powyżej 10ciu.
Bez zdrad, rozstań i ponownych powrotów - cały czas razem, kochające się, pracujące nad związkiem - wciąz ulepszajace swoja więź. Mieszkające razem cały czas.
Dlaczego pytam?
Bo nie znam takiej pary les - ot po prostu i chciałabym sie przekonać, że to możliwe.
A znam kilka takich par hetero - czyste porównanie.
Są takie kobiety?
szczerze mówiąc nie znam nikogo takiego... baa nie znam nawet pary homo która byłaby ze sobą 2 lata i która spełniała by takie "wymogi" można sobie tylko pomarzyć że kiedyś samemu bedzie się takim przykładem, ale do wszystkiego trzeba dwóch osób..
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
imaginacjaa pisze:gabriela pisze:Ale taką, która jest szczęśliwa w stabilnej i trwałej relacji - czas jej trwania też jest ważny - nie 5 miesięcy czy nawet 5 lat ale co najmniej powyżej 10ciu.
Bez zdrad, rozstań i ponownych powrotów - cały czas razem, kochające się, pracujące nad związkiem - wciąz ulepszajace swoja więź. Mieszkające razem cały czas.
Dlaczego pytam?
Bo nie znam takiej pary les - ot po prostu i chciałabym sie przekonać, że to możliwe.
A znam kilka takich par hetero - czyste porównanie.
Są takie kobiety?
szczerze mówiąc nie znam nikogo takiego... baa nie znam nawet pary homo która byłaby ze sobą 2 lata i która spełniała by takie "wymogi" można sobie tylko pomarzyć że kiedyś samemu bedzie się takim przykładem, ale do wszystkiego trzeba dwóch osób..
jesteśmy razem cztery i pół roku, od samego początku mieszkamy razem, kochamy się, jesteśmy szczęśliwe, wychowujemy dzieci, prowadzimy wspólnie biznes.
nigdy żadna z nas nie zdradziła, nigdy nie rozstawałyśmy się. wyznajemy zasadę bycia, nie ma czegoś takiego jak odpoczywanie od siebie i wracanie po czasie.
podstawą naszego związku jest przyjaźń, szczerość wobec siebie, zaufanie i zrozumienie. akceptowanie swoich wad, praca nad nimi...
wszystko jest możliwe, trzeba chcieć.
http://www.les-rodzina.blog.pl
- imaginacjaa
- foremka dyskutantka
- Posty: 233
- Rejestracja: 10 sty 2009, o 01:00
Re: Czy znacie choćby jedną szczęśliwą w związku lesbijkę?
no to tylko pogratulować... dużo szczęścia życzę i oby tak dalej... miło się czyta takie rzeczyMartik pisze: jesteśmy razem cztery i pół roku, od samego początku mieszkamy razem, kochamy się, jesteśmy szczęśliwe, wychowujemy dzieci, prowadzimy wspólnie biznes.
nigdy żadna z nas nie zdradziła, nigdy nie rozstawałyśmy się. wyznajemy zasadę bycia, nie ma czegoś takiego jak odpoczywanie od siebie i wracanie po czasie.
podstawą naszego związku jest przyjaźń, szczerość wobec siebie, zaufanie i zrozumienie. akceptowanie swoich wad, praca nad nimi...
wszystko jest możliwe, trzeba chcieć.
:)
Witam miło
Dawno juz tu nie zagladałam
Ale musze napisac ze ja jestem w szczesliwym zwiazku od 13lat.
Mieszkamy razem 11 lat jest super
Dawno juz tu nie zagladałam
Ale musze napisac ze ja jestem w szczesliwym zwiazku od 13lat.
Mieszkamy razem 11 lat jest super