Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Sprawy nastolatek
ODPOWIEDZ
Nezu
Posty: 3
Rejestracja: 11 gru 2012, o 19:15

Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Nezu » 11 gru 2012, o 20:10

Witam serdecznie wszystkich użytkowników :) Jako, że jestem zupełnym świeżakiem, proszę o wyrozumiałość i o rady przede wszystkim, gdyż jestem naprawdę zdesperowana...
Otóż, mój przypadek nie jest być może jakiś nadzwyczajny, jednak wciąż mam wątpliwości, a w świecie realnym nie mam zupełnie kogo się poradzić. Dlatego też postanowiłam o radę prosić Was, drogie użytkowniczki.
Chodzę do drugiej klasy liceum i jest w mojej klasie dziewczyna, do której sama nie wiem co tak naprawdę co czuję... Sęk jeszcze w tym, że nie jest to jakaś tam zwykła koleżanka, a moja najlepsza przyjaciółka (oznaczę ją w historii jako X), z którą zaprzyjaźniłam się w pierwszej klasie liceum. Wtedy w ogóle się poznałyśmy i nigdy nie zapomnę naszej pierwszej rozmowy - prawie cztery godziny spędzone na ulicznej ławeczce, od której następnego dnia porządnie bolał mnie tyłek :D
Nasze relacje rozwijały się bardzo szybko i na ten moment wiemy o sobie naprawdę dużo. Razem przeżyłyśmy także pierwsze związki i zawody miłosne.
Ku nakreśleniu sytuacji: w lutym zeszłego roku przeżyłam mocne zauroczenie pewnym chłopakiem. Zaproponowałam mu nawet wspólny wypad do kawiarenki, jednak osobnik zupełnie mnie olał. X w tym czasie zaczęła chodzić z pewnym typkiem, jednak wciąż próbowała mi pomóc. W efekcie końcowym nic nie wyszło z mojego "zauroczenia", jednak kiedy X znalazła sobie chłopaka poczułam rozpacz. Stałam się markotna, unikałam rozmów z nią itp. Na początku byłam po prostu zazdrosna o to, że jej się ułożyło, a mnie nie, jednak potem zaczęłam być zazdrosna także o samą X. Jej chłopak chciał ją zmonopolizować - zagarnąć tylko dla siebie, a mnie to wybitnie się nie podobało, o czym powiedziałam jej wprost. Stwierdziła, że to kochane z mojej strony i, że jej serce też jest rozdarte pomiędzy mną, a jej chłopakiem. Minęło kilka miesięcy i ja także znalazłam sobie chłopaka, chociaż brzmi to nieodpowiednio. Poznałam pewnego chłopaka z naszej szkoły (Z), z którym po dwóch tygodniach znajomości "zaczęłam chodzić". Tak naprawdę nic do niego nie czułam - zrobiłam to bardziej z presji samotności, niż z czystego uczucia. Nasz "związek" jednak szybko się skończył - dokładnie po tym, gdy Z próbował mnie pocałować, do czego nie doszło. W międzyczasie X zerwała ze swoim chłopakiem i zaczęła bardziej przyjaźnić się z Z. Cała wrzałam od tego. Znowuż nastał okres, kiedy nie odzywałam się do nikogo, aż w końcu nie wytrzymałam i wyłożyłam kawę na ławę. Powiedziałam jej, że czuję się odepchnięta i zastąpiona przez Z. Wtedy nasze relacje na nowo uległy polepszeniu i tak trwały przez długi czas.
I teraz moje drogie dochodzimy do obecnej sytuacji!
Jakieś kilka miesięcy temu zaczęłyśmy z X kolegować się z pewną dziewczyną z naszej klasy (W). Wszystko było dobrze, aż do kilku tygodni wstecz. Otóż mam wrażenie, że W próbuje odebrać mi X. Ciągle ją przytula, gada do niej, robi wiele rzeczy, przez które dostaję białej gorączki wręcz! Fakt, w stosunku do mnie też taka była, jednak jakoś ostatnio to zanikło i teraz jest taka tylko dla X. W wyniku tego czuję się odepchnięta jeszcze bardziej i przez ostatni tydzień (albo i dłużej) znowu unikałam ich jak ognia. Przerwy spędzałam w samotności, a jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu ze strony W zbywałam obojętnością. Najgorsze jest właśnie to, że to W próbuje mnie pocieszać, a jakby nie było, to ona jest głównym sprawcą mojego zbolałego serca.
W zeszły piątek udało mi się przebyć kilka chwil z X sam na sam i wtedy cała ta chmurna atmosfera rozwiała się. Na pożegnanie X nawet mnie przytuliła i powiedziała, że tęskniła za mną przez ten tydzień. Byłam wtedy szczęśliwa na maksa, bo już tak dawno mnie nie przytulała, a w mojej głowie krąży coraz więcej myśli o kontakcie fizycznym z nią... Chciałabym ją przytulać, rozśmieszać i gadać o głupotach jak wcześniej, ale przy W jest to wręcz niemożliwe!
Wiem, że trochę się rozpisuję i może jest to niezbyt zrozumiałe, ale dla mnie to prawdziwy problem. Nakreśliłam tu bardziej suche fakty, niż to co naprawdę czuję, ale proszę mi wierzyć, że to co czuję do X, to wyjątkowo silne uczucie, jakim nie darzyłam nikogo wcześniej. Chciałabym być dla niej tak ważną, jak ona jest dla mnie...
Tak czy siak, zmierzając do meritum sprawy - już od jakiegoś miesiąca lub więcej, zaczynam podejrzewać, że moje uczucia do X to już nie tylko przyjaźń. Przełomowym wydarzeniem była tu impreza u pewnej koleżanki, gdzie był zaproszony były X. Napoiwszy się procentami, X była dla niego taka cholernie czuła i w ogóle... Zalewała mnie wtedy gorąca krew i w rezultacie opuściłam imprezę, nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Wtedy właśnie po raz pierwszy na poważnie zaczęłam rozważać opcję najzwyklejszego zakochania się. Nigdy nie byłam w takim stanie i dlatego też nie wiem co robić. Zawsze mówiłam jej, co leży mi na sercu i teraz też chciałabym jej wszystko powiedzieć, ale ciągle mam wątpliwości.
To nie jest tak, że pomysł o zakochaniu w przyjaciółce "wziął się wczoraj". Myślę o tym już od dłuższego czasu. Kiedy dłużej się z nią nie widzę, dostaję kręćka i tylko czekam na spotkanie. Kiedy tylko widzę, że się smuci, robię wszystko byle tylko ją rozweselić. A gdy tylko dowiaduję się, kto jest sprawcą jej smutków, od razu rośnie we mnie chęć mordu na tym kimś. Chciałabym się nią zaopiekować, chwalić jej talenty i wspierać w ich rozwoju, pomagać w trudnych chwilach i wysłuchiwać jej żali. W zamian chciałabym tylko choć trochę wzajemności...
Jeśli ktokolwiek przebrnął przez tą pisaninę, dziękuję mu bardzo, a jeśli ktoś raczy odpowiedzieć na mój post, będę przeogromnie wdzięczna! :)
W razie jakichkolwiek pytań, proszę piszczcie. To dla mnie naprawdę ważne.
Awatar użytkownika
lalka1975
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 967
Rejestracja: 26 paź 2012, o 03:09

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: lalka1975 » 11 gru 2012, o 20:17

Myślę , że się po prostu zakochałaś...
( * * * * * * )
Purrrfect
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 62
Rejestracja: 14 gru 2012, o 02:10

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Purrrfect » 14 gru 2012, o 02:35

Skutecznie odciągnęłaś mnie od snu, moja droga, bo musiałam bardzo wytężyć umysł, żeby nie pogubić się w tych iksach, zetkach itd. :)
Ale na temat - rozmowa. Rozmowa działa cuda. Powiedz jej co czujesz (odnośnie W), ale wypalanie od razu z grubej rury, że myślisz, że się zakochałaś, może być strzałem w kolano. Ja radziłabym rozmowę i jeśli ona będzie chciała odbudować Waszą przyjaźń, a z tego co piszesz, wygląda na to, że chce Cie mieć blisko, to pozostanie Ci wybadanie terenu. Jakiś wypad gdzieś razem, może jakieś delikatne aluzje, podpytanie co sądzi o związkach homoseksualnych itp. Powtórzę się - rozmowa, to lekarstwo na wszystko! Mów wprost, nie owijaj, bo to tylko tworzy nieporozumienia, a Ciebie będzie boleć cała sytuacja. Powodzenia :)
Nezu
Posty: 3
Rejestracja: 11 gru 2012, o 19:15

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Nezu » 19 gru 2012, o 17:15

Przez pewien okres nie miałam dostępu do komputera, także nie mogłam wcześniej odpisać na Wasze odpowiedzi, jednak bardzo za nie dziękuję! Wiem, że troszeczkę zagmatwałam z tymi iksami i resztą literek, ale cóż... Chciałam zachować anonimowość osób trzecich :D
Odkąd napisałam mojego posta, sytuacja trochę się poprawiła i przeprowadziłyśmy rozmowę, więc nie jest już tak źle jak wcześniej (to potwierdza odwieczną regułę, że rozmowa jest najlepsza na wszystko! :)). Moja X wyznała mi, że jej dobry kontakt z W to tylko pozory i wcale nie dogadują się aż tak dobrze i zrobiło jej się wręcz głupio z powodu tego co czułam. Jeśli chodzi o jej stosunek do związków homoseksualnych to wiem, że nie ma nic przeciwko - kiedyś przeprowadziłyśmy luźną gadkę na ten temat i powiedziała nawet, że sama nie wie czy aby przypadkiem nie jest biseksualna. Ostatnio powiedziałam jej nawet, że jest "specjalnym przypadkiem" i nie oddam jej nikomu, na co zareagowała naprawdę pozytywnie, przez co snuję tylko jakieś domysły i nie mogę pomyśleć o niczym innym.
Czy Waszym zdaniem warto jest cokolwiek działać w tej sprawie? Bo mam, że tak powiem, coraz większe parcie na oznajmienie jej prawdy. Nie mam zamiaru od razu wyskakiwać z wyznaniami typu: "Kocham cię, zostańmy razem!", ale chcę jej po prostu powiedzieć, co dzieje się w mojej głowie i jak silne żywię względem niej uczucia.
Jeszcze raz dziękuję za słowa otuchy i z góry przepraszam, jeśli moja odpowiedź znowu obsunie się w czasie.
Purrrfect
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 62
Rejestracja: 14 gru 2012, o 02:10

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Purrrfect » 19 gru 2012, o 18:10

Czy warto? Pewnie, że tak, może się okazać, że ona też coś do Ciebie czuje i będziecie żyły długo i szczęśliwie :D
O tym co zrobisz, zadecydujesz Ty, ale ja bym na Twoim miejscu po prostu jej powiedziała, bo widać, że dobrze się dogadujecie. Albo się speszy i się wszystko jebnie (w razie awarii, można to zawsze przekręcić w żart, ale trzeba to zrobić umiejętnie) albo okaże się, że też coś do Ciebie czuje :) ryzyko towarzyszy nam w każdej dziedzinie życia, z każdą podjętą decyzją - trzeba próbować :) oby się wszystko dobrze skończyło! :)
Nezu
Posty: 3
Rejestracja: 11 gru 2012, o 19:15

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Nezu » 19 gru 2012, o 18:32

Dzięki wielkie za tak wspomagające słowa :D Dla mnie, człowieka wiecznie powątpiewającego we wszystko i wszystkich, są one dużym bodźcem do działania! Myślę, że teraz nie będę miała już żadnych oporów i niedługo "prawda wyjdzie na jaw", a co będzie potem - wszystko się okaże. W każdym razie jeszcze raz ogromne dzięki, bo chyba właśnie potrzebny był mi taki ktoś, kto dałby mi tego przysłowiowego "kopa w tyłek" i zmotywował do działania :)
Purrrfect
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 62
Rejestracja: 14 gru 2012, o 02:10

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Purrrfect » 19 gru 2012, o 20:00

Działaj kobieto, działaj! Masz moje błogosławieństwo ;) Co ma być, to będzie, czekam na dobre wieści! :)
Lonely_Dreamer
Posty: 4
Rejestracja: 3 sty 2013, o 14:15

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Lonely_Dreamer » 4 sty 2013, o 22:55

Powodzenia dziewczyno :D jeśli jest między Wami dobrze to może się udać. Swoją drogą byłam kiedyś w podobnej sytuacji...
Boora
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 11
Rejestracja: 1 lut 2012, o 11:23

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Boora » 12 lut 2013, o 11:50

To teraz ja. Kilka dni temu w moim życiu miało miejsce bardzo dziwne wydarzenie. Byłam na domówce ze znajomymi, była też moja najlepsza przyjaciółka. Mówię od razu, że w życiu się do niej nie przystawiałam. Na imprezie niektórzy sobie wypili i dziwnie się zachowywali, ona nie piła. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczęła mnie niby przypadkiem dotykać, trącać, spontanicznie przytulać, rzucać się w ramiona. Z początku nie przywiązywałam do tego takiej uwagi. Znamy się bardzo dobrze, jesteśmy sobie strasznie bliskie i takie koleżeńskie czułości były na porządku dziennym, ale to co zaczęła wyprawiać na tej imprezie wprawiło mnie w osłupienie. Nigdy nie chciałam zepsuć naszych relacji, dlatego też nie próbowałam jej podrywać. Poza tym wiedziałam, że wzdycha do jakiegoś faceta. Zawsze myślałam, że akurat ona to jest w 100% hetero, a tu wyjechała z takim zachowaniem i zasiała mętlik w mojej głowie...Całą imprezę, aż do samego rana obdarzała mnie ogromnymi czułościami, tuliła, patrzyła tak, że kolana się uginały, rzucała propozycjami i tekstami, na które nie wiedziałam co odpowiedzieć. Żarty się jej zawsze trzymały, ale tym razem raczej nie robiła mnie w konia, oczy ja zdradzały... Gdy przyszło do zakończenia imprezy chciała nawet, żebym została z nią do następnego dnia, nie jeździła po nocy sama...Myślę o tym od kilku dni. Muszę przyznać, że w życiu nie byłam tak zdezorientowana. Nie mam z kim o tym pogadać, wszyscy uważają nas po prostu za świetne przyjaciółki i pewnie nigdy nikomu do głowy by nie przyszło, co się teraz między nami dzieje...Nasze trzy lata znajomości przeradzają się chyba w coś poważnego. I nie wiem co robić. Bo z jednej strony chyba chciałabym oddać sie wreszcie czemuś realnemu, porzucić platoniczną miłość, która nigdy się nie zrealizuje, z drugiej jednak strony boję się, że nasza przyjaźń na tym ucierpi. Nie wiem skąd u niej nagle takie zachowanie. Być może tak jak ja chciałaby wreszcie czegoś prawdziwego. Mam 19 lat, ona 18. Spotkałyśmy się wczoraj, ciągle intensywnie korespondujemy. Zauważyłam, że zaczęła przeciągać każdy możliwy fizyczny kontakt ze mną, że jej oczy płoną....Mam dawać jej jakieś sygnały? Czy po prostu czekać aż coś powie, aż wyzna co czuje....?
Purrrfect
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 62
Rejestracja: 14 gru 2012, o 02:10

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Purrrfect » 12 lut 2013, o 12:18

Boora, jeśli ona daje Ci sygnały, których do tej pory nie dawała, to Ty też sobie na to pozwól. Nie możesz liczyć na to, że ona Ci coś wyzna, jeśli nie będziesz jej tego sugerowała :) Przynajmniej ja bym tak zrobiła, ale to tylko moje zdanie i mała podpowiedź ;)
Boora
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 11
Rejestracja: 1 lut 2012, o 11:23

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Boora » 16 sie 2013, o 12:52

Jestem w kropce. Od tamtej pory to wszystko tylko nabiera rozpędu. Był pewne sytuacje, które nas obie utwierdziły w przekonaniu, że nie możemy bez siebie żyć. Mam cholerny problem. Niedługo nasze drogi się rozejdą i będziemy się widywać sporadycznie. Nie wiem co myśleć. Chyba dopóki nie dojdzie do zbliżenia nie będę dalej wiedziała co robić..
Purrrfect
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 62
Rejestracja: 14 gru 2012, o 02:10

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: Purrrfect » 16 sie 2013, o 16:53

Skoro wszystko nabiera rozpędu, to chyba dobrze...? Masz kilka opcji, albo jej wszystko powiedzieć, albo jej sugerować, że coś jest na rzeczy i żeby to ona podjęła działania albo odpuścić, prosta sprawa.
paath6419
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 27
Rejestracja: 21 lis 2015, o 21:41

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: paath6419 » 22 lut 2016, o 01:32

Nezu pisze:Witam serdecznie wszystkich użytkowników :) Jako, że jestem zupełnym świeżakiem, proszę o wyrozumiałość i o rady przede wszystkim, gdyż jestem naprawdę zdesperowana...
Otóż, mój przypadek nie jest być może jakiś nadzwyczajny, jednak wciąż mam wątpliwości, a w świecie realnym nie mam zupełnie kogo się poradzić. Dlatego też postanowiłam o radę prosić Was, drogie użytkowniczki.
Chodzę do drugiej klasy liceum i jest w mojej klasie dziewczyna, do której sama nie wiem co tak naprawdę co czuję... Sęk jeszcze w tym, że nie jest to jakaś tam zwykła koleżanka, a moja najlepsza przyjaciółka (oznaczę ją w historii jako X), z którą zaprzyjaźniłam się w pierwszej klasie liceum. Wtedy w ogóle się poznałyśmy i nigdy nie zapomnę naszej pierwszej rozmowy - prawie cztery godziny spędzone na ulicznej ławeczce, od której następnego dnia porządnie bolał mnie tyłek :D
Nasze relacje rozwijały się bardzo szybko i na ten moment wiemy o sobie naprawdę dużo. Razem przeżyłyśmy także pierwsze związki i zawody miłosne.
Ku nakreśleniu sytuacji: w lutym zeszłego roku przeżyłam mocne zauroczenie pewnym chłopakiem. Zaproponowałam mu nawet wspólny wypad do kawiarenki, jednak osobnik zupełnie mnie olał. X w tym czasie zaczęła chodzić z pewnym typkiem, jednak wciąż próbowała mi pomóc. W efekcie końcowym nic nie wyszło z mojego "zauroczenia", jednak kiedy X znalazła sobie chłopaka poczułam rozpacz. Stałam się markotna, unikałam rozmów z nią itp. Na początku byłam po prostu zazdrosna o to, że jej się ułożyło, a mnie nie, jednak potem zaczęłam być zazdrosna także o samą X. Jej chłopak chciał ją zmonopolizować - zagarnąć tylko dla siebie, a mnie to wybitnie się nie podobało, o czym powiedziałam jej wprost. Stwierdziła, że to kochane z mojej strony i, że jej serce też jest rozdarte pomiędzy mną, a jej chłopakiem. Minęło kilka miesięcy i ja także znalazłam sobie chłopaka, chociaż brzmi to nieodpowiednio. Poznałam pewnego chłopaka z naszej szkoły (Z), z którym po dwóch tygodniach znajomości "zaczęłam chodzić". Tak naprawdę nic do niego nie czułam - zrobiłam to bardziej z presji samotności, niż z czystego uczucia. Nasz "związek" jednak szybko się skończył - dokładnie po tym, gdy Z próbował mnie pocałować, do czego nie doszło. W międzyczasie X zerwała ze swoim chłopakiem i zaczęła bardziej przyjaźnić się z Z. Cała wrzałam od tego. Znowuż nastał okres, kiedy nie odzywałam się do nikogo, aż w końcu nie wytrzymałam i wyłożyłam kawę na ławę. Powiedziałam jej, że czuję się odepchnięta i zastąpiona przez Z. Wtedy nasze relacje na nowo uległy polepszeniu i tak trwały przez długi czas.
I teraz moje drogie dochodzimy do obecnej sytuacji!
Jakieś kilka miesięcy temu zaczęłyśmy z X kolegować się z pewną dziewczyną z naszej klasy (W). Wszystko było dobrze, aż do kilku tygodni wstecz. Otóż mam wrażenie, że W próbuje odebrać mi X. Ciągle ją przytula, gada do niej, robi wiele rzeczy, przez które dostaję białej gorączki wręcz! Fakt, w stosunku do mnie też taka była, jednak jakoś ostatnio to zanikło i teraz jest taka tylko dla X. W wyniku tego czuję się odepchnięta jeszcze bardziej i przez ostatni tydzień (albo i dłużej) znowu unikałam ich jak ognia. Przerwy spędzałam w samotności, a jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu ze strony W zbywałam obojętnością. Najgorsze jest właśnie to, że to W próbuje mnie pocieszać, a jakby nie było, to ona jest głównym sprawcą mojego zbolałego serca.
W zeszły piątek udało mi się przebyć kilka chwil z X sam na sam i wtedy cała ta chmurna atmosfera rozwiała się. Na pożegnanie X nawet mnie przytuliła i powiedziała, że tęskniła za mną przez ten tydzień. Byłam wtedy szczęśliwa na maksa, bo już tak dawno mnie nie przytulała, a w mojej głowie krąży coraz więcej myśli o kontakcie fizycznym z nią... Chciałabym ją przytulać, rozśmieszać i gadać o głupotach jak wcześniej, ale przy W jest to wręcz niemożliwe!
Wiem, że trochę się rozpisuję i może jest to niezbyt zrozumiałe, ale dla mnie to prawdziwy problem. Nakreśliłam tu bardziej suche fakty, niż to co naprawdę czuję, ale proszę mi wierzyć, że to co czuję do X, to wyjątkowo silne uczucie, jakim nie darzyłam nikogo wcześniej. Chciałabym być dla niej tak ważną, jak ona jest dla mnie...
Tak czy siak, zmierzając do meritum sprawy - już od jakiegoś miesiąca lub więcej, zaczynam podejrzewać, że moje uczucia do X to już nie tylko przyjaźń. Przełomowym wydarzeniem była tu impreza u pewnej koleżanki, gdzie był zaproszony były X. Napoiwszy się procentami, X była dla niego taka cholernie czuła i w ogóle... Zalewała mnie wtedy gorąca krew i w rezultacie opuściłam imprezę, nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Wtedy właśnie po raz pierwszy na poważnie zaczęłam rozważać opcję najzwyklejszego zakochania się. Nigdy nie byłam w takim stanie i dlatego też nie wiem co robić. Zawsze mówiłam jej, co leży mi na sercu i teraz też chciałabym jej wszystko powiedzieć, ale ciągle mam wątpliwości.
To nie jest tak, że pomysł o zakochaniu w przyjaciółce "wziął się wczoraj". Myślę o tym już od dłuższego czasu. Kiedy dłużej się z nią nie widzę, dostaję kręćka i tylko czekam na spotkanie. Kiedy tylko widzę, że się smuci, robię wszystko byle tylko ją rozweselić. A gdy tylko dowiaduję się, kto jest sprawcą jej smutków, od razu rośnie we mnie chęć mordu na tym kimś. Chciałabym się nią zaopiekować, chwalić jej talenty i wspierać w ich rozwoju, pomagać w trudnych chwilach i wysłuchiwać jej żali. W zamian chciałabym tylko choć trochę wzajemności...
Jeśli ktokolwiek przebrnął przez tę pisaninę, dziękuję mu bardzo, a jeśli ktoś raczy odpowiedzieć na mój post, będę przeogromnie wdzięczna! :)
W razie jakichkolwiek pytań, proszę piszczcie. To dla mnie naprawdę ważne.
Panienka bi, les, sama nie wie, czego chce i czego można się po niej spodziewać. Daruj sobie, choćby Cię najbardziej rozdzierało serce. Jeśli jesteś les, to tego nie wytrzymasz.
A swoją drogą, dziewczyny, istnieje coś jak akapit, od którego można zacząć kolejną mysl, koleją opowieść. Bo opowiadanie na pól strony, ciągiem, się myli, przeskakują literki i nie wiadomo, o co chodzi. Już w podstawówce był akapit, więc korzystajcie z niego. Dzięki temu, wasza opowieść będzie przejrzysta i będzie wiadomo, o co chodzi. Ja, wczytąlac się w tekst autorki odebrałam jedynie belkot, z którego można wywnioskować, że coś jest grubo nie halo. Ale belkot nie przedstawił właściwego problemu.
Ten bełkot przytoczyłam jako przyklad, jak nie należy pisać postów, choć autorka ma poważne problemy.Ale takich postów na forum jest co raz więcej. Panny sa bardziej przytłoczone komplikscjsmi w sekskie, niź poprawną polszcyzzną.
moudle551
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 30
Rejestracja: 28 paź 2013, o 19:20

Re: Już miłość czy jednak jeszcze przyjaźń?

Post autor: moudle551 » 22 lut 2016, o 16:36

paath6419 pisze:
Nezu pisze:Witam serdecznie wszystkich użytkowników :) Jako, że jestem zupełnym świeżakiem, proszę o wyrozumiałość i o rady przede wszystkim, gdyż jestem naprawdę zdesperowana...
Otóż, mój przypadek nie jest być może jakiś nadzwyczajny, jednak wciąż mam wątpliwości, a w świecie realnym nie mam zupełnie kogo się poradzić. Dlatego też postanowiłam o radę prosić Was, drogie użytkowniczki.
Chodzę do drugiej klasy liceum i jest w mojej klasie dziewczyna, do której sama nie wiem co tak naprawdę co czuję... Sęk jeszcze w tym, że nie jest to jakaś tam zwykła koleżanka, a moja najlepsza przyjaciółka (oznaczę ją w historii jako X), z którą zaprzyjaźniłam się w pierwszej klasie liceum. Wtedy w ogóle się poznałyśmy i nigdy nie zapomnę naszej pierwszej rozmowy - prawie cztery godziny spędzone na ulicznej ławeczce, od której następnego dnia porządnie bolał mnie tyłek :D
Nasze relacje rozwijały się bardzo szybko i na ten moment wiemy o sobie naprawdę dużo. Razem przeżyłyśmy także pierwsze związki i zawody miłosne.
Ku nakreśleniu sytuacji: w lutym zeszłego roku przeżyłam mocne zauroczenie pewnym chłopakiem. Zaproponowałam mu nawet wspólny wypad do kawiarenki, jednak osobnik zupełnie mnie olał. X w tym czasie zaczęła chodzić z pewnym typkiem, jednak wciąż próbowała mi pomóc. W efekcie końcowym nic nie wyszło z mojego "zauroczenia", jednak kiedy X znalazła sobie chłopaka poczułam rozpacz. Stałam się markotna, unikałam rozmów z nią itp. Na początku byłam po prostu zazdrosna o to, że jej się ułożyło, a mnie nie, jednak potem zaczęłam być zazdrosna także o samą X. Jej chłopak chciał ją zmonopolizować - zagarnąć tylko dla siebie, a mnie to wybitnie się nie podobało, o czym powiedziałam jej wprost. Stwierdziła, że to kochane z mojej strony i, że jej serce też jest rozdarte pomiędzy mną, a jej chłopakiem. Minęło kilka miesięcy i ja także znalazłam sobie chłopaka, chociaż brzmi to nieodpowiednio. Poznałam pewnego chłopaka z naszej szkoły (Z), z którym po dwóch tygodniach znajomości "zaczęłam chodzić". Tak naprawdę nic do niego nie czułam - zrobiłam to bardziej z presji samotności, niż z czystego uczucia. Nasz "związek" jednak szybko się skończył - dokładnie po tym, gdy Z próbował mnie pocałować, do czego nie doszło. W międzyczasie X zerwała ze swoim chłopakiem i zaczęła bardziej przyjaźnić się z Z. Cała wrzałam od tego. Znowuż nastał okres, kiedy nie odzywałam się do nikogo, aż w końcu nie wytrzymałam i wyłożyłam kawę na ławę. Powiedziałam jej, że czuję się odepchnięta i zastąpiona przez Z. Wtedy nasze relacje na nowo uległy polepszeniu i tak trwały przez długi czas.
I teraz moje drogie dochodzimy do obecnej sytuacji!
Jakieś kilka miesięcy temu zaczęłyśmy z X kolegować się z pewną dziewczyną z naszej klasy (W). Wszystko było dobrze, aż do kilku tygodni wstecz. Otóż mam wrażenie, że W próbuje odebrać mi X. Ciągle ją przytula, gada do niej, robi wiele rzeczy, przez które dostaję białej gorączki wręcz! Fakt, w stosunku do mnie też taka była, jednak jakoś ostatnio to zanikło i teraz jest taka tylko dla X. W wyniku tego czuję się odepchnięta jeszcze bardziej i przez ostatni tydzień (albo i dłużej) znowu unikałam ich jak ognia. Przerwy spędzałam w samotności, a jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu ze strony W zbywałam obojętnością. Najgorsze jest właśnie to, że to W próbuje mnie pocieszać, a jakby nie było, to ona jest głównym sprawcą mojego zbolałego serca.
W zeszły piątek udało mi się przebyć kilka chwil z X sam na sam i wtedy cała ta chmurna atmosfera rozwiała się. Na pożegnanie X nawet mnie przytuliła i powiedziała, że tęskniła za mną przez ten tydzień. Byłam wtedy szczęśliwa na maksa, bo już tak dawno mnie nie przytulała, a w mojej głowie krąży coraz więcej myśli o kontakcie fizycznym z nią... Chciałabym ją przytulać, rozśmieszać i gadać o głupotach jak wcześniej, ale przy W jest to wręcz niemożliwe!
Wiem, że trochę się rozpisuję i może jest to niezbyt zrozumiałe, ale dla mnie to prawdziwy problem. Nakreśliłam tu bardziej suche fakty, niż to co naprawdę czuję, ale proszę mi wierzyć, że to co czuję do X, to wyjątkowo silne uczucie, jakim nie darzyłam nikogo wcześniej. Chciałabym być dla niej tak ważną, jak ona jest dla mnie...
Tak czy siak, zmierzając do meritum sprawy - już od jakiegoś miesiąca lub więcej, zaczynam podejrzewać, że moje uczucia do X to już nie tylko przyjaźń. Przełomowym wydarzeniem była tu impreza u pewnej koleżanki, gdzie był zaproszony były X. Napoiwszy się procentami, X była dla niego taka cholernie czuła i w ogóle... Zalewała mnie wtedy gorąca krew i w rezultacie opuściłam imprezę, nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Wtedy właśnie po raz pierwszy na poważnie zaczęłam rozważać opcję najzwyklejszego zakochania się. Nigdy nie byłam w takim stanie i dlatego też nie wiem co robić. Zawsze mówiłam jej, co leży mi na sercu i teraz też chciałabym jej wszystko powiedzieć, ale ciągle mam wątpliwości.
To nie jest tak, że pomysł o zakochaniu w przyjaciółce "wziął się wczoraj". Myślę o tym już od dłuższego czasu. Kiedy dłużej się z nią nie widzę, dostaję kręćka i tylko czekam na spotkanie. Kiedy tylko widzę, że się smuci, robię wszystko byle tylko ją rozweselić. A gdy tylko dowiaduję się, kto jest sprawcą jej smutków, od razu rośnie we mnie chęć mordu na tym kimś. Chciałabym się nią zaopiekować, chwalić jej talenty i wspierać w ich rozwoju, pomagać w trudnych chwilach i wysłuchiwać jej żali. W zamian chciałabym tylko choć trochę wzajemności...
Jeśli ktokolwiek przebrnął przez tę pisaninę, dziękuję mu bardzo, a jeśli ktoś raczy odpowiedzieć na mój post, będę przeogromnie wdzięczna! :)
W razie jakichkolwiek pytań, proszę piszczcie. To dla mnie naprawdę ważne.
Panienka bi, les, sama nie wie, czego chce i czego można się po niej spodziewać. Daruj sobie, choćby Cię najbardziej rozdzierało serce. Jeśli jesteś les, to tego nie wytrzymasz.
A swoją drogą, dziewczyny, istnieje coś jak akapit, od którego można zacząć kolejną mysl, koleją opowieść. Bo opowiadanie na pól strony, ciągiem, się myli, przeskakują literki i nie wiadomo, o co chodzi. Już w podstawówce był akapit, więc korzystajcie z niego. Dzięki temu, wasza opowieść będzie przejrzysta i będzie wiadomo, o co chodzi. Ja, wczytąlac się w tekst autorki odebrałam jedynie belkot, z którego można wywnioskować, że coś jest grubo nie halo. Ale belkot nie przedstawił właściwego problemu.
Ten bełkot przytoczyłam jako przyklad, jak nie należy pisać postów, choć autorka ma poważne problemy.Ale takich postów na forum jest co raz więcej. Panny sa bardziej przytłoczone komplikscjsmi w sekskie, niź poprawną polszcyzzną.
Musisz mi wybaczyć, nie udzielam się na forum zbyt często, ale w tej sytuacji nie mogę się powstrzymać...
Odkopujesz tematy sprzed (O matko) 4 lat, kiedy dziewczyny już pewnie poradziły sobie ze swoimi problemami, ale okej. Rozumiem. Inne poszukujące rozwiązania podobnych kłopotów mogą skorzystać z rad.
Jednak ta ironia tak bardzo mnie dobija. Piszesz, że niektóre nie potrafią poprawnie pisać, posługiwać się językiem, ale samej by Ci się przydał słownik. Przepraszam, ale chociaż trochę zrozumienia i spojrzenia z innej strony by się przydało. Pozdrawiam :lol:
ODPOWIEDZ