Narzekanie...
-
- początkująca foremka
- Posty: 22
- Rejestracja: 4 paź 2013, o 18:49
- Lokalizacja: Jelenia Góra
Narzekanie...
Mam takiego kolegę, trochę friend with benefits, ale bardziej korespondencyjny. Kolega zaczął mi ostatnio zawracać dupę, że nie mam sukcesów w relacjach międzyludzkich, bo się źle ubieram, nie podkreślam sylwetki i mam za duże ubrania. Mam zespół Aspergera i dość specyficzne upodobania w wielu dziedzinach (i pasji), jednak wyglądam całkowicie normalnie/zwyczajnie - adidasy, dżinsy, T-shirt (taki klasyczny), bluza sportowa lub sweter, lubię również koszule w kratkę, wszystko zawsze czyste. Kolega twierdzi, że to nie podkreśla sylwetki, nie jest 'sexi' (to dla mnie pojęcie abstrakcyjne), i cytuję 'mam się nie skarżyć, że nie poruchałam'. W kobiecych ubraniach źle się czuję, mam od prawie 6 lat tiki nerwowe, więc każdy dyskomfort sprawia, że zaczynam się zachowywać jak połączenie marszczącego nosek zająca z krętogłowem. W dodatku mam dość dziecięcą twarz i wielu ludzi nie wierzy, że w lipcu będę mieć 18tkę, bo wyglądam jak mały chłopiec - a w damskich ubraniach jak nieudany transwestyta... Zastanawia mnie, czy to aby na pewno ja mam problem?
-
- początkująca foremka
- Posty: 22
- Rejestracja: 4 paź 2013, o 18:49
- Lokalizacja: Jelenia Góra
Re: Narzekanie...
Ogólnie jego wypowiedzi mają taki wydźwięk "Nie zachęcasz ludzi do siebie wyglądem". Za to całkiem zwyczajnie i podobnie ubrany chłopak, capiący dymem tytoniowym, już zachęca. O co chodzi?
Re: Narzekanie...
Kolega by cię wolał w innym opakowaniu?Blazkowicz pisze:Ogólnie jego wypowiedzi mają taki wydźwięk "Nie zachęcasz ludzi do siebie wyglądem". Za to całkiem zwyczajnie i podobnie ubrany chłopak, capiący dymem tytoniowym, już zachęca. O co chodzi?
Kurze wycieram... - zaczął nienaturalnym dyszkantem i nagle poznał przyjaciół. - A, to wy - powiedział - Myślałem, że ludzie...
- KobiecaPrzyjazn
- super forma
- Posty: 1538
- Rejestracja: 4 lut 2014, o 22:38
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Narzekanie...
Ot i cały problem. Kolega myśli po męsku. Jeśli lubisz facetów, a nie kobiety, to całkiem praktyczną dał Ci radę. Chyba że wolisz inteligentnych facetów bądź inteligentne kobiety z bogatym wnętrzem, wtedy nie musisz słuchać kolegi. Można być atrakcyjnym nie nosząc ton makijażu i modnych ciuchów. Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie zadba o podstawy czyli włosy, skórę, zapach to żaden make up mu nie pomoże. Makijażem i drogimi ubraniami niektóre kobiety mają zwyczaj maskować to co zostało zaniedbane. Bardzo łatwo jest wymalować się i wystroić i zajmuje to krótką chwilę jeśli ktoś jest wprawiony. Trochę trudniej jest być systematycznym i lubić siebie na tyle żeby dbać o to co nosimy pod bluzą, czy drogą sukienką.babette_h pisze:Kolega by cię wolał w innym opakowaniu?Blazkowicz pisze:Ogólnie jego wypowiedzi mają taki wydźwięk "Nie zachęcasz ludzi do siebie wyglądem". Za to całkiem zwyczajnie i podobnie ubrany chłopak, capiący dymem tytoniowym, już zachęca. O co chodzi?
Jeśli czujesz, że jesteś fair - rób co chcesz!
-
- początkująca foremka
- Posty: 22
- Rejestracja: 4 paź 2013, o 18:49
- Lokalizacja: Jelenia Góra
Re: Narzekanie...
U mnie to jest dość specyficznie i wygląda jak mocne zaburzenie relacji z ojcem - owy kolega jest 16 lat starszy ode mnie i w sumie nie mam potrzeby poznawania więcej kolegów, tylko koleżanki. Nie szukam byle kogo ("dobrych chłopaków", co będą bratu bratem ) tylko jak mówisz osób inteligentnych z bogatym wnętrzem i wrażliwych - sama też jestem wrażliwa i relacje z kimś niewrażliwym chyba źle by się skończyły, a że się szuka kogoś na swój poziom umysłowy, to chyba normalne.
Ooo, z tym się zgadzam w 100% - jakoś ochoty się stroić i malować nie mam jako zamiennik dbania o siebie, no sorry, dla mnie to jak sprzedaż konia na środkach uspokajających - co z tego, że ktoś zachwyci się ubraniem i makijażem, jak osoba będzie do dupy? Z higieną problemów nie mam, włosy/skóra czyściutkie, śmierdzieć nie śmierdzę, a uwierz, że da się jeszcze spotkać osobę, która ma 'luźny stosunek' do higienyTrochę trudniej jest być systematycznym i lubić siebie na tyle żeby dbać o to co nosimy pod bluzą, czy drogą sukienką.