miłość od nauczycielek
miłość od nauczycielek
Siemka wszystkim!
Był tu widzę taki temat, nawet sporo rozbudowany: "miłość do nauczycielek".
A czy macie jakieś doświadczenia w drugą stronę???
Czy może któraś nauczycielka dawała Wam jakiekolwiek sygnały, że "wpadłyście jej w oko"?
A może byłyście wyjątkowo pobłażliwie traktowane albo nadzwyczajnie nagradzane za swoje edukacyjne osiągnięcia lub zachowanie w szkole?
Może jest tu na forum, któraś z nauczycielek, która zechciałaby się wypowiedzieć?
Był tu widzę taki temat, nawet sporo rozbudowany: "miłość do nauczycielek".
A czy macie jakieś doświadczenia w drugą stronę???
Czy może któraś nauczycielka dawała Wam jakiekolwiek sygnały, że "wpadłyście jej w oko"?
A może byłyście wyjątkowo pobłażliwie traktowane albo nadzwyczajnie nagradzane za swoje edukacyjne osiągnięcia lub zachowanie w szkole?
Może jest tu na forum, któraś z nauczycielek, która zechciałaby się wypowiedzieć?
Re: miłość od nauczycielek
Jako nastolatka faktycznie przeżyłam takie uczucie do nauczycielki. To była bardzo otwarta osoba, w takim wieku, w jakim ja jestem teraz. Zaprzyjaźniłam się z nią, odwiedzałyśmy się jeszcze kilka lat po mojej maturze. I nie, nie było w tym podtekstów, ona była hetero i miała dwoje dzieci, zresztą w tej samej szkole. Dzięki niej zaczęłam się lepiej uczyć, można powiedzieć, że dała mi namiastkę rodziny i pozwalała się "wielbić" i np. przynosić jej kwiaty ^^
Tak więc, czasami takie zauroczenia są naprawdę pozytywne.
Teraz kiedy sama uczę, nie nawiązuję tak bliskiego kontaktu z uczniami. Nie umiałabym być dla takiej samotnej nastolatki jak ja kiedyś terapeutką i kiedy zdarzyło się, że dziewczyna zaczęła wysyłać mi sygnały świadczące o zauroczeniu, zaczęłam trzymać ją na większy dystans. Nie chcę takiej odpowiedzialności, a taki zakochany małolat może być nieobliczalny i narobić kłopotów. Zresztą nie wyobrażam sobie przyjaśni z kimś, kto ma lat naście, nawet gdyby nie było tej bariery zawodowej.
Tak więc, czasami takie zauroczenia są naprawdę pozytywne.
Teraz kiedy sama uczę, nie nawiązuję tak bliskiego kontaktu z uczniami. Nie umiałabym być dla takiej samotnej nastolatki jak ja kiedyś terapeutką i kiedy zdarzyło się, że dziewczyna zaczęła wysyłać mi sygnały świadczące o zauroczeniu, zaczęłam trzymać ją na większy dystans. Nie chcę takiej odpowiedzialności, a taki zakochany małolat może być nieobliczalny i narobić kłopotów. Zresztą nie wyobrażam sobie przyjaśni z kimś, kto ma lat naście, nawet gdyby nie było tej bariery zawodowej.
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
-
- natchniona foremka
- Posty: 479
- Rejestracja: 15 sie 2017, o 23:48
Re: miłość od nauczycielek
Zwykle tu nie zaglądam, ale taki temat
Od zawsze miałam słabość tylko do kobiet starszych ode mnie o te kilka lat, a że w szkole spędzalo się pół życia to tam też zdarzyło mi się parę razy zauroczyć. Motywacja do nauki była wtedy niebotyczna i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem
Jakbym czytała siebie Nie jestem nauczycielką etatową, ale dorywczo prowadzę indywidualne kursy. Najczęściej jestem sam na sam z uczniami i nie wyobrażam sobie jakie problemy mogłyby wyniknąć ze zbytniego spoufalania się z kimkolwiek. Altena, podziwiam odwagę Twojej nauczycielki i jej zaufanie do Ciebie. Może też miała do Ciebie słabośćAltena_Q pisze:Jako nastolatka faktycznie przeżyłam takie uczucie do nauczycielki. To była bardzo otwarta osoba, w takim wieku, w jakim ja jestem teraz. Zaprzyjaźniłam się z nią, odwiedzałyśmy się jeszcze kilka lat po mojej maturze. I nie, nie było w tym podtekstów, ona była hetero i miała dwoje dzieci, zresztą w tej samej szkole. Dzięki niej zaczęłam się lepiej uczyć, można powiedzieć, że dała mi namiastkę rodziny i pozwalała się "wielbić" i np. przynosić jej kwiaty ^^
Tak więc, czasami takie zauroczenia są naprawdę pozytywne.
Teraz kiedy sama uczę, nie nawiązuję tak bliskiego kontaktu z uczniami. Nie umiałabym być dla takiej samotnej nastolatki jak ja kiedyś terapeutką i kiedy zdarzyło się, że dziewczyna zaczęła wysyłać mi sygnały świadczące o zauroczeniu, zaczęłam trzymać ją na większy dystans. Nie chcę takiej odpowiedzialności, a taki zakochany małolat może być nieobliczalny i narobić kłopotów. Zresztą nie wyobrażam sobie przyjaśni z kimś, kto ma lat naście, nawet gdyby nie było tej bariery zawodowej.
Od zawsze miałam słabość tylko do kobiet starszych ode mnie o te kilka lat, a że w szkole spędzalo się pół życia to tam też zdarzyło mi się parę razy zauroczyć. Motywacja do nauki była wtedy niebotyczna i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem
Re: miłość od nauczycielek
Miała, ale to była matczyna słabość Traktowała mnie jak drugą córkę, taką lepszą, bo bardziej posłuszną i okazującą uwielbienie Może w jakiś sposób jej to pochlebiało, nie wiem. Trudno mi to teraz wyjaśnić. W każdym razie, naprawdę bardzo mi pomogła. I tak, takie emocje pozytywnie wpływają na wyniki w nauceMissunderstood pisze: Może też miała do Ciebie słabość
Od zawsze miałam słabość tylko do kobiet starszych ode mnie o te kilka lat, a że w szkole spędzalo się pół życia to tam też zdarzyło mi się parę razy zauroczyć. Motywacja do nauki była wtedy niebotyczna i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Re: miłość od nauczycielek
Ja w liceum podkochiwałam się w jednej nauczycielce. Ona miała wtedy chyba 24 lata, bo byliśmy jej pierwszą klasą. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało, często zostawałam po lekcjach, bo coś tłumaczyła. Jednak była hetero, ale chyba podejrzewała, że jestem les, ale jej to nie przeszkadzało. Potem zauroczenie przeszło, a w międzyczasie okazało się, że mieszka blisko mnie. Po maturze nawet trochę się zaprzyjaźniłyśmy, kilka razy wypiłyśmy kawę. Ona jednak niedawno wzięła ślub i przeprowadziła się do Gdańska. Czasami na FB trochę popiszemy ze sobą, ale to już coraz rzadziej. Jednak bardzo miło wspominam naszą znajomość.
Re: miłość od nauczycielek
U mnie też jest taka młoda nauczycielka, która mnie bardzo kręci. Jednak nawet nie myślę o tym, aby jakoś dać jej to do zrozumienia. Po prostu jest ona dla mnie taką szkolną fantazją, nic więcej. Chociaż z tego co wiem, to nie ma ona chłopaka, a jej zachowanie mogłoby świadczyć, że ona też jest … . A może tylko tak mi się wydaje? Jak skończę szkołę, to może będę bardziej odważna
Ludzie mówią "kocham Cię", ale nie każdy ma na myśli to samo
Re: miłość od nauczycielek
Przecież ten temat dotyczy nauczycielek zakochanych w uczennicach. Nie na odwrót.
Ja miałam w szkole średniej taką nauczycielkę. Nic przyjemnego. Nauczyciele nie powinni chodzić za uczniami i im się narzucać. To chore.
Ja miałam w szkole średniej taką nauczycielkę. Nic przyjemnego. Nauczyciele nie powinni chodzić za uczniami i im się narzucać. To chore.
Lubię kiedy kobieta...
Re: miłość od nauczycielek
Brrr. A jeszcze gorzej, jak to nauczyciel. Moja koleżanka z liceum miała takiego nauczyciela od skrzypiec. Przyznała mi się, że raz próbował ją pocałować w usta. Żadna z nas w tamtym wieku nie była świadoma, że takie rzeczy należy zgłaszać jako molestowanie seksualne.ImaSumak pisze:Przecież ten temat dotyczy nauczycielek zakochanych w uczennicach. Nie na odwrót.
Ja miałam w szkole średniej taką nauczycielkę. Nic przyjemnego. Nauczyciele nie powinni chodzić za uczniami i im się narzucać. To chore.
Miałam, również w liceum, też bardzo creepy dyrygenta chóru. Po koncertach był "zwyczaj", że każda z chórzystek podchodziła do niego aby ją pocalował w policzek. Tudzież one jego, nie pamiętam dokładnie. Dziewczyny traktowały to jako rodzaj zabawy. Tyle dobrego, że kto nie podszedł, nie był zmuszany. Oczywiście ja nigdy nie podeszłam. Jeszcze dzisiaj mam zimny dreszcz jak o tym myślę.
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Re: miłość od nauczycielek
Zauroczenie nauczycielką, normalka. Jeżeli nawet działa w obie strony, odpowiedzialność za relację ponosi nauczycielka, z racji układu formalnego i doświadczenia życiowego. Dziękuje mojej Pani od polskiego.
Cieszę się chwilą,ale nie żyję z dnia na dzień.
Re: miłość od nauczycielek
Bardzo trzeźwe podejście, potwierdzam zakochany małolat to niebezpieczny małolat. My wspólnie z kumpelą wiemy o czym mówimy, ona miała etapy nauczycielskie, również odwiedzanie w domu i wielbienieAltena_Q pisze:Jako nastolatka faktycznie przeżyłam takie uczucie do nauczycielki. To była bardzo otwarta osoba, w takim wieku, w jakim ja jestem teraz. Zaprzyjaźniłam się z nią, odwiedzałyśmy się jeszcze kilka lat po mojej maturze. I nie, nie było w tym podtekstów, ona była hetero i miała dwoje dzieci, zresztą w tej samej szkole. Dzięki niej zaczęłam się lepiej uczyć, można powiedzieć, że dała mi namiastkę rodziny i pozwalała się "wielbić" i np. przynosić jej kwiaty ^^
Tak więc, czasami takie zauroczenia są naprawdę pozytywne.
Teraz kiedy sama uczę, nie nawiązuję tak bliskiego kontaktu z uczniami. Nie umiałabym być dla takiej samotnej nastolatki jak ja kiedyś terapeutką i kiedy zdarzyło się, że dziewczyna zaczęła wysyłać mi sygnały świadczące o zauroczeniu, zaczęłam trzymać ją na większy dystans. Nie chcę takiej odpowiedzialności, a taki zakochany małolat może być nieobliczalny i narobić kłopotów. Zresztą nie wyobrażam sobie przyjaśni z kimś, kto ma lat naście, nawet gdyby nie było tej bariery zawodowej.
Re: miłość od nauczycielek
Ale dziewczyny, kobitki powiem wam, że śledztwo w sprawie orientacji seksualnej nauczycielek bywa bardzo interesujące. Mam tą przyjemność, że przede mną jeszcze trochę nauki w szkole, a i nauczycielki są pierwsza klasa. Można nabawić się inspiracji i natchnienia przez nie!
Re: miłość od nauczycielek
Jestescie straszne XD zupelnie jak w anime :p
The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
Re: miłość od nauczycielek
*krew z nosa*
-
- uzależniona foremka
- Posty: 894
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 22:00
Re: miłość od nauczycielek
Ja miałam takiego nauczyciela od historii ( ostatnia klasa podstawówki ), który z łapami startował. Tak niby po ojcowsku, brr, też mam zimny dreszcz, jak sobie to przypomnęAltena_Q pisze:Brrr. A jeszcze gorzej, jak to nauczyciel. Moja koleżanka z liceum miała takiego nauczyciela od skrzypiec. Przyznała mi się, że raz próbował ją pocałować w usta. Żadna z nas w tamtym wieku nie była świadoma, że takie rzeczy należy zgłaszać jako molestowanie seksualne.ImaSumak pisze:Przecież ten temat dotyczy nauczycielek zakochanych w uczennicach. Nie na odwrót.
Ja miałam w szkole średniej taką nauczycielkę. Nic przyjemnego. Nauczyciele nie powinni chodzić za uczniami i im się narzucać. To chore.
Miałam, również w liceum, też bardzo creepy dyrygenta chóru. Po koncertach był "zwyczaj", że każda z chórzystek podchodziła do niego aby ją pocalował w policzek. Tudzież one jego, nie pamiętam dokładnie. Dziewczyny traktowały to jako rodzaj zabawy. Tyle dobrego, że kto nie podszedł, nie był zmuszany. Oczywiście ja nigdy nie podeszłam. Jeszcze dzisiaj mam zimny dreszcz jak o tym myślę.