Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

O literaturze, filmie, muzyce, fotografii, aktorkach etc.
Awatar użytkownika
Interlokutorka
super forma
super forma
Posty: 1018
Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: Interlokutorka » 4 kwie 2016, o 20:50

SmokGummifaden pisze:...ale mnie o wiele bardziej podobała się scena z "Flores Raras" i ogólnie tamten film, a dyskusja pod nim była już nieco skromniejsza. Flores Raras miał ciekawsze tło historyczne (jak dla mnie) i postaci.
Może to dlatego, że z postacią Carol łatwiej się identyfikować z tych czy innych powodów, niż z bohaterkami Flores Rares? Nie piszę tu o sobie, bo ja akurat mam swój odpowiednik w FR ;-) ale tak ogólnie.

Żeby zatem wrócić do Flores Raras, napiszę, że zdumiewa mnie to, że film jest z tego samego roku co Życie Adeli, i to Życie Adeli odniósł sukces, nie Flores Rares - a wg. mnie dzieli te filmy przepaść, na korzyść tego ostatniego. Jak dla mnie to raczej Życie Adeli niż Carol jest przykładem "holliłódzkiego" kiczu. No i z mojego punktu widzenia Życie Adeli jest filmem dla facetów. Ciekawe, czy doczekamy się kolejnych rozdziałów, dla mnie byłyby chyba bardziej interesujące od pierwszej części.
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
Awatar użytkownika
bledny_rycerz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 941
Rejestracja: 9 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: z wczoraj

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: bledny_rycerz » 4 kwie 2016, o 21:02

I mnie "Flores Raras" przypadło do gustu, chyba głównie przez swoją warstwę intelektualną. Ale "Carol" uderzyła w jakieś najczulsze struny... W konsekwencji sobie zwyczajnie nie wyobrażam, jak można by się na niej nudzić - owszem, fabuła nie była rozbudowana linearnie, ale niejako wertykalnie (poprzez budowanie napięcia), film zyskiwał dla mnie najwięcej właśnie w momentach narracyjnych pęknięć, rozszczelnień i niedopowiedzeń, gdy jeden ledwo zauważalny grymas (bo jeszcze nie uśmiech) zdradzał więcej niż jakikolwiek kolejny czy uprzedni dialog. Śledzenie wszystkich tych momentów, gdy ciało nas zdradza, tych mikrogestów, prób wyartykułowania czegoś, co nie znalazło jeszcze dla siebie języka i rozbudowanego repertuaru uwodzenia (ile tam Rolanda Barthesa, to się w głowie nie mieści!) to była jakaś zbawienna rozkosz w kinie, które dzisiaj głównie krzyczy. Tutaj ujawniała się cała elegancja tego filmu. A ciasnota, o której piszesz, Smoku, wydawała mi się zabiegiem celowym - co oczywiście nie znaczy, że dla każdego równie wartościowym - ambicją tego melodramatu była właśnie maksymalna kameralność tej historii, jakaś nieostentacyjność, a także niemożliwość - dlatego większość scen rozgrywa się w kątach kawiarni, wnętrzu samochodu i małych pokoikach motelowych. W ostre i ograniczające ramy chwytały także bohaterki pozostałe kadry: lustra, okna samochodów i domów, także z tej drugiej strony, która czyniła je często rozmazanymi, mało widocznymi. To wszystko miało - jak to sobie tłumaczę - spotęgować wrażenie melancholii i właśnie niemożliwości uczucia w takim świecie, w jakim się zrodziło. To miał być po prostu dobry melodramat, wierny swojej tradycji, ale i wnoszący do niej jakąś nową jakość. To wszystko się moim zdaniem udało i to z nawiązką (no bo jeszcze muzyka, dawno nie słyszałam tak aktywnie uczestniczącej w opowiadaniu historii ścieżki dźwiękowej, chyba tylko jeszcze w 'Samotnym mężczyźnie" było podobnie, jak idzie o filmy z wątkami homoerotycznymi). Także dzięki Blanchett i Marze, które - gdy usłyszałam, że mają zagrać w filmie o lesbijkach, na dodatek ekranizacji powieści Highsmith, wydały mi się spełnieniem jakiegoś śnionego przez całą zbiorowość lesbijską najbardziej nieprawdopodobnego snu. A jednak niektóre się spełniają :wink:
[i]Nie ma większych drani od nawróconych na cynizm idealistów.[/i]
SmokGummifaden
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 347
Rejestracja: 24 lut 2016, o 21:01

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: SmokGummifaden » 4 kwie 2016, o 21:29

Interlokutorka pisze: Może to dlatego, że z postacią Carol łatwiej się identyfikować z tych czy innych powodów, niż z bohaterkami Flores Rares? Nie piszę tu o sobie, bo ja akurat mam swój odpowiednik w FR ;-) ale tak ogólnie.
Nie wyobrażam sobie Ciebie jako mężatki z dzieckiem, na pewno bardziej pasuje inteligentna egoistka Bishop. ;-)
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 5 kwie 2016, o 00:07

bledny_rycerz pisze:Nie wydaje mi się, żeby miała. Ale w kontekście tego konkretnego filmu i rozwodu sytuacja była już niejako zorganizowana, a Carol i Harge zdołali się porozumieć, gdy na horyzoncie pojawiła się Therese.
Mi się wydaje, że gdyby doszło do porozumienia Harge nie interesowałby się tym co robi jego żona z następną "przyjaciółką". Sprawa byłaby zamknięta dla obojga. Tak jednak się nie stało, rozwód był następnym krokiem jaki miał się wydarzyć ale jak było widać tylko z inicjatywy Carol a nie jego no i nadal pozostawała otwarta sprawa podziału majątku (może płacenia alimentów na niepracującą żonę) i przyznania opieki nad córką. Ja nie posądzam jego również, z automatu - bo to facet - że traktował żonę wyłącznie instrumentalnie - jako dodatek czy jak to określiła Inter - broszkę w eleganckim garniturze mężczyzny, potwierdzającą wartość samca u boku którego stoi. Carol romansowała, na co nie miał dowodów a ona przecież nie potwierdzała, stąd być może pomysł na wysłanie detektywa.

Interlokutorka pisze:Nie oceniam zdrady. Oceniam jedynie relację między Carol i jej mężem. (...) Płeć Harge'a nie ma tu znaczenia. Po prostu mam "hopla" na punkcie partnerstwa - tu go nie widzę.
Czy dobrze zrozumiałam: zdrady nie oceniasz (negatywnie czy nie uważasz jej za istotną dla oceny stosunków) ale zauważasz relacje, które jednak kształtowały się przez zachowanie obojga wobec siebie (w tym romansowanie Carol z Abby) a do tego szukasz partnerstwa (we współczesnym rozumieniu ?) odnosząc się do lat 50-tych ubiegłego wieku?

No i czy faktycznie płeć nie ma dla Ciebie znaczenia:
Interlokutorka pisze:
dobranocka14 pisze:Może różnica w ocenie postawy Carol wynika także z budowania w sobie barykad. My i oni.
Barykady zazwyczaj nie są budowane przez kobiety, zazwyczaj to mężczyźni je budują, by chronić swoją pozycję, którą zawdzięczają jedynie płci. Prawie całe swoje życie poświęciłam na burzenie stawianych przez społeczeństwo (przez mężczyzn) barykad w edukacji i na rynku pracy (szklany sufit, awanse jedynie dla mężczyzn) i uwierz, bardzo jestem tym zmęczona.
BTW. Ten wątek już dawno nie jest o filmie.
moja_alchemia
super forma
super forma
Posty: 4600
Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: moja_alchemia » 5 kwie 2016, o 09:34

dobranocka14 pisze:
Interlokutorka pisze:Nie oceniam zdrady. Oceniam jedynie relację między Carol i jej mężem. (...) Płeć Harge'a nie ma tu znaczenia. Po prostu mam "hopla" na punkcie partnerstwa - tu go nie widzę.
Czy dobrze zrozumiałam: zdrady nie oceniasz (negatywnie czy nie uważasz jej za istotną dla oceny stosunków) ale zauważasz relacje, które jednak kształtowały się przez zachowanie obojga wobec siebie (w tym romansowanie Carol z Abby) a do tego szukasz partnerstwa (we współczesnym rozumieniu ?) odnosząc się do lat 50-tych ubiegłego wieku?
na mnie w tym filmie wywarły wrażenie (wewnętrznego buntu) właśnie relacje damsko-męskie w tamtych czasach,
chodzi o tą podległość, uległość i spolegliwość kobiet w relacji z mężczyznami, mam na myśli nie tylko Carol, ale też Teresa, która właściwie nie miała swojego zdania, wyglądało to tak, jakby nie mogła go mieć,
Awatar użytkownika
bledny_rycerz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 941
Rejestracja: 9 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: z wczoraj

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: bledny_rycerz » 5 kwie 2016, o 10:21

dobranocka14 pisze:
bledny_rycerz pisze:Nie wydaje mi się, żeby miała. Ale w kontekście tego konkretnego filmu i rozwodu sytuacja była już niejako zorganizowana, a Carol i Harge zdołali się porozumieć, gdy na horyzoncie pojawiła się Therese.
Mi się wydaje, że gdyby doszło do porozumienia Harge nie interesowałby się tym co robi jego żona z następną "przyjaciółką". Sprawa byłaby zamknięta dla obojga. Tak jednak się nie stało, rozwód był następnym krokiem jaki miał się wydarzyć ale jak było widać tylko z inicjatywy Carol a nie jego no i nadal pozostawała otwarta sprawa podziału majątku (może płacenia alimentów na niepracującą żonę) i przyznania opieki nad córką. Ja nie posądzam jego również, z automatu - bo to facet - że traktował żonę wyłącznie instrumentalnie - jako dodatek czy jak to określiła Inter - broszkę w eleganckim garniturze mężczyzny, potwierdzającą wartość samca u boku którego stoi. Carol romansowała, na co nie miał dowodów a ona przecież nie potwierdzała, stąd być może pomysł na wysłanie detektywa.
Dobranocko, w filmie jest jednak kilka scen, które sprawiły, że mam odmienne wrażenie. Choćby ta pierwszej rozmowy Carol z jej prawnikiem, z nim przecież nie musiała być nieszczera, a wyraźnie zaznaczyła, że wszystko było już ustalone. Nawet w sytuacjach o wiele mniejszego kalibru (choć ogromnego pod względem wagi emocjonalnej), jak porozumienie co do obecności Rindy u jednego z rodziców podczas wigilii, Harge w ostatniej chwili (motywowany presją, która miała źródło w jego matce i ojcu - w tym filmie wszyscy poddawani są jakiejś presji, Carol męża, mąż własnej rodziny, a rodzina społeczeństwa) zmienia zdanie i burzy poczynione wspólnie plany. Miotał się, bo pewnie wciąż czuł coś do Carol, w jego zachowaniu nie było przecież konsekwencji, bo z jednej strony błagał ją o powrót, żeby później nasłać detektywa, ta miłość nie była ani symetryczna, ani partnerska. Co też nie wynikało do końca z jego osobistej winy - wpisywał się po prostu w model społeczny, który równie ciasnym gorsetem krępował i jego samego.
W jego ostatnim spojrzeniu w scenie, gdy Carol powiada, że nie zamknie się w wieży, bo nie będzie z niej żadnego pożytku dla nikogo, można dostrzec nawet zrozumienie. Generalnie nie odniosłam wrażenia, jakoby film demonizował mężczyzn.
[i]Nie ma większych drani od nawróconych na cynizm idealistów.[/i]
kaldae
Posty: 8
Rejestracja: 30 mar 2016, o 22:42

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: kaldae » 5 kwie 2016, o 15:25

bledny_rycerz pisze:Dobranocko, w filmie jest jednak kilka scen, które sprawiły, że mam odmienne wrażenie. Choćby ta pierwszej rozmowy Carol z jej prawnikiem, z nim przecież nie musiała być nieszczera, a wyraźnie zaznaczyła, że wszystko było już ustalone. Nawet w sytuacjach o wiele mniejszego kalibru (choć ogromnego pod względem wagi emocjonalnej), jak porozumienie co do obecności Rindy u jednego z rodziców podczas wigilii, Harge w ostatniej chwili (motywowany presją, która miała źródło w jego matce i ojcu - w tym filmie wszyscy poddawani są jakiejś presji, Carol męża, mąż własnej rodziny, a rodzina społeczeństwa) zmienia zdanie i burzy poczynione wspólnie plany. Miotał się, bo pewnie wciąż czuł coś do Carol, w jego zachowaniu nie było przecież konsekwencji, bo z jednej strony błagał ją o powrót, żeby później nasłać detektywa, ta miłość nie była ani symetryczna, ani partnerska. Co też nie wynikało do końca z jego osobistej winy - wpisywał się po prostu w model społeczny, który równie ciasnym gorsetem krępował i jego samego.
Zgadzam się z tym co piszesz. Dodam też, że niektórzy faceci po prostu nie rozumieją słowa "nie", Harge zdaje się być jednym z tych,
gdy Carol nie chce iść na przyjęcie do jego rodziców, manipulacją zmusza ją do zmiany planów aby postawić na swoim, potem mówi, że jak miło spędzili czas to żeby wpadła na święta - Carol odmawia i przypomina mu że to koniec, potem zastaje u Carol Therese, wścieka się (pewnie zabolało, według niego dopiero co sobie spędzili miło wieczór, a tutaj Carol już wyrwała jakąś dziewczynę ze sklepu), mówi jej żeby pojechała z nimi na Florydę - Carol mówi nie, więc zaczyna się wydzierać, szarpać z nią i próbuje grozić, ona parska śmiechem, a on następnego dnia składa papiery z wnioskiem o zakazanie jej kontaktów z dzieckiem. Po jej reakcji chyba można się domyślać, że nie spodziewała się, że posunie się aż tak daleko.
I tak jak zauważasz u adwokata mówi, że porozumieli się już wstępnie co do podziału obowiązków rodzicielskich, a jej adwokat też nie wygląda jakby to była nowa informacja dla niego, myślę że jest bardzo prawdopodobne że doszło do tej wstępnej ugody przy jego pomocy. Więc rozwód nie był jakimś odległym krokiem. To była już właściwie tylko kwestia formalna, ale nagle Harge dorzuca jeszcze wniosek z tą klauzulą przeciwko niej, bo była-wkrótce żona nie chce robić jak on mówi i może też wreszcie dotarło, że Carol z tym rozwodem to tak na serio; to go pewnie ubodło i oddał tam gdzie najbardziej zaboli Carol, odbierając jej dziecko. I wysyła za nią detektywa, który zbiera dowody potwierdzające jej homoseksualizm, aby wykorzystać to później do kontrolowania jej i przeciwko niej w sądzie. Bo to na podstawie tych zarzutów trzyma ją w garści (rozdziela z Therese, zamyka ją w domu, kieruje na leczenie) bo one są podstawą do odebrania jej córki.

Nie rozumiem uczepienia się tej wielkiej zdrady ze strony Carol, bo nie uważam że powinna siedzieć zamknięta w domu i czekać ze swoim życiem do czasu podpisania ostatnich papierków, co może się ciągnąć miesiącami. Tym bardziej, że myślę że spotkanie kogoś swojego w tych nieprzyjaznych warunkach kto odwzajemnia dodatkowo jej uczucia musiało być dla niej jak prawdziwy dar z nieba. I myślę, że to uczucie do Therese dodało jej siły. To po tym jak widzi ją z daleka na ulicy, w drodze na to upokarzające przesłuchanie, zbiera się w sobie aby się wreszcie postawić.
bledny_rycerz pisze:W jego ostatnim spojrzeniu w scenie, gdy Carol powiada, że nie zamknie się w wieży, bo nie będzie z niej żadnego pożytku dla nikogo, można dostrzec nawet zrozumienie. Generalnie nie odniosłam wrażenia, jakoby film demonizował mężczyzn.
Tak, zrozumienie, może też zażenowanie, też wydawało mi się że jest jakaś iskierka nadziei, że może jak kurz opadnie to się lepiej dogadają. I również nie uważam, aby ten film demonizował mężczyzn, ale też nie schlebia facetom jak większość innych.
kaldae
Posty: 8
Rejestracja: 30 mar 2016, o 22:42

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: kaldae » 5 kwie 2016, o 16:11

moja_alchemia pisze:Teresa, która właściwie nie miała swojego zdania, wyglądało to tak, jakby nie mogła go mieć,
Mi Therese wcale nie wyglądała jakby nie mogła mieć własnego zdania, tylko raczej rozciągane przed nią perspektywy nie wywoływały w niej entuzjazmu, który zazwyczaj przyspiesza konkretne wybory życiowe. Jakby wszystko było letnie dopóki nie spotkała Carol. To jej zaczyna robić zdjęcia, to na jej propozycje zgadza się bez wahania w odróżnieniu na pomysły Richarda i ma gdzieś co on myśli o jej podróży na Zachód.
odbicie
super forma
super forma
Posty: 1364
Rejestracja: 29 cze 2010, o 15:13

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: odbicie » 5 kwie 2016, o 20:49

bledny_rycerz pisze: A filmy Heynesa trudno zakwalifikować z jakiegokolwiek powodu do tzw. hollywódzkich - to kino typowo niezależne, podejmujące tematy, których nie oglądają na ekranach miliony ludzi, realizujące je w sposób, który większość widzów na rozmaitych serwisach filmowych skwitowała słowem "nuda". Warto dodać, że "Carol" powstawała kilkanaście lat, bo nikt nie kwapił się jej zekranizować. To wszystko pokazuje, że Hollywood ma z tym dużo wspólnego, ale niejako w negatywie.
Film jest jak najbardziej typowo hollywoodzką produkcją. Wymagania dla spełnienia normy skrzętnie „pozbierane” – nie o wynik finansowy i liczbę oglądających chodzi. Nie przesadzajmy z takim ustawieniem rynku, aby produkt pozbywać tej wiadomej cechy, tylko dlatego że nie jest to typowa kolejna heterycka opowieść w rodzaju „Przeminęło z wiatrem”, czy „Titanic”. Zasada jest bardzo prosta – pomijając już kwestię nagości i „miziania” a’la „Życie Adeli”, produkt „Carol” spełnia typowe normy: Nie jest (że tak ujmę "czysto") o les paniach, ale o paniach, pośród których główna bohaterka to żona mężczyzny. Zatrudnianie do filmu znanego nazwiska – to wypełnienie typowych norm hollywoodzkich, aby o produkcie mogło być głośno. Tu nie było istotne, aby wielka kasa leciała do skarbonki. Akurat film „Freeheld” gdzie mamy inne znane nazwisko (Moore) nazbyt powiązany z lesbijkami, i określoną akcją (chodzi o fabułę), aby heteroseksualną część społeczeństwa skusić do oglądania. To samo zresztą odnosi się do osób biseksualnych. „Carol” jest bezpieczne dla „Hollywood”. Sam fakt iż o filmie tyle dyskutowano, ciągle gdzieś w gazetach i w sieci było o nim wiele tłumaczy. I dlaczego właśnie ten? A nie inny z tych które powstały w ostatnich latach odnoszących się do LB? Bo Blanchett, bo nominacja do (Hollywoodzkich) Oskarów? Jakiś dziwny zbieg okoliczności, że nawet na tym dość prymitywnym polskim portalu filmowym FilmWeb ludziska rozpisały się o nim. A czemu? Bo media zapodały temat – a film łatwo było promować, bo spełniał podstawowe kryteria hollywoodzkie.
Bezpiecznie, hetero/biseksualnie (oczywiście kobiety), ze znanymi nazwiskami, trochę jakby kontrowersyjnie, ale nadal właśnie w „białych” rękawiczkach. A i także dlatego, że wiadoma mniejszość ostatnio jakby bardziej stawna, więc za ciosem, „modą”, typowo konformistycznie. Ale i tak po plecach się poklepią, że potrafiono podjąć temat… Jakby zdobywali jakiś szczyt w Himalajach.
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 5 kwie 2016, o 21:25

kaldae pisze:
bledny_rycerz pisze:Dobranocko, w filmie jest jednak kilka scen, które sprawiły, że mam odmienne wrażenie.
Zgadzam się z tym co piszesz.
Hmmm, OK dziewczyny, poddaję się. :lol:

----
To w temacie - obejrzałam już tu chyba omówione Dzikie historie i Dziewczynę z portretu, więc nie będzie już do czego wracać.
Oba podobały mi się, każdy za coś innego. Pierwszy, za odjechane pomysły na rozwój fabuły, niektóre zaskakujące zaskoczenia, a drugi za emocje jakie we mnie wywołał.
Awatar użytkownika
ImaSumak
super forma
super forma
Posty: 4354
Rejestracja: 29 paź 2014, o 00:07

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: ImaSumak » 5 kwie 2016, o 21:31

dobranocka14 pisze:
kaldae pisze: To w temacie - obejrzałam już tu chyba omówione Dzikie historie i Dziewczynę z portretu, więc nie będzie już do czego wracać.
Oba podobały mi się, każdy za coś innego. Pierwszy, za odjechane pomysły na rozwój fabuły, niektóre zaskakujące zaskoczenia, a drugi za emocje jakie we mnie wywołał.
Ja z tych dwóch widziałam "Dzikie historie" i bardzo mi się podobały. Zwłaszcza opowieść pierwsza i ostatnia.
Lubię kiedy kobieta...
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 5 kwie 2016, o 21:33

Samolot i wesele?
Awatar użytkownika
ImaSumak
super forma
super forma
Posty: 4354
Rejestracja: 29 paź 2014, o 00:07

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: ImaSumak » 5 kwie 2016, o 21:35

dobranocka14 pisze:Samolot i wesele?
Tak. :D
Lubię kiedy kobieta...
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 5 kwie 2016, o 21:36

Mi samolot i ogrodnik i wesele :D
Awatar użytkownika
ImaSumak
super forma
super forma
Posty: 4354
Rejestracja: 29 paź 2014, o 00:07

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: ImaSumak » 5 kwie 2016, o 21:47

Ogrodnik mniej, ale tamte dwa bardzo.
Lubię kiedy kobieta...
Awatar użytkownika
bledny_rycerz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 941
Rejestracja: 9 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: z wczoraj

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: bledny_rycerz » 5 kwie 2016, o 21:50

odbicie pisze:
Film jest jak najbardziej typowo hollywoodzką produkcją. Wymagania dla spełnienia normy skrzętnie „pozbierane” – nie o wynik finansowy i liczbę oglądających chodzi. Nie przesadzajmy z takim ustawieniem rynku, aby produkt pozbywać tej wiadomej cechy, tylko dlatego że nie jest to typowa kolejna heterycka opowieść w rodzaju „Przeminęło z wiatrem”, czy „Titanic”. Zasada jest bardzo prosta – pomijając już kwestię nagości i „miziania” a’la „Życie Adeli”, produkt „Carol” spełnia typowe normy: Nie jest (że tak ujmę "czysto") o les paniach, ale o paniach, pośród których główna bohaterka to żona mężczyzny. Zatrudnianie do filmu znanego nazwiska – to wypełnienie typowych norm hollywoodzkich, aby o produkcie mogło być głośno.
I bycie żoną mężczyzny jest tu Twoim zdaniem dominantą (albo stanowi o jej tożsamości jako postaci)? Przecież ten film nie miał szans na Oscara właśnie dlatego, że owa, jak to ujmujesz, "brudna" lesbijka wyłamuje się ze schematu małżeństwa, a więc doświadcza transgresji. Nominację do tej nagrody (też nie w głównej kategorii) otrzymał np. film "45 lat", który hollywódzkości nie ma w sobie moim zdaniem ani grama. Jest, podobnie jak "Carol", bardzo kameralny, otwiera szerokie pole do interpretacji i reakcje nań były analogiczne: albo diagnoza nudy, albo zachwyt. Obecność w nim znanej i cenionej Charlotte Rampling i nominacja akademii filmowej to dla Ciebie wystarczające powody, aby uznać, że jednak jest hollywódzką produkcją?
To swoją drogą ciekawe, co uznajemy za normę i mainstream (bo tego synonimem byłoby tu Hollywood) i jakie komentarze czy reakcje na film docierają do nas w pierwszej kolejności. Wśród dyskutujących nominację oscarową dla "Carol" bardzo szybko wyodrębniły się dwa obozy: oburzonych, że nominują coś "promującego dewiację" (czyli wyolbrzymiających tę nominację) i oburzonych, że nie w najważniejszych kategoriach i ostatecznie bez żadnych nagród (czyli tymi nominacjami nienasyconych czy nieusatysfakcjonowanych, widzących w ich małej liczbie raczej kolejny symptom szklanego sufitu).
Dla mnie zaś "Freeheld" to film typowo holiłódzki - ukazujący jednostki, przeciw którym sprzysięgło się absolutnie wszystko (bo i ślepa fortuna, i społeczeństwo), maksymalnie doświadczonych, wobec których nie sposób nie odczuwać empatii (plus Twój argument - wielkie nazwiska). Pewnie, że to często nasza rzeczywistość. Ale "Carol" jest na tle tego filmu dużo bardziej skomplikowana (właśnie przez ten "brud" małżeński, o którym wspominałaś, który czyni z niej nie tylko dramat jednostki skonfliktowanej z systemem i ludzką bezdusznością, ale bardzo głęboko w sieci społeczne i rodzinne uwikłaną, czerpiącą z niej także do pewnego momentu jakieś korzyści, doświadczoną z winy własnych wyborów, która dopiero załatwia także ze sobą pewne sprawy). Może po prostu użytkownicy wymienionych przez Ciebie serwisów znaleźli w tym filmie dużo szerszą płaszczyznę do dyskusji niż choćby we "Freeheld", który jest filmem-pomnikiem złożonym niejako w hołdzie i przez to o dużo prostszej wymowie? Wiem, że sporo osób może się ze mną nie zgodzić, i to w bardzo gwałtownym proteście. Ale nie widzę w "Carol" tylu cech mających uczynić z niej miłe dla oka holiłódzkiego widza filmidełko, a fakt, iż było o nim głośno (pytanie jeszcze o to, gdzie - bo nawet w amerykańskich portalach pełno komentarzy w rodzaju: "Jakim cudem miałby to być jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, skoro nawet o nim nie słyszałem/am?"), odczytuję jako dowód raczej na jego udany całokształt.
[i]Nie ma większych drani od nawróconych na cynizm idealistów.[/i]
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 5 kwie 2016, o 21:54

ImaSumak pisze:Ogrodnik mniej, ale tamte dwa bardzo.
Ale jak w ogrodniku zmieniała się akcja dynamicznie, te ich targi o kasę, zmiana stanowiska ojca i zakończenie opowieści :pilka: No ale ja lubię Tarantino więc ...
Awatar użytkownika
ImaSumak
super forma
super forma
Posty: 4354
Rejestracja: 29 paź 2014, o 00:07

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: ImaSumak » 5 kwie 2016, o 21:54

A tak à propos wesela i kina latynoskiego, to przypomniała mi się Geneza- hiszpański horror o zombi na weselu. Bardzo się uśmiałam.
Lubię kiedy kobieta...
Awatar użytkownika
bledny_rycerz
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 941
Rejestracja: 9 mar 2009, o 01:00
Lokalizacja: z wczoraj

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: bledny_rycerz » 5 kwie 2016, o 22:16

dobranocka14 pisze:
kaldae pisze:
bledny_rycerz pisze:Dobranocko, w filmie jest jednak kilka scen, które sprawiły, że mam odmienne wrażenie.
Zgadzam się z tym co piszesz.
Hmmm, OK dziewczyny, poddaję się. :lol:
No nie, Dobranocko, przecież widzisz, że choćby ja mogę o tym jeszcze długo! :wink:
dobranocka14 pisze:To w temacie - obejrzałam już tu chyba omówione Dzikie historie i Dziewczynę z portretu, więc nie będzie już do czego wracać.
Oba podobały mi się, każdy za coś innego. Pierwszy, za odjechane pomysły na rozwój fabuły, niektóre zaskakujące zaskoczenia, a drugi za emocje jakie we mnie wywołał.
A tu się znów zgadzamy, "Dzikie historie" są obłędne, bardzo udane zobrazowanie zbiorowej społecznej frustracji i tego, jak konfrontujemy się z absurdem, który wdziera się nagle w naszą egzystencję. :) A z "Dziewczyną z portretu" mam jakiś kłopot - chwyciła mnie za serce kreacja żony (to był też piękny oscarowy pojedynek ról drugoplanowych - Mary i Vikander, które reprezentowały tak odmienne, ale równie genialne, środki aktorskiego przedstawienia, pierwsza minimalizmu, a druga dramatyzmu), ale tytułowa dziewczyna z portretu ciekawiła mniej więcej do połowy filmu (gdy obrazował on jeszcze jakiś performatywny aspekt płci - cały ten spektakl bycia kobietą, gestów i kostiumów, za kulisy którego reżyser nas zabiera), później ta świadoma wieloznaczności teatralność zamienia się ze strony Einara w jakiś przymus wpisania się w określoną funkcję, w schemat (kobiety, która bez przerwy chichocze, niejako wpisuje się we własny stereotyp). To wydało mi się dużym uproszczeniem, szczególnie na tle całej relacji Wegenerów, która była dużo bardziej skomplikowana już dużo wcześniej, a ich role w związku płynne i niezupełnie oczywiste (czyli męskie i damskie z wyraźną linią demarkacyjną). Dlatego mam z tym filmem do dziś zagwozdkę.
[i]Nie ma większych drani od nawróconych na cynizm idealistów.[/i]
kaldae
Posty: 8
Rejestracja: 30 mar 2016, o 22:42

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: kaldae » 6 kwie 2016, o 17:27

bledny_rycerz pisze:
odbicie pisze:
Film jest jak najbardziej typowo hollywoodzką produkcją. Wymagania dla spełnienia normy skrzętnie „pozbierane” – nie o wynik finansowy i liczbę oglądających chodzi. Nie przesadzajmy z takim ustawieniem rynku, aby produkt pozbywać tej wiadomej cechy, tylko dlatego że nie jest to typowa kolejna heterycka opowieść w rodzaju „Przeminęło z wiatrem”, czy „Titanic”. Zasada jest bardzo prosta – pomijając już kwestię nagości i „miziania” a’la „Życie Adeli”, produkt „Carol” spełnia typowe normy: Nie jest (że tak ujmę "czysto") o les paniach, ale o paniach, pośród których główna bohaterka to żona mężczyzny. Zatrudnianie do filmu znanego nazwiska – to wypełnienie typowych norm hollywoodzkich, aby o produkcie mogło być głośno.
I bycie żoną mężczyzny jest tu Twoim zdaniem dominantą (albo stanowi o jej tożsamości jako postaci)? Przecież ten film nie miał szans na Oscara właśnie dlatego, że owa, jak to ujmujesz, "brudna" lesbijka wyłamuje się ze schematu małżeństwa, a więc doświadcza transgresji. Nominację do tej nagrody (też nie w głównej kategorii) otrzymał np. film "45 lat", który hollywódzkości nie ma w sobie moim zdaniem ani grama. Jest, podobnie jak "Carol", bardzo kameralny, otwiera szerokie pole do interpretacji i reakcje nań były analogiczne: albo diagnoza nudy, albo zachwyt. Obecność w nim znanej i cenionej Charlotte Rampling i nominacja akademii filmowej to dla Ciebie wystarczające powody, aby uznać, że jednak jest hollywódzką produkcją?
To swoją drogą ciekawe, co uznajemy za normę i mainstream (bo tego synonimem byłoby tu Hollywood) i jakie komentarze czy reakcje na film docierają do nas w pierwszej kolejności. Wśród dyskutujących nominację oscarową dla "Carol" bardzo szybko wyodrębniły się dwa obozy: oburzonych, że nominują coś "promującego dewiację" (czyli wyolbrzymiających tę nominację) i oburzonych, że nie w najważniejszych kategoriach i ostatecznie bez żadnych nagród (czyli tymi nominacjami nienasyconych czy nieusatysfakcjonowanych, widzących w ich małej liczbie raczej kolejny symptom szklanego sufitu).
Dla mnie zaś "Freeheld" to film typowo holiłódzki - ukazujący jednostki, przeciw którym sprzysięgło się absolutnie wszystko (bo i ślepa fortuna, i społeczeństwo), maksymalnie doświadczonych, wobec których nie sposób nie odczuwać empatii (plus Twój argument - wielkie nazwiska). Pewnie, że to często nasza rzeczywistość. Ale "Carol" jest na tle tego filmu dużo bardziej skomplikowana (właśnie przez ten "brud" małżeński, o którym wspominałaś, który czyni z niej nie tylko dramat jednostki skonfliktowanej z systemem i ludzką bezdusznością, ale bardzo głęboko w sieci społeczne i rodzinne uwikłaną, czerpiącą z niej także do pewnego momentu jakieś korzyści, doświadczoną z winy własnych wyborów, która dopiero załatwia także ze sobą pewne sprawy). Może po prostu użytkownicy wymienionych przez Ciebie serwisów znaleźli w tym filmie dużo szerszą płaszczyznę do dyskusji niż choćby we "Freeheld", który jest filmem-pomnikiem złożonym niejako w hołdzie i przez to o dużo prostszej wymowie? Wiem, że sporo osób może się ze mną nie zgodzić, i to w bardzo gwałtownym proteście. Ale nie widzę w "Carol" tylu cech mających uczynić z niej miłe dla oka holiłódzkiego widza filmidełko, a fakt, iż było o nim głośno (pytanie jeszcze o to, gdzie - bo nawet w amerykańskich portalach pełno komentarzy w rodzaju: "Jakim cudem miałby to być jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, skoro nawet o nim nie słyszałem/am?"), odczytuję jako dowód raczej na jego udany całokształt.
Odbicie zdaje się wychodzić z założenia, że film powstał na zamówienie jakiegoś starego dziada z Hollywood, a nie jest ekranizacją przełomowej (mogła ci się nie podobać książka, ale to jedno trudno jej odebrać) lesbijskiej powieści.

Cały zarzut można by w sumie skwitować jednym zdaniem - hollywoodzkich produkcji nie nominuje się do nagród kina niezależnego. A jeśli ktoś przez hollywoodzką produkcję rozumie przepychanie jakiejś myśli to oby więcej takich, gdzie mimo przeciwności losu kobiety znajdują szczęście w swoich ramionach oraz odwagę by być sobą i z nadzieją na kontynuację tego je żegnamy. Dla wielu ludzi to ważne i potrzebne i zapełniało skrzynkę "Claire Morgan", a potem Patricii Highsmith listami z podziękowaniami od gejów i lesbijek, grupy słynącej przecież ze swego uwielbienia do konformizmu, przez wiele lat i chyba aż do jej śmierci. To chyba najlepsze świadectwo tego o kim i dla kogo jest ta historia i jaką ma dla tych ludzi wartość. Wielka szkoda kiedy ktoś, ze wszystkim możliwych powodów, lekceważy ten film tylko dlatego, że znane nazwiska i w ogóle Holiłud.

A to że słowo lesbijka, albo homoseksualizm nie pada ani razu z ekranu, a w tle rzuca się wzgardzony mąż nie świadczy o chęci przypodobania się, czy bycia strawnym dla szerokiej publiki. Książka faktycznie ma już swoje lata i być może nieco się dla niektórych zestarzała, jeśli wyjmują tę historię z kontekstu. Patricia Highsmith również odniosła się do tego w posłowiu do wydania z 1983r. jeszcze jako Claire Morgan, pisząc że we współczesnych bardziej swobodnych czasach dziewczyny bardziej wnikliwe jak Therese wiedziały by wcześniej, ale zawsze też znajdą się takie jak Carol, które wyjdą młodo za mąż, często pod naciskiem rodziny, z mglistym przekonaniem że robią to co należy i które zderzą się niechybnie z prawdą będąc w kompletnej dupie. Fajnie by było mieć komfort kierowania się w życiu wyłącznie naszymi pragnieniami, ale tak pięknie na tym świecie jeszcze nie jest, a co dopiero pół wieku temu.

A Oscary to coraz większa farsa, co ludzie je wręczający już sami zauważyli w tym roku i pospieszyli z ogłaszaniem zmian w swych strukturach, ale jakby Akademia przeoczyła w nominacjach "Carol" (jeden z najlepiej recenzowanych filmów zeszłego roku) to poważnie zachwiałaby swoja wiarygodnością. Sam film oczywiście i Haynesa pominęli, jak poszukasz opinii czemu to znajdziesz i takie, że jest zbyt ciotowaty dla starszych panów, którzy głosują. I zgadzam się bledny_rycerzu - raczej jasne było ze nie zgarnie żadnej statuetki, one zwykle idą do filmów o dzielnych panach i paniach które nie mogą się bez nich obejść, najlepiej z drugiego planu. Na pewno nie tych które, kierują środkowy palec w stronę tego schematu.
odbicie
super forma
super forma
Posty: 1364
Rejestracja: 29 cze 2010, o 15:13

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: odbicie » 7 kwie 2016, o 10:16

bledny_rycerz pisze: I bycie żoną mężczyzny jest tu Twoim zdaniem dominantą (albo stanowi o jej tożsamości jako postaci)?
Ustawia odbiór historii – wybór dzieła dla ekranizacji (czy aktorek), poszerza (lub wręcz jednoznacznie ustawia) krąg zainteresowanych by finansować i obejrzeć. Preferencje twórców, czy aktorek (w sensie ich widzenie historii i powodu dla których kręcą/grają) nie powinny być forsowane tak, aby nie uwzględniać udziału w wyborze i odbiorze rzeczy oczywistych w rzeczywistości w jakiej żyjemy.
Heteroseksualna większość, w tym przysłowiowi biali mężczyźni w wieku „późnym”, którzy zdominowali zabawę w nominowanie do Oskara jakoś nie szczególnie ochoczo kierują swe zainteresowania ku filmom, w których są całkowicie wykluczeni, lub też stanowią tło. Ale już mniejsza z nimi. Istotniejsze jest to, kto stoi w roli oglądających – a pośród nich nadal większością są ludzie hetero, jacy nie mają ochoty poświęcać czasu dla oglądania czegoś, co ich nie dotyczy, lub też, uznają że to „coś” to jedynie odstępstwo od normy, jakiego nie pochwalają, więc czas marnować i środki by dany produkt promować – to już za wiele. W większym stopniu kobiety mogłyby pokusić się o zwrócenie uwagi, i tak pewnie bywało – jako że głównymi bohaterkami są właśnie inne. Stąd po cóż o kobietach bez mężczyzn, skoro bezpieczniej (aby szerzej o tym pisać, a nie tylko na portalach LGBT) jest o kobietach przy mężczyznach. Ze znanymi nazwiskami.
Zabawne – ale rynek filmowy jako taki zdominowany jest przez mężczyzn, stąd zainteresowani są nie tylko oglądaniem innych herosów, ale także kobiet które w filmie nie będą im grać na nosie, w rodzaju romansowały z innymi kobietami bez istotnego ich udziału – chyba że bardzo ich to jara. No ale to akurat nie jest „Życie Adeli” gdzie sceny wiadome skuszą, jak nie skusi film jako całość.
Z „Carol” jest jak z „Dziewczyną z portretu” o którym wspominasz później – oto dobry materiał na opowieść filmową, która podobnie powstawała z bólem, bo jakoś nikt nie chciał finansować produkcji o jakimś Wegenerze, który przeszedł do historii jako pierwszy który zmienia płeć (w rozumieniu tamtego czasu – co i tak jest nieprawdziwe, bo wcześniej był ktoś inny). Cóż za zbieg okoliczności, że Hollywood musi się karmić znanymi książkami, czy postaciami – aby zagwarantować sobie darmową reklamę. Znane kobiece nazwiska które miały zagrać w tej produkcji nie wypaliły, no to chociaż po znane męskie nazwisko sięgnięto, ale dlaczego? Filmów powstaje od groma, dyskutuje się o jakimś procencie, przypadkowo akurat tym, o których jest najgłośniej, a jest najgłośniej, bo… Bo wcale nie chodzi o to że historia dobra, czy realizacja, na pierwszym miejscu z reguły jest coś innego, częściowo wspominam o tym wcześniej. Jakość dopełnia obraz. Jakość mogłaby się nie przebić, gdyby nie te „inne” kwestie. A ewentualne punkty np. na portalach filmowych za jakość po tym jak minie już czas pisania o filmach w prasie i na portalach to już inna sprawa – bo ważny jest czas, w którym produkcja musi być wypromowana – a łatwiej ją promować, gdy spełnia takie warunki, jakie spełniają produkcje hollywoodzkie.
Ale lekceważyć określone zabiegi co by filmowi zagwarantować prasę, to coś dziwne jakoś mi się wydaje. Ja nie oceniam jakości, zwyczajnie upatruję w sukcesie, choćby medialnym, typowe cechy produktu, który jest taki jaki jest, bo powstał na takich nie innych zasadach. Stąd bronię opcji że jest „hollywoodzki”.

To trochę jak uwaga sprzed lat pewnego recenzenta z „Filmu”, który uznał „Filadelfię” (wiadomy wątek: geje i AIDS) jako heterycką wersję „Trędowatej”. Co by było strawne dla większości społeczeństwa. A poza tym cóż, nie od dziś wiadomo, iż pewien procent producentów, scenarzystów, reżyserów, a w końcu aktorów upatruje w swym zaangażowaniu w próbie opowiedzenia czegoś co tyczy LGBT szansy na zaistnienie. Choć pośród znanych aktorek jest więcej takich, co nie bały się zagrać jakąś rolę z owej mniejszości – a to tylko potwierdza postawy męskie i żeńskie (aktorów/aktorki) – w procentach, odnośnie tzw. otwartości na to co „inne”.
Przecież ten film nie miał szans na Oscara właśnie dlatego, że owa, jak to ujmujesz, "brudna" lesbijka wyłamuje się ze schematu małżeństwa, a więc doświadcza transgresji.
Ale tu wcale nie chodzi o to. Z tymi nagrodami jest tak jak przy wyborach jakiejś Miss – jest tylko jedna nagroda pierwsza (czy to film, czy rola, ewentualnie reżyseria), to kwestia kompromisu, że w tym roku dajemy za „to”, w tym za „to”, itp. Trudno aby co roku dawali główne nagrody ludziom LGBT. Bo czy „Carol” była najlepsza, albo nie było wielu innych równych temu filmowi? To jest kwestia podejścia, aby próbować wszystkich zauważać na ile jest to możliwe – a jest to trudne, bo można tylko jedną (ogólnie) główną nagrodę dać.

Dla mnie zaś "Freeheld" to film typowo holiłódzki - ukazujący jednostki, przeciw którym sprzysięgło się absolutnie wszystko (bo i ślepa fortuna, i społeczeństwo), maksymalnie doświadczonych, wobec których nie sposób nie odczuwać empatii (plus Twój argument - wielkie nazwiska). Pewnie, że to często nasza rzeczywistość. Ale "Carol" jest na tle tego filmu dużo bardziej skomplikowana (właśnie przez ten "brud" małżeński, o którym wspominałaś, który czyni z niej nie tylko dramat jednostki skonfliktowanej z systemem i ludzką bezdusznością, ale bardzo głęboko w sieci społeczne i rodzinne uwikłaną, czerpiącą z niej także do pewnego momentu jakieś korzyści, doświadczoną z winy własnych wyborów, która dopiero załatwia także ze sobą pewne sprawy). Może po prostu użytkownicy wymienionych przez Ciebie serwisów znaleźli w tym filmie dużo szerszą płaszczyznę do dyskusji niż choćby we "Freeheld", który jest filmem-pomnikiem złożonym niejako w hołdzie i przez to o dużo prostszej wymowie?
To już jest kwestia założeń, co chcemy zauważyć, jak ocenić. Chyba jednak upraszczasz. „Freeheld” zresztą, jest już ewidentnie nazbyt ”hermetyczny”. W dodatku gra w nim zdeklarowała les – stąd po cóż zajmować się jej życiem, skoro daleko jej do doświadczeń przeciętnej heteryczki, czy heteryka, gdzie Blanchett sobie od święta w pracy zagra jakąś panią nie hetero, a po robocie, wróci do rzeczywistości, w jakiej odnajduje się zdecydowana większość? A i status „gwiazdy” z deka różni je, a przy tym, jak zauważyłam, utożsamiać się większość nie będzie na pewno z Page. Więc po cóż prasa ma marnotrawić czas na pisanie o aktorce lesbijce, czy ewentualnie filmie w który zaangażowała się nie tylko jako aktorka – który kładzie nacisk na sprawy „mniejszości”, na jakie nie szczególnie mają ochoty zwracać uwagę ludzie z grupy większościowej, jacy na pewno nie są kobietami LB.

kaldae pisze: Odbicie zdaje się wychodzić z założenia, że film powstał na zamówienie jakiegoś starego dziada z Hollywood, a nie jest ekranizacją przełomowej (mogła ci się nie podobać książka, ale to jedno trudno jej odebrać) lesbijskiej powieści.
No ale cóż to za zarzut? Natomiast fakt sięgania po znane teksty – jest jak najbardziej typowym zabiegiem Hollywood. Poza tym – cóż, zawsze bardziej przemawia taka historia, jak ta, w której są panie bez mężczyzn.

To chyba najlepsze świadectwo tego o kim i dla kogo jest ta historia i jaką ma dla tych ludzi wartość. Wielka szkoda kiedy ktoś, ze wszystkim możliwych powodów, lekceważy ten film tylko dlatego, że znane nazwiska i w ogóle Holiłud.
Daj spokój – stawiasz taką tezę, gdzie przemycasz myśl jakoby osoba którą komentujesz miała coś przeciw że powstają „takie” filmy, jak to ujęłaś, że geje i lesbijki mogą się utożsamić, zobaczyć coś na ekranie, co ich dotyczy. A cóż to ma do rzeczy w tym przypadku? Gdy mi chodzi ledwie o to, iż produkt spełniający pewne kryteria, większą szansę ma by zaistnieć i aby pisano o nim nawet na KK. A tak się składa, że bardzo mi się kojarzy ten obraz z tym, z czym Holiłud z reguły się utożsamia.
A Oscary to coraz większa farsa, co ludzie je wręczający już sami zauważyli w tym roku i pospieszyli z ogłaszaniem zmian w swych strukturach, ale jakby Akademia przeoczyła w nominacjach "Carol" (jeden z najlepiej recenzowanych filmów zeszłego roku) to poważnie zachwiałaby swoja wiarygodnością.
Oscary to zawsze była farsa. Bo to zabawa – ale potrzebna dla promocji wszystkich, którzy/które powiązani/e z produkcją filmową. W końcu ci ludzie z tego żyją. Więc nie ma co akcentować tego, że akuratnie w tym roku co nieco ponarzekano na tą nagrodę. Tym bardziej że i w kontekście „Carol” znalazła się sposobność – bo takowa zawsze może, niezależnie jakiej sprawy by dotknięto.
dobranocka14
super forma
super forma
Posty: 2580
Rejestracja: 22 gru 2013, o 22:15

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dobranocka14 » 8 kwie 2016, o 00:30

bledny_rycerz pisze:A tu się znów zgadzamy.
:D Uff
Z dużą przyjemnością Ciebie czytam. Nawet jak się zgadzamy częściowo. :podbite oczko:
Z "Dziewczyną ..." nie mam kłopotu ale faktycznie pełniejsza kreacja to rola Gerdy. A może to przez to, że łatwiej mi było patrzeć jej oczami.
kaldae
Posty: 8
Rejestracja: 30 mar 2016, o 22:42

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: kaldae » 8 kwie 2016, o 14:35

odbicie pisze:
bledny_rycerz pisze: I bycie żoną mężczyzny jest tu Twoim zdaniem dominantą (albo stanowi o jej tożsamości jako postaci)?
rynek filmowy jako taki zdominowany jest przez mężczyzn, stąd zainteresowani są nie tylko oglądaniem innych herosów, ale także kobiet które w filmie nie będą im grać na nosie
Jak mówisz o tych herosach to sobie myślę, że we "Freeheld" mężczyźni są jednak niezbędni aby popchnąć sprawę i stanąć w obronie, a w "Carol" nie są kobietom do niczego potrzebni i by sobie świetnie poradziły gdyby im nie przeszkadzali. Hollywood zdaje się być bardziej seksistowskie niż homofobiczne, jak pomyślę o tym co powiedziała Phyllis Nagy, że lesbijki nie były tak wielkim problemem, jak to że mężczyźni nie mogli się wykazać. Ci mężczyźni (ich zbędność) wstrzymywały więc produkcje "Carol", a mężczyźni obecni we "Freeheld" pewnie pomogli bardziej projektowi niż mu zaszkodzili.
Nie mam nic przeciwko, żeby widzowie skusili się na film o mężatce i zobaczyli poważnie potraktowaną lesbijską historię miłosną, a szkoda by było gdyby wybrali się na film o dwóch walczących w jakiejś słusznej sprawie lesbijkach i może wyszli z przekonaniem, że jednak panie bez panów to by przepadły.
I myślę, że gdyby "Freeheld" był lepszym filmem to by o nim więcej pisano, bo ma na papierze dużo rzeczy które ludzie lubią, tak samo "Carol", myślę że gdyby była kiepska to o niej mniej.

odbicie pisze: Daj spokój – stawiasz taką tezę, gdzie przemycasz myśl jakoby osoba którą komentujesz miała coś przeciw że powstają „takie” filmy, jak to ujęłaś, że geje i lesbijki mogą się utożsamić, zobaczyć coś na ekranie, co ich dotyczy. A cóż to ma do rzeczy w tym przypadku? Gdy mi chodzi ledwie o to, iż produkt spełniający pewne kryteria, większą szansę ma by zaistnieć i aby pisano o nim nawet na KK. A tak się składa, że bardzo mi się kojarzy ten obraz z tym, z czym Holiłud z reguły się utożsamia.
Pisanie o "Carol" jako bezpiecznym filmie, robionym w białych rękawiczkach uważam za lekceważące, szczególnie że jedyne argumenty za tym to były do tej pory - znane nazwisko, mąż, książka i że się o filmie mówiło. Moim zdaniem to z czym często utożsamiają się geje i lesbijki często też stoi w sprzeczności z tym co chętnie kręci się w Hollywood - tę myśl tu przemycam. To w odpowiedzi na twoje wybieranie kilku powierzchownych rzeczy z "Carol" i pomijanie tych, przez które ten film nie mógł liczyć na wsparcie miejsca, które te normy narzuca, czyli czemu według mnie nie jest typową hollywoodzką produkcją - bo o tym ta dyskusja. Albo może raczej czemu nie przypomina typowej hollywoodzkiej produkcji, bo za "Carol" nie stoi żadne duże studio z LA więc w dosłownym znaczeniu po prostu nią nie jest.
Ja dostrzegam w "Carol" to czego w Hollywood próżno szukać - złożone kobiece postacie na pierwszym planie, ich romantyczna relacja jako trzon filmu, mężczyźni którym nikt nie schlebia na prawo i lewo i są tylko w tle, żadnego dylematu on czy ona, do tego dojrzała kobieta jest tu obiektem pożądania, a jednocześnie żadna nie jest wulgarnie uprzedmiotowiana, nikt nie umiera, ani nawet nie musi cierpieć samotnie na końcu, jest szansa na wspólne życie.
Mi też, tak jak blednemu_rycerzowi bardziej z hollywoodzkim schematem kojarzy się "Freeheld"- ckliwa historia, oparta na faktach, walka o ważną sprawę (jedyny powód do pokazania nam tych lesbijek na ekranie), miły facet na swoim miejscu, PG13, śmierć.

Wszystkie filmy LGBT, którym udało się przebić i są szerzej rozpoznawane (maja znane nazwiska, są laureatami znanych nagród), jakie teraz przychodzą mi do głowy łączy ta jedna rzecz - homotrupy, więc to chyba też jest hollywoodzkie kryterium.
Awatar użytkownika
Altena_Q
Moderatorka
Moderatorka
Posty: 2295
Rejestracja: 3 gru 2012, o 17:33

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: Altena_Q » 8 kwie 2016, o 19:14

Aż mam ochotę na utworzenie specjalnego tematu dla "Carol" :) Czekam z niecierpliwością na zamówione dvd. A tymczasem przypomniałyśmy sobie z żoną Kill BIll'a, obie części. Nie fascynuję się specjalnie Tarrantino, ale ten film jest wyjątkiem. Uwielbiam, sceny walk to czysta poezja, a Uma Thurman po prostu genialna.

The wind is my voice
The moon is my heart
Come find me
I'm on every hills and fields
I'm here
moja_alchemia
super forma
super forma
Posty: 4600
Rejestracja: 27 lis 2007, o 00:00

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: moja_alchemia » 9 kwie 2016, o 11:27

kaldae pisze:
moja_alchemia pisze:Teresa, która właściwie nie miała swojego zdania, wyglądało to tak, jakby nie mogła go mieć,
Mi Therese wcale nie wyglądała jakby nie mogła mieć własnego zdania, tylko raczej rozciągane przed nią perspektywy nie wywoływały w niej entuzjazmu, który zazwyczaj przyspiesza konkretne wybory życiowe. Jakby wszystko było letnie dopóki nie spotkała Carol. To jej zaczyna robić zdjęcia, to na jej propozycje zgadza się bez wahania w odróżnieniu na pomysły Richarda i ma gdzieś co on myśli o jej podróży na Zachód.
Dla mnie to wahanie wyglądało właśnie na taką niemożność wyrażenia swoich preferencji i konkretnej reakcji. Faceci jasno, wyraźnie i stanowczo określali swoje wymagania, a kobiety reagowały na nie i to w taki sposób, żeby nie wywołać dużej burzy.
I zgadzam się, że Teresa w odniesieniu do planów z Carol zachowała się stanowczo, tak samo Carol, gdy spotkała Teresę, była zdecydowana co robić i potrafiła się postawić i podjąć odpowiednie działania.
kaldae
Posty: 8
Rejestracja: 30 mar 2016, o 22:42

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: kaldae » 9 kwie 2016, o 13:37

moja_alchemia pisze:Dla mnie to wahanie wyglądało właśnie na taką niemożność wyrażenia swoich preferencji i konkretnej reakcji. Faceci jasno, wyraźnie i stanowczo określali swoje wymagania, a kobiety reagowały na nie i to w taki sposób, żeby nie wywołać dużej burzy.
I zgadzam się, że Teresa w odniesieniu do planów z Carol zachowała się stanowczo, tak samo Carol, gdy spotkała Teresę, była zdecydowana co robić i potrafiła się postawić i podjąć odpowiednie działania.
Tak, takie były czasy, kobieta miała rodzić dzieci (to wciąż niedługo po wojnie, więc trzeba nadrobić straty) i ładnie się prezentować jako bezimienna żona u boku swojego męża - myślę że takie były oczekiwania względem kobiet. Nie zaprzeczam temu, ani temu że pewnie po kobietach spodziewano się że będą przytakiwać facetom zamiast wyrażać swoje zdanie, tylko nie sądzę aby Therese specjalnie się tym przejmowała i żeby to powstrzymywało ją przed wyrażaniem się. Myślę, że to jej niezdecydowanie wynikało w przeważającej mierze z tego, że nie było za bardzo do czego dążyć, bo ani podróż, ani ślub nie były czymś co ją ekscytowało. Takie nijakie życie, czy pójdę w tę stronę czy w tamtą będzie tak samo nijako. Przy pierwszej okazji kiedy na horyzoncie pojawia się ktoś i coś co wzbudza jej zainteresowanie w ogóle się nie przejmuje czy tak wypada. Sama inicjuje sytuację wysyłając te rękawiczki, a nie musiała tego robić bo to raczej nie leżało w kompetencji sprzedawczyni. Nie waha się specjalnie aby iść na lunch z Carol, jechać do jej domu, jechać z nią w podróż, a burza jaką to wywołuje między nią a Richardem też nie robi na niej wielkiego wrażenia, następnego dnia w ogóle już o nim nie myśli.
Ale też ma o wiele więcej swobody niż Carol. Gdyby nie córka to myślę, że Carol zaznaczałaby swoją niezależność znacznie wyraźniej. Ba ma to w sobie, poprawia męża kiedy mówi o znajomej jako o żonie kolegi, zamiast nazwać ją po imieniu, mówi koleżance że jak lubi palić to niech się nie ogląda na starego, nie daje się stłamsić mężowi kiedy on trzyma ją dosłownie w garści, to on zalicza glebę. Ale jednak jest w sytuacji gdzie ma wiele do stracenia. W pułapce wręcz, zapędzona do rogu. Kiedy mówi Hargowi, że nie może iść na przyjęcie bo ma plany z Abby, on jej wytyka że ostatnio często się widują, a Carol rzuca spojrzenie służącej, bo pewnie od niej o tym wie. Jest dosłownie zamknięta z dwóch stron tutaj, z jednej mąż, z drugiej szpieg, a przed nią siedzi córka trzymana w rękach męża, myślę że to wymowny obraz w jakiej jest sytuacji.
I moim zdaniem to Carol jednak jak przychodzi co do czego jest tą mniej pewną stroną, raczej nie kroczy odważnie przed siebie, denerwuje się, podchodzi do Therese i cofa się. Nie popycha tej znajomości wszelkimi sposobami na przód, zamawia osobne pokoje i pozwala Therese zrobić kolejny krok, są w tym razem od początku. Tym samym nikt tutaj nie jest drapieżcą, a nikt ofiarą, znamy ten stereotyp agresywnej, demoralizującej lesbijki, który był szczególnie chyba popularny właśnie w tamtych czasach gdy wydawano sporo kieszonkowych książek z gatunku lesbian pulp fiction.
Carol daje się złamać na chwilę, bo ma ten czuły punkt w postaci dziecka od czego wolna jest Therese, a w który cios rzuca ją na kolana. Płaci wysoką cenę, ale podnosi się z nich ostatecznie i może żegnać nas z podniesionym czołem - jako dumna, niezależna kobieta, która jeszcze "zdobywa dziewczynę" na końcu.
Awatar użytkownika
dalidaa
super forma
super forma
Posty: 1757
Rejestracja: 20 lis 2014, o 12:36

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: dalidaa » 11 kwie 2016, o 18:43

Dając trochę odetchnąć "Carol", obejrzałyśmy z G. "Dziewczynę z portretu".
Bardzo miłe zaskoczenie, obraz malarski, uspokajający, emocje realne, fascynujące ujęcia i postaci.
Dla mnie Gerda (filmowa, pomijając aspekt realnego życia jej i Einara) niesamowita, wyrozumiała, kochająca.
Nie wiem, czy podołałabym takiej sytuacji, w jakiej ona się znalazła...

Wasze wrażenia???
"On saura que les enfants sont les gardiens de l’âme
Et qu’il y a des reines autant qu’il y a de femmes"
Awatar użytkownika
Interlokutorka
super forma
super forma
Posty: 1018
Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: Interlokutorka » 18 kwie 2016, o 22:01

dalidaa pisze:Dając trochę odetchnąć "Carol", obejrzałyśmy z G. "Dziewczynę z portretu".
Bardzo miłe zaskoczenie, obraz malarski, uspokajający, emocje realne, fascynujące ujęcia i postaci.
Dla mnie Gerda (filmowa, pomijając aspekt realnego życia jej i Einara) niesamowita, wyrozumiała, kochająca.
Nie wiem, czy podołałabym takiej sytuacji, w jakiej ona się znalazła...

Wasze wrażenia???
"Dziewczyna z portretu" - w pierwszej scenie było kilka bardzo mocnych scen, mocnych w tym sensie, że na pewno dotykających kogoś, kto kiedyś np. nie identyfikował się ze swoją płcią - więc widzi w filmie obraz swoich doświadczeń. Obraz wyjątkowy - bo przecież takich rzeczy w kinie się dotąd nie pokazywało. Ale im dalej w las, tym słabiej, a Einar w wydaniu kobiecym to kompletna porażka, porażka jako postać, którą interesują jakieś kompletnie powierzchowne i nieinteresujące (przynajmniej w mojej ocenie) aspekty kobiecości. Ciekawe, czy skonsultowali konstrukcję tej postaci z osobami trans... a tak powinno było się stać. Moim zdaniem tego zabrakło.

W weekend po raz kolejny "przerobiłam" ;-) Flores Rares. Głęboko fascynujący obraz. Trochę rozmijający się chyba z prawdą historyczną, chociażby w tym aspekcie, że poznając Lotę Elizabeth była zdaje się świadoma swojej orientacji - w filmie wyraźnie pokazano, że nie. Interesujące jest porównanie tego, jak przedstawiono rodzące się uczucie w "Flores Rares" i w "Carol": moim zdaniem "Flores Rares" jest dużo prawdziwszy. Najpierw Lota "obwąchuje" Elizabeth, i chyba bardzo szybko podejmuje decyzję o tym, że spróbuje podrywu - już pierwszego dnia pyta Mary o to, co było między nią a Elizabeth ;-) Widać "poleciała" na status wybitnej poetki ;-) A potem zmierza najkrótszą drogą do celu. Oczywiście nie ma w tym podrywie przemocy - gdy Elizabeth nie nadąża za tempem rozwoju sytuacji (np. w aucie), Lota nie nalega. I tak wiadomo, jaki będzie finał ;-) Ciekawe, co stałoby się, gdyby Elizabeth odrzuciła starania Loty bardziej zdecydowanie?

Postać Loty jest ukazana we "Flores Rares" naprawdę fantastycznie - i to w każdym detalu. To, co zwróciło moją uwagę (podobnie zresztą było w przypadku "Carol"), to stroje oraz fryzury Loty. Stroje kompletnie nierealistyczne chwilami - np. bluzki w kratę ;-) A także ukazywanie przy pomocy stroju i fryzury stanu wewnętrznego - zwróćcie uwagę na kontrast między wyglądem Loty z początku filmu a okresem pobytu w szpitalu (wówczas rozpuszczone dłuższe włosy). Przybijające było dla mnie zwłaszcza to, jak ukazano ją w ostatnich scenach (z rozpuszczonymi włosami, w kostiumie ze spódnicą) - tak jakby tzw. "kobiecy" strój był powiązany z jej złą kondycją psychiczną, a ten bardziej "męski" - z czasem, w którym rozkwitała. Niech żyją stereotypy :?
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
SmokGummifaden
natchniona foremka
natchniona foremka
Posty: 347
Rejestracja: 24 lut 2016, o 21:01

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: SmokGummifaden » 18 kwie 2016, o 22:07

Interlokutorka pisze:
"Dziewczyna z portretu" - w pierwszej scenie było kilka bardzo mocnych scen, mocnych w tym sensie, że na pewno dotykających kogoś, kto kiedyś np. nie identyfikował się ze swoją płcią - więc widzi w filmie obraz swoich doświadczeń. Obraz wyjątkowy - bo przecież takich rzeczy w kinie się dotąd nie pokazywało. Ale im dalej w las, tym słabiej, a Einar w wydaniu kobiecym to kompletna porażka, porażka jako postać, którą interesują jakieś kompletnie powierzchowne i nieinteresujące (przynajmniej w mojej ocenie) aspekty kobiecości. Ciekawe, czy skonsultowali konstrukcję tej postaci z osobami trans... a tak powinno było się stać. Moim zdaniem tego zabrakło.

W weekend po raz kolejny "przerobiłam" ;-) Flores Rares. Głęboko fascynujący obraz. Trochę rozmijający się chyba z prawdą historyczną, chociażby w tym aspekcie, że poznając Lotę Elizabeth była zdaje się świadoma swojej orientacji - w filmie wyraźnie pokazano, że nie. Interesujące jest porównanie tego, jak przedstawiono rodzące się uczucie w "Flores Rares" i w "Carol": moim zdaniem "Flores Rares" jest dużo prawdziwszy. Najpierw Lota "obwąchuje" Elizabeth, i chyba bardzo szybko podejmuje decyzję o tym, że spróbuje podrywu - już pierwszego dnia pyta Mary o to, co było między nią a Elizabeth ;-) Widać "poleciała" na status wybitnej poetki ;-) A potem zmierza najkrótszą drogą do celu. Oczywiście nie ma w tym podrywie przemocy - gdy Elizabeth nie nadąża za tempem rozwoju sytuacji (np. w aucie), Lota nie nalega. I tak wiadomo, jaki będzie finał ;-) Ciekawe, co stałoby się, gdyby Elizabeth odrzuciła starania Loty bardziej zdecydowanie?

Postać Loty jest ukazana we "Flores Rares" naprawdę fantastycznie - i to w każdym detalu. To, co zwróciło moją uwagę (podobnie zresztą było w przypadku "Carol"), to stroje oraz fryzury Loty. Stroje kompletnie nierealistyczne chwilami - np. bluzki w kratę ;-) A także ukazywanie przy pomocy stroju i fryzury stanu wewnętrznego - zwróćcie uwagę na kontrast między wyglądem Loty z początku filmu a okresem pobytu w szpitalu (wówczas rozpuszczone dłuższe włosy). Przybijające było dla mnie zwłaszcza to, jak ukazano ją w ostatnich scenach (z rozpuszczonymi włosami, w kostiumie ze spódnicą) - tak jakby tzw. "kobiecy" strój był powiązany z jej złą kondycją psychiczną, a ten bardziej "męski" - z czasem, w którym rozkwitała. Niech żyją stereotypy :?
Spodobał Ci się Flores Raras, nie dziwię się, obszernie już dyskutowałyśmy ale wolę o tym niż o Carol. ;-) Nie sądzę, że poleciała na status bo jako poetka Bishop rozkwitła dopiero później, później też były Pulitzery. I czy Lota podrywała, no tak ale Elisabeth jakoś niespecjalnie się martwiła jej związkiem, a w końcu przyjechała do przyjaciółki. Ale jej typ był już tu szeroko omawiany, specyficzny typ.
Awatar użytkownika
Interlokutorka
super forma
super forma
Posty: 1018
Rejestracja: 8 mar 2014, o 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Re: Co ostatnio oglądałyście? [filmy]

Post autor: Interlokutorka » 18 kwie 2016, o 23:36

SmokGummifaden pisze: Spodobał Ci się Flores Raras, nie dziwię się, obszernie już dyskutowałyśmy ale wolę o tym niż o Carol. ;-) Nie sądzę, że poleciała na status bo jako poetka Bishop rozkwitła dopiero później, później też były Pulitzery. I czy Lota podrywała, no tak ale Elisabeth jakoś niespecjalnie się martwiła jej związkiem, a w końcu przyjechała do przyjaciółki. Ale jej typ był już tu szeroko omawiany, specyficzny typ.
Jak było w rzeczywistości - nie wiemy, jeśli zaś chodzi o fabułę filmową, to jest bardzo jasna: to Elizabeth miała skrupuły dotyczące głównie tego, że rozwala związek i niszczy życie swojej przyjaciółce. Lota takich wątpliwości nie miała. Obejrzyj sobie jeszcze raz scenę przyjęcia urodzinowego Elizabeth, poprzedzającego noc, którą że się tak wyrażę "spędziły razem" ;-) To Lota nie ma żadnych skrupułów, w przeciwieństwie do Elizabeth. Już w czasie przyjęcia wszyscy widzą, do czego zmierza Lota, i stąd prezent od Mary dla Elizabeth: pantofle na drogę;-) A gdy już dochodzi do tete-a-tete, odpowiedź Loty na wahanie Bishop jest następująca "What kind of life would you expect if you put friendship before love?" Na to Bishop "It doesn't move quite as fast", no więc Lota intensyfikuje atak na opierającą się Elizabeth ;-) i zdobywa ją.

Jeśli piszesz, że Elizabeth była specyficznym typem, to chyba trzeba odpowiedzieć, że Lota była typem jeszcze specyficzniejszym ;-)
To ważne dokąd płyniesz, a nie skąd https://www.youtube.com/watch?v=W5DegZrdPjU
ODPOWIEDZ