WIERSZE KTÓRE LUBIMY
Hmmm...to i ja dopisze wiersz, do ktorego mam duzy sentyment....
Jesli zechcesz odejsc ode mnie
nie zapominaj o usmiechu
mozesz zapomniec kapelusza
rekawiczek notesu z waznymi adresami
czegokolwiek wreszcie-po co musialabys wrocic
wracajac niespodzianie zobaczysz mnie we lzach
i nie odejdziesz
Jesli zechcesz pozostac
nie zapomnij o usmiechu
wolno ci nie pamietac daty moich urodzin
ani miejsca naszego pierwszego pocalunku
ani powodu naszej pierwszej sprzeczki
jesli jednak zechcesz zostac
nie czyn tego z westchnieniem
ale z usmiechem
Zostan...
H. Poswiatowska
Jesli zechcesz odejsc ode mnie
nie zapominaj o usmiechu
mozesz zapomniec kapelusza
rekawiczek notesu z waznymi adresami
czegokolwiek wreszcie-po co musialabys wrocic
wracajac niespodzianie zobaczysz mnie we lzach
i nie odejdziesz
Jesli zechcesz pozostac
nie zapomnij o usmiechu
wolno ci nie pamietac daty moich urodzin
ani miejsca naszego pierwszego pocalunku
ani powodu naszej pierwszej sprzeczki
jesli jednak zechcesz zostac
nie czyn tego z westchnieniem
ale z usmiechem
Zostan...
H. Poswiatowska
[url=http://www.last.fm/user/Kaamis/?chartstyle=sittinman][img]http://imagegen.last.fm/sittinman/recenttracks/4/Kaamis.gif[/img][/url]
- slodkatruskawka
- początkująca foremka
- Posty: 13
- Rejestracja: 17 mar 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Warszawa
Oooo, właśnie niedawno kupiłam jej Dzienniki. W wieku 18 lat miała już tak dojrzałe podejście do świata, imponuje mi. Tylko zawsze się zastanawiałam, co może pchnąć kobietę, że zamyka śpiące dzieci w pokoju i popełnia samobójstwo wkładając głowę do piekarnika... Jestem dopiero na początku tych dzienników, a te z ostatnich lat zniszczył jej mąż... Ale może zrozumię co takiego nosiła w swoim wnętrzu...nessa pisze:"Jestem pionowa" S.Plath
"tytanic"
tańczyli sny wachlarze brylantowe tęcze
ktoś komuś szeptał w tańcu: tak-na śmierć i życie-
wszedł steward rzekł a wszyscy staneli jak wryci
ladies and gentlemen
danger
"Spóźniony list"
Może kiedyś,nieoczekiwanie,
przyjdzie list ten. I nic się nie stanie.
Tylko patrząc w oczy Panu Bogu
rzeknę z cicha:,,za późno,mój Panie!"
MARIA PAWLIKOWSKA-JASNORZEWSKA[/b]
tańczyli sny wachlarze brylantowe tęcze
ktoś komuś szeptał w tańcu: tak-na śmierć i życie-
wszedł steward rzekł a wszyscy staneli jak wryci
ladies and gentlemen
danger
"Spóźniony list"
Może kiedyś,nieoczekiwanie,
przyjdzie list ten. I nic się nie stanie.
Tylko patrząc w oczy Panu Bogu
rzeknę z cicha:,,za późno,mój Panie!"
MARIA PAWLIKOWSKA-JASNORZEWSKA[/b]
- Malgorzata
- super forma
- Posty: 2849
- Rejestracja: 5 sty 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław-Baile Atha Cliath
Zawsze twierdzilem,
ze los to zly kawal,
ze po co ryba,
jezeli jest kawior..
ze ze wszystkich stylow,
ostanie sie gotyk,
bo sterczac nie naraza
na klujacy dotyk.
Siedze przy oknie,
klony za nim mokna,
kochalem ludzi niewielu,
lecz mocno
(...)siedze w ciemnosci
i nie gorsza pewno
ciemnosc w pokoju
niz ciemnosc na zewnatrz
Josip Brodski
DO PROSTEGO CZ£OWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
¯e trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
¯e za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
¯e im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
¯e coś im w bankach nie sztymuje,
¯e gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Julian Tuwim
ze los to zly kawal,
ze po co ryba,
jezeli jest kawior..
ze ze wszystkich stylow,
ostanie sie gotyk,
bo sterczac nie naraza
na klujacy dotyk.
Siedze przy oknie,
klony za nim mokna,
kochalem ludzi niewielu,
lecz mocno
(...)siedze w ciemnosci
i nie gorsza pewno
ciemnosc w pokoju
niz ciemnosc na zewnatrz
Josip Brodski
DO PROSTEGO CZ£OWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
¯e trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
¯e za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
¯e im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
¯e coś im w bankach nie sztymuje,
¯e gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Julian Tuwim
moim niewatpliwościom
spłonęły prawdy
Bóg piaskiem Golgoty
sypnął mi w oczy
a życie
w jednokrotności
toczy się
sfałszowanym torem
coraz więcej chrystusów
i doktryn kościołow
a człowiek
żaglem bezpowrotnym
w przypadkowych dłoniach
bez pory roku dnia i godziny
gaśnie
w niezapalonych swiatłach
****
Dobrze jest korespondowac z Bogiem
Wytknąć Mu niedowład władzy
rozliczyć za tych co odeszli
Dobrze jest rozsunąć czasem powietrze
i ułożyć się w kształt nowego krajobrazu
Sprzatnąć z półek samotność przedmiotów
wyrzucic z kieszeni pamięć
Rozbijać kieliszki o Wiwaldiego
Zapalić swiecę Herbertowi
A na drzwiach napisac" Nikogo tu nie ma"
( mam nadzieje ,że nic nie przkreciłam( pisałam z pamięci) to wiersze mojej dziewczyny, prawda , że świetne?)
spłonęły prawdy
Bóg piaskiem Golgoty
sypnął mi w oczy
a życie
w jednokrotności
toczy się
sfałszowanym torem
coraz więcej chrystusów
i doktryn kościołow
a człowiek
żaglem bezpowrotnym
w przypadkowych dłoniach
bez pory roku dnia i godziny
gaśnie
w niezapalonych swiatłach
****
Dobrze jest korespondowac z Bogiem
Wytknąć Mu niedowład władzy
rozliczyć za tych co odeszli
Dobrze jest rozsunąć czasem powietrze
i ułożyć się w kształt nowego krajobrazu
Sprzatnąć z półek samotność przedmiotów
wyrzucic z kieszeni pamięć
Rozbijać kieliszki o Wiwaldiego
Zapalić swiecę Herbertowi
A na drzwiach napisac" Nikogo tu nie ma"
( mam nadzieje ,że nic nie przkreciłam( pisałam z pamięci) to wiersze mojej dziewczyny, prawda , że świetne?)
Pochwała złego o sobie mniemania
Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia.
Skrupuły obce są czarnej panterze.
Nie wątpią o słuszności swych czynów piranie.
Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń.
Samokrytyczny szakal nie istnieje.
Szarańcza aligator,trychina i giez
żyją jak żyją i rade są z tego.
Sto kilogramów waży serce orki,
ale pod innym względem lekkie jest.
Nic bardziej zwierzęcego
niż czyste sumienie
na trzeciej planecie słońca
(Wisława Szymborska)
Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia.
Skrupuły obce są czarnej panterze.
Nie wątpią o słuszności swych czynów piranie.
Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń.
Samokrytyczny szakal nie istnieje.
Szarańcza aligator,trychina i giez
żyją jak żyją i rade są z tego.
Sto kilogramów waży serce orki,
ale pod innym względem lekkie jest.
Nic bardziej zwierzęcego
niż czyste sumienie
na trzeciej planecie słońca
(Wisława Szymborska)
[i]"Umysł świadomy słuszności śmieje się z kłamstw opinii..."[/i]
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
Małgorzata Hillar
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
Małgorzata Hillar
''quem dii diligunt, adolescens moritur...''
W lodówce pocięta w plastry puszcza do mnie oko krowa... codzienność
W lodówce pocięta w plastry puszcza do mnie oko krowa... codzienność
- Malgorzata
- super forma
- Posty: 2849
- Rejestracja: 5 sty 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław-Baile Atha Cliath
- Malgorzata
- super forma
- Posty: 2849
- Rejestracja: 5 sty 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław-Baile Atha Cliath
Trzy strofki
Nie bluźń, żem zranił Cię lub jeszcze ranię,
Bom Ci ustąpił na mil sześć tysięcy;
I pochowałem łzy me, w Oceanie,
Na pereł więcéj...!
I nie myśl, jak Cię nauczyli w świecie
¦wiątecznych-uczuć świąteczni-czciciele,*
I nie mów, ziemskie iż są marne cele
Lecz żyj raz przecie...!
I myśl gdy nawet o mnie mówić zaczną
¯e grób to tylko, co umarłe, chowa;
A mów... że gwiazda ma była rozpaczną,
I bywaj zdrowa...
Moja piosnka II
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej...
Tęskno mi, Panie...
Cyprian Kamil Norwid (kocham Norwida)
Nie bluźń, żem zranił Cię lub jeszcze ranię,
Bom Ci ustąpił na mil sześć tysięcy;
I pochowałem łzy me, w Oceanie,
Na pereł więcéj...!
I nie myśl, jak Cię nauczyli w świecie
¦wiątecznych-uczuć świąteczni-czciciele,*
I nie mów, ziemskie iż są marne cele
Lecz żyj raz przecie...!
I myśl gdy nawet o mnie mówić zaczną
¯e grób to tylko, co umarłe, chowa;
A mów... że gwiazda ma była rozpaczną,
I bywaj zdrowa...
Moja piosnka II
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
"Bądź pochwalony!"
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojej...
Tęskno mi, Panie...
Cyprian Kamil Norwid (kocham Norwida)
Ja przesadzilabym mowiac, ze kocham, ale cenie niezwykle. I zawsze sciska mnie za gardlo fraza: "Przeciez i ja ziemi tyle mam, ile stopa ma pokrywa -- dopokad ide!".Malgorzata pisze:(kocham Norwida)
Nim nasza kolej zdążymy jeszcze
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Wspomnieć proroctwa i przepowiednie
Znaki na niebie myśli piwniczne
Które niejedną zabrały noc
Podpisuje sie pod wyborem LUMILumi pisze:My z drugiej połowy XX wieku
Hillar Małgorzata
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości
a poza tym :
Jeszcze jedno wspomnienie
przed chwila napisalam slowo
jestem starsza o slowo
o dwa
o trzy
o wiersz
starsza- co to znaczy starsza
w abstrakcji , ktora nazwano historia
wyznaczono mi waski przedzial
stad-dotad
rosne
W abstrakcji , ktora nazwano ekonomia
nakazano mi zyc
W abstrakcji ktora nazwano czas
bladze
gubie sie
i bladze
W Metropolitan Museum
w dziale egipskiej rzezby
kamien usmiecha sie kobiecymi ustami
Halina Poswiatowska
Sen
Bylam dzis we snie sercem mojem calem
na czarnowiejskiej szosie
skad blisko Krakow...
Kwitly tam, w cieniu ozywionych krzakow,
powoje czysto jedwabne i biale,
niezwyklej troche wielkosci,
jak spadochrony wieszczek osiadle na rosie.
Sen wielomowny!-Tesknota bez wyjscia
w podswiadomosci
o zbawczym spadochronie tajemnie rozmysla...
Maria Pawlikowska Jasnorzewska
Zapewne , jeszcze znalazlo by sie kilka , ale to sie zmienia w zaleznosci od pory roku i tego jaki mam nastroj.
Ja jakoś nigdy nie lubiłam wierszy, ale ostatnio natknęłam sie na jeden Pabla Nerudy(dzięki mojej lektorce) i po prostu wpadłam:)
(Uwaga, tłumaczenie bedzie krzywe, bo moje)
WALKING AROUND
Zdarza się, że znudzi mnie bycie człowiekiem.
Zdarza się, że wchodzę do krawca i do kin
przygnębiony, niezgłębiony, jak łabędź z filcu
żeglując na wodach i popiele.
Zapach fryzjera sprawia, że zaczynam wyć.
Chcę tylko odpoczynku od kamienia i wełny,
chcę tylko nie widzieć budynków ni ogrodów,
ani targów, ni okularów, ani wind.
Zdarza się, że znudzi mnie moja skóra i me paznokcie
i moje włosy i mój cień.
Zdarza się, że znudzi mnie bycie człowiekiem.
Bez wątpienia byłoby wspaniale
przestraszyć notariusza uciętym irysem
lub zabić zakonnicę ciosem ucha.
Byłoby pięknie
iść ulicami z zielonym nożem
i krzyczeć do zamarznięcia na śmierć.
Nie chcę tak ciągle błąkać się w ciemnościach
niepewny, napięty, dygoczący za snu,
w dół, do gościnnych trzewi ziemii
wchłaniając i myśląc, jedząc każdy dzień.
Nie chcę dla siebie tych niedogodności.
Nie chcę dalej tak ciągnąc do śmierci
do samego podziemia, piwnic ze zmarłymi,
skostniały, umierający z żalu.
Dlatego poniedziałek płonie jak tankowiec
Gdy widzi, jak nadchodzę z moją twarzą przestępcy,
I wyje upływając jak zepsute koło,
I stawia krwawiące kroki w stronę nocy.
I wpycha mnie w różne kąty, do różnych domów wilgotnych,
do szpitali gdzie kości wyłażą oknami,
do różnych obuwniczych pachnących octem,
w ulice straszliwe jak wąwozy.
Są ptaki koloru miedzi i straszne wnętrzności
wieszane na drzwiach domów których nie cierpię,
są sztuczne szczęki zapomniane w kafejkach
zwierciadła
które powinny płakać ze wstydu i wstrętu,
są wszędzie parasole, i trucizny, i pępki.
A ja spaceruję ze spokojem, z oczyma, z butami
ze wściekłością, z zapomnieniem,
ide, przecinam biura i gabinety ortopedów,
i podwórka gdzie wiszą ubrania na sznurkach:
kalesony, ręczniki i koszule płaczące
powoli brudnymi łzami.
(Uwaga, tłumaczenie bedzie krzywe, bo moje)
WALKING AROUND
Zdarza się, że znudzi mnie bycie człowiekiem.
Zdarza się, że wchodzę do krawca i do kin
przygnębiony, niezgłębiony, jak łabędź z filcu
żeglując na wodach i popiele.
Zapach fryzjera sprawia, że zaczynam wyć.
Chcę tylko odpoczynku od kamienia i wełny,
chcę tylko nie widzieć budynków ni ogrodów,
ani targów, ni okularów, ani wind.
Zdarza się, że znudzi mnie moja skóra i me paznokcie
i moje włosy i mój cień.
Zdarza się, że znudzi mnie bycie człowiekiem.
Bez wątpienia byłoby wspaniale
przestraszyć notariusza uciętym irysem
lub zabić zakonnicę ciosem ucha.
Byłoby pięknie
iść ulicami z zielonym nożem
i krzyczeć do zamarznięcia na śmierć.
Nie chcę tak ciągle błąkać się w ciemnościach
niepewny, napięty, dygoczący za snu,
w dół, do gościnnych trzewi ziemii
wchłaniając i myśląc, jedząc każdy dzień.
Nie chcę dla siebie tych niedogodności.
Nie chcę dalej tak ciągnąc do śmierci
do samego podziemia, piwnic ze zmarłymi,
skostniały, umierający z żalu.
Dlatego poniedziałek płonie jak tankowiec
Gdy widzi, jak nadchodzę z moją twarzą przestępcy,
I wyje upływając jak zepsute koło,
I stawia krwawiące kroki w stronę nocy.
I wpycha mnie w różne kąty, do różnych domów wilgotnych,
do szpitali gdzie kości wyłażą oknami,
do różnych obuwniczych pachnących octem,
w ulice straszliwe jak wąwozy.
Są ptaki koloru miedzi i straszne wnętrzności
wieszane na drzwiach domów których nie cierpię,
są sztuczne szczęki zapomniane w kafejkach
zwierciadła
które powinny płakać ze wstydu i wstrętu,
są wszędzie parasole, i trucizny, i pępki.
A ja spaceruję ze spokojem, z oczyma, z butami
ze wściekłością, z zapomnieniem,
ide, przecinam biura i gabinety ortopedów,
i podwórka gdzie wiszą ubrania na sznurkach:
kalesony, ręczniki i koszule płaczące
powoli brudnymi łzami.
ja i poezja nie bardzo sie rozumiemy, ale BARDZO lubie wiersze Tuwima, Brzeczwy...
"Stoi na stacji lokomotywa
Ciężka, ogromna i pod z niej spływa
Tłusta oliwa
Stoi i sapie, dyszy i dmucha
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
buch, jak gorąco...."
"Stoi na stacji lokomotywa
Ciężka, ogromna i pod z niej spływa
Tłusta oliwa
Stoi i sapie, dyszy i dmucha
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
buch, jak gorąco...."
"Życie jest jak pudełko czekoladek.
Nigdy nie wiesz na co trafisz..."
Nigdy nie wiesz na co trafisz..."
Zycie przez czły czas pcha nsn do przodu.
Krok po kroku zmierzamy do celu,
zadając sobie pytanie czy po drodze nie zbłądzimy
-trafiając w ślepą uliczke?
Czy z tej drogi warto się wycofać ,
nie wiedząc co czeaka nas dalej?
A może warto cały czas iść przed siebie,
nie zatrzymując się i nie zwracając na nic uwagi.
Ale jakie będzie wtedy nasze życie?
A może warto zwolnić zmniejszyć tempo.
Wtedy nic nie przeoczysz ,
wręcz przeciwnie masz szansę wiecej zobaczyć.
Wybierz własną drogę a poznasz jakie jest życie .
Nie poddawaj się -dasz sobie radę ,
zdobywając doświadczenie po doświadczeniu.
Jesteś wstanie pokonać wszystkie problemy.
Powodzenia.
Cokolwiek między ludzmi kończy się znaczy :
nigdy się nie zaczęło . Gdyby prawdziwie
się zaczęło nie skończyłoby się.
Skończyło się bo nie zaczęło sie .
Cokolwiek prawdziwie się zaczyna
nigdy się nie kończy
Krok po kroku zmierzamy do celu,
zadając sobie pytanie czy po drodze nie zbłądzimy
-trafiając w ślepą uliczke?
Czy z tej drogi warto się wycofać ,
nie wiedząc co czeaka nas dalej?
A może warto cały czas iść przed siebie,
nie zatrzymując się i nie zwracając na nic uwagi.
Ale jakie będzie wtedy nasze życie?
A może warto zwolnić zmniejszyć tempo.
Wtedy nic nie przeoczysz ,
wręcz przeciwnie masz szansę wiecej zobaczyć.
Wybierz własną drogę a poznasz jakie jest życie .
Nie poddawaj się -dasz sobie radę ,
zdobywając doświadczenie po doświadczeniu.
Jesteś wstanie pokonać wszystkie problemy.
Powodzenia.
Cokolwiek między ludzmi kończy się znaczy :
nigdy się nie zaczęło . Gdyby prawdziwie
się zaczęło nie skończyłoby się.
Skończyło się bo nie zaczęło sie .
Cokolwiek prawdziwie się zaczyna
nigdy się nie kończy
tak mnie jakoś rozrzewniła, ta szkółka...
Jacek Kaczmarski
Nasza klasa
Co się stało z naszą klasą
Pyta Adam w Tel-Avivie,
Ciężko sprostać takim czasom,
Ciężko w ogóle żyć uczciwie -
Co się stało z naszą klasą?
Wojtek w Szwecji, w porno klubie
Pisze - dobrze mi tu płacą
Za to, co i tak wszak lubię.
Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie,
Bo tam mają perspektywy,
Staszek w Stanach sobie radzi,
Paweł do Paryża przywykł,
Gośka z Przemkiem ledwie przędą,
W maju będzie trzeci bachor,
Próżno skarżą się urzędom,
Że też chcieli by na zachód.
Za to Magda jest w Madrycie
I wychodzi za Hiszpana,
Maciek w grudniu stracił życie,
Gdy chodzili po mieszkaniach,
Janusz, ten, co zawiść budził,
Że go każda fala niesie,
Jest chirurgiem, leczy ludzi,
Ale brat mu się powiesił.
Marek siedzi za odmowę,
Bo nie strzelał do Michała,
A ja piszę ich historię
I to już jest klasa cała.
Jeszcze Filip, fizyk w Moskwie -
Dziś nagrody różne zbiera,
Jeździ, kiedy chce do Polski,
Był przyjęty przez premiera.
Odnalazłem klasę całą -
Na wygnaniu, w kraju, w grobie,
Ale coś się pozmieniało,
Każdy sobie żywot skrobie -
Odnalazłem całą klasę
Wyrośniętą i dojrzałą,
Rozdrapałem młodość naszą,
Lecz za bardzo nie bolało...
Już nie chłopcy, lecz mężczyźni,
Już kobiety - nie dziewczyny.
Młodość szybko się zabliźni,
Nie ma w tym niczyjej winy;
Wszyscy są odpowiedzialni,
Wszyscy mają w życiu cele,
Wszyscy w miarę są - normalni,
Ale przecież - to niewiele...
Nie wiem sam, co mi się marzy,
Jaka z gwiazd nade mną świeci,
Gdy wśród tych - nieobcych - twarzy
Szukam ciągle twarzy - dzieci,
Czemu wciąż przez ramię zerkam,
Choć nie woła nikt - kolego!
Że ktoś ze mną zagra w berka,
Lub przynajmniej w chowanego...
Własne pędy, własne liście,
Zapuszczamy - każdy sobie
I korzenie oczywiście
Na wygnaniu, w kraju, w grobie,
W dół, na boki, wzwyż ku słońcu,
Na stracenie, w prawo - w lewo...
Kto pamięta, że to w końcu
Jedno i - to samo drzewo...
Jacek Kaczmarski
Nasza klasa
Co się stało z naszą klasą
Pyta Adam w Tel-Avivie,
Ciężko sprostać takim czasom,
Ciężko w ogóle żyć uczciwie -
Co się stało z naszą klasą?
Wojtek w Szwecji, w porno klubie
Pisze - dobrze mi tu płacą
Za to, co i tak wszak lubię.
Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie,
Bo tam mają perspektywy,
Staszek w Stanach sobie radzi,
Paweł do Paryża przywykł,
Gośka z Przemkiem ledwie przędą,
W maju będzie trzeci bachor,
Próżno skarżą się urzędom,
Że też chcieli by na zachód.
Za to Magda jest w Madrycie
I wychodzi za Hiszpana,
Maciek w grudniu stracił życie,
Gdy chodzili po mieszkaniach,
Janusz, ten, co zawiść budził,
Że go każda fala niesie,
Jest chirurgiem, leczy ludzi,
Ale brat mu się powiesił.
Marek siedzi za odmowę,
Bo nie strzelał do Michała,
A ja piszę ich historię
I to już jest klasa cała.
Jeszcze Filip, fizyk w Moskwie -
Dziś nagrody różne zbiera,
Jeździ, kiedy chce do Polski,
Był przyjęty przez premiera.
Odnalazłem klasę całą -
Na wygnaniu, w kraju, w grobie,
Ale coś się pozmieniało,
Każdy sobie żywot skrobie -
Odnalazłem całą klasę
Wyrośniętą i dojrzałą,
Rozdrapałem młodość naszą,
Lecz za bardzo nie bolało...
Już nie chłopcy, lecz mężczyźni,
Już kobiety - nie dziewczyny.
Młodość szybko się zabliźni,
Nie ma w tym niczyjej winy;
Wszyscy są odpowiedzialni,
Wszyscy mają w życiu cele,
Wszyscy w miarę są - normalni,
Ale przecież - to niewiele...
Nie wiem sam, co mi się marzy,
Jaka z gwiazd nade mną świeci,
Gdy wśród tych - nieobcych - twarzy
Szukam ciągle twarzy - dzieci,
Czemu wciąż przez ramię zerkam,
Choć nie woła nikt - kolego!
Że ktoś ze mną zagra w berka,
Lub przynajmniej w chowanego...
Własne pędy, własne liście,
Zapuszczamy - każdy sobie
I korzenie oczywiście
Na wygnaniu, w kraju, w grobie,
W dół, na boki, wzwyż ku słońcu,
Na stracenie, w prawo - w lewo...
Kto pamięta, że to w końcu
Jedno i - to samo drzewo...
Peter Handke
'Niewykorzystane przyczyny zgonu'
kiedy wchodzę na oślep do szybu windy, winda jest na swoim miejscu
kiedy staję przed myśliwym, strzał pada w innym kierunku
kiedy przechodzę przez jezdnię, omijają mnie pojazdy
kiedy jestem w sklepie mięsnym, ciosy topora mnie nie dotyczą
kiedy wkładam do kontaktu uszkodzoną wtyczkę, mam suche palce
kiedy dotykam przewodu wysokiego napięcia, mam buty na gumowej podeszwie
kiedy wychylam się z okna, parapet jest za wysoki
kiedy się potykam, to na miękkim gruncie
kiedy upadam, upadam szczęśliwie
kiedy staję na rusztowaniu, spróchniała deska jest już usunięta
kiedy zabawiam się bronią palną, moje palce są zbyt spokojne
kiedy następuję na żmiję, jest już od dawna zdechła
kiedy opieram się o poręcz mostu, poręcz się nie urywa
kiedy wpadam do wrzącej wody, jest to sen
podczas, gdy nóż leży niewykorzystany w szufladzie
podczas, gdy brzytwa leży niewykorzystana koło umywalki
podczas, gdy bruk leży niewykorzystany pode mną
podczas, gdy pociąg pospieszny niewykorzystany pędzi w oddali
podczas, gdy śmiertelna dawka niewykorzystana spoczywa w szafce
podczas, gdy gdzie indziej panuje niewykorzystane zabójcze zimno
podczas, gdy gdzie indziej przygasa niewykorzystany ogień
podczas, gdy gdzie indziej opadają niewykorzystane złomy skalne
podczas, gdy upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych
podczas, gdy nie upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych
podczas, gdy inni upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych przeznaczonych na zabicie
i podczas, gdy gdzie indziej inni przeznaczeni na zabicie zabijają innych upoważnionych do zabijania
podczas, gdy czubki noży, ostrza toporów, bagna, promienie gamma, kamienie z ostrymi kantami, pędzące pociągi, walce drogowe, szczeliny w lodowcach, wirujące śmigła, lotne piaski, trujące grzyby, jadowite pleśnie, zabójcze pająki bananowe, płynne żelazo, pola minowe, wrząca smoła, ulatniający się gaz, głęboka woda pozostają niewykorzystane
siedzę sobie na swoim miejscu
o krok za daleko od skórki banana
o krok za daleko od spadającego głazu
o kilka kroków za daleko od wirującego śmigła
jeszcze więcej kroków za daleko od drzewa, które się właśnie przewraca
jeszcze więcej kroków za daleko od czubka rozcinacza do listów, który leży koło mnie
o wiele, wiele więcej kroków za daleko od pustego szybu windy
i nie ruszam się z miejsca
i nie ruszam się z miejsca
i nie ruszam się z miejsca
'Niewykorzystane przyczyny zgonu'
kiedy wchodzę na oślep do szybu windy, winda jest na swoim miejscu
kiedy staję przed myśliwym, strzał pada w innym kierunku
kiedy przechodzę przez jezdnię, omijają mnie pojazdy
kiedy jestem w sklepie mięsnym, ciosy topora mnie nie dotyczą
kiedy wkładam do kontaktu uszkodzoną wtyczkę, mam suche palce
kiedy dotykam przewodu wysokiego napięcia, mam buty na gumowej podeszwie
kiedy wychylam się z okna, parapet jest za wysoki
kiedy się potykam, to na miękkim gruncie
kiedy upadam, upadam szczęśliwie
kiedy staję na rusztowaniu, spróchniała deska jest już usunięta
kiedy zabawiam się bronią palną, moje palce są zbyt spokojne
kiedy następuję na żmiję, jest już od dawna zdechła
kiedy opieram się o poręcz mostu, poręcz się nie urywa
kiedy wpadam do wrzącej wody, jest to sen
podczas, gdy nóż leży niewykorzystany w szufladzie
podczas, gdy brzytwa leży niewykorzystana koło umywalki
podczas, gdy bruk leży niewykorzystany pode mną
podczas, gdy pociąg pospieszny niewykorzystany pędzi w oddali
podczas, gdy śmiertelna dawka niewykorzystana spoczywa w szafce
podczas, gdy gdzie indziej panuje niewykorzystane zabójcze zimno
podczas, gdy gdzie indziej przygasa niewykorzystany ogień
podczas, gdy gdzie indziej opadają niewykorzystane złomy skalne
podczas, gdy upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych
podczas, gdy nie upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych
podczas, gdy inni upoważnieni do zabijania zabijają gdzie indziej innych przeznaczonych na zabicie
i podczas, gdy gdzie indziej inni przeznaczeni na zabicie zabijają innych upoważnionych do zabijania
podczas, gdy czubki noży, ostrza toporów, bagna, promienie gamma, kamienie z ostrymi kantami, pędzące pociągi, walce drogowe, szczeliny w lodowcach, wirujące śmigła, lotne piaski, trujące grzyby, jadowite pleśnie, zabójcze pająki bananowe, płynne żelazo, pola minowe, wrząca smoła, ulatniający się gaz, głęboka woda pozostają niewykorzystane
siedzę sobie na swoim miejscu
o krok za daleko od skórki banana
o krok za daleko od spadającego głazu
o kilka kroków za daleko od wirującego śmigła
jeszcze więcej kroków za daleko od drzewa, które się właśnie przewraca
jeszcze więcej kroków za daleko od czubka rozcinacza do listów, który leży koło mnie
o wiele, wiele więcej kroków za daleko od pustego szybu windy
i nie ruszam się z miejsca
i nie ruszam się z miejsca
i nie ruszam się z miejsca
Dzisiaj moim ulubionym jest tylko ten ( w wersji śpiewanej) :
A Kiedy Będziesz Moją Żoną...
A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.
Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.
Pójdziemy cisi, zamyśleni,
Wsród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.
Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.
Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezopominek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twa urodą.
Pójdziemy cisi, zamysleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy
/Kazimierz Przerwa-Tetmajer/
A Kiedy Będziesz Moją Żoną...
A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.
Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.
Pójdziemy cisi, zamyśleni,
Wsród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.
Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.
Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezopominek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twa urodą.
Pójdziemy cisi, zamysleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy
/Kazimierz Przerwa-Tetmajer/
- Malgorzata
- super forma
- Posty: 2849
- Rejestracja: 5 sty 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Wrocław-Baile Atha Cliath
Zwiedly listek
Nie moglem tlumic dluzej
najslodszych serca snow
na listku bialej rozy
skreslilem kilka slow
slowa co w piersiach drzaly
nie wymiowione w glos
na listku rozy bialej
rzucilem tak na los!
nadzieje ktorom
piescil
i smutek,com mnie trul
i wszystkom to
umiscil
com marzyl i com czul.
te cicha serca spowiedz
mialem jej poslac juz
i prosic o odpowiedz
na listku bialych roz.
lecz kiedy me wyrazy
chcialem odczytac znow
dojrzalem w listku skazy,
nie moglem dostrzec slow.
i pozolkl listek wiotki
zatarl sie marzen slad
i znikl wyraz slodki
com jej chcial
poslac w swiat.
Adam Asnyk.
Nie moglem tlumic dluzej
najslodszych serca snow
na listku bialej rozy
skreslilem kilka slow
slowa co w piersiach drzaly
nie wymiowione w glos
na listku rozy bialej
rzucilem tak na los!
nadzieje ktorom
piescil
i smutek,com mnie trul
i wszystkom to
umiscil
com marzyl i com czul.
te cicha serca spowiedz
mialem jej poslac juz
i prosic o odpowiedz
na listku bialych roz.
lecz kiedy me wyrazy
chcialem odczytac znow
dojrzalem w listku skazy,
nie moglem dostrzec slow.
i pozolkl listek wiotki
zatarl sie marzen slad
i znikl wyraz slodki
com jej chcial
poslac w swiat.
Adam Asnyk.
-
- początkująca foremka
- Posty: 27
- Rejestracja: 13 mar 2004, o 00:00
- Lokalizacja: Warszawa
jeden z moich naj..
"czasem, gdy kogoś kocham,
ogarnia mnie gniew na myśl,
że moja miłość może być nie odwzajemniona,
lecz teraz myślę, że nie ma miłości nie odwzajemnionej,
zapłata jest pewna, tak czy inaczej
(kochałem kiedyś kogoś żarliwie,
a bez wzajemności,
lecz dzięki temu powstały te pieśni).."
(Walt Whitman)
zawsze aktualny..
"czasem, gdy kogoś kocham,
ogarnia mnie gniew na myśl,
że moja miłość może być nie odwzajemniona,
lecz teraz myślę, że nie ma miłości nie odwzajemnionej,
zapłata jest pewna, tak czy inaczej
(kochałem kiedyś kogoś żarliwie,
a bez wzajemności,
lecz dzięki temu powstały te pieśni).."
(Walt Whitman)
zawsze aktualny..
ipsa sua melior fama..
- Emmanuelle
- foremka dyskutantka
- Posty: 196
- Rejestracja: 20 maja 2005, o 00:00
- Lokalizacja: Bytom>Ślask
"Przyjazn tak samo jak filozofia, czy sztuka, nie jest niezbedna do zycia...
Nie ma zadnej wartosci potrzebnej do przetrwania,
jest natomiast jedna z tych rzeczy,
dzieki ktorym samo przetrwanie nabiera wartosci"
C.S. Lewis (1898-1963)
"Time"
"Tykanie zegara wypełnia chwile szarego dnia
Marnujesz i trwonisz godziny, które otrzymałeś
Okopujesz się na kawałku ziemi w rodzinnym miasteczku
Czekając na coś lub na kogoś, kto pokaże ci drogę
Masz dość leżenia w promieniach słońca
Zostajesz w domu, by oglądać deszcz
Jesteś młody, a życie jest długie
I masz trochę czasu do zabicia
Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start
Więc biegniesz i biegniesz, by zrównać się ze słońcem
Lecz ono zachodzi
Pędzi wokoło, by znów ukazać się za tobą
Właściwie jest takie samo, ale ty jesteś starszy
Masz krótszy oddech i z każdym dniem zbliżasz się do śmierci
Każdy rok staje się krótszy, na nic nie znajdujesz czasu
Plany też się nie spełniają
Lub kończą się skrawkiem zabazgranej kartki
Pozostajesz w cichej rozpaczy — na angielski sposób
Czas już minął, piosenka się skończyła
Myślałem, że mam więcej do powiedzenia"
Pink Floyd
"Wyznanie egoisty"
Pytasz mnie
Czym jest szczescie...
Dla mnie to chwila
Gdy slysze placz dziecka
I ciesze sie, ze choc raz
To nie moje
Nie te gorzkie, trujace
Łzy
Kalecza ziemie.
Dla mnie to chwila
Gdy widze wojny ofiary
Bo odczuwam ulge
Ze to nie moja
Brudna, jadowita
Krew
Powleka krysztaly piasku
Dla mnie to chwila
Gdy slysze cihcy jek bezradnosci...
Jak to dobrze
Zaden przerazliwy, bezksztaltny
Krzyk
Nie rani czystych fald powiatrza."
Anya (dla Ciebie:*)
Nie ma zadnej wartosci potrzebnej do przetrwania,
jest natomiast jedna z tych rzeczy,
dzieki ktorym samo przetrwanie nabiera wartosci"
C.S. Lewis (1898-1963)
"Time"
"Tykanie zegara wypełnia chwile szarego dnia
Marnujesz i trwonisz godziny, które otrzymałeś
Okopujesz się na kawałku ziemi w rodzinnym miasteczku
Czekając na coś lub na kogoś, kto pokaże ci drogę
Masz dość leżenia w promieniach słońca
Zostajesz w domu, by oglądać deszcz
Jesteś młody, a życie jest długie
I masz trochę czasu do zabicia
Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start
Więc biegniesz i biegniesz, by zrównać się ze słońcem
Lecz ono zachodzi
Pędzi wokoło, by znów ukazać się za tobą
Właściwie jest takie samo, ale ty jesteś starszy
Masz krótszy oddech i z każdym dniem zbliżasz się do śmierci
Każdy rok staje się krótszy, na nic nie znajdujesz czasu
Plany też się nie spełniają
Lub kończą się skrawkiem zabazgranej kartki
Pozostajesz w cichej rozpaczy — na angielski sposób
Czas już minął, piosenka się skończyła
Myślałem, że mam więcej do powiedzenia"
Pink Floyd
"Wyznanie egoisty"
Pytasz mnie
Czym jest szczescie...
Dla mnie to chwila
Gdy slysze placz dziecka
I ciesze sie, ze choc raz
To nie moje
Nie te gorzkie, trujace
Łzy
Kalecza ziemie.
Dla mnie to chwila
Gdy widze wojny ofiary
Bo odczuwam ulge
Ze to nie moja
Brudna, jadowita
Krew
Powleka krysztaly piasku
Dla mnie to chwila
Gdy slysze cihcy jek bezradnosci...
Jak to dobrze
Zaden przerazliwy, bezksztaltny
Krzyk
Nie rani czystych fald powiatrza."
Anya (dla Ciebie:*)
Czasem pragniemy zniknac,
Czasem usilujemy zapomniec,
Co moze sie stac, jezeli ktos spelni te zyczenia?
Czasem usilujemy zapomniec,
Co moze sie stac, jezeli ktos spelni te zyczenia?
Po końcu świata
po śmierci
znalazłem się w środku życia
stwarzałem siebie
budowałem życie
ludzi zwierzęta krajobrazy
to jest stół mówiłemto jest stół
na stole leży chleb nóż
nóż służy do krajania chleba
chlebem karmią się ludzie
człowieka trzeba kochać
uczyłem się w nocy i w dzień
co trzeba kochać
odpowiadałem człowieka
to jest okno mówiłem
to jest okno
za oknem jest ogród
w ogrodzie widzę jabłonkę
jabłonka kwitnie
kwiaty opadają
zawiązują się owoce
dojrzewają
mój ojciec zrywa jabłko
ten człowiek który zrywa jabłko
to mój ojciec
siedziałem na progu domu
ta staruszka która
ciągnie na powrozie kozę
jest potrzebniejsza i cenniejsza
niż siedem cudów świata
kto myśli i czuje
że ona jest niepotrzebna
ten jest ludobójcą
to jest człowiekto jest drzewo to jest chleb
ludzie karmią się aby żyć
powtarzałem sobie
życie ludzkie jest ważne
życie ludzkie ma wielką wagą
wartość życia
przewyższa wartość wszystkich przedmiotów
które stworzył człowiek
człowiek jest wielkim skarbem
powtarzałem uparcie
to jest woda mówiłem
gładziłem ręką fale
i rozmawiałem z rzeką
wodo mówiłem
dobra wodo
to ja jestem
człowiek mówił do wody
mówił do księżyca
do kwiatów deszczu
mówił do ziemi
do ptaków
do nieba
milczało niebo
milczała ziemiaj
eśli usłyszał głos
który płynął
z ziemi wody i nieba
to był głos drugiego człowieka
Tadeusz Różewicz "W środku życia"
po śmierci
znalazłem się w środku życia
stwarzałem siebie
budowałem życie
ludzi zwierzęta krajobrazy
to jest stół mówiłemto jest stół
na stole leży chleb nóż
nóż służy do krajania chleba
chlebem karmią się ludzie
człowieka trzeba kochać
uczyłem się w nocy i w dzień
co trzeba kochać
odpowiadałem człowieka
to jest okno mówiłem
to jest okno
za oknem jest ogród
w ogrodzie widzę jabłonkę
jabłonka kwitnie
kwiaty opadają
zawiązują się owoce
dojrzewają
mój ojciec zrywa jabłko
ten człowiek który zrywa jabłko
to mój ojciec
siedziałem na progu domu
ta staruszka która
ciągnie na powrozie kozę
jest potrzebniejsza i cenniejsza
niż siedem cudów świata
kto myśli i czuje
że ona jest niepotrzebna
ten jest ludobójcą
to jest człowiekto jest drzewo to jest chleb
ludzie karmią się aby żyć
powtarzałem sobie
życie ludzkie jest ważne
życie ludzkie ma wielką wagą
wartość życia
przewyższa wartość wszystkich przedmiotów
które stworzył człowiek
człowiek jest wielkim skarbem
powtarzałem uparcie
to jest woda mówiłem
gładziłem ręką fale
i rozmawiałem z rzeką
wodo mówiłem
dobra wodo
to ja jestem
człowiek mówił do wody
mówił do księżyca
do kwiatów deszczu
mówił do ziemi
do ptaków
do nieba
milczało niebo
milczała ziemiaj
eśli usłyszał głos
który płynął
z ziemi wody i nieba
to był głos drugiego człowieka
Tadeusz Różewicz "W środku życia"
Lubię kiedy kobieta...
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
To ja pojade dalej z Nerudą:
Ja cię nazwałam królową.
Są wyższe niż ty, wiele wyższe.
Są niewinnejsze niż ty, bardziej niewinne.
Sa piękniejsze niz ty, bardziej piękne.
Ale to ty jesteś królową.
Gdy idziesz ulicami
nikt cię nie rozpoznaje.
Nikt nie widzi twej szklanej korony, nikt nie zauważa
dywanu z płomiennego złota
który rozpościerasz gdy idziesz,
dywanu ktorego nie ma.
I gdy sie pojawiasz
szumią wszystkie rzeki
w moim ciele, dzwonią
w niebie wszystkie dzwony,
i hymn rozbrzmiewa na świat.
Tylko ty i ja,
tylko ty i ja, kochanie,
go słyszymy
Ja cię nazwałam królową.
Są wyższe niż ty, wiele wyższe.
Są niewinnejsze niż ty, bardziej niewinne.
Sa piękniejsze niz ty, bardziej piękne.
Ale to ty jesteś królową.
Gdy idziesz ulicami
nikt cię nie rozpoznaje.
Nikt nie widzi twej szklanej korony, nikt nie zauważa
dywanu z płomiennego złota
który rozpościerasz gdy idziesz,
dywanu ktorego nie ma.
I gdy sie pojawiasz
szumią wszystkie rzeki
w moim ciele, dzwonią
w niebie wszystkie dzwony,
i hymn rozbrzmiewa na świat.
Tylko ty i ja,
tylko ty i ja, kochanie,
go słyszymy
Doominiko ,ja tez sie nie znam na poezji,ale lubie ja czytac, :
OGRÓD LESBIJSKI
Noc księżycowa. Ogród pełen cienia,
gmach na kolumnach wykutych w marmurze,
świateł szafiry, topazy i róże,
alabastrowe sale i przedsienia,
kwiaty w wazonach rżniętych w ametyście,
kielichy z piany, ze szmaragdu liście.
Wśród świateł, kwiatów, wśród kolumn szeregu
stoją posągi. Podstawy z marmuru
srebrniejącego mają blask lazuru.
Na ścian gładzonych kryształowym śniegu
zwierciadła w jaspis oprawne je dwoją -
rzędem wśród kolumn nieruchome stoją.
I tylko zda się, że ich oczy żyją
i patrzą ciche, a pełne płomieni;
i tylko zda się, że się im rumieni
pierś i faluje pod wysmukłą szyją.
Rzędem wśród kolumn stoją nagie, czyste -
o Afrodyto! o bóstwo świetliste!..
O Safo! Twoją ten ogród świątnicą!
Patrz! jakie cudne a potworne sploty!
Patrz! Marmurowy twój posąg spod groty
laurowej wielką spogląda źrenicą,
a na twej harfy złotostrunnej struny
biją od świateł płomienie i łuny.
Kamiennym palcem uderz w harfę złotą:
niech zabrzmi pieśń... miłości pieśń... A owe
ockną się białe bóstwa marmurowe
i żywym z sobą uściskiem się splotą...
Promienne bóstwa rozkoszy, zaklęte
w głaz, nieruchome, cudowne i święte.
O zejdź z marmurów twego postumentu,
Afrodis biała! zrzuć zazdrosne szaty!
Na bujną trawę między wonne kwiaty
zejdź safickiemu przypatrzeć się świętu -
Eros skrzydlaty, stanąwszy w podziwie,
zdumioną strzałę wstrzyma na cięciwie...
Zbudź się, łabędziu! podnieś skrzydła śnieżne,
splot ramion poczuj, co jak miękkie fale
objęły ciebie; te dłonie, co w szale
na barkach twoich zawisły lubieżne,
niechaj ci gładzą pióra; ta pierś biała
pod twoją piersią niech drży, dyszy, pała...
Noc księżycowa. Z dala szumi morze
swoją pieśń cichą, wieczną i olbrzymią,
kratery ogniem błyskają i dymią,
woń róż, jak obłok, zawisa w przestworze
i palm kopuły ciemne się kołyszą - -
cyt - jaką wszystko przepojone ciszą...