Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Dyskusje, wymiana opinii i doświadczeń na tematy związane z życiem kobiet kochających kobiety. Wsparcie dla potrzebujących.
Laga
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 557
Rejestracja: 8 lut 2011, o 07:18

Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Laga » 27 lut 2012, o 17:32

To się bardzo często powtarza na tym forum. O ile jeszcze jakoś rozumiem niechęć do wartościowania, to skąd niechęć do zwykłego określania? Nieokreślone kojarzy mi się z nieistniejącym, nijakim, specjalnie ukrywanym / pomijanym. Oczywiście nie chodzi mi o lesbijki, które dopiero co odkryły swoją orientację i nie chcą od razu przyjąć jej do wiadomości i wolą siebie nie określać, ale niektóre z Was jakby zrobiły z tego całą ideologię, której nie rozumiem. Z jakiej racji lepiej za bardzo siebie nie określać, nie dzielić, skoro podziały i tak istnieją? Np. na buczki i femki, nieważne jak go nazwiemy i gdzie wytyczymy mu granicę, taki podział go po prostu widać, po co od tego aż tak uciekać?
niemamnicku
super forma
super forma
Posty: 1924
Rejestracja: 8 cze 2010, o 17:32

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: niemamnicku » 27 lut 2012, o 18:04

W zasadzie zgadzam się z tą całą wypowiedzią poza ostatnim zdaniem. Wydaje mi się, że akurat podział na buczki i femki to nie najlepszy przykład. Trudno tu wytyczyć granice poza tym to pojęcie jednoznacznie się kojarzy ze światem lesbijskim. A ja znam niemało "buczek", które są jak najbardziej hetero, mało tego, w ogóle sobie nie wyobrażają, że między dwiema kobietami mogłoby coś zajść a o owym pojęciu nawet nie słyszały.
...
klio
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 38
Rejestracja: 8 sty 2009, o 01:00
Lokalizacja: Warszawa, Lubawa

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: klio » 27 lut 2012, o 21:56

W tym wypadku dla mnie nieokreślone, czy niedookreślone, nie znaczy nieistniejące czy nijakie. To coś, co nie jest ani czarne, ani białe. Trudno przecież ludzi szufladkować i dlatego czasem krzywdzące może być określenie, że te kobiece np. to zawsze takie delikatne a męskie niechlujne itp.
W tym znaczeniu dla mnie ktoś kto nie chce się określać, daje do zrozumienia, że nie da się mu konkretnej łatki przyczepić po prostu. A takie szufladkowanie to stereotypy.
Zgadzam się też jednak ze stwierdzeniem, że akurat tu dawanie przykładu butch czy femme, nie jest może najlepszym rozwiązaniem. Może czasem, no ale właśnie każda osoba inaczej na to patrzy i dla jednej powiedzenie, że jest femme czy nie to ok a dla drugij to niepotrzebne, bo np. nie czuje się do końca taka. I to wcale nie musi oznaczać nijakości.
Nie wiem, czy nie namotałam, ale ja tak problem podziałów widzę. Nie ma sensu tak tego bardzo rozgraniczać. Po co? A jeśli ktoś tak chce siebie określać - proszę bardzo.
Awatar użytkownika
przyjazna
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 87
Rejestracja: 13 lip 2007, o 00:00
Lokalizacja: Ostrowiec

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: przyjazna » 27 lut 2012, o 23:15

Myślę, że ta niechęć do podziałów pojawia się dlatego, że trudno stworzyć odpowiednie działy. Nie da się wszystkich osób sklasyfikować tak łatwo. Najprostszy podział hetero, bi, les. Musielibyśmy najpierw określić, czy hetero mogą się podobać kobiety, czy jeżeli jej się podobają, ale nie chcę być z nimi w związku to jest bi, czy nadal tylko hetero. Tak samo z bi - bi, która lubi bardziej kobiety niż facetów i bi, która lubi bardziej facetów niż kobiety. To wszystko ma bardzo luźne granice, a worków, które można tworzyć jest wielokrotnie więcej niż trzy. Dlatego też tak trudno się określić i określić kogoś.

W dodatku nasze gusta i oceny tworzą się pod wpływem emocji, a za nie trudno odpowiadać. Więc może się stać, że osoba hetero poczuje głębszą więź z dziewczyną, niż z jakimkolwiek facetem. Trudno za to brać odpowiedzialność. Po prostu, określę to najbanalniejszym sloganem, są różne odcienie szarości, i w dodatku wszystko może ulec zmianie.

Po co się określać, a potem mieć wrażenie, że określiło się źle?

Podajesz przykład bucz i femme. Nie jestem ani tą, ani tą. Uwielbiam spodnie, lubię kiecki. Na co dzień się nie maluję, na imprezę pójdę w makijażu. Palę raz slimy, raz grube w zależności od nastroju. Wcześniej miałam dla kaprysu krótkie włosy, teraz mam długie. Klnę kiedy czuję potrzebę. Więc jak mam się określić?
Nie gryzę... no chyba, że to lubisz:P
Awatar użytkownika
Nisinen
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 642
Rejestracja: 20 lip 2007, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Nisinen » 29 lut 2012, o 00:06

Jak klniesz, to bez wątpienia bucz 8)

Mamy skalę Kinseya dla tych, co lubią większą ilość worków. Ja tam ich w ogóle nie lubię. Ciasne są, niewygodne. Drapią, gryzą, swędzą. A w środku ciemno i łatwo można od kogoś z łokcia zostać.

Określanie się jest wygodne. Chciałabym umieć się określić. Jednak ludzka seksualność jest trochę bardziej skomplikowana, a do tego w niesamowity sposób powiązana z pierońsko skomplikowaną emocjonalnością. Znamy nawet przypadki serce tu, a dupa tam...

Ja tam dla wygody mówię na siebie cztery i pół. Albo w ogóle bi, choć czuję się bardziej les - ale naprawdę nie chce mi się tłumaczyć, być rozliczaną, słuchać pretensji "a przecież mówiłaś że". No to nie mówię. I nikt się nie czepia.
Awatar użytkownika
przyjazna
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 87
Rejestracja: 13 lip 2007, o 00:00
Lokalizacja: Ostrowiec

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: przyjazna » 29 lut 2012, o 00:40

Wiesz, Nisinen, biłam do tego po czym tu, na forum, bucz się określa. No, czasem jeszcze siadam w rozkroku, ale częściej tak jak mi wygodnie:P
Nie gryzę... no chyba, że to lubisz:P
Awatar użytkownika
synkopa
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 81
Rejestracja: 20 lut 2012, o 10:46

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: synkopa » 29 lut 2012, o 08:40

Określamy, tworzymy stereotypy, nazywamy coś po to by mieć wrażenie, że coś rozumiemy i znamy. Robimy to dla własnej wygody. Mądra oprócz określania uogulniającego wie,że każda osoba jest inna. Mądra inaczej pozostanie tylko przy sztampie do której ktoś jej pasuje.
Obrazek
agapoem
super forma
super forma
Posty: 2126
Rejestracja: 13 lip 2010, o 22:07

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: agapoem » 29 lut 2012, o 18:41

Ja tam podzielam zdanie autorki postu, jasne podziały są takie i owakie i są złe i są jakim ograniczeniem i stereotypem ale nie dajmy się zwariować, jak wszędzie najważniejsze jest znalezienie złotego środka, a nie wahanie się od jednej skrajności w drugą. Gdzie są podziały tam są i zaprzeczanie im zawsze mnie irytuje, a gdzie tych podziałów być nie może, a są to z nimi walczmy
cogito, ergo sum
Visenn
Posty: 6
Rejestracja: 27 sty 2012, o 18:39

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Visenn » 29 lut 2012, o 19:23

Coś czuję, że zaraz posypie się na mnie lawina :)

Jestem w stanie zrozumieć to, że ktoś nie chce się określać. Mam na to kilka teorii.
Pierwsza jest taka, że ludzie z reguły nie lubią być szufladkowani, bo chcą się czuć wyjątkowi, indywidualni. Nie lubią przyjmować do świadomości, że są tak naprawdę zwyczajni, tacy jak wielu innych.

Drugie spostrzeżenie: Dlaczego to zazwyczaj osoby typu butch (bądź takie, które za cholerę nie chcą przyznać, że są butch, ale doskonale wiedzą, że ktoś tak mógłby je określić) tak niechętnie, czasem z odrazą odnoszą się do tych podziałów? Zdążyłam zauważyć, że po prostu najczęściej ładne, kobiece panie lub panie wykształcone, zadbane, o dużej pewności siebie, świadome własnego intelektu raczej mają z tym mniejsze problemy. Wydaje mi się, że niechęć do "podziałów" wynika z tego, że te które czują, że są gorsze (a przecież niekoniecznie są), są niedowartościowane w jakiś sposób (czy to pod względem wyglądu, atrakcyjności, wiedzy czy czego tam jeszcze) "nie mają jaj" żeby spróbować się określić, lub przyznać, że podziały istnieją.

Uwaga do tego co napisałam: ja za femme uważam kobiety, które same siebie uważają za atrakcyjne (tylko tak szczerze), które są świadome własnej wartości, przy czym w dużym stopniu są kobiece (co nie oznacza ładne/piękne).
alexia48
rozgadana foremka
rozgadana foremka
Posty: 137
Rejestracja: 19 lut 2012, o 00:07

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: alexia48 » 29 lut 2012, o 19:42

Visenn "najczęściej ładne, kobiece panie lub panie wykształcone, zadbane, o dużej pewności siebie, świadome własnego intelektu[/n] raczej mają z tym mniejsze problemy." Odpowiedź na pytanie zadane przez autorkę tego wątku.
Awatar użytkownika
Nisinen
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 642
Rejestracja: 20 lip 2007, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Nisinen » 29 lut 2012, o 21:16

Visenn pisze:Uwaga do tego co napisałam: ja za femme uważam kobiety, które same siebie uważają za atrakcyjne (tylko tak szczerze), które są świadome własnej wartości, przy czym w dużym stopniu są kobiece (co nie oznacza ładne/piękne).
Sama piszesz o butch jako o kimś gorszym od femme. Najpierw stwierdzasz, że większość butch jest taka a taka, a potem piszesz definicję femme jako kogoś świadome własnej atrakcyjności. Skoro femme są świadome własnej atrakcyjności, butch nie są. Skoro femme uważają się za atrakcyjne, butch uważają się za nieatrakcyjne. Nie widzę nic dziwnego w tym, że żadna dziewczyna nie chce określać się jak butch, skoro postrzega się je jako jakąś gorszą kategorię...

Dzielenie wszystkich lesbijek na dwie kategorie jest zwyczajnie prymitywne i głupie. Jak ktoś się czuje femme albo butch i chce się w to bawić, to proszę bardzo, niech femme noszą spódnice a butche golą głowy na łyso, ale co to za pomysł, by narzucać ten podział wszystkim jako obligatoryjny?
Gaik
super forma
super forma
Posty: 1074
Rejestracja: 21 paź 2008, o 02:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Gaik » 29 lut 2012, o 21:32

Dostrzegam kilka motywów.

Tolerancja nieco już wyżej zaznaczona.A raczej jej niedobór w środowisku.
Butch dyskryminowane są w internecie.Przeglądając ogłoszenia i fora sama doszłam do wniosku że będąc męską lesbijką popadłabym w kompleksy,zamknęła się w sobie i zwątpiła w możliwość nawiązania jakiejkolwiek romantycznej, seksualnej relacji.
Na szczęście ratuje je real który stwarza z kolei nieco trudności tzw femme.Bywają lekceważone ponieważ nie odróżniają się wizualnie od kobiet heteroseksualnych.Są podejrzane o biseksualizm będący w tym środowisku grzechem najcięższym.
Przyznawanie się do bycia bi to jest w ogóle już jakieś własnoręczne napiętnowanie.Hetero jak zauważyłam nie mają zahamowań w łatkowaniu a homo mają je do czasu pełnego rozpoznania i zaakceptowania swojej orientacji.
Bazując na potocznej wiedzy o naturze człowieka wedle której deklaracje nijak się często mają do rzeczywistych wyborów lepiej się nie określać samemu.Jakaś Krysia czy Józia ze zdeklarowaną butch by nie były bo nie wypada a z konkretną męską Kasią o wyidealizowanym lub rzeczywistym kobiecym usposobieniu już tak.

Do tego niechęć do pełnienia określonych ról w związku i ogólnie do stereotypów płciowych.
Już nawet mało która heteroseksualna kobieta chce całe życie być wyłącznie strażniczką domowego ogniska a mało który facet przeciążoną odpowiedzialnością głową i wyłącznym żywicielem rodziny. Obie płcie biologiczne mają cechy osobowości stereotypowo nie kojarzące się tylko z nią.
Nie każda wyglądająca na mężczyznę lesbijka ma życzenie przez doklejenie sobie samej etykiety butch w związku naprawiać samochody,krany i być opiekuńczą opoką tak jak wyglądająca kobieco gotować,prać, ozdabiać się i czekać.

Trzecia kwestia to dla przykładu chęć bycia osobą słowną i odpowiedzialną.Orientacja nie zawsze jest taka od razu oczywista.Czasami trzeba lat własnej obserwacji żeby móc się choćby przychylić do któregoś punktu w jeden klasyfikacji.

Wydaje mi się że niechęć wynika najogólniej z tego że takie określenie nie służy do końca osobie a wyłącznie jej otoczeniu.Jak wiadomo łatwiej poruszać się po czarno-białym świecie.
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 1 mar 2012, o 08:31

Laga pisze:To się bardzo często powtarza na tym forum. O ile jeszcze jakoś rozumiem niechęć do wartościowania, to skąd niechęć do zwykłego określania? Nieokreślone kojarzy mi się z nieistniejącym, nijakim, specjalnie ukrywanym / pomijanym. Oczywiście nie chodzi mi o lesbijki, które dopiero co odkryły swoją orientację i nie chcą od razu przyjąć jej do wiadomości i wolą siebie nie określać, ale niektóre z Was jakby zrobiły z tego całą ideologię, której nie rozumiem. Z jakiej racji lepiej za bardzo siebie nie określać, nie dzielić, skoro podziały i tak istnieją? Np. na buczki i femki, nieważne jak go nazwiemy i gdzie wytyczymy mu granicę, taki podział go po prostu widać, po co od tego aż tak uciekać?
Bo segregowanie, szufladkowanie, etykietki i szufladki są śmiertelnie nudne, ograniczają horyzonty, hamują rozwój. Nikt o otwartym umyśle nie czuje się dobrze w jakiejś szufladce i stereotypie. Sam w ludziach poszukuje osobowości, indywidualizmu. Nie lubi mundurków. Podziały na femme i butch? A co, jeśli ktoś ma swój indywidualny styl, do jasnej cholery? Np. po mnie nigdy w życiu nie domyśliłabyś się z jakiego to jestem pudełka. Bo nie jestem z żadnego. Wyszłabym chyba z siebie, gdybym była zmuszona ubierać się i zachowywać "jak" (jak butch, jak femme, jak lesbijka, jak heteryczka, wedle obowiązującej mody, wreszcie wedle innych jakichś wytycznych). Niechęć do "zwykłego określania" bierze się z poszukiwań, bez których nie ma mowy, by człowiek się rozwijał. Na pewnym etapie życia, we wczesnej młodości ludzie uwielbiają się mundurować, porządkować i określać. Potrafią godzinami dyskutować czy PRAWDZIWY punk może podwijać nogawki spodni, czy nie może (pamiętam dyskusję kolegów w czasach LO, którą im popsułam, bo zapytałam, czy prawdziwy punk jako anarchista nie powinien mieć wyj...ne na wszystko, zwłaszcza na sznurówki) Jeśli z tego nie wyrosną, stają się nudnymi, skostniałymi dorosłymi, czego skrajnym etapem jest drobnomieszczaństwo w typie Dulskich.
Określanie zamyka człowieka niby w bardziej, lub mniej ciasnym pokoju. Nawet, jeśli jest on spory i dobrze wyposażony, cały ogromny świat na zewnątrz jest już niedostępny.
Największym - moim zdaniem - cudem tego świata jest jego niewyobrażalna różnorodność. Bogactwo każdej żywej istoty, że nie wspomnę o przyrodzie. Ograniczony człowieczek wszystko chce zrównać, zniwelować, wybrukować, ujednolicić, wyłożyć trawą z rolki, zmierzyć, zważyć, określić wzorce rasy, poprzycinać uszy psom, drzewa, żywopłoty, poskładać świat w kostkę a na ostatku - podzielić ludzi na kobiety, mężczyzn, lesbijki, bi, femme, butch, i tak daaaaalej.
Na szczęście przewrotna natura wymyka się temu wciąż. Inaczej ludzie w tym uporządkowanym świecie z lego w końcu pewnie wydusiliby się nawzajem z nudów.
http://centaurus.org.pl/
Awatar użytkownika
Lampi
super forma
super forma
Posty: 1716
Rejestracja: 5 lut 2008, o 00:00
Lokalizacja: Wieś cudowna, Wieś urocza.

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Lampi » 1 mar 2012, o 13:09

Całe życie się uczymy, całe życie się zmieniamy, więc jak do cholery można siebie jasno określić?
Jedyne co mogę u siebie stwierdzić na 100% to to,że jestem kobietą, bo mam cycki i cipkę. Mam 25 lat, bo akt urodzenia na to wskazuję. Posiadam prawo jazdy kategorii B i D, bo mam na to dowód. Itepe. Itede.
Nie określę siebie jako lesbijki skoro nie wiem, czy jutro się nie zakocham w facecie. Mało mamy przypadków, tutaj na forum, kiedy kobiety wychodzące za mąż, rodzące dzieci, pracujące, spełnione nagle szukają na KK pomocy, bo się zakochały w kobiecie. One kiedyś też siebie określały jako heteroseksualne. I teraz co? Nazwiemy Je zachwianymi emocjonalnie kobietami,a żeby miały swoje określenie? Nie nam to oceniać! Człowiek jest przede wszystkim człowiekiem. I ta nazwa mi wystarczy.
Obrazek
poprawna86
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 16
Rejestracja: 8 maja 2011, o 18:46
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: poprawna86 » 1 mar 2012, o 17:32

Eh, a ja tak bardzo chciałabym się jednoznacznie określić. A przynajmniej chciałabym móc z całą pewnością nazwać się lesbijką/bi/hetero. Zawsze myślałam, że to właśnie brak tej jednoznaczności jest typowym zjawiskiem dla wieku kilkunastoletniego, co powodowało, że z nadzieją oczekiwałam lat kolejnych, które w końcu dałyby mi odpowiedź. A tu czytam, że jednak ta niewiadoma to z wiekiem przychodzi, więc teraz obawiam się, czy aby mój brak umiejętności zdecydowanego określenia się nie pogłębi. Także ja należe do tych, które zdecydowanie lubią szufladki :) Może chodzi o zwyczajną pewność, wiedzę, czego się spodziewać po sobie i innych. Zresztą, zawsze uważałam, że ludzie, którzy potrafią stanowczo stwierdzić kim są, co lubią, należą do tej niewielkiej części społeczeństwa, która ma zasady i warto jej zaufać. Mniejsze ryzyku niespodzianek :) Takie naiwne myślenie ;)

fleurdumal pisze:Potrafią godzinami dyskutować czy PRAWDZIWY punk może podwijać nogawki spodni, czy nie może (pamiętam dyskusję kolegów w czasach LO, którą im popsułam, bo zapytałam, czy prawdziwy punk jako anarchista nie powinien mieć wyj...ne na wszystko, zwłaszcza na sznurówki)
Przypomniało mi się, jak w czasach szkoły podstawowej zostałam nazwana "pozerem, pseudometalem" przez grupkę znajomych, bo odważyłam się poza słuchaniem typowo ciężkiej muzyki polubić twórczość Nirvany. Ba, nawet koszulkę z Cobain'em sobie kupiłam, i o dziwo zamiast schować ją głęboko na dnie szuflady, z przyjemnością nosiłam. Chyba zawsze byłam "rozchwiana" :)
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 1 mar 2012, o 20:48

Oooo, co to ja miałam...koledzy łamali nade mną ręce: ubierałam się jak chciałam, w sumie najwięcej słuchałam metalu, ale też Joy Division, początków industrialu, etc. - zawsze poszukiwałam. O ile to jakoś było dla nich do zniesienia, o tyle, gdy zabrałam się za Pink Floyd po prostu wyszli z siebie: "przynajmniej tego nie słuchaj, pomyśleć można, że hippis jakiś jesteś, czy co..." :lol:
Do dziś mi tak zostało. Muzycznie poszukuję, wizualnie - mieszam style, czytam i oglądam to, na co w danej chwili mam chęć, nikomu się nie wpitalam i bardzo kategorycznie wymagam tego samego. Dziś, w ramach eksperymentu myślowego zaczęłam się zastanawiać, do jakiej grupy społecznej - gdybym musiała - mogłabym się wpasować. Nie znalazłam żadnej.
Nie znam też żadnej osoby z kręgu tych, z którymi lubię przestawać, która miałaby silna potrzebę samookreślenia jako taka-to-a-taka. Ci ludzie po prostu żyją swoim życiem. Nie potrzebują schematów, które - moim zdaniem - zwalniają po prostu z samodzielnego myślenia. Jeśli kogoś ono nie boli, to ich nie tylko nie potrzebuje, ale wręcz mu zawadzają.
http://centaurus.org.pl/
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 1 mar 2012, o 21:04

Pe Es -poprawna86- żeby nie było, że atakuję Ciebie - bo tak nie jest - nie neguję samookreślenia się, posiadania zasad, jakichś wytycznych w życiu, systemu wartości. Jestem za. Natomiast wszelkie schematy typu "jak masz cycki, noś spódnicę, słodko ćwierkaj, bądź taka a nie inna, bo inaczej coś z tobą nie tak", próby zmuszania ludzi do postępowania wedle WŁASNYCH WYTYCZNYCH, uproszczenia, stwierdzenia "wszyscy chcą...", "nikt nie chce..." z tej racji, ze taka jest obiegowa opinia, lub moje własne poczucie, kierowanie się tym "co ludzie powiedzą" (ale którzy, babcia, sąsiadka, czy koleżanki? oto ciężki wybór, wszystkim się nie dogodzi), bezmyślne powtarzanie popularnych, utartych opinii bez jakichkolwiek prób przemyślenia tego - słowem konformizm a dodatku konformizm agresywny, bo skierowany też na innych - no określ się, określ, określ - najlepiej zaś opowiedz po MOJEJ stronie to są rzeczy, świadczące moim zdaniem o niedojrzałości i braku samodzielnego myślenia. Blokujące rozwój, upierdliwe dla innych...słowem zbędne.
Gdy człowiek usiądzie i porozumuje sam dojdzie do tego, że - jeśli posiada osobowość to tak naprawdę jest po prostu - człowiekiem. Nie lesbijką, wegetarianinem, motocyklistką, trzydziestolatkiem. To tylko pewne cechy...ale co z resztą?
http://centaurus.org.pl/
poprawna86
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 16
Rejestracja: 8 maja 2011, o 18:46
Lokalizacja: Trójmiasto

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: poprawna86 » 2 mar 2012, o 00:20

fleurdumal, jak jest co atakować, chociażby szkodliwe (dla mnie/innych ) przekonania, pisz śmiało :) Z chęcią skorzystam z wiedzy innych.
Osobiście chyba po prostu zawsze byłam zagubiona, nigdzie się dobrze nie czułam, nigdzie nie pasowałam. Nie dawałam jednak za wygraną, poszukiwałam siebie wytrwale, czy to przyjmując kolejne ideologie, czy zmieniając subkultury (punkiem też byłam, sznurówki nosiłam czerwone, jako znak przynależności do ruchu anarchistycznego, spogladając złowrogo na wszystkich tych, którzy mieli czelność swe glany wiązać sznurówkami w kolorze białym, co o ile pamięć mnie nie myli, oznaczało sympatyzowanie z ruchem nazistowskim). Gdziekolwiek się nie znalazłam, w cokolwiek nie uwierzyłam, zawsze jednak coś mi nie pasowało, nie do końca było to moje, więc szłam dalej. Potrzebowałam jednak etykietki.
W temacie samookreślenia dodam, że chyba tak naprawdę chodzi o pewne fundamenty, tzn. większość nie musi zastanawiać się, czy biologicznie jest kobietą/mężczyzną, do jakiej narodowości przynależy czy tzw. rasy ludzkiej ("jedna rasa, ludzka rasa, każdy inny, wszyscy równi" ;)). Znaczna większość też wie (o ile można być całkowiecie pewnym, ale zdecydowanie nie odczuwają żadnych wątpliwości) jaka jest ich orientacja seksualna. Zazdroszczę im tego jak niczego innego - żadnego tam zdrowia, pieniędzy, powodzenia, tylko tej pewności. Mam swoje przekonania w temacie związków, religii, polityki, ekonomi, które są niepodważalne, ale w temacie orientacji.. wystarczy wizyta na forum, i dopada mnie niepewność "czy mogę być jedną z tych, które za x czasu będą w stanie zbudować związek oparty na uczuciu z mężczyzną ?". I choć moje emocje są zupełnie inne, pojawia się obawa. Teraz zaczęłam zastanawiać się nad podejściem "a nawet jeśli płeć męska, to co z tego ?", i chyba znalazłam swoją odpowiedź (oczywiście poza faktem bycia lesbijką ;)).
Czy to nie jest tak, że właśnie ta osobowość, silnie wytyczona, powoduje, że jednak się określamy, chociażby poprzez swój ubiór ? Coś na zasadzie bycia dziewczyną i nie zaprzeczaniu temu, ale zarazem, przy pełnej świadomości istniejących stereotypów, cech przypisywanych do płci, łamaniu ich, np. poprzez siedzenie w rozkroku, noszenie męskich bluz (nie
podkreślanie wcięcia w talii, bioder) itd. itp., co sugeruje obserwatorom, że jest się kimś wyjątkowym, kimś nie obawiającym się inności, a więc podkreślającym swoją indywidualność, zaznaczającym swoją osobowość.
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 2 mar 2012, o 08:01

poprawna86 pisze:fleurdumal, jak jest co atakować, chociażby szkodliwe (dla mnie/innych ) przekonania, pisz śmiało :) Z chęcią skorzystam z wiedzy innych.
Osobiście chyba po prostu zawsze byłam zagubiona, nigdzie się dobrze nie czułam, nigdzie nie pasowałam. Nie dawałam jednak za wygraną, poszukiwałam siebie wytrwale, czy to przyjmując kolejne ideologie, czy zmieniając subkultury (punkiem też byłam, sznurówki nosiłam czerwone, jako znak przynależności do ruchu anarchistycznego, spogladając złowrogo na wszystkich tych, którzy mieli czelność swe glany wiązać sznurówkami w kolorze białym, co o ile pamięć mnie nie myli, oznaczało sympatyzowanie z ruchem nazistowskim). Gdziekolwiek się nie znalazłam, w cokolwiek nie uwierzyłam, zawsze jednak coś mi nie pasowało, nie do końca było to moje, więc szłam dalej. Potrzebowałam jednak etykietki.
W temacie samookreślenia dodam, że chyba tak naprawdę chodzi o pewne fundamenty, tzn. większość nie musi zastanawiać się, czy biologicznie jest kobietą/mężczyzną, do jakiej narodowości przynależy czy tzw. rasy ludzkiej ("jedna rasa, ludzka rasa, każdy inny, wszyscy równi" ;)). Znaczna większość też wie (o ile można być całkowiecie pewnym, ale zdecydowanie nie odczuwają żadnych wątpliwości) jaka jest ich orientacja seksualna. Zazdroszczę im tego jak niczego innego - żadnego tam zdrowia, pieniędzy, powodzenia, tylko tej pewności. Mam swoje przekonania w temacie związków, religii, polityki, ekonomi, które są niepodważalne, ale w temacie orientacji.. wystarczy wizyta na forum, i dopada mnie niepewność "czy mogę być jedną z tych, które za x czasu będą w stanie zbudować związek oparty na uczuciu z mężczyzną ?". I choć moje emocje są zupełnie inne, pojawia się obawa. Teraz zaczęłam zastanawiać się nad podejściem "a nawet jeśli płeć męska, to co z tego ?", i chyba znalazłam swoją odpowiedź (oczywiście poza faktem bycia lesbijką ;)).
Czy to nie jest tak, że właśnie ta osobowość, silnie wytyczona, powoduje, że jednak się określamy, chociażby poprzez swój ubiór ? Coś na zasadzie bycia dziewczyną i nie zaprzeczaniu temu, ale zarazem, przy pełnej świadomości istniejących stereotypów, cech przypisywanych do płci, łamaniu ich, np. poprzez siedzenie w rozkroku, noszenie męskich bluz (nie
podkreślanie wcięcia w talii, bioder) itd. itp., co sugeruje obserwatorom, że jest się kimś wyjątkowym, kimś nie obawiającym się inności, a więc podkreślającym swoją indywidualność, zaznaczającym swoją osobowość.
Nie martw się, jak jest czego, to się czepiam, oj czepiam! ;P
Silnie wytyczona osobowość, poczucie własnej wartości oczywiście ułatwiają samookreślenie, nie powodują, że gdy trafisz między wrony kraczesz tak, jak one...a już wśród kotów będziesz miauczeć. Czujesz się dobrze w swojej skórze. Nie obawiasz inności. OK, to jest jak najbardziej fajne, właśnie o tym pisałam... Czy nie szkoda czasu na - niebycie sobą? Na spełnianie życzeń "społecznych"? Owo społeczeństwo niczyich nie spełni, nie ma obaw. Ale przecież nic to nie ma wspólnego z podziałami. Z powiedzeniem jestem butch/femme/punkiem. Możesz dowolnie się bawić ubiorem, zachowywać, jak Ci dyktuje nastrój, czy okoliczności. I to jest właśnie jedna ze stron indywidualizmu, na który (to do Visenn) wcale nie każdy się tak sili bo "nie chce być zwyczajny". Człowiekowi o silnej osobowości przychodzi to naturalnie. Nie potrafi inaczej, a jeśli nawet potrafi, to nie chce. Większość - ta zwyczajna - właśnie lubi być szufladkowana i wychodzi z siebie, by się przypisać do jakiejś grupy. Potrzebuje jej wsparcia, bo jej osobowość jest zbyt wiotka i bezbarwna, aby funkcjonować samodzielnie. Jest jak te niepewne siebie dzieci, co każde zdanie kończą zapytaniem: "prawda, tato?". Jeśli chodzi konkretnie o lesbijki, sama znałam takie, które żyły tylko ową lesbijskością już nie tylko w kwestii imprez, wydarzeń kulturalnych i politycznych, ale nawet lektury, wreszcie słuchania "tylko głosów kobiecych". Oczywiście nic to nikomu nie szkodzi prócz może tego, że cholernie zubażają własne życie. Ja sobie nawet nie wyobrażam, aby rzeczy niezależne ode mnie, jak płeć, czy orientacja tak bardzo determinowały moje postrzeganie świata!

Rozumiem, że gnębią Cię sprawy związane z orientacją, ze chciałabyś wiedzieć na pewno. Ale właśnie - co z tego? Nikt nie zna swojej przyszłości. Sama spędziłam lat ponad 10 jako "heteryczka". Piszę to w cudzysłowie, bo mój heteroseksualizm był bardzo grubymi nićmi szyty, choć nie wynikał z konformizmu a z braku samoświadomości. Z tego samego braku określiłam się potem jako lesbijka, przy czym po latach przebywania wśród kobiet wpadłam niemal w mizoginizm, oparty niestety na tak silnych podstawach, ze gdyby nie wstręt do wszelakiego szowinizmu i szufladek, pewnie bym w niego popadła ostatecznie. Co z tego wynikło? Że jednak stawiam osobowość ponad płcią. Gdyby moja dziewczyna - zachowując swój charakter, osobowość właśnie - była facetem to byłabym z facetem. Do takiego wniosku doszłam po latach określania się właśnie w tej kwestii. Myślę, więc, ze o kant tyłka je rozbić. Tak naprawdę, zamiast upraszczać życie i dawać spokojny sen, tylko je komplikuje.
http://centaurus.org.pl/
Laga
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 557
Rejestracja: 8 lut 2011, o 07:18

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Laga » 3 mar 2012, o 14:03

Laga pisze:
Gaik pisze:Dostrzegam kilka motywów.

Tolerancja nieco już wyżej zaznaczona.A raczej jej niedobór w środowisku.
Butch dyskryminowane są w internecie.Przeglądając ogłoszenia i fora sama doszłam do wniosku że będąc męską lesbijką popadłabym w kompleksy,zamknęła się w sobie i zwątpiła w możliwość nawiązania jakiejkolwiek romantycznej, seksualnej relacji.
Na szczęście ratuje je real który stwarza z kolei nieco trudności tzw femme.Bywają lekceważone ponieważ nie odróżniają się wizualnie od kobiet heteroseksualnych.
ej no, zaraz, przecież ja przed chwilą przeczytałam w innym temacie niemal to samo napisane przez inną foremkę!
fleurdumal pisze:Największym - moim zdaniem - cudem tego świata jest jego niewyobrażalna różnorodność. Bogactwo każdej żywej istoty, że nie wspomnę o przyrodzie. Ograniczony człowieczek wszystko chce zrównać, zniwelować, wybrukować, ujednolicić, wyłożyć trawą z rolki, zmierzyć, zważyć, określić wzorce rasy, poprzycinać uszy psom, drzewa, żywopłoty, poskładać świat w kostkę a na ostatku - podzielić ludzi na kobiety, mężczyzn, lesbijki, bi, femme, butch, i tak daaaaalej.
Na szczęście przewrotna natura wymyka się temu wciąż. Inaczej ludzie w tym uporządkowanym świecie z lego w końcu pewnie wydusiliby się nawzajem z nudów.
hahahaha!!! świetne :D

tylko wiesz z powodu różnorodności nie uciekniesz od tego kim jesteś i jak cię ludzie postrzegają, i mimo że piszesz
fleurdumal pisze:A co, jeśli ktoś ma swój indywidualny styl, do jasnej cholery? Np. po mnie nigdy w życiu nie domyśliłabyś się z jakiego to jestem pudełka.
ludzie z tego co zauważyłam zazwyczaj określają innych bardzo trafnie
Lampi pisze:Całe życie się uczymy, całe życie się zmieniamy, więc jak do cholery można siebie jasno określić?
i właśnie o to chodzi. żeby określić kim się jest w tym momencie, co z tego że kiedyś można się zmienić? to się już inaczej będziemy określać. w ogóle określanie siebie to nazywanie tego co i tak już jest, więc nie określanie nic nie zmienia.. :)
fleurdumal pisze:Oooo, co to ja miałam...koledzy łamali nade mną ręce: ubierałam się jak chciałam, w sumie najwięcej słuchałam metalu, ale też Joy Division, początków industrialu, etc. - zawsze poszukiwałam. O ile to jakoś było dla nich do zniesienia, o tyle, gdy zabrałam się za Pink Floyd po prostu wyszli z siebie: "przynajmniej tego nie słuchaj, pomyśleć można, że hippis jakiś jesteś, czy co..." :lol:
z subkultury to najlepiej wyrosnąć w cholerę i polubić różnorodność
fleurdumal pisze:Bo segregowanie, szufladkowanie, etykietki i szufladki są śmiertelnie nudne, ograniczają horyzonty, hamują rozwój. Nikt o otwartym umyśle nie czuje się dobrze w jakiejś szufladce i stereotypie.
nie wiem co otwartość umysłu ma do tego, ale myślę że inteligentny człowiek bez kompleksów, dobrze znający siebie, nie dość że dobrze się czuje w swojej szufladce to jeszcze szczyci się tym kim jest. człowiek widzi różnorodność, ale widzi też hmm jakby to ująć powtarzalność w tej różnorodności, często występujące schematy i potrafi siebie w tym umieścić, czy faktycznie się wyróżnia czy wpasowuje jednak w schemat
Laga
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 557
Rejestracja: 8 lut 2011, o 07:18

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Laga » 3 mar 2012, o 14:05

sorry że post wyszedł z poplątanymi cytatami, ale to co miałam tutaj napisać wkleiłam do innego tematu i po prostu stamtąd skopiowałam
Awatar użytkownika
Nisinen
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 642
Rejestracja: 20 lip 2007, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Nisinen » 3 mar 2012, o 16:25

Laga pisze:nie wiem co otwartość umysłu ma do tego, ale myślę że inteligentny człowiek bez kompleksów, dobrze znający siebie, nie dość że dobrze się czuje w swojej szufladce to jeszcze szczyci się tym kim jest. człowiek widzi różnorodność, ale widzi też hmm jakby to ująć powtarzalność w tej różnorodności, często występujące schematy i potrafi siebie w tym umieścić, czy faktycznie się wyróżnia czy wpasowuje jednak w schemat
Ale czasem szufladek jest za mało i w każdej jest niewygodnie. Jak komuś w jego szufladce wygodnie to niech tam siedzi i nie zmusza innych, by też to robili. W końcu jest inteligentny i ma otwarty umysł, więc jest w stanie pojąć, że niektórzy po prostu tak mają, że nie mogą bądź nie chcą znaleźć sobie odpowiedniej szufladki.
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 3 mar 2012, o 21:31

Laga pisze:
fleurdumal pisze:Największym - moim zdaniem - cudem tego świata jest jego niewyobrażalna różnorodność. Bogactwo każdej żywej istoty, że nie wspomnę o przyrodzie. Ograniczony człowieczek wszystko chce zrównać, zniwelować, wybrukować, ujednolicić, wyłożyć trawą z rolki, zmierzyć, zważyć, określić wzorce rasy, poprzycinać uszy psom, drzewa, żywopłoty, poskładać świat w kostkę a na ostatku - podzielić ludzi na kobiety, mężczyzn, lesbijki, bi, femme, butch, i tak daaaaalej.
Na szczęście przewrotna natura wymyka się temu wciąż. Inaczej ludzie w tym uporządkowanym świecie z lego w końcu pewnie wydusiliby się nawzajem z nudów.
hahahaha!!! świetne :D

tylko wiesz z powodu różnorodności nie uciekniesz od tego kim jesteś i jak cię ludzie postrzegają, i mimo że piszesz
fleurdumal pisze:A co, jeśli ktoś ma swój indywidualny styl, do jasnej cholery? Np. po mnie nigdy w życiu nie domyśliłabyś się z jakiego to jestem pudełka.
ludzie z tego co zauważyłam zazwyczaj określają innych bardzo trafnie

fleurdumal pisze:Bo segregowanie, szufladkowanie, etykietki i szufladki są śmiertelnie nudne, ograniczają horyzonty, hamują rozwój. Nikt o otwartym umyśle nie czuje się dobrze w jakiejś szufladce i stereotypie.
nie wiem co otwartość umysłu ma do tego, ale myślę że inteligentny człowiek bez kompleksów, dobrze znający siebie, nie dość że dobrze się czuje w swojej szufladce to jeszcze szczyci się tym kim jest. człowiek widzi różnorodność, ale widzi też hmm jakby to ująć powtarzalność w tej różnorodności, często występujące schematy i potrafi siebie w tym umieścić, czy faktycznie się wyróżnia czy wpasowuje jednak w schemat[/quote]

Nie rozumiem za bardzo kwestii "nie uciekniesz od tego kim jesteś" - skąd pomysł chęci uciekania? Bo we mnie takowej nie ma wcale, jestem, jaka jestem i taką siebie akceptuję. Nie potrzebuję nazw, by czuć się z sobą dobrze. Owszem, człowiek mający poczucie własnej wartości może się właśnie szczycić kim jest, ale też jest SOBĄ. Jeżeli chce się określić jako butch/femme/anarchista/pacyfista czy Polak - katolik, to proszę bardzo, co, jeśli nie ma potrzeby wpisywania się w jakąś grupę/szufladkę? Jeśli miałabym nakleić sobie etykietkę do głowy przychodzi mi tylko "JA" i nic więcej.
Ludzie zazwyczaj określają innych bardzo trafnie? To znaczy - kto? Jacy LUDZIE? Sąsiedzi? Rodzina? Tłum na ulicy? Ugrupowania?
Oenerowiec na przykład określi geja/lesbijkę jako zboczeńców, uważasz, ze to jest trafne? Tak naprawdę to prócz ludzi, którzy nas dobrze znają nikt nie potrafi o nikim powiedzieć nic trafnego, bo go nie zna.
Mnie część przypadkowych przechodniów określi jako dziwaka, bo mam lawendowe włosy i noszę glany, część z tej samej racji powie, że jestem zajebista, zaś część w ogóle nie zauważy, bo ma co innego do roboty, niż obserwowanie ludzi na ulicy. Kto z nich ma rację, zdecyduj sobie sama.
Człowiek o otwartym umyśle nie będzie nikogo określał, póki go nie pozna.
http://centaurus.org.pl/
Awatar użytkownika
pure_morning
super forma
super forma
Posty: 4885
Rejestracja: 15 paź 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: pure_morning » 4 mar 2012, o 09:56

fleurdumal pisze:Człowiek o otwartym umyśle nie będzie nikogo określał, póki go nie pozna.
no ale nie da się uniknąć okreslania (siebie, innych), mi osobiscie potrzebne jest okreslanie sie. zreszta nie przeszkadza to w żaden sposob w byciu tolerancyjnym. sama tez dokonujesz okreslen, stwierdzajac, ze jesli ktos kogos okresla to nie ma otwartego umyslu, czy to nie za duze uproszczenie?
"Są rzeczy na niebie i ziemi..."
mrocznaiskierka
początkująca foremka
początkująca foremka
Posty: 80
Rejestracja: 9 gru 2011, o 18:54

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: mrocznaiskierka » 4 mar 2012, o 10:13

Jak dla mnie, to ludzie i tak będą nas ładować w swoje schematy myślowe, tak rozbudowane albo prymitywne, jakie posiadają. A samookreślenie moim skromnym zdaniem pozwala nam uchronić się przed myśleniem o sobie tylko w takich kategoriach, w jakich myślą o nas inni i/lub wątpliwościami na temat własnej natury/tożsamości. Nie wciskamy się przecież w ciasny gorset z zamiarem noszenia do końca swych dni, bez względu na to, czy będzie pasował, czy też nie. Tworzymy zupełnie nowe kategorie, żeby pomieścić w nich swoją indywidualność. Aktualne w chwili obecnej. Dopuszczające zmiany. Rozwojowe. A z szufladkami proponowanymi przez innych nie musimy się zgadzać. Trudno też zabronić im stosowania etykietek na własny użytek. Byle nikt nie wmawiał nam, że zna nas lepiej, niż my same, a świat wygląda właśnie tak, jak on(a) to widzi i przedstawia.
Laga
uzależniona foremka
uzależniona foremka
Posty: 557
Rejestracja: 8 lut 2011, o 07:18

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: Laga » 4 mar 2012, o 16:24

fleurdumal pisze:Oenerowiec na przykład określi geja/lesbijkę jako zboczeńców, uważasz, ze to jest trafne?
nie w tym rzecz. onr-owiec zanim nazwie kogoś zboczeńcem musi wiedzieć kto jest gejem/lesbijką, odnosząc wrażenie po tym jak ktoś wygląda i się zachowuje, nie piszę o wartościowaniu tylko o określaniu

nieważne czy się określisz czy nie i tak sprawiasz na ludziach jakieś wrażenie. jeśli jest duża rozbieżność pomiędzy tym jak sama siebie określasz, a tym jak inni cię określają, to świadczy to źle o tobie albo o innych
fleurdumal pisze:Ludzie zazwyczaj określają innych bardzo trafnie? To znaczy - kto? Jacy LUDZIE? Sąsiedzi? Rodzina? Tłum na ulicy? Ugrupowania?
wszyscy którzy mieli okazję cię zobaczyć 8) sama piszesz, że
fleurdumal pisze:Mnie część przypadkowych przechodniów określi jako dziwaka, bo mam lawendowe włosy i noszę glany, część z tej samej racji powie, że jestem zajebista, zaś część w ogóle nie zauważy, bo ma co innego do roboty, niż obserwowanie ludzi na ulicy. Kto z nich ma rację, zdecyduj sobie sama.
to już inna sprawa czy się to podoba, chodzi o to że przy pierwszym wrażeniu się wyróżniasz
fleurdumal pisze:Jeśli miałabym nakleić sobie etykietkę do głowy przychodzi mi tylko "JA" i nic więcej.
w to że ktoś nie potrafi siebie określić to ja nie uwierzę, bo tylko wariaci tego nie potrafią. nie chcesz siebie określić, dlaczego, albo siebie nie lubisz, ale nie sądzę żeby tak było, raczej lubisz, to w takim razie czemu nie chcesz siebie określać, z powodu innych? może inni cię dobrze nie oceniają (chociaż w to też wątpię). nie wiem! jeśli nawet nie podobasz się np. hetero albo tym co się zwyczajnie ubierają to co z tego, czy to by mogło spowodować że nie masz potrzeby określania się
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 5 mar 2012, o 10:35

Laga pisze:
fleurdumal pisze:Oenerowiec na przykład określi geja/lesbijkę jako zboczeńców, uważasz, ze to jest trafne?
nie w tym rzecz. onr-owiec zanim nazwie kogoś zboczeńcem musi wiedzieć kto jest gejem/lesbijką, odnosząc wrażenie po tym jak ktoś wygląda i się zachowuje, nie piszę o wartościowaniu tylko o określaniu

nieważne czy się określisz czy nie i tak sprawiasz na ludziach jakieś wrażenie. jeśli jest duża rozbieżność pomiędzy tym jak sama siebie określasz, a tym jak inni cię określają, to świadczy to źle o tobie albo o innych
fleurdumal pisze:Ludzie zazwyczaj określają innych bardzo trafnie? To znaczy - kto? Jacy LUDZIE? Sąsiedzi? Rodzina? Tłum na ulicy? Ugrupowania?
wszyscy którzy mieli okazję cię zobaczyć 8) sama piszesz, że
fleurdumal pisze:Mnie część przypadkowych przechodniów określi jako dziwaka, bo mam lawendowe włosy i noszę glany, część z tej samej racji powie, że jestem zajebista, zaś część w ogóle nie zauważy, bo ma co innego do roboty, niż obserwowanie ludzi na ulicy. Kto z nich ma rację, zdecyduj sobie sama.
to już inna sprawa czy się to podoba, chodzi o to że przy pierwszym wrażeniu się wyróżniasz
fleurdumal pisze:Jeśli miałabym nakleić sobie etykietkę do głowy przychodzi mi tylko "JA" i nic więcej.
w to że ktoś nie potrafi siebie określić to ja nie uwierzę, bo tylko wariaci tego nie potrafią. nie chcesz siebie określić, dlaczego, albo siebie nie lubisz, ale nie sądzę żeby tak było, raczej lubisz, to w takim razie czemu nie chcesz siebie określać, z powodu innych? może inni cię dobrze nie oceniają (chociaż w to też wątpię). nie wiem! jeśli nawet nie podobasz się np. hetero albo tym co się zwyczajnie ubierają to co z tego, czy to by mogło spowodować że nie masz potrzeby określania się
Ale się upierasz. Uparłaś się niemożliwie aż do tego stopnia, że wiesz o mnie więcej niż ja sama. Wedle Twojej kwalifikacji OWSZEM, jestem wariatem, ponieważ nadal nie czuję ani żadnej potrzeby nazywania siebie jakoś, ani nie mam na taką nazwę pomysłu!!! Sama orientacja seksualna nie determinuje mojego żywota aż tak bardzo, bym nazwała siebie lesbijką, prócz tego, że tworzę związek z kobietą, a nie z mężczyzną nic mnie z tym wszystkim nie łączy...nie mam potrzeby życia swoim homoseksualizmem, nie mam potrzeby bycia aktywistką, czytania odpowiedniej literatury i oglądania "filmów branżowych", o zgrozo nie medytuję nad tym czy "Maja Sablewska jest nasza" (LOL) i w ogóle kto nasz a kto nie nasz...nie należę też do żadnej subkultury. Wierzę w Boga, ale niekoniecznie w któryś z konkretnych kościołów aż tak, bym się nazwała katoliczką, czy protestantką. Jestem Polką, bo urodziłam się i wychowałam w Polsce, w kręgu kultury europejskiej - ani się tego wstydzę, ani też nie czuje z tej racji lepiej, niż gdybym się urodziła w USA, czy w Senegalu. Nie widzę powodu, aby rzeczy nadane mi bez mojego wpływu - jak płeć, narodowość, orientacja seksualna - miały mnie jakoś wyjątkowo określać i nadawać kierunek mojemu życiu na zasadzie: jestem kobietą, muszę nosić spódnicę i długie włosy, jestem lesbijką, muszę chodzić na parady i nosić tęczową przypinkę. Skończyłam studia plastyczne, jednak w żadnym wypadku nie czuję się artystką i nawet nie lubię tego słowa. Z olbrzymią większością mego pokolenia łączy mnie jedynie data urodzenia w dokumentach. Nie czuję łączności z żadną GRUPĄ ludzi jako taką ani potrzeby, by się z jakąś integrować.

Skoro nie wierzysz, że nie chcę, a nawet nie umiem się określić i to nie dla zasady a z braku potrzeby i pomysłu JAK - to proszę, podsuń mi jakiś. Piszę co piszę całkowicie szczerze i wedle Twojej kwalifikacji, poza niezbyt miłym słówkiem "wariat" na razie innego nie widzę. Tymczasem ja prowadzę życie dosyć normalne, które cześć osób mogłaby uznać za wręcz nudne. Pracuję, zarabiam jakąś niewielką kasę, mam trzy psy i wronę, w wolnym czasie fotografuję, maluję, piszę, chodzę na ASG i z psami. Nie tarzam się w rozpuście, nie zażywam narkotyków, nie nadużywam alkoholu i do szaleńca chyba mi daleko. A więc???

A co do określania ludzi na ulicy po wyglądzie...jest całe mnóstwo zaniedbanych kobiet z nadwagą, chodzących w burych łachach, z burą, wymiętą fryzurą, niemało też zadbanych, metroseksualnych mężczyzn...tak polskie społeczeństwo najczęściej widzi lesbijkę, lub geja, praktyka pokazuje, jak bardzo się myli. Trafna ocena po wyglądzie na ulicy? ZAZWYCZAJ? To chyba jakiś żart.
http://centaurus.org.pl/
sachmetztli
foremka dyskutantka
foremka dyskutantka
Posty: 183
Rejestracja: 21 gru 2011, o 02:53

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: sachmetztli » 6 mar 2012, o 20:23

A mi się wydaje,że sama niechęć do samookreślenia się, czy bardziej przynależności do jakiejś grupy wynika z tego,że czy chcemy czy nie na samym początku naszego życia zostałyśmy przydzielone do jakiejś grupy niezależnie od nas samych ( nie chodzi mi tutaj o aspekt orientacji,bardziej skupiam się wokół pojęcia roli społecznej). Przyporządkowano nas gdzieś bez naszej wiedzy, a po tym, jak uświadomiłyśmy sobie,że tak naprawdę rola ,którą nam przypisano wcale do nas nie pasuje nie chcemy aby znowu nas gdzieś szufladkowano,utożsamiano z les/bi czy kimś innym. Nikt nie lubi etykiet, nawet jeśli wydają się one pozytywne. Dla jednych jedna etykieta jest pozytywna dla innych nie. Wydaje mi się,że niechęć do przyporządkowywania sobie etykiet, wynika właśnie z tego,że kiedyś już ktoś "narzucił" nam jakąś etykietę, która niekoniecznie pokrywała się z prawdą. Wszystkie z jednej strony chcemy gdzieś się "dopasować", ale z drugiej strony co jeśli jednak okaże się,że to znowu nie to, nie ta grupa,nie ta rola, nie ci ludzie. Wszystkie chcemy myśleć,że człowiek to człowiek i nie powinno się go gdzieś przyporządkowywać,czy szufladkować (nie wiem.. czarny/biały, les/gej/bi czy jakoś tak, tylko po prostu człowiek), ale niestety świat jest tak skonstruowany,że zawsze gdzieś przynależymy, jeśli nie świadomie,to nieświadomie i taka jest prawda. Tak mi się wydaje. Poczucie przynależności do jakiejś grupy,tworzy swego rodzaju wspólnotę, w której możemy poczuć się bezpiecznej,a przede wszystkim nie czuć,ze jesteśmy same.Jednocześnie jednak,wydaje mi się,że deklarowanie się,że jest się LGBT dosyć mocno zakorzenia w nas poczucie przynależności do danej wspólnoty. Kurcze mam nadzieje,ze udało mi się powiedzieć o co mi chodzi,bo sama się już pogubiłam:P
Mam nadzieje,ze tutaj żadnej ideologii czy nieznanej jeszcze filozofii nie dorzuciłam i liczę,ze nikogo nie uraziłam w żaden sposób:)
Pozdrowienia dla określonych i nieokreślonych:*
zgrzytacz
Posty: 9
Rejestracja: 14 cze 2010, o 23:15

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: zgrzytacz » 6 mar 2012, o 21:16

Moim zdaniem niechęć do szufladkowania się i wiązania z jakąś określoną grupą jest podyktowana dążeniem do zachowania pewnej swobody zachowań. Z jednej strony występuje granica akceptacji społecznej, której istnienie wymusza na każdym wiązanie się z konkretną grupą społeczną. Dlatego na przykład młodzież chętnie utożsamia się z określoną subkulturą. Z wiekiem odkrywa się, że często ciężko się pozbyć ustalonej etykietki, a przecież chęć zmian jest naturalnym dla człowieka sposobem walki z nudą. Izolowanie się od schematów pozwala zostawić szersze pole manewru - wyjście awaryjne na wypadek gdyby za jakiś czas znudziło mi się bycie taką samą jak jestem teraz.
Awatar użytkownika
fleurdumal
super forma
super forma
Posty: 2645
Rejestracja: 27 wrz 2006, o 00:00

Re: Skąd w was ta niechęć do podziałów, określania się?

Post autor: fleurdumal » 8 mar 2012, o 08:09

zgrzytacz pisze:Moim zdaniem niechęć do szufladkowania się i wiązania z jakąś określoną grupą jest podyktowana dążeniem do zachowania pewnej swobody zachowań. Z jednej strony występuje granica akceptacji społecznej, której istnienie wymusza na każdym wiązanie się z konkretną grupą społeczną. Dlatego na przykład młodzież chętnie utożsamia się z określoną subkulturą. Z wiekiem odkrywa się, że często ciężko się pozbyć ustalonej etykietki, a przecież chęć zmian jest naturalnym dla człowieka sposobem walki z nudą. Izolowanie się od schematów pozwala zostawić szersze pole manewru - wyjście awaryjne na wypadek gdyby za jakiś czas znudziło mi się bycie taką samą jak jestem teraz.

Coś w tym jest. O ile innych staram się nie szufladkować, bo to głupie, o tyle moje własne outsiderstwo może wynikać z owego dążenia do swobody zachowań, o jakiej piszesz.
Moją zasadą jest, iż dopóki nie łamię prawa, norm społecznych w rozsądnym zakresie ( dla niektórych ich łamaniem jest np. noszenie glanów "w moim wieku" - what, the hell???) - tak więc bez szaleństw z tymi normami, nie jestem pasożytem i nie robię nikomu krzywdy - wara ode mnie i mojego życia. Jeśli komuś się coś nie podoba, może iść swoją drogą. Żyję, daję żyć innym, wymagam tego samego. Proste jak budowa cepa.
Każde stado ma swoją hierarchię, osobne zasady, będąc dowolnego stada członkiem, godzimy się na kolejne - ograniczenia, rytuały, ingerencję innych członków stada w nasze życie. Jeśli nic z tego, co otrzymuje się w zamian nie jest dla kogoś atrakcyjne, nie będzie się w to bawił, lecz chodził swoimi drogami.
http://centaurus.org.pl/
ODPOWIEDZ