
Piszę do was w takiej sprawie. Mam partnerkę od ponad 15stu lat, ona starsza ode mnie 10 lat, duzo przeszlysmy i nauczylysmy się od siebie, ogolnie nasze zycie nalezy do udanych. Moja partnerka ma troje dzieci, dwojka z nich syn i corka juz dorosli. Corka ma juz swoje malutkie dzieci.
Kiedy dzieci partnerki były jeszcze male często bywaly u nas (mieszkanie partnerki po rowzodzie z mezem, ktore kupil byly dla niej w ramach podzialu majatku), na poczatku ciezko znosily sytuacje ale szybko zrozumialy jak sie sprawy maja i w koncu zaakceptowali sytyacje. Przyszedl czas kiedy stali sie nastolatkami, relacje byly dobre, coraz wiecej wspolnych tematow miedzy nimi a mna. Bedac kilkalat w Holandii z partnerka czesto do nas przyjezdzaly, corka nawet do pracy zatrzymujac sie tam u nas w Holandii.
Corka (i tu sie skupie na niej poniewaz z chlopakami jakos sie dogadujemy), urodzila 2 swoje coreczki, wnuki partnerki. Jak byly jeszcze malutkie, babcia byla babcia wiadomo a ja zyskalam miano ciotki, bylam z tego bardzo dumna, w domu z takimi maluchami od czasu do czasu jest az radosniej. Zwiazalam sie z nimi poniekad emocjonalnie, bylam ciocia, bawilam sie ze starsza corka na calego, bylam szczesliwa, ale chyba gdzies mi sie zatarly granice. Za duzo mi sie wydawalo. Pewnego dnia przyszlo do roczku mlodszej. Zaproszona zostala tylko partnerka gdyz rzekomo corka partnerki nie chciala 'zadnych klotni' na roczku. Ma byc tylko rodzina. Natomiast partnerka bylego meza byla obecna. Dostalam jakby strzal w twarz. Od tego czasu mam wrazenie jakby jej corka z dziewczynami (im starsze tym wiecej pojmuja) izolowala sie ode mnie. Nie wiem czy to moze byc spowodowane ale mam pewne teorie. Ostatnio nawet jak mnie widziala ze swoim chlopakiem to omineli szerokim lukiem. Mam dziwne wrazenie ze ona nie chce zeby jej dzieci myslaly ze babcia ma dziewczyne, mimo tylu lat niby akceptacji. Wiem ze jej chlopak na pewno jest przeciwny takim relacjom.
Rozmawialam z partnerka poradzila mi sie nie przejmowac, niech sobie mlodzi zyja jak chca, a mi spokoju nie daja te sytuacje. Sama nie mam swoich dzieci i nie chce miec, ale ubzduralo mi sie chyba ze dzieci partnerki i ja sie 'kumplujemy' i nawet jak partnerka jest w pracy moga na mnie liczyc czy dzieci zostawic itp. To nigdy sie oczywiscie nie wydarzylo. Chyba sie przeliczylam, ze bywaja tu tylko u babci a ja jestem jakims dodatkiem. Bynajmniej tak sie czuje. Mam swoje mieszkanie na ktorym obecnie mieszkamy z partnerka.
Ten post bardziej brzmi jak wygadanie sie, heh. Sorka za dlugosc. Pozdrawiam wszystkich.