Być safistką
Mojej Miłości nie trzeba leczyć - mój homoseksualizm nie jest moją chorobą, tylko chorobą strachu, nienawiści i odrazy, chorobą ludzi, którzy nie mogą zrozumieć, że jestem sobą, pomimo tego, iż nie jestem taka jak oni.
Nigdy nie myślałam, że słowo drukowane - słownikowa definicja - jest w stanie mnie dotknąć… A jednak: "safizm med. zboczenie płciowe polegające na pociągu erotycznym kobiety do kobiety; miłość lesbijska"… Cóż - widać, że terminy medyczne z 1980 roku były jeszcze bardzo zacofane. Można by się z tego śmiać, gdyby nie świadomość, że z podobnymi definicjami, opiniami, chęcią "wyleczenia" nas i "uszczęśliwienia" na siłę, wciąż stykamy się w mediach, w rozmowach z ludźmi, w słownikach, w przestrzeni publicznej. I jak w takiej sytuacji nie miewać chwil zwątpienia czy zniechęcenia? Jak nie mieć ochoty zniknąć choć na chwilę, stać się przezroczystą? …ważne jest jednak, by się nie poddawać, by wciąż walczyć o siebie i swoje prawa.
Żyjemy w czasach, kiedy spowiednikiem człowieka, bez względu na wyznanie, staje się psychiatra. Gdybym chciała się oczyścić, gdybym sądziła, że muszę się wyleczyć (i chciała się leczyć) odpowiedziałabym mu na każde pytanie. Wstyd nie powstrzymałby żadnego wyznania.
"- Kochała się pani z kobietą?
- Tak.
- Zabiła pani kogoś?
- Oprócz samej siebie - nikogo."
Ciekawe czemu tak mały odsetek tych, którzy chcą być "zdrowi" na ciele i umyśle odczuwa potrzebę uzdrowienia ducha. Oczyszczenia duszy w szczerej, pozbawionej fałszywego wstydu spowiedzi?
Jestem mistrzynią w oszukiwaniu siebie i unikaniu własnej duszy. Sumienie uspokajam tym, że przecież żadna z moich części i tak nie jest zdrowa. Zaniedbuję wszystkie. Moje ciało jest schorowane i cierpi. Mój umysł jest schorowany i cierpi. Czemu mam więc wynosić ponad nie duszę?
Kościół nie toleruje homoseksualistów. Co może spowiednika obchodzić moja "schorowana", homoseksualna dusza?
Nie chcę się z tego spowiadać przed nim, jak z grzechu. Bo to nie jest grzech. Mój umysł NIE JEST grzechem. Moje ciało NIE JEST grzechem. Moja miłość NIE JEST grzechem. Ja NIE JESTEM grzechem. Moja Dusza, to Moja Miłość.
Nie chcę leczyć Mojej Miłości. Jest chora tylko dlatego, że jest poraniona, zwiodły ją kłamstwa i odepchnęła zdrada. Nie jest chora, bo ktoś kto nie zna miłości, tak powie. Nie jest chora, bo ktoś mi współczuje - powinien raczej współczuć sobie, skoro uważa, że umiejętność kochania jest godna współczucia. Moją Miłość uleczy czas, który goi każdą ranę i który jako jedyny umie uleczyć złamane serce, nie zaś psychiatra, który nauczy moje ciało oddawać się mężczyznom bez oporów, który poprzestawia układankę genów w moim organizmie, bym będąc wciąż homoseksualna, wewnątrz siebie zmieniła płeć - by mężczyzna w moim kobiecym ciele pokochał mężczyzn. Bo liczy się nie to, co jest zgodne z prawdą i potrzebą, tylko to, co wygląda na prawdę i prawidłowość. Mojej Miłości nie uleczy psychiatra, który zabije MNIE, by stworzyć człowieka hetero, nr seryjny XXX, który pozbawi mnie siebie i unieszczęśliwi głęboko wewnątrz, bym cierpiała z uśmiechem, bym była codziennym kłamstwem przeciwko swej istocie i pierwotnej naturze.
Mojej Miłości nie trzeba leczyć - mój homoseksualizm nie jest moją chorobą, tylko chorobą strachu, nienawiści i odrazy, chorobą ludzi, którzy nie mogą zrozumieć, że jestem sobą, pomimo tego, iż nie jestem taka jak oni. Bezapelacyjnie wyłamuję się z porządku, który kiedyś ustalili nie licząc się z własną, ludzką naturą; swoim czynem neguję i zaprzeczam temu porządkowi, krzycząc o prawdziwą wolność, indywidualizm i tolerancję dla ludzi, o akceptację i otwarty umysł, nieograniczony sztucznymi konwenansami i fałszywą moralnością i etyką oraz błędnymi, represyjnymi normami różnych "większości" i patriarchatu.
Homoseksualizm nie jest chorobą homoseksualistów, lecz ludzi, którzy nie mogą zrozumieć, że jest wiele naturalnych dróg do osiągnięcia szczęścia i że życie w zgodzie z samym sobą nie jest zbrodnią. Ludzi, którzy zeszli z seryjnej taśmy produkcyjnej i nie maja odwagi prawdziwie żyć.
Ktoś kiedyś powiedział, że "wszystko jest dla ludzi", ale najwidoczniej nie do wszystkiego można się przyznać.
Tadeusz Boy-Żeleński wierzył, że w XX wieku ludzie nagle staną się tolerancyjni i zaakceptują mniejszości seksualne. Mamy XXI wiek i do dziś, jeśli człowiek obok Ciebie w autobusie pomyśli, że jesteś homo lub trans, to się od Ciebie odsunie. W końcu możesz go zakazić - jeśli nie swoją "nienormalnością" czy chorobą, to "bóg_wie_czym". Zresztą chyba by się porzygał z odrazy, gdyby przez przypadek Cię dotknął. Dobrze, że Boy umarł w XIX wieku i nie doczekał tak sromotnego rozczarowania. Pozostaje nam tylko być wdzięcznymi za jego wiarę, nie ważne czy naiwną, czy szlachetną, a także za jego publicystykę, wciąż aktualną, poruszającą ważkie problemy społeczne, w tym także problem homoseksualizmu w społeczeństwie.
Pozostaje tylko wierzyć… że XXII wiek ujrzy społeczeństwo, w którym wszyscy ludzie będą "normalni" a "gej" lub "lesbijka" będą takimi samymi rzeczownikami jak "Francuz" czy "Japonka".
Pozostaje powiedzieć wszystkim, tym którzy chcą nas "uleczyć": nie leczcie Naszej Miłości, bo Ona mogłaby uleczyć niejednego z Was. Nie współczujcie nam z powodu tego jakie jesteśmy (pewnie istnieją inne powody) - wśród Was jest niejeden, któremu naprawdę powinno się współczuć z powodu tego, czego życie go pozbawiło.
Ja mam spokój własnego sumienia i siebie. I Te, które czują jak ja. Obok których mogę odważnie iść na przód i walczyć o Nasze prawa, o to by nieświadomość innych nas nie raniła, by poznali nasze potrzeby i zaczęli je wreszcie uznawać. Jestem safistką. I przyznam się do tego bez względu, jak ktoś to kiedyś opisał i zakwalifikował. Bo moim światem są kobiety i kocham ten świat całym swoim ciałem, umysłem i duszą. Dziękuję Wam Kochane, że jesteście ;)
Joanna
Data publikacji w portalu: 2004-09-27
Podoba Ci się artykuł? Możesz go skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
Aktualna ocena:

/głosów: 0
Zaloguj się, aby zagłosować!
Zobacz działy:
Andromeda | 2004-09-28 17:28 |
Ja nie czuję się rownież safistką/lesbijką z numerem seryjnym YYY. Nie jestem "jedną z lesbijek, noszącą imię Alicja". Jestem Alicją, która między innymi jest lesbijką. Nie określam swojej tożsamości poprzez mój lesbianizm. Nie jestem sobą poprzez to, że jestem lesbijką. Jestem Alicją, ktora kocha kobiety (aktualnie jedną) - ale gdybym nie kochała kobiet, również byłabym sobą. Jestem osobą i posiadam więcej niż jeden aspekt. Jeżeli ktoś określa siebie tylko poprzez to, że kocha taką czy inną płeć, to mogę takiemu komuś jedynie współczuć.
Nie zależy mi nawet na tym, czy jestem normalna, czy to co robię z kobietami (aktualnie z jedną!) jest naturalne. Z czysto fizjologicznego punktu widzenia chyba nie jest. Ale to mi nie przeszkadza. Możliwe, że jestem dewiantką... ale bardzo szczęśliwą dewiantką. Czego i Wam życzę :) |
|
ania twoja | 2004-10-24 18:52 |
jestem zdania,ze czlwoieka nie kocha sie ze wzgledu na jego plec,ale za to jaki jest...przeciez kochac kogos "bo jest facetem" , albo "jest kobieta" to tak jakby powiedziec "kocham ja/go bo ma fajna kurtke":)prawda,ze brzmi glupio?:)dlatego jak mnie sie ktos pyta"jestes lesbijka?"to ja odpowiadam"jestem zakochana w kobiecie,i kocham ja za to jaka jest a nie za jej plec":)jesli ktos tego nie rozumie to jzu jego sprawa.... |
|
ania twoja | 2004-10-24 18:55 |
chcialabym tez dodac iz bardzo podoba mi sie te zdanie (...)Jestem safistką. I przyznam się do tego bez względu, jak ktoś to kiedyś opisał i zakwalifikował. Bo moim światem są kobiety i kocham ten świat całym swoim ciałem, umysłem i duszą(...)i zgadadz sie z nim w 100% |
|
alienor | 2005-01-26 14:27 |
chciałam tylko wam powiedzieć, że powoli zaczynam się akceptować... i kocham, kocham, kocham, i coraz bardziej przekonuję się, że jestem kochana... nie ma sensu walczyć z samą sobą, uciekać od siebie... depresje, samobójcze myśli - to już za mną, teraz liczy się tylko ONA - pierwsza osoba w moim NOWYM ZYCIU:) |
|
potoczek | 2006-09-12 23:47 |
Często wracam do tego feliotonu,jest tak prawdziwy,tak bliski.
Jestem czlowiekiem,zwyczajnym czlowiekiem. |
|
agaten agaten1@o2.pl | 2007-01-16 21:16 |
Joanno, chciałabym wykorzystać fragment powyższego artykułu w książce o miłości między kobietami, którą obecnie przygotowuję. Będę wdzięczna, jeśli zechcesz się ze mną skontaktować w tej sprawie. Niezależnie od Twej decyzji dziękuję za ten mądry i wzruszający tekst. Z pozdrowieniami, Agata. |
|
Teqqquila | 2007-05-18 00:57 |
To Wy jeszcze wierzycie w milosc?! Oj, nie wiem, czy sie smiac, czy plakac. Przeciez milosc nie istnieje, jest tylko wymyslem autorow harlequinow i innej tego typu tworczosci. Nie zdziwilabym sie bardziej, gdybyscie z taka sama powaga dyskutowaly o sw. Mikolaju i jego prezentach.
Przyznaje, ze czesto zartuje na ten temat. Mam 28 lat (moze dlatego juz wyroslam z marzen o tzw. milosci), a w zartach udaje zakochana 14-letnia koze (koziego mleka jednak nie daje, wiec nie macie na co liczyc :-)) i robie to calkiem przekonywujaco. Szczerze mowiac, zapewne bylabym dobra aktorka, gdybym poszla w tym kierunku, a moze jeszcze lepszym klaunem...
Nie uwazam sie za safistke, a z Safona kojarzy mi sie glownie (z racji nazwiska :-)) radziecki as lotniczy Boris Safonov (calkiem przystojny facet, szkoda, ze juz nie zyje; taki przystojny facet powinien zyc wiecznie, jak zawsze mowie, nie tylko zreszta o nim). Owszem, podobaja mi sie piekne kobiety, ale to dlatego, ze sama jestem brzydka i w innych podoba mi sie to, czego nie mam sama. Chlopaka tez nie mam, ale przy moim wygladzie jest to calkiem oczywiste. :-)
P.S. Droga Alicjo/ Andromedo! Czytalam Twoje treny dla Ani. Sa bardzo szczere, bardzo osobiste i oczywiscie bardzo smutne, choc najsmutniejsza w tym wszystkim jest tragiczna smierc Ani w tak mlodym wieku. Nie gniewaj sie, ze robie to w ten sposob, ale nie mam innej mozliwosci zlozyc Ci kondolencji. Chcialabym zlozyc Ci wyrazy najglebszego wspolczucia i mam nadzieje, ze Twoj bol po stracie Ani minal lub wkrotce minie i ze znajdziesz przyjaciolke, z ktora stworzysz rownie szczesliwy zwiazek.
Sciskam Cie goraco,
Teresa vel Teqqquila |
|
Teqqquila | 2007-05-18 01:07 |
P.S. 2. Z gory wyjasniam: Usmiech przed postscriptum nie dotyczy kondolencji dla Alicji, ale komentarza na temat mojego wygladu. Niestety, po wyslaniu komentarza, ku swojemu przerazeniu zauwazylam, ze wszystkie akapity zniknely, a caly komentarz zlal sie w jedna, niezbyt estetyczna calosc. W zwiazku z tym przepraszam za ewentualne nieporozumienia i jeszcze raz podkreslam, ze kondolencje sa jak najbardziej szczere. (Zreszta jest jedna rzecz, ktora bym poprawila, a nie mam mozliwosci: tragiczna smierc jest tragiczna w kazdym wieku, nie tylko w mlodym; przepraszam za ewentualny 'zgrzyt', ale pisalam bardzo spontanicznie.)
P.S.3. Prosba do ekipy technicznej: mam nadzieje, ze uda sie wprowadzic korekte w programie pozwalajaca na zachowanie oryginalnych akapitow w komentarzach. |
|
dianas3kawka | 2007-10-21 02:35 |
Lesbijstwo lesbijstwem... standardy zachowań... zachowaniem godności naszej! |
|
dianas3kawka dianas3kawka@o2.pl | 2007-10-28 01:49 |
Jestem duszą i sercem z Tobą. Powtarzam wielokrotnie.. clitoris... czy jest coś piękniejszego na naszym ziemskim globie??? |
|
Teqqquila | 2008-02-05 19:37 |
Cos piekniejszego? Jasne, ze jest! Gory (mmm.... panorama wokol Potrojnej czy widok na Tatry znad Czarnego Stawu Gasienicowego), lasy i wiele innych krajobrazow. |
|
Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu
Zaloguj się
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!