Dlaczego Brazylia wycofała projekt rezolucji w sprawie mniejszości seksualnych

Komisja Praw Człowieka ONZ nie przyjmie w tym roku rezolucji wzywającej do niedyskryminacji mniejszości seksualnych. Brazylia, która była autorem tego tekstu i od dwóch lat intensywnie go promowała, postanowiła nagle go wycofać
Oficjalnie Brazylia tłumaczy swą decyzję "brakiem międzynarodowego konsensusu". Argument ten nikogo jednak w Genewie nie przekonuje. - Standardy w prawach człowieka nigdy nie były budowane na bazie konsensusu, lecz odwagi - tłumaczy "Gazecie" Scott Long, dyrektor projektu na rzecz praw mniejszości seksualnych w Human Rights Watch. Long nie kryje swego rozczarowania brazylijską decyzją. - To przykre, że kraj ten nie oparł się siłom nietolerancji. Nie da się ukryć, że decyzja Brazylii to zwycięstwo Organizacji Państw Islamskich. Ale zwycięstwo na krótką metę, bo projekt tej rezolucji wróci w przyszłym roku, tylko że przedstawiony przez inne państwo. Już teraz wstępną gotowość wyraził jeden z członków UE oraz jedno z państw latynoamerykańskich - dodał.

Lula zmienny jest

Jaki jest prawdziwy powód decyzji? Genewscy dyplomaci Brazylii nie kryją w prywatnych rozmowach, że decyzja zapadła na najwyższym możliwym szczeblu. - Nasza dyplomacja znajduje się w rękach prezydenta Luiza Inacio Luli da Silva - powiedział "Gazecie" jeden z nich. Potwierdza to Jamil Chade, korespondent dziennika "Estado de Sao Paulo" przy ONZ. - Lula nie mógł sobie pozwolić na stawienie czoła państwom muzułmańskim, w momencie gdy na wrzesień zaprosił do Rio de Janeiro przywódców państw Ligi Arabskiej po to, aby spotkali się z szefami państw latynoamerykańskich - dodaje. Zdaniem Chade prezydent Lula marzy o stworzeniu koalicji państw rozwijających się, które mogłyby stawić czoło amerykańskiej dominacji. I chętnie w tej koalicji widziałby także państwa arabskie, licząc przy okazji oczywiście na m.in. dostęp do ich ropy na preferencyjnych warunkach. Nie należy też zapominać, że Brazylia stara się o miejsce stałego członka w Radzie Bezpieczeństwa i dlatego zabiega o szerokie poparcie. Lula jest gotów na wszystko, aby ten cel osiągnąć.

- To zwycięstwo państw muzułmańskich - tłumaczą brazylijski ruch zachodni dyplomaci. Szok - tak w największym skrócie można określić reakcję organizacji pozarządowych, a nawet delegacji niektórych państw, na brazylijską decyzję wycofania złożonego przed obradującą obecnie w Genewie Komisją Praw Człowieka ONZ projektu rezolucji. Miała ona wzywać do niedyskryminowania ze względu na orientację seksualną. Zaskoczenie jest tym większe, że to właśnie Brazylia była pomysłodawcą i autorem tego tekstu i od blisko dwóch lat intensywnie w tej sprawie naciskała.

Brazylijski projekt był gotowy już podczas ubiegłorocznej sesji Komisji Praw Człowieka. Jednak dość niecodziennej koalicji państw muzułmańskich i Watykanu udało się wówczas - dzięki proceduralnym zabiegom i przy aktywnej współpracy ówczesnej libijskiej przewodniczącej Komisji - uniemożliwić rozpoczęcie dyskusji na jego temat. Tym razem wydawało się jednak, że brazylijscy dyplomaci odniosą sukces. - Jesteśmy już niemal pewni, że nasz projekt zostanie przyjęty - zapewniał "Gazetę" jeszcze w ubiegłym tygodniu jeden z nich. Optymizm ten podzielali też dyplomaci państw europejskich w większości zdecydowanie popierających brazylijską inicjatywę. Niektórzy z nich byli wręcz zdania, że rezolucja o mniejszościach seksualnych będzie jedną z najważniejszych nowości podczas tegorocznej sesji komisji.

Kraje muzułmańskie nigdy nie kryły swego sprzeciwu wobec brazylijskiego projektu. Tłumaczyły, że jego przyjęcie byłoby "bezprawną ingerencją w suwerenność podstawowych narodowych praw". Ich dyplomaci oskarżali wręcz Zachód o próbę narzucenia im własnych wartości i standardów moralnych. Pozycję tę otwarcie popierał Watykan.

Łagodna rezolucja

Wbrew demagogicznym argumentom jego przeciwników brazylijski tekst nie domagał się tak kontrowersyjnych rzeczy jak prawo do małżeństw czy adopcji dzieci przez homoseksualistów. Projekt mówił tylko i wyłącznie o konieczności zaprzestania prześladowania mniejszości seksualnych. Sytuacja jest bowiem obecnie taka, że wciąż w blisko jednej trzeciej państw świata przynależność do mniejszości seksualnej jest synonimem przestępstwa. Np. w Arabii Saudyjskiej za stosunki homoseksualne grozi śmierć przez ukamienowanie.

Co więcej kryminalizacja niektórych zachowań seksualnych otwiera drogę do wielu nadużyć - i tak np. według najnowszego raportu Human Rights Watch w Egipcie wystarczy anonimowe oskarżenie, aby osoba podejrzana o stosunki homoseksualne trafiła do aresztu. W kraju tym policja stosuje też wobec mniejszości seksualnych tortury, z porażaniem prądem genitaliów włącznie. I nie są to bynajmniej przypadki odosobnione - organizacje pozarządowe udokumentowały wręcz, że w tego typu "seansach reedukacyjnych" biorą regularny udział wysocy rangą oficerowie służb bezpieczeństwa!
Data publikacji w portalu: 2004-04-01
źródło: Gazeta Wyborcza
Podoba Ci się artykuł? Możesz go skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 0 /głosów: 0
Zaloguj się, aby zagłosować!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opinię  


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu

Zaloguj się

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024