„Życie Adeli” - miłość dwóch kobiet, która uwiodła Cannes [RECENZJA]

Zwolennicy nazywają go najpiękniejszym filmem o miłości ostatnich lat, przeciwnicy mówią wprost: zwykła pornografia. Czy „Życie Adeli - rozdział 1 i 2” podbije polskie kina?

Takiego filmu nie było na kinowych ekranach od dawna. Abdellatif Kechiche postanowił pójść pod prąd i pokazać w swojej najnowszej produkcji lesbijską miłość. Przedstawił ją m.in. za pomocą długich, niezwykle odważnych i naturalistycznych aktów seksualnych dwóch kobiet, czym ściągnął na siebie falę krytyki za rzekome zamienianie ambitnego kina w płytką pornografię. Innego zdania byli jednak jurorzy festiwalu w Cannes. Francuz o tunezyjskich korzeniach naturalnie wzbudził wielkie kontrowersje, ale także zdobył Złotą Palmę i zyskał międzynarodową sławę.

Bo zamykanie „Życia Adeli...” w szufladce z etykietą „Seks” to poważny błąd. Wątków w tym filmie jest bowiem znacznie więcej, o co zadbali autorzy świetnego scenariusza - sam Kechiche oraz Ghalia Lacroix, z którą skrypt pisał już wcześniej do „Uniku” (2003).

Najnowszy film reżysera „Tajemnicy ziarna” (2007) i „Czarnej Wenus” (2010) to przede wszystkim opowieść o wolności i poszukiwaniu własnej tożsamości - tej społecznej i tej seksualnej. O odkrywaniu siebie i poznawaniu świata. O pierwszych sukcesach i porażkach, które kształtują światopogląd młodego człowieka. Kechiche pokazuje też to, co było esencją komiksu Julie Maroh, na bazie którego powstał scenariusz, a więc współczesną sytuację homoseksualistów we francuskim społeczeństwie (chociaż autorka zarzuca mu, że zdecydowanie większy nacisk niż na normalizację homoseksualizmu położył na wątek erotyczny). Naprzeciwko siebie stawia świat homo- i heteroseksualny, każdy z zupełnie innym bagażem doświadczeń, postaw i emocji.

I robi to niezwykle wiarygodnie. Nie ma miejsca ani na tandetę czy sztampę rodem z dziesiątek komedii romantycznych, ani na przejaskrawienia w stronę karykaturalnego patosu i topornych prób zachwycenia widza za wszelką cenę. Są za to realistyczne, przekonujące i dobrze napisane postacie - mające problemy i chwile radości, zmagające się z szarą rzeczywistością i cieszące się drobnymi rzeczami, jak choćby wspólne wylegiwanie się na łące.



Newsweek.pl
Kultura

A
A
A

Podziel się

Łukasz Rogojsz
Łukasz Rogojsz
Dziennikarz Newsweek.pl
Zobacz profil autora na:
Więcej artykułów »
„Życie Adeli” - miłość dwóch kobiet, która uwiodła Cannes [RECENZJA]
24-10-2013 , ostatnia aktualizacja 24-10-2013 14:44
1
Zobacz zdjęcia » Życie Adeli - rozdział 1 i 2
Julie Maroh, autorka komiksu na bazie którego powstał film, zarzuca Abdellatifowi Kechiche'owi, że celowo wyeksponował wątek erotyczny kosztem wątku dotyczącego normalizacji homoseksualizmu / fot. materiały prasowe

Życie Adeli - rozdział 1 i 2
Życie Adeli - rozdział 1 i 2
Życie Adeli - rozdział 1 i 2
Zobacz
zdjęcia (15)
»

Zwolennicy nazywają go najpiękniejszym filmem o miłości ostatnich lat, przeciwnicy mówią wprost: zwykła pornografia. Czy „Życie Adeli - rozdział 1 i 2” podbije polskie kina?

Takiego filmu nie było na kinowych ekranach od dawna. Abdellatif Kechiche postanowił pójść pod prąd i pokazać w swojej najnowszej produkcji lesbijską miłość. Przedstawił ją m.in. za pomocą długich, niezwykle odważnych i naturalistycznych aktów seksualnych dwóch kobiet, czym ściągnął na siebie falę krytyki za rzekome zamienianie ambitnego kina w płytką pornografię. Innego zdania byli jednak jurorzy festiwalu w Cannes. Francuz o tunezyjskich korzeniach naturalnie wzbudził wielkie kontrowersje, ale także zdobył Złotą Palmę i zyskał międzynarodową sławę.

Bo zamykanie „Życia Adeli...” w szufladce z etykietą „Seks” to poważny błąd. Wątków w tym filmie jest bowiem znacznie więcej, o co zadbali autorzy świetnego scenariusza - sam Kechiche oraz Ghalia Lacroix, z którą skrypt pisał już wcześniej do „Uniku” (2003).

1:43 min

Najnowszy film reżysera „Tajemnicy ziarna” (2007) i „Czarnej Wenus” (2010) to przede wszystkim opowieść o wolności i poszukiwaniu własnej tożsamości - tej społecznej i tej seksualnej. O odkrywaniu siebie i poznawaniu świata. O pierwszych sukcesach i porażkach, które kształtują światopogląd młodego człowieka. Kechiche pokazuje też to, co było esencją komiksu Julie Maroh, na bazie którego powstał scenariusz, a więc współczesną sytuację homoseksualistów we francuskim społeczeństwie (chociaż autorka zarzuca mu, że zdecydowanie większy nacisk niż na normalizację homoseksualizmu położył na wątek erotyczny). Naprzeciwko siebie stawia świat homo- i heteroseksualny, każdy z zupełnie innym bagażem doświadczeń, postaw i emocji.

Czytaj też: Lesbijki skłóciły Cannes!

I robi to niezwykle wiarygodnie. Nie ma miejsca ani na tandetę czy sztampę rodem z dziesiątek komedii romantycznych, ani na przejaskrawienia w stronę karykaturalnego patosu i topornych prób zachwycenia widza za wszelką cenę. Są za to realistyczne, przekonujące i dobrze napisane postacie - mające problemy i chwile radości, zmagające się z szarą rzeczywistością i cieszące się drobnymi rzeczami, jak choćby wspólne wylegiwanie się na łące.

Adele Exarchopoulos zachwyciła wszystkich nie tylko urodą, ale również olbrzymim talentem, bowiem potrafiła udźwignąć niezmiernie trudną i wymagającą zarówno fizycznie, jak i psychicznie rolę
Adele Exarchopoulos zachwyciła wszystkich nie tylko urodą, ale również olbrzymim talentem, bowiem potrafiła udźwignąć niezmiernie trudną i wymagającą zarówno fizycznie, jak i psychicznie rolę
materiały prasowe

Kechiche nie byłby jednak sobą, gdyby nie prowokował, nie zaskakiwał i nie zmuszał do myślenia. Oskarżenia przeciwników o tani chwyt z epatowaniem kobiecą golizną? Fakt, 52-letni reżyser zdecydował się pokazać naprawdę wymowne, naturalistyczne sceny lesbijskiego seksu. Ale też nigdy nie wypierał się fascynacji tematem kobiecego ciała, seksualności czy przeżywania przez kobiety przyjemności.

Tak trudne fizycznie i psychicznie role głównych bohaterek stanowiły niemałe wyzwanie. Ale 19-letnia Adele Exarchopoulos i 28-letnia Lea Seydoux poradziły z nim sobie koncertowo. Chociaż, jak same zaznaczają, praca z Kechichem jest ciężka i niechętnie pojawią się ponownie u niego na planie. W „Życiu Adeli...” urzekają jednak widza naturalnością, odwagą i ekspresyjnością. Ich kreacje pozostają w głowie na długo po opuszczeniu sali kinowej. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie Sofiane El Fani. Jego zdjęcia stanowią prawdziwy majstersztyk. Cały film opiera się dosłownie na graniu twarzami aktorów - zbliżeniach pozwalających zauważyć każdą, najmniejszą nawet zmianę nastroju. A to daje to widzowi bezcenne poczucie uczestnictwa w ekranowych wydarzeniach i bliskości z głównymi bohaterami.

Zapewne dlatego Steven Spielberg, szef jury festiwalu w Cannes, powiedział o „Życiu Adeli...”, że to „wspaniała opowieść o miłości”. I nie mylił się. To opowieść, którą koniecznie trzeba zobaczyć!
newsweek.pl
Data publikacji w portalu: 2013-10-26
Podoba Ci się artykuł? Możesz go skomentować, ocenić lub umieścić link na swoich stronach:
Aktualna ocena: ocena: 0 /głosów:
Zaloguj się, aby zagłosować!
OPINIE I KOMENTARZE+ dodaj opinię  

deanbm2013-10-27 09:34
Film jest świetny. To bardzo ciekawie opowiedziana historia miłosna. Rewelacyjne aktorstwo. Sceny seksu rzeczywiście są bardzo odważne i niesamowicie, jak na kino, długie. Po ich zakończeniu słychać jak widownia gromadnie wypuszcza powietrze z płuc i zaczyna znowu normalnie oddychać :). Ale po wyjściu z seansu pamięta się coś więcej niż tylko te sceny.

boga2014-06-12 21:57
Znakomity film. Dawno tak się nie wzruszyłam...

boga2014-06-12 21:57
Znakomity film. Dawno tak się nie wzruszyłam...

secret752014-06-14 10:28
film swietnie oddaje klimat naszej branzy tzn najpierw wielkie love do grobowej deski potem jedna sie nudzi i lata z dupcia:) hmm nic dodac nic ujac samo zycie

goma2014-06-15 00:03
Czy to film o miłości czy namiętnej, fizycznej fascynacji? Ja osobiście obstawiam to drugie.


Dopisywanie opini, tylko dla zarejestrowanych użytkowniczek portalu

Zaloguj się

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się!

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024