Wołanie o pomoc

Loren
- Chcę uciec! Muszę stąd uciec! Potrzebuję pomocy! Zabierzcie mnie stąd!
Od wielu tygodni pragnęłam wykrzyczeć te słowa. Wysypać drobnymi dźwiękami cały ból klujący mą duszę.

Nie wiem czemu, zdarzyło się to właśnie wtedy. W oblanym słońcem parku. Dlaczego krzyczałam tak głośno? Dlaczego ona to uslyszała?

Siedziała po drugiej stronie alejki. Patrzyła na mnie znad okularów. Uśmiechała się. Delikatnie. Spokojnie. A ja poczułam, że jestem bezpieczna.

Przyjaciele zabrali mnie do domu. Zaopiekowali sie mną, gdy myślałam, że nie ma już dla mnie ratunku. Oderwali od świata i od plastykowego pudełka ze szklanym ekranem. Patrzącym na mnie. W snach widziałam jej niebieskie oczy wirujące w mrokach nocy.

Po kilku tygodniach rozpaczy pokazałam się światu. Byłam inna. Zmieniona. Lepsza. Dojrzalsza. Smutniejsza...

Mały stolik, filiżanka herbaty w dłoniach. Tysiące nowych twarzy dookoła. Jak zwierzę na targu. Ludzie, którzy chcieli mnie zobaczyć, bo przecież mnie znali ze swiata iluzji. Ze swiata, przed którym desperacko uciekam, ale uciec mi się nie uda. Ci ludzie i... oczy. Nie ich. Jej. Błękitne, głębokie tuż obok mnie. Wesołe i spokojne zarazem. Takie, jakie być powinny. Nie zawsze lecz w tej wlaśnie chwili.

I znowu park zalany wiosennym słońcem. I my tuż obok siebie. Bardzo blisko. Nasze roześmiane glosy. Nasze łzy. Nasi przyjaciele. My. Razem.

Jestem bezpieczna. Czuła i ciepla. Delikatnie szczęśliwa. Trzymająca ją za rękę. Tuląca do siebie. Jej zapach. Jej włosy. Jej glos. I te oczy za okularami. Takie spokojne. Kojące mój ból, który coraz dalej...

Pierwsza kłótnia i pierwsza ucieczka. Myślami nie przy niej. Nie zawsze. Nie tak, jak ona by chciała. Szklany ekran i czarne literki zamiast szeptow i krzyków. Nie mogłam jej oddać tego, czego nie miałam. Nie mogłam dać jej mojej wolności. Zamknięta w klatce iluzji. W marzeniach i smutkach. Nie moich. Jej. Ekranowej postaci. Tak przecież do mnie niepodobnej.

Z błękitnych oczu zniknął blask. Zniknął uśmiech z rubinowych warg, a skrzydła mojego motyla jednym słowem wróciły na ziemię. Łzy. Już nie na naszych policzkach. Ona i ja płaczące. Osobno.

Odeszła. Nie mogła żyć z moim bólem. Ja nie mogę życ bez niego i bez niej. Niepełna. Pusta. Daleka...
Data publikacji w portalu: 2003-07-29
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024