Historia pewnej znajomości

Ruda
Byłam zbyt pewna siebie. Bezczelnie, arogancko, i co kto jeszcze wymyśli. Zarozumiała.
Przyznaję.
- Co się tak boisz o facetów, a nie boisz się o dziewczyny? - spytałaś.
- O dziewczyny? Nie znajdziesz lepszej ode mnie.
- Uważaj - stwierdziłaś.
"A po co? Nie mam się czego bać." Zachowałam jednak resztkę przyzwoitości i nie powiedziałam tego głośno.
A Ty dodałaś:
- Skromność to miernoty wymyśliły, co?
- No - odpowiedziałam inteligentnie.
- Ach, ty mój wielki człowieku - pogłaskałaś mnie po włosach i uśmiechnęłaś się tak po swojemu, smutno i daleko.
Zawsze wydawałaś się być nie z tej bajki. Zastanawiałam się jakim cudem jesteśmy, pardon, byłyśmy razem. Teraz to chyba już jest nieważne. Czy cokolwiek, kiedykolwiek związane z Tobą było ważne? Wydawało się, że tak. Byłam zawsze, gdy mnie potrzebowałaś.
Czy aby na pewno? Czy stwarzałam tylko pozory? Nawet dla siebie?
Brakowało mi tego obrazu wielkiego człowieka ?

-.-
Człowiek, aż taki jak ja... przejęzyczyłam się kiedyś w rozmowie ze znajomą .
Czy to naprawdę było przejęzyczenie ?
Dość!.
-.-

Pamiętam, jak na horyzoncie pojawiała się tamta. Ona też wydała się być z innej bajki.
Chyba trochę straciłam dla niej głowę.
Widzę Twoje uniesione brwi, kpiące spojrzenie.
OK. Bardziej niż trochę.
Dobrze. Straciłam głowę. Teraz lepiej?!
Zawsze byłam wściekła, kiedy próbowałaś delikatnie napomknąć, że ta sytuacja Ci nie odpowiada.

Zaczęły się wariacje na temat Anny. Zapewniałam Cię, że to tylko zwykła znajomość. Miła, fajna dziewczyna. A poza tym mogę mieć swoich przyjaciół.
- Przyjaciół? - ni to spytałaś, ni to stwierdziłaś z drwiącym uśmiechem.
- Tak. Przyjaciół - odpowiedziałam ostro. - Naprawdę - to już było delikatniej - lubię z nią rozmawiać. To wszystko.
Pewnie, że lubiłam z nią rozmawiać lub nic nie mówić. Chodziłyśmy na długie spacery. Kiedy było jej zimno, ściągałam swoja marynarkę i "bohatersko" marzłam. Wtedy znajdowałyśmy jakąś kafejkę i prowadziłyśmy egzystencjalne rozmowy.

Ty uśmiechałaś się coraz dalej.
-.-

To było 22 maja. Spotkałyśmy się jak zwykle pod pomnikiem Zygmunta III Wazy, czule zwanym idiota. Ja szłam na spotkanie z radosną nowiną. Kupiłam w końcu mieszkanie. Własne. Dwa pokoje, widna kuchnia. Miałam nadzieje, że zamieszkasz ze mną .
- Bardzo się cieszę. Przespałam się z Kaśką - powiedziałaś to jednym tchem.
- Dzięki. Czy... słucham???
- To, co słyszałaś.
Zrozumiałam. Jednak nie chciałam rozumieć.
- No to świetnie - próbowałam zachować lekki ton. Zawsze byłam dumna ze swoich zdolności aktorskich. Przesadzałam.
- A niby co to zmienia? Przespałaś się to się przespałaś. Mam nadzieje, że było Ci dobrze? To co, zamieszkasz ze mną ?
- Nie udawaj kretynki. Dobrze wiesz, o co chodzi. Naprawdę się cieszę, że masz to mieszkanie. Mam nadzieje, że Anna będzie szczęśliwa.
- Jaka Anna ? A... Zaraz, Ty mówisz serio? To znaczy, że to koniec?
- Trzymaj się. Pozdrów Ankę.
- Poczekaj, nie możesz teraz odejść - cholera z jakiej to piosenki ? "Do diabła z tym" - Nie możesz.
- A kto Ci to powiedział? Cześć.

"Come on let it rain. Let it rain on me..."
Otrząsnęłam się z tej Twojej ukochanej piosenki. Poczułam się zawiedziona w miłości... własnej. Zostawić MNIE??
Poczułam sie wolna. Mogłam sie zająć Anią. "Zająć się" jak to brzmi. Oczywiście, że zadzwoniłam do niej . Wyżaliłam się, jaka to ja jestem nieszczęśliwa, zraniona i jak mnie potraktowałaś. Ja dla Ciebie wszystko, a Ty?
-.-
Seks to najlepszy pocieszyciel. Tak mówią.
Kolacja, świece etc.
I tak nowy związek był gotowy. Tu wszystko się tak szybko dzieje.
Z nowych mebli kupiłam tylko wieżę.
Ty przestałaś, jak to się ładnie mówi bywać w towarzystwie.
Dochodziły mnie słuchy, że żyjesz, dążysz do celu i chyba jesteś szczęśliwa.
I jak w powieści, mijały dni, miesiące. Chciałoby się powiedzieć lata. Ale to nieprawda.
Po początkowej fascynacji Anią, nie zostało nic. Szkoda.
Nie, Anna nadal była wspaniała. Cudownie sie z nią rozmawiało, kochało i spędzało wakacje. Miała jedna wadę, nie była Tobą. Rozstałyśmy się bez scen. Ona znalazła sobie inną.
Czasem przychodziła do mnie. Rozmawiałyśmy lub szłyśmy do łóżka. Albo jedno i drugie. Nie wiem czy jej dziewczyna wiedziała o tym.
Rzuciłam się w wir pracy. Weekendy spędzałam ze znajomymi na wyjazdach. W pracy odnosiłam sukcesy. No i przygarnęłam kota. Poczułam się taka dobra i miłosierna.
-.-

"Im only lonely..."
Cholera, znowu ta piosenka, ta pamiątka po Tobie.
Zaczęłam bardziej interesować się tym, co robisz. Oczywiście z daleka. I starałam Ci się pomagać. Anonimowo.
Ustalmy to raz na zawsze. Nie jestem altruistką, ani jednostką szlachetną. Bałam się, że odrzucisz moją pomoc.
Nie dzwoniłam do Ciebie. Bo i co mogłam usłyszeć ?
Pisałam i jak to w kiepskich romansach bywa, nie wysyłałam listów.
Wysłałam kasetę.
Dziwne, ale to Ty pierwsza zadzwoniłaś. Może sie zmieniłaś?
- Wiesz, jedna piosenka na całej kasecie to chyba przesada, nie uważasz? - spytałaś ironicznie
- Jaka kaseta ? - cofam to, co napisałam o swoim talencie aktorskim.
- Dobrze wiesz, jak Fuji, 90-tka odezwałaś się już mniej pewnie.
- Żałuje, że to nie ja na to wpadłam. Naprawdę nic nie wiem. A co u Ciebie ? - spytałam tonem lekkim i swobodnym.
- Wszystko dobrze przystosowałaś się jak zwykle błyskawicznie - A u Ciebie?
- Też.
- To dobrze. Cześć. - odłożyłaś słuchawkę.
Poczułam się jak... nie, ja byłam ostatnia kretynka. Wykręciłam Twój numer.
-Mam propozycje nie do odrzucenia...
- Jak zwykle usłyszałam.
- To był żart.
- Wiem. Jaka propozycja?
- Spotkajmy się - i dodałam z trudem - proszę..
- Po co? Przepraszam... czwartek ?
- Hm. Pod "idiotą"?
- O której?
- Siódma?
- Będę. To na razie.
- Do zobaczenia.
I tyle. Zastanawiałam się, co ja Ci powiem?
- Może zakończymy tę historię happy endem ?- spytałam wręczając Ci kradzionego bratka z Placu Zamkowego.
Uśmiechnęłaś się... tak po swojemu.
Happy end?
Data publikacji w portalu: 2003-07-29
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

Artykuły zoologiczne na Ceneo

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024