Po prostu badź i patrz

Scully
Pomożesz mi się pakować...?, zapytałaś. Oschle, bez zastanowienia wykręciłam się brakiem czasu. Powiało ode mnie chłodem większym niż mróz za oknem. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej chciała jak najszybciej uciąć naszą rozmowę. Rozdrażniona wyszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki do połowy jeszcze pełną butelkę tequili. Kusiła... jak ty swoim Diorem. Nalałam sobie kieliszek. Potem drugi, trzeci i kolejne... Zwariuję, myślałam.

Co godzinę w wiadomościach słyszałam informację o katastrofie amerykańskiego promu kosmicznego. W ułamku sekundy rozpadł się na miliony kawałków. Każdy z nich spadając zabrał na ziemię cząstkę człowieka. Cząstkę szczęścia. Wierzę, że w chwili eksplozji astronauci czuli tylko szczęście. Wracali przecież do domu... Przełączałam kanały na pilocie telewizora, ale czułam, jakbym wciąż naciskała jeden przycisk „R”, powtórka.

Zrozumiałam. Nie chciałam cię urazić, choć tak to zabrzmiało. To była reakcja obronna. W końcu skąd mogłaś wiedzieć, że byłaś drugą bliską mi kobietą, która w ciągu ostatnich sześciu miesięcy poprosiła mnie o to samo. Jedyna różnica polegała na tym, że ona wyprowadzała się z mojego życia, ty z sąsiedztwa. Zabolało, a little, a jednak.

To dziecinnie naiwne, wiem... ale pomyślałam, że w ten sposób cię nie stracę...

„Radość a nie alkohol wlej mi diable do żył!”.

Okey, powiedziałam z uśmiechem, ale mogę tylko między poniedziałkiem a  wtorkiem.

Rozbawiłam cię przewrotnie nie przypadkowo dobranymi słowami. Nie pierwszy raz zresztą.

Nikt poza tobą nie wychwytuje tej gry słów w tak subtelny sposób. Deklaracja pomocy i tym razem zabrzmiała w moich ustach raczej jak oficjalne zaproszenie na służbowe spotkanie. Zabawne. Poczułam nagle, jakbym wciskała cię w mój terminarz między jedną godzinę a drugą.

Bez możliwości jakiejkolwiek zmiany czy odmowy. A w końcu to ty się przeprowadzałaś, nie ja. Ostatecznie, nie zwlekając, jeszcze tego samego wieczoru w iście filozoficznej – naprawdę uroczej - pozie wymyślałaś logistyczny plan działania, podczas gdy ja energicznie rzuciłam się do tekturowych kartonów. Śmiejąc się do łez, zamykałyśmy w nich twoje życie. Książki, płyty, filmy.

Zaskakujące do ilu rzeczy się przywiązujemy. Od ilu materialnych rzeczy uzależniamy swoje szczęście...

„Są ogrody, gdzie kwiaty pachną spełnieniem”.

Z premedytacją włożyłam swoje życie między bajki. Miałam tylko dziesięć lat. Na przekór dziecięcej złości, z radością oderwałam nogi od ziemi. Lekko stąpałam kilka centymetrów nad zieloną pierzyną utkaną niczym z morskich fal wyrzucających na brzeg najcenniejsze skarby.

Z rozkoszą oddałam też głowę pod opiekę miękkim obłokom, aby nigdy nie przyszło im do głowy przeganiać słońca z mojej twarzy. Byłam tam, czułam, słyszałam... s z c z ę ś c i e.

Tamtego wieczoru zrozumiałam, co naprawdę jest ważne, wiesz... Dziękuję, za „Tajemniczy ogród”. Dziesięcioletnia dziewczynka znów odważnie zajrzała w swoje niebanalne wnętrze. Wypiękniała...

Czego można chcieć więcej. Moje o c z y są ogrodami, gdzie kwiaty pachną spełnieniem.
Data publikacji w portalu: 2003-07-29
« poprzednie opowiadanie następne opowiadanie »

Witaj, Zaloguj się

KONTAKT

Wyślij swój tekst! - napisz do Namaste
podpisz swoja pracę nickiem lub imieniem
(jeśli chcesz: nazwiskiem), jeśli chcesz napisz swój e-mail, podamy go w podpisie.

NASZA TWÓRCZOŚĆ

Jest jak delikatny kwiat. Każda jej forma zawiera ślady głębokich wzruszeń i emocji, przenosi pamięć o czasie minionym, chroni od zapomnienia chwile.

Tutaj jest miejsce dla Ciebie. Jeśli pisałaś, piszesz lub pisać zamierzasz, nie chowaj efektów swojego natchnienia do szuflady, podziel się nimi.

Tu nikt nie ocenia, nie krytykuje. Możesz przysyłać teksty podpisane imieniem bądź pseudonimem, o dowolnej tematyce i formie. Może to dobre miejsce na debiut i nie tylko.

Zdecyduj się.
To właśnie od Ciebie będzie zależał kształt tej strony. Zapraszam do jej współtworzenia.

Namaste

© KOBIETY KOBIETOM 2001-2024